Po tych
słowach towarzystwo się rozeszło. Ina stała tam jeszcze przez chwilę, wpatrując
się w demona, który stał obok elfki. Kobieta, nie widząc, że to zatrzymuje
adeptkę, odesłała istotę jednym gestem. Dziewczyna zamrugała zdziwiona i
oddaliła się, jak reszta. Przedtem rzuciła jeszcze zirytowane spojrzenie
warlockowi, którego już znała.
Do ponownego spotkania… Czyli jego zdaniem
ile mam czekać zanim będę mogła się do niego odezwać? On jedyny wie… Nie chcę
by uczył mnie ktokolwiek inny. – Powiedz mi, czy on zwrócił jakąkolwiek
uwagę na mnie? Przez chwilę zatrzymał na tobie wzrok, ale dużo krócej niż na reszcie.
Po co ta cała szopka… - Szepnęła i zatrzymała się przed wejściem do
karczmy. Nie miała nawet drobnych by coś zjeść. Tupnęła zdenerwowana, była w
tym mieście tak krótko, a już zdążyła je znielubić. Jej brzuch wydał głośne
burkniecie niezadowolenia.
- Głodna? –
Usłyszała znajomy głos za plecami. Rid podszedł do niej i wciągnął ją do środka
budynku.
– Tak
podejrzewałem, że nie dostałaś od starszych żadnych pieniędzy… - Zaczął
nieśmiało, gdy zasiedli do posiłku.
- Sądzę, że
nigdy mnie nie lubili… Nawet po TYM wszystkim. – Uciekła wzrokiem.
Rid
gwałtownie spoważniał. - Zadam ci pytanie, ale proszę o szczerą odpowiedź.
Kiwnęła głową i spojrzała mu w oczy. - Połączyłaś się kiedykolwiek z demonem?
Zamrugała,
wyraźnie zdziwiona. - Pytasz o to, czy kiedyś demon przejął nade mną kontrolę?
– Teraz on przytaknął. Odetchnęła głęboko. - To nigdy.
- A jeżeli
ja zapytam o to, czy dzieliłaś kiedyś z którymś ciało? – Znajomy warlock
przysiadł się do nich bez pytania, gdy spojrzał na Rida ten od razu odwrócił
wzrok.
Nie
odpowiedziała mu na to pytanie. Opuściła wzrok na talerz, nie miała odwagi na
niego spojrzeć.
- Lekcja
pierwsza. – Patrzył wciąż na nią, całkowicie ignorując chłopaka. - Demony to nie przyjaciele! Są jedynie
użytecznymi... narzędziami. Tylko trzymając ich na dystans będziesz bezpieczna.
- Erathielu,
ale sam widziałeś, jak… - Wydusiła z siebie w końcu, ale jej przerwał.
- Jak już to
mistrzu Erathielu. To, co było wtedy, jest obecnie bez znaczenia.
- Dobrze,
więc Mistrzu Erathielu. – Uśmiechnęła się ironicznie. - Zapomniałeś o jednym.
-
Mianowicie?
- Ja nie mam
nic do stracenia.
Nastąpiła
chwila ciszy, po której warlock uniósł kąciki ust. – Skoro tak twierdzisz. –
Odsunął krzesło. – Jak już zjadłaś to pożegnaj się z przyjacielem i chodź. Czeka
nas dużo pracy. – Położył wyraźny akcent na słowo „dużo”. Niechętnie, ale
podążyła za nim.
Przez wiele
dni Ina nie widziała innych adeptów. Warlock ciągle ja gdzieś zabierał i
tłumaczył różne rzeczy. Aktualnie siedzieli nad rzeką i obserwowali przyjęcie,
odbywające się nieopodal.
- Zobacz -
wyciągnął przed siebie rękę - tworzysz bąbelek powietrza i połykasz. Płyn,
który wypijesz następnie nie dotyka bezpośrednio twojego wnętrza. Możesz wtedy
swobodnie obserwować reakcję tego, kto ci go podał i ewentualnie udawać
omdlenie. – Widząc niezrozumienie na jej twarzy dodał szybko. – Potem
oczywiście nie będziesz potrzebować wizualizacji i będziesz w stanie stworzyć
go po prostu ze śliny.
Nie o to mi chodziło…- Erathielu, po co
ktoś miałby mnie otruć... – Patrzyła elfowi pytająco w oczy. Gdy byli sami
darował jej formę „mistrzu”, bo wiedział, że i tak nie będzie się jej stosować.
- Co przyjdzie komukolwiek po mojej
śmierci?
Roześmiał
się. - Wierz mi moja droga, że z nieprzytomnym ciałem młodej dziewczyny można
zrobić na prawdę wiele rzeczy i nie trzeba jej do tego zabijać.
Uciekła
wzrokiem, gdy zrozumiała, co miał na myśli. Jak na razie jej nauka nie miała
wiele wspólnego z silniejszą magią. Zdał się wyczuć jej wątpliwości i zmienił
temat.
- Widzę, że
życiowe rady cię mało interesują, więc przejdźmy do innej teorii. – Nabrał
powietrza i zaczął wyuczoną formułkę. - Krwawe elfy utraciły naturalną zdolność
odnowy energii. Muszą ją czerpać z istniejącego, najlepiej materialnego źródła.
W tym wypadku warlocy są jakby najlepszym rozwiązaniem dla przetrwania rasy.
Potrafimy zamienić energię życiową na magiczną, a następnie pozyskać życie z
innej istoty. Pewnie słyszałaś, że nie wolno tego robić. Jest to prawda. –
Urwał na chwilę, by skupić jej uwagę. - Nikt nie może robić tego poza nami. I
musisz pamiętać o zachowaniu odpowiednich granic.
Gdy spotkał
ją następnym razem ćwiczyła w lesie technikę, o której rozmawiali. Obserwował
ją cierpliwie, do momentu, gdy nie upadła osłabiona na ziemie. Podszedł do niej
i bez słowa podał jej cos do jedzenia. Jak tylko odzyskała siły postanowił
wyrazić swoje niezadowolenie.
- Lubisz
tak? To jak wkładanie ręki do ogniska by przekonać się czy parzy. Następnie
wkładanie jej parokrotnie i za każdym razem sprawdzaniem, czy nie ma blizn. –
Patrzył na nią karcąco, ale jej wzrok był zupełnie gdzieindziej.
- Nie parzy…
- Wyszeptała po chwili.
- Słucham? –
Zamrugał zdziwiony.
- Ognisko…
Nie parzy. – Po raz pierwszy w rozmowie z nią, nie był w stanie powstrzymać
ręki. Wymierzył jej siarczysty policzek. Milczała przez chwilę, po czym
spojrzała na niego z wyrzutem. – O co się złościsz?! Gdy brałeś mnie na naukę
doskonale wiedziałeś, że nie mam nic do stracenia! – Krzyknęła i zacisnęła
dłonie w pięści. Jej oczy płonęły.
- Tylko
ciągle nie bierzesz pod uwagę, że pewnego dnia możesz już coś mieć. – Nabrał
głośno powietrza. – A wtedy będzie już za późno na zmiany.
Uśmiechnęła
się ironicznie. – Zapominasz o jednym mój drogi mistrzu. – Zrobiła pauzę, jej
uśmiech się powiększył. – Nie jestem tobą.
Przepraszam za kolejny poślizg, spowodowany on był konwentem w Płocku.
"ciągle ja gdzieś zabierał" - ją
OdpowiedzUsuń"zrobić na prawdę wiele" - naprawdę
"upadła osłabiona na ziemie" - ziemię
"podał jej cos do jedzenia." - coś
"wkładanie jej parokrotnie i za każdym razem sprawdzaniem, czy nie ma blizn" - sprawdzanie
:)
- myo