132

Erathiel będzie musiał jeszcze trochę poczekać na swoją kolej, bo uniemożliwia mi napisanie notki w terminie.


Młoda elfka nie była przekonana tłumaczeniami Zevrosta, ale na ten moment postanowiła je zaakceptować. Nie wiedziała, gdzie jest demon, a tylko jego słowom byłaby w stanie uwierzyć. Znajomość imienia jednak nie pomogła jej dużo w jego przywołaniu. Nie była w stanie go znaleźć po drugiej stronie. Obawiała się, że już nigdy go nie znajdzie. Czy jej towarzysz naprawdę mógł zginąć?
Zatrzasnęła książkę, starając się odgonić tę myśl. Charakterystyczny dźwięk przyciągnął uwagę orka.
- Skończyłaś?
Odłożyła gwałtownie książkę na stół.
- Potrzebuje przerwy, idę się przewietrzyć - oświadczyła. Mężczyzna w odpowiedzi wzruszył ramionami i wrócił do swoich zajęć. Nie miał zamiaru jej zatrzymywać.

Demon odruchowo zmierzał w kierunku drugiej bramy. Istniały dwie osoby, które w tym momencie mógł poprosić o pomoc. Jedna z tych opcji nie wchodziłaby dla niego w grę, nawet gdyby świat zaczął się walić. Z drugą osobą był taki problem, że w tej chwili nie znajdowała się w tym świecie.
Zatrzymał się. Wszystkie jego zmysły zdawały się krzyczeć. Ostrzegały go przed czymś, a jednocześnie wzywały go do pójścia w jednym kierunku. Dokładnie w tym, do którego zmierzał.
Ktoś otworzył drugą bramę.
Towarzysz Iny od razu odrzucił tę myśl. Zbieg okoliczności zdawał się być zbyt idealny.
Nie. Nie mogę uznać tego za szczęśliwy układ. Nie, jeżeli brama prowadzi tam, gdzie w założeniu miała…
Przyspieszył. Nie minie dużo czasu, aż elfy przymkną przejście. Nie miał chwili do stracenia.

Gdy dotarł na miejsce, Płonący Legion przegrupowywał się. Demon nie przyznałby się do tego głośno, ale był pod wrażeniem. Dawno nie pamiętał, żeby tyle jego pobratymców stanęło w jednym szeregu. Robiło to wrażenie. Kilkanaście grup o zbliżonej sile było gotowe do wejścia do drugiego świata. Właściwie "wejście" było złym słowem. Do napadnięcia na drugi świat. Jego osobiście ta wojna nie obchodziła. Nieoficjalnie wybrał stronę konfliktu w dniu, w którym poznał ją… Chociaż nigdy wprost nie wystąpił przeciwko Legionowi. Po prostu przestał go wspierać i działać razem z nim. Gdyby to byli ludzie, pewnie nazwaliby go zdrajcą, a demony go po prostu w większości ignorowały. Nie był z nimi, ale nie był przeciwko nim. Po prostu był obok, tak jak wszyscy inni, których ta wojna w ogóle nie obchodziła.
I byli za słabi, by opłacało się ich zmuszać do walki… Bądź za silni, by ryzykować straty we własnych szeregach, próbując ich przekonać.

Z tego, co demon zdążył się zorientować, nikt jeszcze nie przeszedł przez bramę. Elfy mogły nawet nie wiedzieć, że została już otwarta. Zapowiadało się, że będzie miał swoją szansę, musiał tylko ustawić się w kolejce. Najpierw miała przejść jedna grupa. Kolejne ruszą w zależności od tego, co znajduje się po drugiej stronie. Nie miały pojęcia, że wrota prowadzą na wyspę Quel'Danas. Chciał cierpliwie poczekać, aż przejdzie kilka oddziałów i dopiero wtedy próbować się przedostać. Jednak już z pierwszej gromady jeden z impów się wrócił. Po drugiej stronie czekano na nich i nie było to przyjazne powitanie. Zostawiono im niewielki plac, na którym nie było możliwości przegrupowania się. Musieli opracować nowy plan.

Dzięki problemom Legionu demon bez problemu przedostał się na wyspę. Teraz mógł zobaczyć to, o czym wcześniej słyszał. Krwawe elfy otoczyły plac. Nie atakowały, jeżeli ktoś nie zbliżył się w zasięg zaklęcia. Wyraźnie na coś czekały.
Na rozkaz… Pytanie, na jaki.
Realnie ocenił swoje szanse. Jednostce łatwiej wydostać się z kordonu. Musiałby jednak sobie wywalczyć przejście, czego naprawdę nie chciał robić. Nie chciał zabijać jej współbraci, jeżeli nie było to absolutnie konieczne. Nagle poczuł obecność i obudziła się w nim nadzieja.

Oko Kilrogga. Tak nazywało się zaklęcie, które użył. Przeniósł część swojej jaźni w małą, niewidoczną kulkę, którą przemknął obok strażników. Czar miał ograniczenie czasowe, więc od razu skierował się w stronę znajomej energii.
Blady elf siedział nad listem. Pióro trzymał tuż nad kartką i wyraźnie nie wiedział, co ma napisać dalej. Jednak po chwili spojrzał w kierunku demona. Na jego twarz wkroczyło zdziwienie.
Widzi mnie, a przynajmniej wyczuwa. To chyba ułatwi sprawę…
- Ściany mają uszy - powiedział elf z ironicznym uśmieszkiem. - Podaj choć jeden powód, dla którego nie powinienem zniszczyć tego… czegoś, w czym teraz jesteś?
Ton jego głosu był suchy i nieprzyjemny. Zupełnie inne od tego, który towarzysz Iny pamiętał. Miał ochotę uciec, ale zwalczył to uczucie. Nie przyszedł tu dla siebie.
- Muszę się wydostać z tego łańcuszka, który utworzyliście wokół bramy - odpowiedział rozmówcy w jego języku.
Elf wyglądał przez chwilę na zainteresowanego. Nawet odłożył pióro do kałamarza. Zaraz potem jednak przeciągnął się lekceważąco.
- Co mi do tego? Ten łańcuszek, jak go nazwałeś, doskonale spełnia swoją rolę, skoro nie możesz przejść.
- Muszę się przedostać. Jeżeli tego nie zrobię, stanie się jej krzywda.
- Jej?
Po tym pytaniu mężczyzna posłał demonowi karcące spojrzenie, a przynajmniej ten je tak odczytał.
- Dziewczynka, bardzo ważna dla mnie.
Kończył mu się czas i nie mógł go więcej tracić na bezsensowne dyskusje. Jasnowłosy powinien o tym wiedzieć.
- Nadal nie widzę powodu, dla którego ja miałbym pomóc ci przejść.
Elf oparł łokieć na blacie biurka i wykonał w stronę demona gest ręką, który jego rozmówca nie był pewien, jak ma odczytać.
Ściany mają uszy.
Przypomniał sobie słowa, jakimi powitał go rozmówca.
- Życie za życie - istota cienia wyszeptała. - Darowałem ci je kiedyś. Czas, byś spłacił swój dług.

1 komentarz: