121

Bez zbędnego przedłużania: przed Wami nowa notka.

Nocne elfy szybko omiotły wzrokiem wnętrze namiotu, po czym ich uwaga przeniosła się na Inę. Z trzech mężczyzn, którzy wbiegli do środka, jeden powiedział coś do reszty i zbliżył się do dziewczyny. Widziała, że pozostali podchodzą do druida, zupełnie ignorując zbliżającego się do niego demona. Stworzenie też to zauważyło. Podniosło czułki i zamarło w bezruchu.
Oni go nie widzą… - dotarło do Iny. - I on doskonale o tym wie…
Żołnierz stanął nad Iną. Spodziewała się jakiegoś gestu z jego strony, ale się nie doczekała. Powiedział tylko coś, czego nie zrozumiała. Nie wiedziała nawet, czy to było jakieś pytanie, czy może polecenie. Nie miała nawet pewności, czy mężczyzna zwrócił się do niej, czy do swoich towarzyszy. Po chwili elf powtórzył swoje słowa. Następnie spojrzał na nią i po raz kolejny powiedział te same słowa, tylko zdecydowanie bardziej agresywnie. Jego kompani nie zdążyli jeszcze podejść do Mandara. Jeden z nich odpowiedział coś i twarz osobnika strojącego przy Inie gwałtownie złagodniała.
- Co tu się stało? - zapytał we wspólnym.
- Coś… wybuchło?
Mężczyzna przymrużył oczy i krytycznie przyjrzał się Inarei. Szczególną uwagę poświęcił broni, która spoczywała w ręce dziewczyny.
- Tam… - Wskazała na miejsce, gdzie jeszcze niedawno była ściana namiotu. Ciągle widziała przejście do drugiego świata. Wyczuwała, że po drugiej stronie portalu ciągle kręcą się demony. Nie zbliżały się do wyrwy w rzeczywistości, ale w każdej chwili mogły przejść. Mimo że z otwartej bramy biło czerwone światło, nocne elfy zdawały się jej nie widzieć. Na ziemi pozostały liczne ślady kredy, ale większość symboli była już nie do odczytania.
Aliant mruknął coś po swojemu i poszedł we wskazane miejsce. Dwóch elfów próbowało ocucić druida. Rozmawiali o czymś między sobą, po czym jeden z nich wybiegł z namiotu.
Uwadze Iny nie umknęło, że w tym momencie demon się poruszył. Próbowała ocenić, co bardziej jej się opłaca. Członkowie przymierza byli wrogami, nie musiała informować ich o niebezpieczeństwie. Nie znała jednak tego demona. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Nie potrafiła stwierdzić, czy będzie przydatny, czy agresywny. Szansa na to, że będzie chciał się słuchać, była marna. Jedyne, co mogła stwierdzić, to że stwór nie zaatakował jej jeszcze, mimo że mógł. Jednak tak naprawdę to o niczym nie świadczyło.

Erathiel strzepnął płonące fragmenty tkaniny z nadgarstków, zanim zdążyły go poparzyć. Po tym jak podniósł się z krzesła, ze swojego namiotu wyszła Dejana. Kobieta ściskała w dłoni zwój. Zerknęła w stronę warlocka i zamarła. Nie miała w planach do niego podchodzić czy wchodzić z nim w jakąkolwiek konfrontację. Nie spodziewała się, że się uwolni. Wyglądała na zaskoczoną i zdezorientowaną. W myślach próbowała ułożyć jakąś sensowną wypowiedź. Nie przybierała jednak pozy bojowej, co było szansą dla Erathiela. Nie miał zamiaru czekać, aż kobieta się namyśli. Jednak zanim rzucił zaklęcie, z namiotu, w którym przebywała Ina, wybiegł jeden z nocnych elfów. Inny natomiast, będący ciągle w środku, wydał z siebie przerażający krzyk. Dowódczyni odruchowo obróciła się w tamtym kierunku. Warlock nie wahał się ani chwili. Zrównał się z Dejaną i zatrzymał się gwałtownie. Z wnętrza z jednego z namiotów biła demoniczna magia. Na ziemi znajdował się na wpół przymknięty portal. Jedyne, co powstrzymywało go przed całkowitym otworzeniem, to niedbale nakreślone symbole wokół.
Dla Erathiela wyglądało to dziwnie. Jakby ktoś zaczął otwierać bramę, ale zmienił zdanie i zabezpieczył ją runami. Dużo prostszym wyjściem wydawało się po prostu zamknięcie przejścia. Mogło to sugerować niedoświadczonego adepta, ale znaki użyte w kręgu temu przeczyły. Ten portal nie był jedynym - co do tego mistrz Iny nie miał wątpliwości. Fakt, że przejście było w namiocie, najprawdopodobniej nie był przypadkowy. Ktoś szykował zmasowany atak. Pozostało pytanie, czy na stacjonujących tu Aliantów, czy to oni chcieli zostawić taką niespodziankę. Bariera, którą utworzyli, była skuteczna. Jednak skoro wojowniczka pod wpływem plotki zdecydowała się wyłączyć osłonę, nie miała pojęcia o jej prawdziwym zastosowaniu. Gdyby zdjęli ją dopiero odchodząc, w momencie zwijania obozu mogliby zostać zaatakowani.
Krwawy elf objął spojrzeniem okolicę. Wśród stacjonujących tu nocnych elfów nie było żadnego warlocka. Nie znaczyło to jednak, że żadnego nie było wcześniej. Ktoś mógł się sprytnie ukryć, korzystając z tego, że bariera blokowała także zdolności do wykrywania magii.

Demon zaatakował. Rzucił się na mężczyznę, który próbował obudzić druida. Popchnął go do przodu, usiadł na jego plecach i uniemożliwił mu wstanie. Następnie pokazał swoje długie zęby i wgryzł je w ramię elfa, który krzyknął z bólu. Dopiero, gdy w ustach stworzenia pojawiła się krew, stało się ono widoczne dla wszystkich. Ina cofnęła się pod ścianę namiotu. Nie wiedziała, jak ma zareagować. Wyczuwała, że stworzenie jest od niej silniejsze.
Nawet, gdybym chciała mu pomóc… Przecież nie byłabym w stanie.
Poczuła dziwne ukłucie w swoim ciele. To była wymówka. Jeżeli chce mu pomóc, to powinna po prostu spróbować. O ile chce.
Zanim dziewczyna skończyła się zastanawiać, drugi nocny elf wbiegł w demona krzycząc. Udało mu się zepchnąć agresora. Istota spadła z żołnierza, ale wyrwała mu kawałek ramienia. Obydwaj mężczyźni krzyczeli. Jeden z bólu, drugi próbował chyba wezwać pomoc.
Do namiotu wbiegła dowódczyni Aliantów. Rozejrzała się szybko. Wyciągnęła miecz i skierowała się w kierunku Iny. Adeptka magii uniosła lekko broń, szykując się na atak. Jednak jeden z podwładnych Dejany coś powiedział i ta zwróciła się w kierunku demona.
Gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuję…? - Inarea zapytała samą siebie. Doskonale zdała sobie sprawę, że jej towarzysz nigdy nie słyszał jej myśli.
Kolejną osobą, która weszła do środka, był Erathiel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz