Skoro nic jej nie groziło, a demon był tuż przy niej, Ina postanowiła wybrać się na zwiedzanie miasta. Bardzo szybko zdała sobie sprawę, że kręci się w kółko. Nawet, gdy pytała przewodników o drogę, kierunek, który jej wskazywali, nie pokrywał się z rzeczywistym. Gdy po raz kolejny znalazła się tuż pod bankiem, zrezygnowana usiadła na ziemi. Uliczki Silvermoon bywały pokręcone, ale tam potrafiła się odnaleźć. Będąc w Undercity zaczęła mieć wątpliwości, czy w ogóle trafi do wyjścia.
- Znasz to
miasto…? – zapytała demona, jak tylko znalazła ustronne miejsce, gdzie nikt się
nie kręcił.
Nie
miałem powodu bywać w miastach Hordy, czy też raczej w miastach ogólnie. Mogę
Ci wskazać siedzibę magów w tym labiryncie.
- Wskazania
wyjścia byłoby bardziej wskazane…
Coś się
zbliża.
W tym momencie,
zgodnie ze słowami demona, zza rogu wyłoniła się dziwna postać. Ina ze
zdziwieniem wpatrywała się w półprzejrzystą kobiecą sylwetkę. Wielkie uszy,
długie pazury, fioletowa skóra – istota wyglądała dokładnie tak, jak zjawa,
którą matki straszyły małe elfiątka.
- Krwawy elf?
- Banshee?
Inarea
imitowała głos zjawy i przyjrzała jej się z ciekawością. Może nie powinna
polegać na słowach martwej elfki, że nikt jej tu nie skrzywdzi.
- Bardzo
zabawne… - przejrzysta kobieta zdawała się być zirytowana pytaniem Iny. – Pytam
poważnie.
Ma
oczy, więc chyba powinna być w stanie tyle stwierdzić… Zrób coś dla mnie i nie
drocz się z nieumartymi.
Dziewczyna
ledwo widocznie kiwnęła głową, po czym ukłoniła się lekko przed zjawą.
- Nie
chciałam być niegrzeczna…
Istota
przyglądała się Inie przez chwilę, po czym po prostu poszła dalej. O ile można
tak określić unoszenie się nad ziemią.
-
Przepraszam, pani zjawo… ale nie potrafię trafić do wyjścia.
Banshee
zatrzymała się i skierowała świecące oczy na młodą elfkę.
- Staraj się
dostać jak najwyżej, to znajdziesz wyjście. Uważaj jednak, bo niektórzy
spędzają wieki błądząc po tych korytarzach – roześmiała się tak, że dziewczynie
przeszły ciarki po plecach.
- Dziękuję
za radę… i ostrzeżenie – ukłoniła się niezgrabnie i odbiegła w przeciwnym
kierunku, niż kierowała się banshee.
Nigdy nie
podejrzewała, że znalezienie windy może ją tak uszczęśliwić. W końcu udało jej
się znów trafić na powierzchnię. Wbiegła do starej sali tronowej, a zaraz potem
znalazła się na zrujnowanym placu. Nie był on jednak opustoszały, kręciło się
po nim sporo krwawych elfów. Wypatrzyła Rida i szybko zbliżyła się do niego.
- Co to za
zgrupowanie?
-
Przyszliśmy odwiedzić naszych nowych… przyjaciół – początkujący kapłan zwrócił
się do niej. – Twoja obecność tutaj świadczy o tym, że wiesz, co zostało ustalone.
Kiwnęła
głową, a Rid kontynuował.
- Erathiel
szuka Cię po całym Silvermoon, chyba się zdziwi, że trafiłaś tu sama.
- Pewnie
tak, ale niech się trochę wysili… Jeżeli
chce mnie znów zakopać w książkach, to wolę odwlekać ten moment w
nieskończoność. To gdzie teraz?
- Do Orgrimmaru, „ukłonić się” władcy Hordy…
- Do Orgrimmaru, „ukłonić się” władcy Hordy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz