52

- Tak, do stolicy... - Ina odpowiedziała cicho na pytanie, które dla Erathiela było retoryczne.
Elf zmierzył uczennicę spojrzeniem, które by zabijało, gdyby tylko spojrzenie było w stanie to zrobić. Po chwili elf wziął głęboki oddech i próbował się uspokoić. Z jakiegoś powodu to pytanie zdenerwowało go dużo mocniej, niż Inarea podejrzewała. Postanowiła szybko zmienić temat.
- Co robiłeś na Outlandzie?
- A co tam mogłem robić?! - odpowiedział coraz bardziej wkurzony. - Szukałem cię!
- Ale dlaczego mnie tam szukałeś...? - zapytała autentycznie zdziwiona.
Na twarz elfa wkroczyło zdziwienie. Zdawał się nie mieć przygotowanej odpowiedzi na to pytanie, a Ina odniosła dziwne wrażenie, że nie zamierzał powiedzieć jej prawdy.
Atmosfera gwałtownie zgęstniała, niemal można ją było kroić nożem. Pełną napięcia ciszę przerwał piskliwy głos dochodzący zza okna:
- Proszę was, dobrzy ludzie, pomóżcie!
- Tylko nie ludzie - odpowiedział mu lekko znudzony ork.
- Zabraliśmy tyle, ile jesteśmy w stanie jako nagrodę...
Inarea podeszła do okna i spojrzała na podwórze. Pomiędzy pijącymi członkami hordy kręcił się goblin z sakiewką w ręce. Wyglądał na zrezygnowanego. Jeden z taurenów spojrzał na mieszek i prychnął głośno.
- Za tyle to nie opłaca mi się ruszać tyłka z krzesła!
Goblina wyraźnie zirytowało to zdanie, bo nie podchodził już do nikogo, tylko wszedł do jednego z budynków. Po chwili wrócił niosąc w dłoni plakat i skrzynkę z narzędziami. Szedł w stronę karczmy, ale gdy podszedł bliżej, Ina straciła go z oczu. Usłyszała natomiast ciche stukanie.

- Idź zobaczyć, co też oferował ten goblin, że żaden doświadczony poszukiwacz przygód się tego nie podjął - powiedział Erathiel po dłuższym czasie.
- Skoro nikt się tego nie podjął, dlaczego uważasz, że mnie to zainteresuje?
- Oni mają wszystko, ty nie masz nic. Powinnaś zapracować na swoje utrzymanie.
Pierwsze zdanie strasznie zabolało Inę, ale starała się tego po sobie nie okazać. Kiwnęła jedynie głową i opuściła pokój.
Masz mnie. Zawsze.

Powiedz tylko słowo, a stanę się, kim pragniesz. Strażnikiem, nauczycielem, kim tylko zechcesz.
Wspomnienie gwałtownie wypełniło myśli Inarei. Niemal czuła szorstki piasek pod stopami i ostry zapach pustyni. Pamiętała dokładnie, jak wpatrywała się w wielką istotę, która zdawała pojawić się znikąd. Miała świadomość, że słowa, które słyszy w głowie, są wypowiadane w innym języku, a mimo to doskonale wiedziała, co demon chciał powiedzieć. Była sama na środku niczego, otoczona przez dzikie zwierzęta. Jeszcze chwilę wcześniej miała rodzinę, plany odnośnie kolejnej zabawy poobiedniej, ale to wszystko przepadło. Nagle przed nią zjawił się ktoś, kto chciał jej pomóc. Nie widziała wtedy wyraźnie jego twarzy, ale mimo to wiedziała, że demon patrzy na nią ze smutkiem. Chociaż wtedy jeszcze nie wiedziała, że jest demonem. Przybysz powtórzył swoje słowa i wyraźnie czekał na jakąś odpowiedź z jej strony. Kilkuletnie porzucone dziecko mogło w takim wypadku mieć tylko jedno życzenie.

Uśmiechnęła się do towarzysza i wyszła przed karczmę. Ogarnęła spojrzeniem okolicę. Niewiele się zmieniło od jej ostatniego wyjścia. Horda ciągle krzątała się wszędzie. Część nosiła skrzynie, a część piła w karczmie. Jednostki się zmieniały, ale stosunek pracujących do odpoczywających był w miarę stały. Widocznie ci, którzy przybyli do Ratchet, nie lubili się zbytnio przepracowywać.
Odnalazła w końcu plakat na ścianie budynku. Przecisnęła się przez tłum i stanęła przed ogłoszeniem.
"Kapitan J. Garvey...
Oskarżony o piractwo na otwartym morzu, porwania, wymuszenia, podpalenia, niewolnictwo i inne. Garvey niedawno przybył na te wody prowadząc załogę Korsarzy Mórz Południowych. Ostatnio widziany był podczas napaści na wyspę Fray. W celu otrzymania nagrody należy przynieść dowód jego śmierci, który umożliwi jednoznaczną identyfikację.
Nagroda: osiem srebra."
Inarea przeczytała pod nosem ogłoszenia, a następnie jakby się zawiesiła.
Za trudne słowa?
O ile od Erathiela mogłaby się spodziewać ironii, pytanie demona było jej pozbawione. W odpowiedzi kiwnęła głową.
W skrócie. Zabij złego człowieka i przynieś dowód jego śmierci. Znając tutejsze zboczenia, pewnie chodzi o głowę.
- Skoro już zapoznałaś się z zadaniem, możemy się go podjąć - Erathiel odezwał się za jej plecami.
- My?
- Niezależnie od tego, co o mnie sądzisz. Nie puszczę cię samej do walki z całą piracką załogą... Przynajmniej jeszcze nie teraz!

____
Korekta kroi sałatkę - sprawdzanie będzie później :)

2 komentarze:

  1. Fabularnie ostatnie zdanie jest jak najbardziej na miejscu, jednak w świecie World of Warcraft, jestes potwornie samotny/a na tym etapie rozwoju. Jeśli już masz jakiegoś Mentora, to raczej boostuje Cię po podziemiach niz pomaga wykonywać "niskopienne" zadania.
    Cieszę się, że nie zaniechałaś tego projektu. Całym sercem jestem z Tobą Ina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko tutaj niezbyt jest opcja boostowania po podziemiach - staram się to urealnić. Krótko mówiąc podziemia w danej formie mogą być zrobione raz, przez jedną grupę :).

    OdpowiedzUsuń