8

Dni wolno mijały. Przez te wszystkie zadania Ina czuła się bardziej jak początkujący chłopiec na posyłki niż warlock, dlatego bardzo ucieszyło ją wezwanie Erathiela. Szybko mina jej zrzedła, jak okazało się, że chce on tylko przestawić jej następnego zleceniodawcę. Obrzuciła mistrza ponurym spojrzeniem, gdy odchodził.
- Czyli Ty jesteś Inarea?
Zamrugała wyrwana z własnych myśli i przyjrzała się mężczyźnie. Miał długie blond włosy oraz oczy, od których biła zielona poświata. Nie różnił się za bardzo od innych elfów, których zachcianki musiała ostatnio spełniać. Jedyną różnicą było to, że poza nią nikt nie czekał, by go wysłuchać. Kiwnęła lekko głową i wbiła w niego znudzony wzrok.
- Wybacz, że tak ci się przyglądam, ale jesteś pierwszą od dawna uczennicą, którą Erathiel wziął, o ile nie jedyną.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem. Nikt wcześniej nie wspominał w jej obecności tego imienia. Nagle przez jej ciało przeszedł dziwny dreszcz. Chciała wyszukać wzrokiem swojego demona, by potwierdzić swoją tezę, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Mężczyzna mógłby to odebrać jako brak zainteresowania, a w końcu udało jej się spotkać innego warlocka.
- Nie rozumiem jednak, dlaczego dopiero teraz cię tu przyprowadził. Większość młodych tu zaczyna, a ty przeszłaś już podstawowe szkolenie… - znów urwał, chyba oczekując od niej jakiejś reakcji.
- Cały czas powtarza, że jesteś wyjątkowa, ale ani razu nie odpowiedział mi na pytanie, czemu tak uważa.
- Pewnie się bał - Pewnie się bał… - Ina zamilkła, kiedy ona i demon zaczęli wypowiadać to samo zdanie w tym samym czasie.
- Czego miałby się bać, droga adeptko? – uśmiech, który najpewniej miał ją zachęcić do dalszego mówienia, spowodował jej dalsze milczenie. Po dłuższej chwili mężczyzna podjął próbę rozmowy.
– Według mojej wiedzy Erathiel nie boi się niczego… Miło byłoby się dowiedzieć, że jednak ma on jakieś normalne odruchy.
Uciekła wzrokiem i spojrzała na demona. Był spokojny, jak zawsze. Odniosła dziwne wrażenie, że uśmiecha się do niej zachęcająco, ale wiedziała, że to niemożliwe. Demony nie mogą się uśmiechać… Przynajmniej tak powiedział jej mistrz, oczywiście po tym, jak ją wyśmiał za takie pytanie.
- Bał się o innych adeptów – spojrzała na elfa. Widziała wyraźnie zdziwienie malujące się na jego twarzy. Erathiel nigdy nie powiedział jej tego wprost, ale wiedziała, że tak było. Jego bojaźń nie wynikała jednak z braku kontroli mocy przez Inę, bo z tym nie miała większych problemów. Mistrz bał się, że jeżeli dziewczyna nie dogada się z innymi dziećmi, tak jak to miało miejsce w jej wiosce, demon może wziąć sprawy w swoje ręce. Jednak to był jedyny jak na razie przypadek, gdy istota stanęła w obronie swojej towarzyszki i możliwe, że to przekonało Erathiela do przyprowadzenia jej tutaj. Nie mogła o tym jednak powiedzieć temu warlockowi. Patrzyła więc spokojnie, jak mężczyzna opanowuje zdziwienie, po czym kręci z niedowierzaniem głową.
- Mam dla ciebie zadanie, które chciałabym, żebyś jak najszybciej wykonała – kontynuował, gdy kiwnęła głową. – Udaj się do Akademii Falthrien na zachodzie i przynieś mi cztery zwykłe widmowe esencje i jedną skażoną. Powinnaś je zebrać z żywiołaków kręcących się w tamtym miejscu. Uważaj jednak, może to być wyjątkowo niebezpieczne i może przydać ci się pomoc.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, ale nie powiedziała ani słowa.
- Gdy je przyniesiesz, zaczniemy przywołania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz