34

Nie minęło dużo czasu i drużyna mogła się przekonać o prawdziwości swoich domysłów. Przed nimi rozciągała się ogromna sala, na końcu której znajdował się ork. Niby z pozoru nie wyróżniał się na tle innych warlocków i pozostali w ogóle nie zwrócili na niego uwagi, ale Ina od razu wyczuła różnicę. Był zdecydowanie silniejszy od pozostałych, nawet od demona, którego pokonali niedawno. Do tego ork co chwila wykrzykiwał jakiś rozkaz i zdawało się, że jednostki stojące najbliżej niego go słuchają.
Rada cieni maczała w tym palce...
- Hm? - elfka spojrzała pytająco na niewidzialnego demona.
- Coś się stało, Ino?
- Nic, zamyśliłam się tylko - obiegła wzrokiem salę, a następnie wskazała na koniec sali. - Tam znajduje się warlock, którego będziemy musieli się pozbyć...
- Uważasz, że innych nie musimy?
Dziewczyna zagryzła wargę. Mimo wszystko orczy nie był jej ojczystym językiem i musiała się dokładniej zastanowić, co chce powiedzieć.
- On... według mnie to on przywołał tego wielkiego demona.
Nazywając go wielkim, obrażasz mnie.
- Jeżeli zaatakujemy go na samym początku, to cała sala się na nas rzuci - wojowniczka stwierdziła bez entuzjazmu.
- Trochę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło - Enyd wyszczerzył swoje popsute zęby, ale po chwili spoważniał. - Tamci pod ścianą zaczynają jakiś rytuał, może uda ci się ściągnąć tylko tych bliższych...
Orczyca przytaknęła i uderzyła maczugą o tarczę, przykuwając uwagę najbliższych przeciwników. Ina wstrzymała się z atakiem, by orki nie rzuciły się na nią. Przez chwile przyglądała się walczącej Spede i ogarnęło ją bardzo dziwne uczucie. A co, jakby to jej ktoś kazał walczyć z pobratymcami? Tak po prostu iść i mordować inne elfy, dlatego że nie chciały rozmawiać. Tutaj niby wszyscy stanowili realne zagrożenie, bo gdyby im się udało, miasto nie nadawałoby się do zamieszkania przez długie lata... Jednak, czy wojowniczka naprawdę nie miała żadnych wątpliwości? Na jej twarzy nie rysowały się żadne uczucia, poza wściekłością.

Padła jedna grupa, niedługo potem druga... Warlock, wskazany przez Inę, i dwóch jego towarzyszy niezbyt interesowali się tym, co się dzieje wokół. Powietrze wokół nich stawało się coraz gęstsze i wszyscy zaczynali mieć problemy z oddychaniem. Powinni poczekać, aż wojowniczka odpocznie i rzuci się na przeciwników, ale pozostali wyczuli, że dzieje się coś złego. Wszystko zdawało się wibrować od nagromadzonej energii. Była ona niemal namacalna dla każdego, nawet Enyd, który z magią nie miał nic wspólnego, zaczął się niespokojnie rozglądać. Ina otworzyła usta, ale zanim cokolwiek zdążyła przez nie powiedzieć, Ridel rzucił się do przodu. Kapłan nie zważał na to, że omal się nie potknął. Ruszył pędem do przodu i wbiegł pomiędzy warlocków. Mógł zrobić tylko jedno.
Chwila wyciszenia. Coś, czego każdy z krwawych elfów uczył się na początku swojej podróży. Niezależnie od obranej ścieżki, zaklęcie zawsze działało tak samo. Kapłanowi udało się przerwać czar pleciony przez warlocków i to była jedyna dobra wiadomość dotycząca jego działania. Znalazł się pomiędzy trzema przeciwnikami, z których każdy za pasem dzierżył sztylet.
- Karnar!
Ina wraz z demonem nie czekała na rozwój wydarzeń. Obydwoje rzucili się na jednego z orków, licząc, że reszta grupy ruszy na pomoc zamiast stać z otwartymi ustami.
- Czy jeżeli będę cię potrzebować... - zapytała szeptem.
Przyrzekłem, że będę cię chronił. Tylko ciebie.
Dziewczyna kiwnęła głową, mimo że odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała.
Spede uderzyła kilkukrotnie maczugą w tarczę i rzuciła się z krzykiem w stronę przeciwników. Jej działanie poskutkowało, bo chwilę potem cała trójka na niej skupiła swoją uwagę. Orczyca zaczęła biegać po całej sali, zmuszając pobratymców do tego samego. Enyd zaatakował tego warlocka, którego Ina obrzucała cienistymi kulami. Gdy padł pierwszy, skupili się na drugim, a w tym czasie najsilniejszy z orków podpalił wojowniczkę. Ina zatrzymała się w połowie zaklęcia.
- Też chce tak umieć...
Może, jak każda głupota przestanie cię rozpraszać, to osiągniesz jakieś postępy.
Prychnęła na demona i obrzuciła orka kolejnymi kulami. Gdy został tylko jeden warlock, nie zwolniła ani trochę. Z każdą kolejną kulą udawało jej się minimalnie skracać czas rzucania następnej.
Zabijanie dla treningu... czyż nie tak wszyscy robimy? - spytała samą siebie, jak tylko ork padł martwy.
Za jego plecami znajdowała się skrzynia, do obrabowywania której ochoczo przystąpił Enyd. Zadowolony włożył sobie sztylet za pasek, nawet się nie upewniając, czy nikt inny go nie potrzebuje. Następnie wyciągnął płachtę czerwonego materiału, który okazał się sukienką.
- To co, Ridzie? Rozumiem, że widzę cię w tym wdzianku od następnego spotkania?

--------------
Notka przed korektą, proszę o wyrozumiałość... i sugestie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz