Nie minęło
dużo czasu, jak mogła spojrzeć na demona z wyrzutem. Wyłonił się ze ściany i
zdawał się być wyraźnie zaskoczony, że dziewczyna się już obudziła.
- Gdzie
byłeś?
Ciężko
mi odpowiedzieć na to pytanie...
Zamrugała
zdziwiona.
Miałem
wrażenie, że coś mnie wypchnęło z tego pokoju. Z drugiej strony nie wyczułem
żadnej obecności... Nie rzucałaś żadnego zaklęcia, prawda?
- Byłam
nieprzytomna, jakbyś nie zauważył.
Demon
przytaknął, co wprawiło Inę w konsternację. Zaraz po tym drzwi do pokoju się
otworzyły i wszedł przez nie znajomy elf.
- O! Widzę,
że w końcu się obudziłaś...
- O! Widzę,
że w końcu raczyłeś się pojawić - sparafrazowała swojego mistrza.
Erathiel
uśmiechnął się głupkowato, ale nie odpowiedział. Rozejrzał się po
pomieszczeniu, jakby czegoś szukał. Wyglądał na zawiedzionego swoimi oględzinami.
Zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.
- Czy
jesteśmy sami?
Ina nie
rozumiała, dlaczego ją o to zapytał. Przecież znał odpowiedzieć. Nawet jeżeli nie
mógł ujrzeć demona, to z pewnością mógł go wyczuć. Elf musiał zobaczyć
konsternację na twarzy dziewczyny, bo postanowił uściślić pytanie.
- Czy jest
tu ktoś poza nami?
Ktoś.
Erathiel nie
określał demonów jako kogoś, o czym Ina doskonale wiedziała.
- Nic mi na
ten temat nie wiadomo, czy coś się stało?
- Nie... i
tak - odpowiedział tajemniczo.
Trwał przez
chwilę w bezruchu, po czym podszedł do jej łóżka i usiadł na jego brzegu.
- Nie
spodoba ci się to, co mam ci do powiedzenia.
- Jakby
kiedykolwiek coś, co mówiłeś, mi się podobało.
- Widzę, że
czujesz się dobrze, skoro masz siłę być złośliwa.
Elf splótł
ręce przed sobą i wziął głęboki oddech.
- Nie będę
przedłużał. Przenosimy się.
- Wracamy
do... Silvermoon?
Słowo
"dom" nie przeszło jej przez gardło. Nie miała miejsca, które mogłaby
tak nazywać, chociaż stolicy elfów było najbliżej do tego miana.
- Nie, miałem
na myśli trochę bliższe przenosiny...
Bliższe... Miasto umarłych? Wzdrygnęła
się na samą myśl.
Nie mogła
się pozbyć wrażenia, że Erathiel wręcz upaja się jej zdezorientowaniem. Nie
zadawała pytań, postanowiła poczekać, aż sam przemówi. Nie musiała czekać
długo.
- Znalazłem
nam bardzo sympatyczną miejscówkę przy głównej ulicy, tuż obok Szczelin Cienia.
Nie
potrafiła ukryć zdziwienia. Otworzyła szeroko oczy i usta.
- Ty...
żartujesz, prawda?
- Jakżebym
śmiał.
- To dlatego
tyle czasu cię nie było? Bo załatwiałeś jakąś idiotyczną przeprowadzkę?! -
krzyknęła, a zaraz po tym zakaszlała.
- Nie unoś
się, to złe dla twojego zdrowia. Ważne sprawy wezwały mnie do stolicy, dlatego
mnie nie było. A w czasie którejś z kolei, niesamowicie ważnej narady mnie
olśniło - urwał na chwilę. - Orgrimmar wraz z okolicznymi terenami daje
niesamowite możliwości. Dzięki temu szybciej uda ci się rozwinąć. Do tego
orkowie mają naturalne predyspozycję do zostania warlockami, będziesz mogła
zapoznać się z ich potencjałem. I oczywiście z technikami i z zaklęciami.
Inarea była
w tym momencie wkurzona. Zacisnęła pięści w złości i w bezsilności. Nie miała
rodziny, do której mogłaby uciec. W krainie elfów nie było nic konkretnego, co
by ją trzymało. Poza faktem, że była to jedyna okolica, którą znała.
- Nie
uważasz, mistrzu - ironicznie zaakcentowała to słowo - że wystarczyłoby, żebyś
ty mnie po prostu zaczął uczyć?!
____
Oto jedna notka z trzech zaległych... Pozostałe mam nadzieję, że będą po weekendzie, jak będę miała dostęp do sieci.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz