36

Przez następne dni dziewczyna na zmianę wybudzała się i zapadała w głęboki sen. W krótkich chwilach pomiędzy była karmiona i ktoś próbował z nią rozmawiać. "Ktoś" było bardzo dobrym określeniem, bo gdy Ina próbowała sobie przypomnieć twarz, albo chociaż rasę tego, kto się nią opiekował, jej głowę wypełniał pulsujący ból. Gdy w końcu udało jej się całkowicie obudzić, była w pokoju zupełnie sama. Zaskoczona usiadła na łóżku i spróbowała wyczuć demona. Był w tym samym budynku, całkiem niedaleko, ale...
Nie minęło dużo czasu, jak mogła spojrzeć na demona z wyrzutem. Wyłonił się ze ściany i zdawał się być wyraźnie zaskoczony, że dziewczyna się już obudziła.
- Gdzie byłeś?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie...
Zamrugała zdziwiona.
Miałem wrażenie, że coś mnie wypchnęło z tego pokoju. Z drugiej strony nie wyczułem żadnej obecności... Nie rzucałaś żadnego zaklęcia, prawda?
- Byłam nieprzytomna, jakbyś nie zauważył.
Demon przytaknął, co wprawiło Inę w konsternację. Zaraz po tym drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł przez nie znajomy elf.
- O! Widzę, że w końcu się obudziłaś...
- O! Widzę, że w końcu raczyłeś się pojawić - sparafrazowała swojego mistrza.
Erathiel uśmiechnął się głupkowato, ale nie odpowiedział. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukał. Wyglądał na zawiedzionego swoimi oględzinami. Zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.
- Czy jesteśmy sami?
Ina nie rozumiała, dlaczego ją o to zapytał. Przecież znał odpowiedzieć. Nawet jeżeli nie mógł ujrzeć demona, to z pewnością mógł go wyczuć. Elf musiał zobaczyć konsternację na twarzy dziewczyny, bo postanowił uściślić pytanie.
- Czy jest tu ktoś poza nami?
Ktoś.
Erathiel nie określał demonów jako kogoś, o czym Ina doskonale wiedziała.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo, czy coś się stało?
- Nie... i tak - odpowiedział tajemniczo.
Trwał przez chwilę w bezruchu, po czym podszedł do jej łóżka i usiadł na jego brzegu.
- Nie spodoba ci się to, co mam ci do powiedzenia.
- Jakby kiedykolwiek coś, co mówiłeś, mi się podobało.
- Widzę, że czujesz się dobrze, skoro masz siłę być złośliwa.
Elf splótł ręce przed sobą i wziął głęboki oddech.
- Nie będę przedłużał. Przenosimy się.
- Wracamy do... Silvermoon?
Słowo "dom" nie przeszło jej przez gardło. Nie miała miejsca, które mogłaby tak nazywać, chociaż stolicy elfów było najbliżej do tego miana.
- Nie, miałem na myśli trochę bliższe przenosiny...
Bliższe... Miasto umarłych? Wzdrygnęła się na samą myśl.
Nie mogła się pozbyć wrażenia, że Erathiel wręcz upaja się jej zdezorientowaniem. Nie zadawała pytań, postanowiła poczekać, aż sam przemówi. Nie musiała czekać długo.
- Znalazłem nam bardzo sympatyczną miejscówkę przy głównej ulicy, tuż obok Szczelin Cienia.
Nie potrafiła ukryć zdziwienia. Otworzyła szeroko oczy i usta.
- Ty... żartujesz, prawda?
- Jakżebym śmiał.
- To dlatego tyle czasu cię nie było? Bo załatwiałeś jakąś idiotyczną przeprowadzkę?! - krzyknęła, a zaraz po tym zakaszlała.
- Nie unoś się, to złe dla twojego zdrowia. Ważne sprawy wezwały mnie do stolicy, dlatego mnie nie było. A w czasie którejś z kolei, niesamowicie ważnej narady mnie olśniło - urwał na chwilę. - Orgrimmar wraz z okolicznymi terenami daje niesamowite możliwości. Dzięki temu szybciej uda ci się rozwinąć. Do tego orkowie mają naturalne predyspozycję do zostania warlockami, będziesz mogła zapoznać się z ich potencjałem. I oczywiście z technikami i z zaklęciami.
Inarea była w tym momencie wkurzona. Zacisnęła pięści w złości i w bezsilności. Nie miała rodziny, do której mogłaby uciec. W krainie elfów nie było nic konkretnego, co by ją trzymało. Poza faktem, że była to jedyna okolica, którą znała.
- Nie uważasz, mistrzu - ironicznie zaakcentowała to słowo - że wystarczyłoby, żebyś ty mnie po prostu zaczął uczyć?!

____
Oto jedna notka z trzech zaległych... Pozostałe mam nadzieję, że będą po weekendzie, jak będę miała dostęp do sieci.
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz