Jednak, gdy ostatnio spróbowałam napisać kilka fragmentów
wyrwanych z kontekstu, nie miałam tego problemu. Może wynikło to z
faktu, że termin mnie gonił... :)
Po przydługim wstępnie, zapraszam Was na najnowszą notkę.
Gdyby Ina miała wybór, wybrałaby pewnie inny sposób zdobycia niektórych informacji. Wolałaby dowiedzieć się wcześniej, co stało się po wyruszeniu Hordy z Ratchet w celu wymierzenia sprawiedliwości. Przynajmniej będącej sprawiedliwością w jej oczach. Młoda adeptka magii i jej mistrz udali się wtedy w przeciwnym kierunku. Nie wiedzieli, jak wiele ich ominęło.
Gdyby Ina miała wybór, wybrałaby pewnie inny sposób zdobycia niektórych informacji. Wolałaby dowiedzieć się wcześniej, co stało się po wyruszeniu Hordy z Ratchet w celu wymierzenia sprawiedliwości. Przynajmniej będącej sprawiedliwością w jej oczach. Młoda adeptka magii i jej mistrz udali się wtedy w przeciwnym kierunku. Nie wiedzieli, jak wiele ich ominęło.
Z późniejszych chaotycznych relacji
udało się jednak dowiedzieć, co się właściwie wydarzyło. Hordzie nie wystarczyło
ukaranie tych, którzy atakowali młodych. Dla małej armii to było zdecydowanie
za mało. Większość z nich nie miała okazji nawet posmakować krwi. Z Doliny
Morderczego Bluszczu udali się wprost na północ przez Knieję Zmierzchu, aż do lasu
Elwynn, gdzie znajdowała się jedna ze stolic Przymierza - Stormwind.
Horda wpadła do miasta i zaczęła
wycinać wszystkich w pień. Nie patrzyli na płeć, rasę, czy wiek istot, które
wpadały pod ich topór. Według jednej z plotek w bitewnym szale zabili też
jednego z neutralnych goblińskich inżynierów, ale informacja ta nie została
potwierdzona. Rzeźnia nie była jednak
jednostronna. Alianci bardzo szybko zebrali się do obrony, gromadząc siły
znacznie przewyższające grupkę hordowych mścicieli. Jak tylko magowie
zobaczyli, co się dzieje, zaczęli otwierać portale, dzięki czemu część
atakujących uszła z życiem.
Pojawiły się informacje o rzekomej
zdradzie, której miały się dopuścić krwawe
elfy. Podobno niektóre z nich, by ratować życie, były gotowe przysiąc wierność
Przymierzu. To akurat była bzdura. Taki przypadek był jeden, jednak ludzki
łotrzyk bardzo szybko poderżnął mu gardło ze słowami "zdrajców nie
potrzebujemy".
Jednakże w momencie, kiedy Ina stała
na środku drogi i widziała tumany kurzu, które się unosiły, nie wiedziała o tym
wszystkim.
- Coś się zbliża - stwierdziła
beznamiętnie.
Uciekaj, mała Ino. Schowaj się gdzieś,
najlepiej daleko stąd.
Dziewczyna spojrzała na swojego
towarzysza.
- Wyczuwam kilka źródeł energii, ale
czy to powód do ucieczki?
Towarzysz Iny chciał coś odpowiedzieć,
ale z jakiegoś powodu się powstrzymał. Ina obróciła się gwałtownie, bo
dostrzegła kątem oka jakąś postać. Jednak nikogo tam nie było, musiało jej się
przewidzieć.
To członkowie Przymierza. Oni raczej
nie zaglądają w te okolice, gdy chcą się napić herbaty.
- A co z Erathielem i innymi w
mieście? Trzeba ich ostrzec!
Jeżeli ich strażnicy nie śpią na
warcie, to powinni już dostrzec zagrożenie. Pozostaje mieć nadzieję, że sobie
poradzą.
- A jeżeli nie? - zapytała niepewnie.
Wtedy nie pozostanie nam nic innego,
jak znalezienie ci nowego mistrza.
Ina miała na końcu języka, że nie chce
innego mistrza, ale w końcu nie wypowiedziała tego na głos. Może dlatego, że
sama miała co do tego wątpliwości.
- To gdzie radzisz się udać?
Idą kanionem. Jeżeli pójdziemy w lewo,
znajdziemy się nad nimi. Nawet jeżeli cię zauważą, nie będą w stanie ci nic
zrobić.
- Karnar!
- Ina zakreśliła krąg w powietrzu.
Imp pojawił się niemal od razu, ale
miał minę zbitego psa.
- Czego
chce? - zapytał piskliwym głosem.
Elfka nie miała czasu go zganić za
ton.
- Biegnij do miasta i znajdź
Erathiela.
- Mam
go zabić? - Demon podskoczył i zaśmiał się. Wyraźnie był z siebie
zadowolony.
- Nie. Masz mu powiedzieć, że Alianci
zbliżają się do Orgrimmaru.
- Daleko.
Czemu sama nie pójdziesz?
W tym momencie do uszu Iny dotarło coś
podobnego do warknięcia. Zdawało się jednak wydobywać z głębokiej studni. Tego
dźwięku nie wydało z siebie żadne zwierze. Dziewczyna spojrzała na swojego
towarzysza, a potem na skulonego Karnara.
- Dobrze...
To ja już lepiej pójdę.
Inarea widziała jeszcze, jak imp rzuca
na siebie zaklęcie chroniące go przed atakami, po czym biegnie w stronę stolicy
Hordy.
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńUprzejmie informuję, że niniejszy blog został uwzględniony w minibadaniu poświęconym zagadnieniu trudności języka używanego w amatorskich utworach literackich. Wyniki oraz szczegóły dostępne są na stronie marszkuswiatlosci.wordpress.com.
Kłaniam się nisko i życzę wielu sukcesów na niwie twórczej,
Waughin Jarth młodszy