Zaczął zapadać zmrok. Dejana wysłała dwójkę swoich ludzi, by wyłączyli barierę tworzoną przez kryształy. Erathielowi pozostało tylko czekać, aż jego moc powróci i będzie mógł wyrwać się z więzów, by przypomnieć nocnym elfom, że znajdują się na terenie Hordy. Nie niecierpliwił się. Wiedział, że to tylko kwestia czasu.
Z drugiej strony obozu dobiegł hałas. Z początku był
to tylko szelest liści, ale chwilę po tym dało się słyszeć krzyk zaskoczenia. Następnie
wszystko ucichło.
Warlock za wszelką cenę próbował utrzymać nerwy na
wodzy. Rosły niedźwiedź wesoło sobie rozmawiał z jednym z żołnierzy, który nie reagował
entuzjastycznie na jego słowa. Prowadził zwierzę do części obozu, w której
znajdował się Erathiel. Obok wielkiego misia dreptała wyraźnie przestraszona
Ina. Nie umknęło uwadze mistrza, że dziewczyna po raz kolejny bez większych
przeszkód trzyma jego kostur. Próbował jednak na niego nie patrzeć. Nie chciał
także spoglądać w kierunku uczennicy, ale to akurat mogłoby zostać źle
odebrane. Wychodziłoby na to, że nie obchodzi go samotne dziecko należące do
jego rasy, co byłoby niezgodne z tym, co odgrywał przed Dejaną. Łudził się
tylko, że adeptka magii nie rzuci się w jego kierunku, krzycząc jego imię. Na
nic innego już nie liczył, bo jego nadzieja, że Inarea jest bezpieczna, właśnie
prysła.
Dowódczyni nocnych elfów krytycznie spojrzała na
młodego więźnia, po czym obrzuciła niedźwiedzia spojrzeniem pełnym nienawiści.
- W końcu raczyłeś się pojawić.
- Zawsze uwielbiałem sposób, w jaki cieszysz się na
mój widok - wyszczerzył kły i zaczął się zmieniać.
- Nie pobłażaj… sobie! Miałeś być tutaj tydzień temu.
Siedem cholernie długich dni, przez które tkwimy w tym miejscu i nie możemy
nawet przesunąć obozu!
Druid podrapał się w ucho.
- Przypominam ci, że doskonale słyszę, Dejo. Nie
musisz krzyczeć.
Wszystkie spojrzenia w obozie skierowały się na tę
dwójkę. Erathiel chciał, by bariera opadła w tym momencie. Rozprawienie się z
tymi elfami byłoby proste jak odebranie dziecku cukierka. Po tym skojarzeniu
znów spojrzał na Inę. Dziewczyna za wszelką cenę starała się nie patrzeć w jego
kierunku.
- Co cię zatrzymało? Rozumiem, że ta mała ma jakieś
cenne informacje. - Dejana spojrzała na młodego więźnia, przez ciało którego
przeszedł w tym momencie dreszcz. Kobieta milczała w oczekiwaniu na reakcję.
- Przypominam ci, moja droga, że nie wszyscy mówią w
naszym języku… - Druid uśmiechnął się szeroko i złapał spojrzenie warlocka.
Przymrużył lekko oczy, ale nie powiedział nic więcej.
Wojowniczka rzuciła mężczyźnie nienawistne spojrzenie.
Następnie opanowała drżenie rąk i wzięła głęboki oddech. Kucnęła przed Iną i
zwróciła się do niej w języku wspólnym:
- Jak się nazywasz, dziecko?
- I..stera - odpowiedziała zapytana.
- Co robisz w tej okolicy?
- Spaceruję… - odparła niepewnie.
- Tak sama?
Dziewczyna kiwnęła głową.
Dejana podniosła się i ponownie skierowała słowa w
swoim języku do druida.
- Nie umiem przesłuchiwać dzieci. Obawiam się, że
będziesz mi musiał powiedzieć, czego się dowiedziałeś.
- W jakiej sprawie?
Dowódczyni wykonała gest, jakby chciała uderzyć
rozmówcę, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Wzięła głęboki oddech.
- Czy słyszałeś o czymś takim jak tranquillieńska
gorączka?
Druid zamyślił się. Uniósł nawet rękę i podrapał się
po głowie w teatralnym geście.
- Owszem, kiedyś w okolicy panowała choroba, którą tak
nazwano, ale szczegółów nie znam. Krwawi utrzymywali, że epidemia nigdy nie
wyszła poza ten obszar. Dlaczego w ogóle pytasz?
- Ten tutaj - wskazała na Erathiela - twierdzi, że są
podstawy, by sądzić, że gorączka wróciła.
Mężczyzna opuścił rękę i spojrzał na związanego w
zamyśleniu.
- Tak... to by nawet tłumaczyło parę spraw.
Dejana ucieszyła się słysząc te słowa, ale bardzo
szybko posmutniała. Miała nadzieję, że jej rodak zaprzeczy.
- Dla przykładu...? - napomknęła, widząc że mężczyzna
sam nie będzie kontynuował.
- Zwiększoną aktywność duchów ostatnimi czasy.
- Co masz na myśli?
Druid westchnął.
- Zwiększoną aktywność duchów z okolicy, mam ci to
przeliterować?
Wojowniczka była o krok od stracenia równowagi.
Warlock doszedł do wniosku, że między tą dwójką musiało się coś wydarzyć. Nie
rozeszli się jednak pokojowo. Blizny, które pozostawił na Dejanie ten związek,
musiały być całkiem świeże, skoro do tej pory spokojna kobieta tak reagowała.
Oczywiście jej rozmówca nie był bez winy, bo celowo ją prowokował.
- Nasz kolega jest zmęczony. Pokażcie mu, w którym
namiocie może doprowadzić się do porządku. Dajcie mu jedzenie i picie, potem
przyprowadźcie do mnie - zakomunikowała oschle. - A co do dziecka…
- Mała idzie ze mną.
- Nie przypominam sobie, byś mógł wydawać jakiekolwiek
polecenia!
- Ja ją znalazłem, więc jest moja - powiedział z
rozbrajającym uśmiechem. - Może tu zostać, pod warunkiem, że nie będziesz jej
wiązać.
- To nie wchodzi w grę.
- Istero - zwrócił się do Iny we wspólnym - i…
Dziewczyna widziała kłótnie i nie mogła się pozbyć
wrażenia, że ona jej dotyczy. Gesty stojącej przed nią kobiety wyraźnie na to
wskazywały. Uczennica widziała związanego Erathiela. Miała świadomość, że
mężczyzna bez magii nie jest w stanie wiele zrobić, szczególnie ze związanymi
rękoma. Gdyby tylko udało jej się jakoś do niego podejść, użyć sztyletu i
rozciąć więzy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz