Przez kilka kolejnych poranków Inarea
spotykała się z magiem i chłonęła informacje, które jej przekazywał. Ciągle
powtarzał coś o niewidzialnej trzeciej ręce, a kiedy próbowała o to zapytać,
zbywał ją. Prawdopodobnie było to coś, co początkujący mag powinien wiedzieć,
tylko że dziewczyna nie była początkującym magiem. Zamet jednak się tego nie
dowiedział.
Mimo wielu godzin spędzonych na
teorii, adeptka nie potrafiła użyć zaklęcia, którego próbowała się nauczyć. Nie
były to nawet nieudane próby. Miała wrażenie, że jej ciało buntuje się
przeciwko takiemu użyciu magii. Nauczyciel był cierpliwy, ale tylko do czasu.
- Nie za bardzo rozumiem, dlaczego ci
nie wychodzi… Na dodatek nie mam więcej czasu na nauczanie. Muszę wracać do
swojego życia i spraw.
- Dokąd się udasz?
- Wrócę do siebie - odpowiedział
wymijająco. To pytanie wyraźnie go zaskoczyło, ale nie dostrzegł w dziewczynie
złych intencji.
- Rozumiem, jak powinno zadziałać to
zaklęcie, którego mnie uczyłeś, ale nie potrafię go spleść. Wydaje mi się zbyt…
dziwne.
- Może za jakiś czas znów przyjdzie
nam się spotkać i przystąpimy do ćwiczeń. O ile nie nauczą cię tego w akademii.
Nie zniechęcaj się, nie każdemu magia wychodzi od razu. Musisz mieć świadomość,
że nie każdy jest obdarzony umiejętnościami, by zostać magiem. Wojownikiem, nie
obrażając oczywiście nikogo, może zostać każdy po odpowiedniej ilości treningów
i ćwiczeń. Magiem nie zostaniesz bez talentu i wewnętrznej mocy magicznej -
kontynuował monolog tonem, którym jej wcześniej wszystko tłumaczył. Na koniec
odetchnął i dodał. - Pozdrów rodziców ode mnie, gdy ich zobaczysz. Mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie nam się spotkać w komplecie.
Zamet oddalił się, a Inie pozostała
tylko nadzieja, że nie udał się do stolicy.
Inarea zgodnie z namową demona
postanowiła wrócić do Silvermoon. Wrzuciła swoje nieliczne rzeczy do torby,
omiotła wzrokiem izbę i przymknęła powieki. Zobaczyła siebie i rodziców
ganiających się po niewielkim pomieszczeniu i śmiejących się. Pamiętała, że
wtedy padał deszcz, ale w niczym im to nie przeszkadzało. Wszystko wydawało jej
się wtedy takie proste i poukładane. A potem nastąpił chaos.
Dziewczyna zamknęła drzwi i udała się
do Baray. Poprosiła kobietę o zajęcie się wymianą okna i przetrzymaniem klucza
do czasu powrotu jej bądź rodziców.
- Wybywasz? - zielarka zapytała z
dziwną ulgą w głosie.
- Tak, nie mam tu chyba czego szukać…
Młoda elfka spuściła wzrok, ale demon
doskonale widział, jak kobieta się waha. Wykonała kilka niepotrzebnych gestów,
napięła mięśnie wokół ust, ale nie wydała z nich żadnego dźwięku.
- Normalnie bym go schowała tam, gdzie
zawsze, ale wolę nie ryzykować, że znów się tam coś zagnieździ - wyszeptała Ina
ponownie wyciągając klucz w stronę rozmówczyni.
- Tak, tego byśmy nie chcieli - Baray
mruknęła. Wzięła klucz z rąk dziewczyny. - Jeżeli znów tu wrócisz, wiesz, gdzie
mnie znaleźć.
- Tak - odpowiedziała, chociaż nikt od
niej tego nie wymagał.
- Dokąd…? A tak właściwie to chyba
wolę nie wiedzieć.
- Do widzenia. - Ina nie wiedziała, co
innego mogłaby powiedzieć. Zaraz po tych słowach wyszła i nie oglądając się za
siebie udała się w kierunku drogi.
Nie miała nikogo innego, z kim mogłaby
się pożegnać. Uważała, że inni mieszkańcy w ogóle nie zauważyli jej obecności
przez te kilka dni. Nie miało znaczenia, że im tego nie ułatwiała, chowając się
za budynkami i obserwując ich z ukrycia. Utwierdziła się tylko w przekonaniu,
że nie pasuje do tego miejsca.
Ina nie pamiętała, którego dnia miał przejeżdżać
wóz, którym przyjechała do wioski, więc postanowiła udać się do stolicy
piechotą. Z tego, co zauważyła wcześniej, droga powinna być prosta. Na dodatek
elfka była przekonana, że demon ją naprowadzi, jeżeli trzeba będzie. W końcu to
był jego pomysł.
Tak naprawdę nie chciała wracać do
Erathiela. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że nic nie zyskuje na tej relacji
mistrz-uczeń. Nie miała jednak dokąd pójść. Mimo wszystko przy mężczyźnie
czuła, że gdziekolwiek należy. Wizyta w domu uświadomiła jej dobitnie, że na
ten moment nie miała nikogo innego, na kim mogłaby polegać. Pomijając
oczywiście demona.
- Co byś powiedział na to, byśmy uciekli?
Co masz na myśli, mała Ino?
- Gdybyśmy nie wrócili do miasta,
tylko skręcili w las. Nie mam siły znów kłócić się z Erathielem.
Jeżeli potrzebujesz dalszej przerwy,
niech i tak będzie. Wspominałaś, że nie udało ci się wykonać jednego zadania.
- Tak, to niby niedaleko - zawahała
się.
Jednak uprzedzam, że docelowo będę
nalegał, byś wróciła do mistrza. Potrzebujesz kogoś, kto cię odpowiednio
pokieruje. Nawet, jeżeli nie miałby to być Erathiel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz