105A

Poniższy post jest bardziej lub mniej oczywistym żartem Prima Aprillisowym. Dnia dzisiejszego pojawi się właściwa notka (która w sporej części będzie się pokrywać z poniższą). Dla ewentualnych zbulwersowanych jako zadośćuczynienie mam komiks (czy też jego szkic), który miał się pojawić wczoraj (**klik**), który jest jednocześnie Kulisami do notki 99. Dziękuję Rhapsodii za poświęcony czas i z niecierpliwością czekam na wersję ostateczną.
Swoją drogą jest to pierwsze graficzne przedstawienie Iny i Erathiela (chociaż wykonane na podstawie bardzo oszczędnych opisów) .

Zapadł wieczór i nad wioską zaczęła zbierać się mgła. Błyskawicznie zgęstniała i pokryła cała okolicę niczym skondensowany dym. Widoczność została ograniczona do kilku metrów. Inarea zatrzymała się tuż przed budynkiem, do którego właśnie wszedł Erathiel. Poczuła nagłe zimno, a przez jej ciało przeszedł dreszcz. Obejrzała się niepewnie i stanęła oko w oko z przejrzystą kobietą. Starsza elfka przyglądała się młodszej z wyraźnym zainteresowaniem. Dziewczynka wstrzymała oddech, starała się nie wykonać najmniejszego ruchu. Była pewna, że istota, która stoi przed nią, chwilę wcześniej została zmieciona przez ognisty deszcz Erathiela.
- Czy… jesteś moim dzieckiem? - zapytał duch głosem, od którego Inie ciarki przeszły po plecach.
Adeptka magii niepewnie pokręciła głową.
Zjawa wyciągnęła rękę i dotknęła policzka Iny. Dziewczyna poczuła chłód w tym miejscu. Zaskoczyło ją to, bo we wszystkich historiach, które słyszała, duchy przenikały przez wszystko, także przez żywych.
- Musisz być moim dzieckiem… Masz takie same oczy - wyszeptała kobieta - Pięknie wyrosłaś, Yundi.
Policzek Iny zaczął drętwieć, ale nie śmiała się poruszyć.

Erathiel z tajemniczą miną czekał w budynku od pewnego czasu. Wiedział, że uczennica idzie tuż za nim, dlatego zdziwił się, że nie weszła jeszcze do budynku. Nie chodziło o to, że nie lubił stać w bezruchu, to mu nie przeszkadzało. Jednak nie lubił czekać na kogokolwiek. To on był zwykle wyczekiwaną osobą i do tego się przyzwyczaił. Ina była dla niego na swój sposób wyjątkowa, ale nie na tyle, by chciał zmieniać dla niej swoje przyzwyczajenia. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Mgła, która otuliła wioskę, na pewno nie była złota. W tym momencie była dla Iny bardziej niż szara. Przed oczami zaczęło jej się robić ciemno i to nie tylko ze względu na nadchodzącą noc.
Dlaczego właściwie nazwano ją Wioską Złotej Mgły…?  - zapytała siebie w myślach i odpłynęła.

Następne, co Ina poczuła, to bolesne uderzenie pośladkami o podłogę. Potrząsnęła głową i spojrzała przed siebie na wściekłego mistrza.
- Zawsze musisz się wpakować w kłopoty, co? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Do dziewczyny dopiero po chwili dotarło, że to pytanie było skierowane do niej. Zwróciła twarz w kierunku Erathiela, ale elf na nią nie patrzył. Z uwagą obserwował wkurzonego ducha.
- Oddaj mi ją… Oddaj mi moją Yundi!!
- Yundi nie żyje, jak wszystkie dzieci stąd - odpadł zimno mężczyzna.
- Nie kłam! Ona uciekła, ona…
Zjawa nie zdążyła dokończyć zdania. Jej niematerialne ciało rozpadło się na wiele świetlistych kawałków.
- Idziemy. - Erathiel obrócił się w stronę uczennicy i podał jej rękę.
Ina dotknęła lekko swojego policzka, był bardzo zimny. Spojrzała na mistrza, niezbyt rozumiejąc, co się właśnie stało.
- Nikt cię nie nauczył, że nie należy rozmawiać z nieznajomymi?
- To nawet nie była rozmowa… Bardziej monolog - powiedziała niepewnie podając rękę elfowi. - A odpowiadając na twoje pytanie, mistrzu. Właściwie… to nie.

Mężczyzna nie był zadowolony z obrotu, jaki przybrała ich wizyta w tym miejscu. Miał swój plan, dopracowany w drobnych szczegółach. Nie przewidział jedynie ducha. Jednej zagubionej kobiety, która popsuła mu całe pierwsze wrażenie, które miał zamiar wywrzeć na Inie, gdy tylko ta wejdzie do budynku. Niestety pozostało mu wciągnięcie dziewczyny na siłę i rozprawienie się ze zjawą, zanim ta zrobi krzywdę jego uczennicy. O ile już nie zrobiła. Erathiel bacznie przyjrzał się młodej elfce. Poza szarym policzkiem wydawała się całkowicie zdrowa.

Bez dalszej zwłoki mistrz wszedł do pomieszczenia obok, a dziewczyna poszła za nim. Erathiel oglądał się co chwilę upewniając się, czy Ina za nim w ogóle idzie. Była jednak zbyt przestraszona, by coś kombinować. Dlatego też w pierwszej chwili nie zareagowała, gdy mężczyzna wprowadził ją do piwnicy. Zatrzymała się dopiero w połowie schodów.
- Według księgi… Krąg do przywołań jest w najwyższym punkcie w okolicy - wyszeptała niepewnie.
- Krąg tak - odpowiedział zdawkowo elf i ruszył dalej.
Schodzili coraz niżej, a nawet elfie oczy nie były w stanie tak szybko przyzwyczaić się do ciemności.
- Boję się - powiedziała cicho Ina.
Przez chwilę czekała na odpowiedź, zanim nie dotarło do niej, że demona nie ma przy niej. Możliwe, że już nigdy go nie będzie. Erathiel albo jej nie usłyszał, albo ją zignorował, bo po prostu schodził coraz niżej. Adeptka zacisnęła zęby i szła kilka kroków za nim. Schody były równe i ułożone w jednym kierunku, a kroki elfów głucho odbijały się od ścian.

Ina straciła równowagę, gdy schody gwałtownie się skończyły. Praktycznie przysiadła na kamiennej podłodze.
- Mistrzu…? - zapytała podnosząc się z ziemi.
Odpowiedziała jej cisza. Dziewczyna rozejrzała się. Przed nią rozpościerały się trzy ciemne korytarze, nieróżniące się od siebie niczym szczególnym. Z żadnego nie dobiegał nawet najmniejszy odgłos.
- Erathielu…? - zapytała mniej niepewnie.
- Nie powinnaś się tak do mnie zwracać - odpowiedział jej znajomy głos.
- Wydawało mi się, że kiedyś ustaliliśmy, że nie będę tak cię nazywać przy innych. Tutaj chyba jesteśmy sami.
Elfka starała się mówić pewnie. Otuliła się ramionami i za wszelką cenę próbowała przestać się trząść. Miała tylko nadzieję, że mistrz tego nie widział. Z drugiej strony, dlaczego miała przed nim udawać? W tym momencie był jedynym, co miała…
Mężczyzna głośno nabrał powietrza i zaczął mówić. Brzmiał, jakby tę przemowę miał przygotowaną od dawna.
- Nie przyprowadziłem cię tutaj dla kręgu, a raczej nie tylko dla niego. - Erathiel zapalił pochodnie i ruszył jedną z odnóg. - Dość szybko dorosłaś, o czym obydwoje dobrze wiemy. Nie wiesz jednak o wszystkich aspektach dorosłości i skoro jestem za ciebie odpowiedzialny, pozostaje mi cię w nie wprowadzić. - Upewnił się, że Ina idzie za nim. - Wszystko, co tu zobaczysz bądź doświadczysz, musi pozostać pomiędzy nami. W innym wypadku możesz od razu zakończyć swoją naukę magii nie tylko u mnie, ale u jakiegokolwiek warlocka.


Przyznaje, że nosiłam się z tym od jakiegoś czasu. Popularność książki "50 twarzy Greya" sprawiła, że mocno zwątpiłam w moją twórczość. Jak widać, to jest to, co właśnie ludzie chcą czytać... Dlatego też od jutra będziecie mogli przeczytać tu notki będące dość podobne w wymowie jak ww. książka czy film. Oczywiście nadal będzie to świat Warcrafta, jednak wątki takie jak rozwijanie magicznych zdolności Iny przejdą na drugi plan. Zajmę się innym aspektem jej życia.

4 komentarze:

  1. 50 obsranych pomysłów na beznadzieje.
    Droga moja ulubiona autorko, (i Psie sabo) nie idzcie w te strone.
    Tania płytka literatura płynie strumieniami przez ksiegarnie.
    Daj nam cos gęstego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc ta piwnica zalatywała mi czymś zboczonym zanim zgooglałam, co to te 50 twarzy... Ale cieszę się, że to żart. Chociaż fajnie było porozkminiać czym mogłyby zabawiać się krwawe elfy - coś niedobrego dzieje się z moją głową xD
    Komiks zarąbisty i idealnie wpasował się w komentarz do notki.

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAPRASZAM SERDECZNIE NA PORCJĘ ZABAWY: http://pinkpoison-by-genowefa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń