193

Blogger uparcie ignoruje moje ustawienia odnośnie powiadomień o komentarzach - z góry przepraszam, jeżeli komuś nie odpisałam.
Następnej notki spodziewajcie się w pierwszym tygodniu następnego miesiąca, czyli za nieco ponad dwa tygodnie.
Nie przedłużając, pozdrawiam i życzę miłej lektury!



Mistrz poprowadził Inę przez Silvermoon nieznanymi jej drogami. Próbowała zapamiętać drogę, ale po piątym zakręcie w uliczkę straciła orientację. Tym większe zagubienie poczuła, gdy Erathiel sprowadził ją schodami do podziemi. Przywołał w dłoni niewielką kulę ognia, która oświetliła im drogę.
Dwa pomieszczenia przeszli prosto, następnie skręcili w prawo, a potem w lewo. Wyszli na korytarz, by po chwili minąć trzy pokoje, a potem znów przejść do innego korytarza przez salę po lewej. Inarea przestała śledzić, jak idą. Piwnice były jeszcze bardziej zagmatwane niż droga po powierzchni. Gdy weszli do największego dotychczas pomieszczenia, spodziewała się dalszych zakrętów. Erathiel jednak podszedł do przeciwległej ściany, położył na niej dłoń i wyszeptał kilka słów. Nic się nie wydarzyło.
- Nie wiedziałam, że Silvermoon ma podziemia - odparła Ina.
- Podobnie jak Lordaeron. Do pewnego momentu nikogo one nie obchodziły - mruknął mistrz w odpowiedzi, uważnie przypatrując się ścianie i nie widząc pytającego spojrzenia Iny.
Dziewczyna przeniosła wzrok na demona.
On mówi o Undercity. Tak to miasto nazywało się, zanim runęło. Żyjący… Nie, to nie jest dobre słowo. Ocaleni? Ci, którym udało się przetrwać, przenieśli się do podziemi. Byłaś tam niedawno. Teraz to, pomijając fakt martwych mieszkańców, tętniące życiem miasto.
- Mam wrażenie, że nie znajdujemy się pod Silvermoon. Przesunęliśmy się… - powiedziała do mistrza.
- Owszem. Gdy Lordaeron upadł, ludność - parsknął - przeniosła się do podziemi, by żyć jak szczury. My po prostu postawiliśmy nowe miasto obok. Znajdujemy się teraz pod starą stolicą. - Starł dłonią kurz ze ściany odkrywając ledwo widoczny symbol. - Mam! - krzyknął po chwili wciskając znalezisko.
Kamienna ściana poruszyła się, po czym zniknęła w ziemi.
Erathiel zapalił najbliższą pochodnię, po czym posłał kulę ognia wzdłuż pomieszczenia, by ta zapaliła pozostałe. Gdy pokój wypełniło światło, mistrz użył przycisk w podłodze, by zamknąć za nimi przejście.
- Rozgość się. Usiądź, gdzie ci będzie wygodnie. Dostosuję się. - Szybko dodał, gdy zobaczył minę uczennicy.
- Nie mogliśmy udać się w przyjemniejsze miejsce? W lesie jest mnóstwo polan, na których nikt by nam nie przeszkadzał.
- Prawdopodobnie. Wolę, by nikt nas nie podsłuchiwał.
- To nie musieliśmy się ruszać z twojego mieszkania…
W odpowiedzi mistrz uśmiechnął się pobłażliwie.
- Muszę uzupełnić ci teorię. Czasem lepiej nie ryzykować, że ktoś usłyszy kilka słów i wyciągnie z tego niewłaściwe wnioski.
- Czyli przyprowadziłeś mnie aż tutaj, by przeprowadzić lekcję teoretyczną? Żartujesz, prawda?!
- Nie możesz wstrzymać się z osądami, dopóki nie skończymy?
W odpowiedzi Ina zapowietrzyła się i usiadła pod najbliższą ścianą.
Erathiel spoczął naprzeciwko dziewczyny i zaczął swój wykład.
- Chciałbym z tobą porozmawiać o fragmentach duszy i ich uzyskiwaniu. Prosiłbym, byś mi nie przerywała, a pytania zachowała na koniec.

Energia życiowa, którą posiadają żywe istoty, jest ograniczona. Można leczyć rany, nawet przyszywać kończyny, ale medyk nie zwróci rannemu energii, którą ten stracił. Mówiąc inaczej, jego życie zostało nieodwracalnie skrócone. Mikstury wpływają na odczuwanie bólu i pobudzenie, ale nie wpływają na długość życia, z niewielkimi wyjątkami. Składniki na nie są jednak bardzo trudno dostępne i wiążą się z poświęceniem kogoś innego, więc ilość energii życiowej jest przeniesiona z jednej istoty na drugą, a nie stworzona.

Kapłani i paladyni są pewnego rodzaju wyjątkami, bo nie do końca jest zbadane, skąd czerpią moc. Zwykle twierdzą, że od bogów, ale nie zostało to potwierdzone. Druidzi dosłownie pozyskują moc z natury, chociaż ciężko stwierdzić, ile z nich zdaje sobie z tego sprawę. Drzewo czy krzew nie odczuje straty roku życia, a dla takiego człowieka może to być wszystko, czego potrzebuje. Jednak nikt z nich nie potrafi przedłużyć życia ponad długość, którą dana istota miała przypisaną przy narodzinach.

Z warlockami sprawa energii życiowej jest bardziej skomplikowana niż u innych. Mogą zamieniać energię życiową na magiczną, ale transformacja ta jest nieodwracalna. Za każdym razem, gdy to zrobią, długość ich życia się skraca, w teorii nie da się tego procesu odwrócić. Nie pomogą żadne czary druidzkie ani modły kapłanów. Trzeba uważać, by nie przesadzić. Jeżeli zamieni się za dużo energii życiowej na magiczną, można umrzeć. Żaden kapłan nie będzie w stanie ożywić warlocka, jeżeli nie zostanie po nim nawet cząstka życia. Elfy wydają się najlepszym materiałem na warlocków, bo mają dłuższe życie, czyli zasób energii pochodzącej z ich wnętrza jest większy. Mimo to niewielu decyduje się na podążanie tą ścieżką, uznając ją za nieczystą.

Magia warlocków jest przez niektórych określana czarną magią. Wcale nie dlatego, że są w stanie odebrać innym życie, bądź znacząco je skrócić. To samo potrafią chociażby magowie. W przeciwieństwie do adeptów innych rodzajów magii warlocy są w stanie sobie przywłaszczyć odebraną innym energię i przedłużyć swoje życie, także ponad pierwotnie przypisaną długość. Używając Wyssania życia bądź Wyssania duszy skracają innym życie. Oba dla wysysanego mają ten sam efekt, ale dla warlocka zupełnie inny. Pierwsze z nich bezpośrednio przenosi część energii życiowej ofiary na warlocka. To drugie nazywane jest odbieraniem duszy. Używane jest, by stworzyć kryształy duszy używane do innych zaklęć. Jest to dokładnie cząstka energii życiowej zaklęta w materialną formę.

Fragmenty duszy różnią się od siebie w zależności od tego, czy to był ostatni fragment odbierający życie - te są potężniejsze i można je wykorzystać do stworzenia czegoś naprawdę potężnego. Zwykle kamienie są podobnej wielkości i mocy, niezależnie od energii istoty, z której zostały stworzone. Umiejętny warlock jest jednak w stanie wyciągać energię z przeciwnika większymi partiami. Otrzymywane przez niego fragmenty są większe i mają większą moc. Przy naprawdę potężnych i opornych istotach zdarza się, że następuje to samoczynnie.
Kryształy duszy wiążą się z warlockiem, który je uzyskał. Dlatego nie można odebrać komuś fragmentu, który zdobył, chyba że na to pozwoli. A przynajmniej tak brzmią teorię głoszone przez mistrzów. Dodać do tego należy, że jeżeli ktoś jest dużo słabszy, to zwykle też nie ma problemu z odebraniem mu fragmentów, które sam zdobył. Bywają warlocy wysyłający swoich uczniów regularnie po kamienie, które następnie sami używają.
Demony żywią się energią życiową. Do ich przywołania potrzebny jest fragment duszy, energii życiowej, która sprawi, że będą chciały przybyć do tego świata. Są wiecznie głodne. Dlatego przeważnie nie mogą się oprzeć imiennym przywołaniom. Smaczny kąsek przeznaczony tylko i wyłącznie dla nich.

Erathiel zrobił dłuższą pauzę. Wyciągnął z torby bukłak i pociągnął kilka łyków wina. Oczy Iny świeciły się jasno, przez cały czas wpatrywała się w mistrza z zainteresowaniem.
- To, co ci dzisiaj opowiedziałem, nie jest wiedzą powszechną - kontynuował po przerwie. -Społeczeństwo i tak nas nienawidzi, chociaż mam wrażenie, że głównie przez nazwy zaklęć, które używamy. Wbicie miecza w serce przez wojownika niczym się nie różni w skutkach od odebrania komuś duszy. Z jakiegoś powodu jednak to drugie uważa się za wyjątkowo złe i niewłaściwe. Dlatego, niezależnie czy ktoś cię będzie o to pytał czy nie, nie powinnaś mówić o tym, czego się dzisiaj tutaj dowiedziałaś. Spora część warlocków nie wie, jak to wszystko dokładnie się odbywa, więc tłumaczenie się niewiedzą nawet nie musi zostać odebrane jako kłamstwo.
- Dlaczego inni nas nienawidzą? Nie spotkałam się z tym jeszcze…
Nie licząc mojej wioski - przeszło jej przez myśl. To jednak zaczęło się na długo przed tym, jak podjęła naukę u Erathiela.
- W dużej mierze rozwiązujemy problemy, które sami tworzymy. Daleko nie trzeba szukać. To, co się stało niedawno w Undercity, było wynikiem masowego błędu przy przywołaniu. Okazało się też, że potrzebny był warlock, by tę sprawę rozwiązać. Część demonów biegających po świecie jest właśnie skutkiem czyjejś niekompetencji. Nie wszystkie jednak. Powiedziałbym nawet, że mniejszość. Niestety przede wszystkim te najpotężniejsze. Czasem w przestrzeni tworzą się wyrwy, widziałaś je w Ghostlands. Nikt poza nami do tej pory nie jest w stanie ich zamknąć. Dlatego po długich walkach pozwolono nam istnieć. Niechętnie i pod ciągłą obserwacją. Jak tylko dzieje się coś złego, a warlocy tam są, na nowo rozgrzewa dyskusja, czy opłaca nas się trzymać przy życiu, skoro jesteśmy tak niebezpieczni. Gdy byłem młody, zgasły ostatnie stosy. To wcale nie było tak dawno, jak się może wydawać.
- Czy z demona można uzyskać fragment?
- Tak… i nie. Demony przeważnie złożone są z magii. Nie mają tego, co określamy duszą. Zwykle jednak pożywiają się energią wyrwaną z istot żywych - tych fragmentów możesz ich pozbawić.
- Nie masz duszy? - zwróciła się do demona. Erathielowi na to drgnęła brew, ale nic nie powiedział. Zdążył zapomnieć, że nie są sami.
Nie mam prostej odpowiedzi na to pytanie. Pewnie zależy od tego, jak zdefiniujesz duszę. Nie jestem taki jak ty. W swojej pierwotnej formie nie mam ciała, w którym duch mógłby się zagnieździć. Nie da się jednak zaprzeczyć, że myślę... - zawahał się. - Momentami czuję, więc istnieję.
- A co z nieumarłymi? - zapytała mistrza.
- Mimo, że ich ciała nie żyją, jest w nich energia życiowa. Odbieranie jej ożywieńcom nie różni się w niczym od odbierania jej innym.
- Wspominałeś, że druidzi czerpią energię z drzew. Skoro one żyją, to czy my także możemy pozyskać ją z roślin?
- Przyznaję, że nawet nie wiem, jak mogę skomentować to pytanie - odparł po dłuższym milczeniu. - Nie. Nie wydaje mi się.
- Czyli nie próbowałeś?
Odchrząknął.
- Tego nie powiedziałem. Nie powiem, że na pewno jest to niemożliwe. Nie znam nikogo, komu by się to udało. - Uśmiechnął się głupkowato. - Niektórzy uważają, że rośliny są chronione przez matkę naturę i dlatego są odporne na nasze czary. Nie tłumaczy to jednak, czemu zwierzęta nie zasłużyły na jej ochronę. Według mnie przepływ energii w ciałach roślin, o ile można to tak określić, jest inny i nie pozwala na tak bezpośrednią ekstrakcję.
- Czy wiemy, kiedy zmienimy za dużo energii na magię? Kiedy sięgniemy za głęboko i za bardzo skrócimy swoje życie?
- Nie zawsze. Niektórzy odczuwają to bardzo wyraźnie, inni nie. W wirze walki trudno obserwować wszystkie ostrzeżenia wysyłane przez ciało. Przeważnie widać to w wyglądzie - zdajemy się być wtedy o wiele starszymi niż jesteśmy, więc polecam często patrzeć w lustro.
- Zużyłeś kiedyś za dużo?
- Gdybyś widziała mnie po bitwie z succubusami, znałabyś odpowiedź na to pytanie - odpowiedział.
Gdy Inie skończyły się pytania, mistrz postanowił zadać własne.
- Czy wiedząc to wszystko, będziesz miała problemy, by odbierać innym dusze? Mając świadomość, że z każdym uzyskanym fragmentem skracasz czyjeś życie?
To było jedno z tych pytań, na które nie było dobrej odpowiedzi.
- Nie - odpowiedziała po chwili. - Nie spodziewałam się, że to wszystko sięga aż tak głęboko, ale…
- Nie masz poszanowania dla życia, prawda?
Zapytał o to tak spokojnie, że Ina poczuła się nieswojo.
- Dla istot, których nie znam - zrobiła pauzę. - Tak.
- Będziesz musiała je znaleźć.
- Dlaczego? Przecież, szczególnie po tym wszystkim, co mi powiedziałeś, tak wydaje się łatwiej.
- Posłuchaj mnie, Inareo. - Westchnął - Niezależnie od tego, co ci się wydaje, istniejemy po to, by chronić innych.
Erathiel był ostatnią osobą, po której spodziewałaby się takiego stwierdzenia. Odczekała chwilę, by upewnić się, że to nie żart i mistrz zaraz się nie roześmieje. Nic jednak takiego się nie stało.
- Z upływającym czasem nasza moc może tylko rosnąć. Ciągłe rośnięcie w siłę tylko po to, by być coraz potężniejszym, nie ma najmniejszego sensu. Trzeba dobrego powodu, by móc utrzymać ją w ryzach i nie wykorzystywać w każdej możliwej sytuacji. Jesteśmy niezbędni, by nasza rasa przetrwała, nawet jeżeli inni nie przyjmują tego do wiadomości. W kryzysowej sytuacji możemy poświęcić życie niewielu, by uratować resztę.
- Sugerujesz, że nie powinnam robić nic egoistycznego?
Erathiel roześmiał się na te słowa.
- W żadnym wypadku. Momentami to nawet może cię wzmocnić. Twierdzę jedynie, że powinnaś być ostrożna ze swoją mocą. Możesz stawać się coraz silniejsza, ale nie możesz się z tym zbytnio obnosić. By ją rozwijać, musisz mieć dobry powód, który jednocześnie sprawi, że nie zwariujesz. Historia pełna jest oszalałych warlocków, których pochłonął głód mocy i życie innych nic dla nich nie znaczyło. Ochrona naszej rasy jest jedynym sensownym powodem, który mogę ci obecnie zaproponować. Jeżeli wymyślisz inny, chętnie go usłyszę.
W tej jednej chwili, jak nigdy, Erathiel przypominał demonowi Alke.
- Nie wystarczy, bym znalazła jedną osobę, którą chciałabym chronić?
- Nie. Jedna osoba może zginąć zupełnie bez twojego udziału. Co wtedy? Zemsta na całym świecie, że pozwolił jej odejść? - ściszył głos zadając to pytanie.
Ina nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na jego pytanie, więc zamilkła. Erathiel uznał to za koniec rozmowy i podniósł się z posadzki. Teatralnie otrzepał swoją szatę.
- Skończyliśmy na dzisiaj? - zapytał, chociaż chyba już sam podjął co do tego decyzję.
Uczennica przytaknęła i również wstała. W ciszy ruszyli w drogę powrotną.

Pod drzwiami do mieszkania Erathiela czekał na nich list. Mężczyzna w pierwszej chwili chciał go zignorować, potraktować jako przypadkową korespondencję, ale zaintrygował go ciemnozielony atrament użyty do zaadresowania przesyłki. Najdziwniejsze dla niego było jednak to, że adresatem był nie sam mistrz, ale także jego uczennica. Otworzył list jeszcze przed przekroczeniem progu. Już po pierwszych przeczytanych słowach zaklął szpetnie.
- Sądziłem, że oszczędzę ci tego. Niestety, będziemy musieli obydwoje udać się za dwa dni do Undercity na przesłuchanie w związku z niedawnym, jak to ujęli, incydentem.

1 komentarz: