Szczerze
mówiąc miewam problemy z wymyślaniem imion postaciom. Czasem same przychodzą do
głowy, czasem przerabiam coś z generatorów, a czasem biorę na żywca, co mi
skrypt wyrzuci... A jak z tym jest u Was?
Odgłos kroków zbudził Inę. Poderwała
się i rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu. Nawet nie zauważyła,
kiedy usnęła. Nie miała jednak czasu się nad tym teraz zastanawiać. Przynajmniej
dwie osoby weszły do jej domu. Dziewczyna usłyszała cichą rozmowę.
- Jestem pewny, że coś słyszałem.
- Na pewno w tym domu?
- Tak, w trakcie obiadu.
- I dopiero teraz tu idziemy?
- Miałem przerywać posiłek z tego
powodu? Nie bądź śmieszny, bracie.
Nie rozpoznała głosów żadnego z dwóch
mężczyzn.
To mogli być złodzieje, ale prowadzona
przez nich wymiana zdań temu przeczyła.
- Drzwi były otwarte… Z tego, co
pamiętam, gdy ostatnio sprawdzałem, były zamknięte.
- Chcę wiedzieć, dlaczego je
sprawdzałeś.
W odpowiedzi rozmówca parsknął
śmiechem.
Ina zaczęła szukać czegoś do obrony.
Na najbliższej półce stało kilka naczyń, którymi w razie potrzeby mogła rzucić
w nieproszonych gości.
- Może przepłoszyliśmy jakiegoś
złodziejaszka.
- W międzyczasie, zanim się ruszyłeś,
zdążyłby wynieść cały dobytek.
- Może nie wiedział, gdzie szukać?
- A ty wiesz? Przecież nikt tutaj nie
ma nic cennego. Każdy bogatszy się stąd wynosił czym prędzej.
Mężczyźni przestali kryć się ze swoją
obecnością. Ich kroki stały się głośniejsze, a rozmowa doskonale słyszalna.
- Powiem ci szczerze, że nigdy tu nie
byłem. Spodziewałem się czegoś… więcej.
- Wydaję mi się, że wszyscy mają tu
dokładnie to samo. Jedynie kolory tkanin się różnią.
- Ty naprawdę nic nie wiesz.
- Czego niby nie wiem? Przyjechałem
cię tylko odwiedzić. Ciebie i tę twoją pannę, której imienia do teraz nie
potrafię wymówić.
- Oughesstai.
- Właśnie. Rodzice musieli ją bardzo
nienawidzić od urodzenia, skoro nadali jej takie imię. W ogóle nie wiem,
dlaczego uważasz, że powinienem znać wasze małomiejskie historie i plotki.
- Layoth, mówi ci to coś?
- Nie za bardzo.
- Layoth Riverside?
- Kapitan straży księcia, ale co on ma
do tego?
- To jego dom.
- Nie bądź śmieszny. Nie wyobrażam
sobie osoby na takim stanowisku w tej zapadłej dziurze.
- Sam nie byłem pewny, ale moja Oughesstai
- wyraźnie zaakcentował to słowo - to potwierdza.
- Chyba w końcu zrozumiałem, co tu
robisz. Skarbu szukasz?
Mężczyźni w tym momencie weszli do
pomieszczenia, w którym znajdowała się Ina. Obaj przybysze byli elfami i mieli
miecze przypasane do pasków.
Dziewczyna trzymała w dłoniach misę i
była gotowa ją rzucić. Nie była pewna, czy naczynie doleci, ale pod ręką miała
jeszcze kilka mniejszych pocisków.
- Zgubiłaś się, dziewczynko? - zapytał
wyższy z przybyszów.
- To raczej wy się zgubiliście.
- Nie nauczono cię, jak się zwraca do
starszych? - wtórował mu drugi, zbliżając się do adeptki magii.
- Przyszliśmy zajrzeć do domu naszego
dobrego przyjaciela - kontynuował pierwszy, jakby nie miał świadomości, że Ina
musiała słyszeć ich rozmowę. - Cokolwiek trzymasz, postaw to na ziemi, nie
należy to do ciebie.
Elfka czuła, jak się w niej gotuje.
Wbrew słowom przybysza rzuciła misę w jego kierunku, ale złapał ją bez
problemu.
- Nie obchodzi mnie, kim jesteście,
ani z jakimi intencjami tutaj przyszliście - wycedziła przez zaciśnięte zęby. -
Macie stąd natychmiast wyjść, albo zacznę krzyczeć. To będzie najłagodniejsze,
co może was spotkać.
Mężczyzn wyraźnie zeskoczyła
zdecydowana postawa Iny.
- Mała, co tak nerwowo? Dogadajmy się…
- wyższy elf położył towarzyszowi rękę na ramieniu i szepnął mu zdanie, którego
dziewczyna nie zrozumiała.
- Racja, nie będziemy przecież
dzieciaka wyrzucać na noc. Przenocuj tu, skoro musisz, ale jutro opuścisz to
miejsce.
Po tych słowach przybysze bez dalszej
zwłoki opuścili dom Iny. Nie znała żadnego z nich i z ich reakcji
wywnioskowała, że także oni nie mieli pojęcia, kim ona jest. Dziewczyna zamknęła
drzwi na klucz i zasuwę. Była pewna tylko jednego - nie będzie łatwo jej zasnąć
tej nocy.
Na szczęście nie muszę wymyślać imion. Ale jeśli Ci podpasuje, to możesz użyć mojego nicka ^^
OdpowiedzUsuń