17



Inarea i Erathiel w milczeniu szli uliczkami Silvermoon. Nie rozmawiali od momentu, kiedy mistrz siłą wciągnął dziewczynę w teleport. Wyczuwała w nim napięcie. Cała sytuacja wyraźnie go zdenerwowała, ale jak tylko wrócili do stolicy, okazało się, że jego nastrój podzielają wszyscy dorośli.
Całe miasto szeptało. Nikt nie mówił nic głośno, jakby się czegoś obawiali. Ina szła obok Erathiela i wsłuchiwała się we fragmenty rozmów.
- Co zrobimy? Bez Kael’thasa będziemy straceni…
- W końcu to on od dawna bronił krwawych elfów…
- Szukał dla nas nowych sposobów pozyskiwania energii…
- Gdyby nie on…
Większość wypowiedzi była podobna. Zdania przepełnione paniką i bezsilnością. Ina niewiele z tego rozumiała, poza faktem, że nie tylko książę został uznany za zdrajcę. Podejrzenie od razu padło na całą rasę, co oznaczało, że w każdej chwili elfy mogą spodziewać się ataku.
- Jest legenda, jeżeli ona się spełni to będziemy uratowani.
Dziewczyna zatrzymała się i odruchowo spojrzała na mężczyznę, który wypowiedział te słowa.
Legendy... Bajki, którą większość matek opowiada swoim dzieciom.
Wszystkie były podobne, przepełnione magią i nadzieją. Księżniczka w opresji i ratujący ją rycerz. Życie jednak tak nie wyglądało, tego Ina zdążyła się już nauczyć. Jedynymi istotami, które jej kiedykolwiek pomogły, byli Erathiel i oczywiście demon. Nie istnieli zaginieni książęta na białych koniach, zaginione królestwa czekające tylko, aż dziedzice przekroczą ich mury.
- Od lat się mówiło, że żona księcia powróci, gdy ten będzie w tarapatach… W większych już chyba nie będzie.
Kobieta bohater? A to ci nowość.
- Przestań, dajesz tylko młodym fałszywą nadzieję… - mężczyzna obejrzał się na Inę, do której dopiero dotarło, że bezczelnie się w niego wpatrywała.
Skłoniła się lekko i pomknęła przed siebie, by dogonić mistrza.

- Czas byś nauczyła się walczyć – Erathiel zatrzymał się na skwerze i spojrzał wyczekująco na swoją uczennicę.
W końcu…
Jej zapał w jednej chwili ostygł, gdy mężczyzna podał jej miecz.
- I co ja mam z tym niby zrobić? Nabić mięso i usmażyć?
- Nie, masz się nauczyć tym władać tak, by się nie pociąć.
- Dlaczego? Mam przecież moją magię – nie potrafiła ukryć irytacji.
Erathiel rozłożył ręce w geście rezygnacji, czym zdenerwował ją jeszcze bardziej. Dopiero po chwili postanowił odpowiedzieć na jej pytanie.
- Istnieją na tym świecie obszary, gdzie nie można używać magii. Zawsze też Twój zasób mocy może się skończyć… Jak rozumiem, masz zamiar wtedy spokojnie czekać, aż ktoś Ci zetnie głowę?
Ina nie miała kontrargumentu. Nigdy nie patrzyła na to pod tym kątem. Do tej pory zawsze przetwarzała energię życiową na magiczną, jak tylko zaszła potrzeba i to wystarczyło… Przynajmniej będzie miała okazję zbić Erathiela w czasie treningu. Ta myśl poprawiła jej humor, więc kiwnęła głową, przyznając mężczyźnie rację.
Uśmiechnął się wrednie, czym zupełnie zbił ją z tropu. Gestem wezwał innego elfa, który zaczął Inie tłumaczyć, z czego zbudowana jest broń, a następnie, jak ją dobrze trzymać. Zauważyła, że nie jest jedynym młodym elfem, którego tu przyprowadzono. Plac powoli się zapełniał, zapowiadały się zajęcia grupowe.

Nie powinnaś ćwiczyć wraz z innymi?  - Każdemu w końcu należy się przerwa…
- Co tam mamroczesz pod nosem? – jak spod ziemi tuż przed Iną wyrósł Ridel. Widziała go wcześniej w tłumie, ale nie miała możliwości zbliżyć się do niego.
- Że mam dość siniaków na dzisiaj…
- Tak? Pokaż, gdzie je masz – nim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, znajomy uklęknął obok niej i wypowiedział krótką formułkę.
Ina poczuła, że jej mięśnie się rozluźniają, a zmęczenie z nich odpływa.
- Tylko nie mów tego trenerowi… Zabronili nam używać mocy – uśmiechnął się niewinnie i usiadł obok niej na murku.
- Wiesz może, czy długo to jeszcze potrwa? Mamy zostać bojówką? Przecież, jeżeli jutro ktoś by nas napadł, to i tak nie bylibyśmy w stanie się obronić…
- Masz na myśli, że chcą z nas zrobić mięso armatnie? Nie wiem… Niby zawsze się mówi, że kobiety i dzieci powinno ratować się pierwsze, co oznacza, że masz największe szanse.
Wydęła wargi udając, że się na niego złości, ale po chwili się roześmiała. Przyciągnęła tym niestety uwagę trenera, który kazał im wrócić do ćwiczeń. Dzięki tej przerwie mogła poćwiczyć z Ridem - miła odmiana po dzieciakach, które patrzyły na nią jak na dziwaka. Ciężko się dziwić, biorąc pod uwagę, że Erathiel ciągle ją gdzieś zabierał i nie przebywała z innymi dziećmi. Nie, żeby ją do tego specjalnie ciągnęło, ale bezpieczniej byłoby zawrzeć jakiekolwiek znajomości… Czy jej się uda? Czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz