Inarea i
Erathiel w milczeniu szli uliczkami Silvermoon. Nie rozmawiali od momentu,
kiedy mistrz siłą wciągnął dziewczynę w teleport. Wyczuwała w nim napięcie.
Cała sytuacja wyraźnie go zdenerwowała, ale jak tylko wrócili do stolicy, okazało
się, że jego nastrój podzielają wszyscy dorośli.
Całe miasto
szeptało. Nikt nie mówił nic głośno, jakby się czegoś obawiali. Ina szła obok
Erathiela i wsłuchiwała się we fragmenty rozmów.
- Co
zrobimy? Bez Kael’thasa będziemy straceni…
- W końcu to
on od dawna bronił krwawych elfów…
- Szukał dla
nas nowych sposobów pozyskiwania energii…
- Gdyby nie
on…
Większość wypowiedzi
była podobna. Zdania przepełnione paniką i bezsilnością. Ina niewiele z tego
rozumiała, poza faktem, że nie tylko książę został uznany za zdrajcę.
Podejrzenie od razu padło na całą rasę, co oznaczało, że w każdej chwili elfy mogą
spodziewać się ataku.
- Jest
legenda, jeżeli ona się spełni to będziemy uratowani.
Dziewczyna
zatrzymała się i odruchowo spojrzała na mężczyznę, który wypowiedział te słowa.
Legendy... Bajki, którą większość matek
opowiada swoim dzieciom.
Wszystkie
były podobne, przepełnione magią i nadzieją. Księżniczka w opresji i ratujący
ją rycerz. Życie jednak tak nie wyglądało, tego Ina zdążyła się już nauczyć. Jedynymi
istotami, które jej kiedykolwiek pomogły, byli Erathiel i oczywiście demon. Nie
istnieli zaginieni książęta na białych koniach, zaginione królestwa czekające
tylko, aż dziedzice przekroczą ich mury.
- Od lat się
mówiło, że żona księcia powróci, gdy ten będzie w tarapatach… W większych już
chyba nie będzie.
Kobieta bohater? A to ci nowość.
- Przestań,
dajesz tylko młodym fałszywą nadzieję… - mężczyzna obejrzał się na Inę, do
której dopiero dotarło, że bezczelnie się w niego wpatrywała.
Skłoniła się
lekko i pomknęła przed siebie, by dogonić mistrza.
- Czas byś
nauczyła się walczyć – Erathiel zatrzymał się na skwerze i spojrzał wyczekująco
na swoją uczennicę.
W końcu…
Jej zapał w
jednej chwili ostygł, gdy mężczyzna podał jej miecz.
- I co ja
mam z tym niby zrobić? Nabić mięso i usmażyć?
- Nie, masz
się nauczyć tym władać tak, by się nie pociąć.
- Dlaczego?
Mam przecież moją magię – nie potrafiła ukryć irytacji.
Erathiel
rozłożył ręce w geście rezygnacji, czym zdenerwował ją jeszcze bardziej.
Dopiero po chwili postanowił odpowiedzieć na jej pytanie.
- Istnieją
na tym świecie obszary, gdzie nie można używać magii. Zawsze też Twój zasób
mocy może się skończyć… Jak rozumiem, masz zamiar wtedy spokojnie czekać, aż
ktoś Ci zetnie głowę?
Ina nie
miała kontrargumentu. Nigdy nie patrzyła na to pod tym kątem. Do tej pory zawsze
przetwarzała energię życiową na magiczną, jak tylko zaszła potrzeba i to
wystarczyło… Przynajmniej będzie miała okazję zbić Erathiela w czasie treningu.
Ta myśl poprawiła jej humor, więc kiwnęła głową, przyznając mężczyźnie rację.
Uśmiechnął
się wrednie, czym zupełnie zbił ją z tropu. Gestem wezwał innego elfa, który
zaczął Inie tłumaczyć, z czego zbudowana jest broń, a następnie, jak ją dobrze
trzymać. Zauważyła, że nie jest jedynym młodym elfem, którego tu
przyprowadzono. Plac powoli się zapełniał, zapowiadały się zajęcia grupowe.
Nie
powinnaś ćwiczyć wraz z innymi? - Każdemu
w końcu należy się przerwa…
- Co tam
mamroczesz pod nosem? – jak spod ziemi tuż przed Iną wyrósł Ridel. Widziała go
wcześniej w tłumie, ale nie miała możliwości zbliżyć się do niego.
- Że mam
dość siniaków na dzisiaj…
- Tak?
Pokaż, gdzie je masz – nim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, znajomy
uklęknął obok niej i wypowiedział krótką formułkę.
Ina poczuła,
że jej mięśnie się rozluźniają, a zmęczenie z nich odpływa.
- Tylko nie
mów tego trenerowi… Zabronili nam używać mocy – uśmiechnął się niewinnie i
usiadł obok niej na murku.
- Wiesz
może, czy długo to jeszcze potrwa? Mamy zostać bojówką? Przecież, jeżeli jutro ktoś
by nas napadł, to i tak nie bylibyśmy w stanie się obronić…
- Masz na
myśli, że chcą z nas zrobić mięso armatnie? Nie wiem… Niby zawsze się mówi, że
kobiety i dzieci powinno ratować się pierwsze, co oznacza, że masz największe
szanse.
Wydęła wargi
udając, że się na niego złości, ale po chwili się roześmiała. Przyciągnęła tym
niestety uwagę trenera, który kazał im wrócić do ćwiczeń. Dzięki tej przerwie
mogła poćwiczyć z Ridem - miła odmiana po dzieciakach, które patrzyły na nią
jak na dziwaka. Ciężko się dziwić, biorąc pod uwagę, że Erathiel ciągle ją gdzieś
zabierał i nie przebywała z innymi dziećmi. Nie, żeby ją do tego specjalnie
ciągnęło, ale bezpieczniej byłoby zawrzeć jakiekolwiek znajomości… Czy jej się
uda? Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz