147

Jestem jedną notkę do tyłu, wiem...


Demon zastygł w bezruchu. Jedynie jego oczy taksowały Inę z góry na dół. Dziewczyna skuliła się i otuliła ramionami. To, co poczuła, to nie był ból. Nie potrafiła właściwie tego określić jednym słowem. Było to zdecydowanie nieprzyjemne, ale też zaskakujące. Jakby demon dotknął części jej ciała, o której istnieniu nie miała wcześniej pojęcia.
Wokół demona gromadziła się energia, która co chwilę zmieniała kolor i kształt. Na myśl Inie przywodziło to światło świecy. Jedynie płomień mienił się większą ilością barw.

Oczy incubusa były przepełnione strachem. Starał się przymknąć powieki, by nie mieć ich za szeroko otwartych, ale bezskutecznie. Za każdym razem, gdy spoglądał w stronę Iny, jego oczy się rozszerzały. Czy puścił ją dlatego, że zaskoczyło go użycie przez elfkę języka demonów, czy dlatego, że jej słowa zadziałały jak rozkaz? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.

Ina widziała aurę demona. Mogła ją dotknąć. Była niemal pewna, że mogłaby przejąć nad nią kontrolę. Wzdrygnęła się na nagłe wspomnienie elfa, którego przejęła istota cienia. W pamięci wciąż miała jego ostatnie chwile, w których próbował ją skrzywdzić. Nieuchronnie by mu się to udało, gdyby użył do tego czegokolwiek poza ogniem. Nie chciała skończyć jak tamten, którego imienia nawet nie poznała. Wiedziała, że jaźń chłopca została zmiażdżona po połączeniu. Nie chciała tego ryzykować.

Mimo to moc demona ją ciekawiła. Zdawała się mówić do niej, zachęcać i przyciągać adeptkę magii w pewien sposób. Ina zastanawiała się, czy mogłaby przejąć jej część i ukształtować ją wedle swojej woli. Miała przeświadczenie, że gdyby demon był teraz obok niej, wybiłby jej ten pomysł z głowy. Jej przyjaciela jednak nie było w okolicy, więc wyciągnęła rękę przed siebie.
Energia, którą dotknęła, była trochę gęstsza od powietrza. Wyczuwała ją pod palcami, ale ciężko było ją schwytać, bo prześlizgiwała się pomiędzy nimi.

W głowie Iny pojawił się obraz. Pomiędzy kwitnącymi roślinami, najprawdopodobniej w jakimś parku na ławce, siedział mężczyzna, bardzo podobny do demona, ale o elfich uszach. Ona siedząca mu na kolanach z uśmiechem. Przeczesał jej włosy delikatnie palcami i właśnie otwierał usta, by coś powiedzieć. Dziewczyna nie zrozumiała tego, co właśnie zobaczyła, ale nie podobało jej się to. Wiedziała, że to nie była rzeczywistość, mimo że przypominało to wspomnienie, jednak na pewno nie jej własne. Puściła demona i uwolniła jego energię, na co istota zaklęła szpetnie. Incubus zamachnął się i odrzucił elfkę na ścianę. Na chwilę straciła oddech, gdy jej plecy uderzyły w kamień. Kaszlnęła i skuliła się na ziemi. Demon zmierzał w jej kierunku, wyczuwała go, ale bała się spojrzeć w tamtą stronę.
- Przestań się bawić, jesteś mi potrzebny - warknął succubus.
- To nie zabawa… z nią jest coś nie tak.
- Bo nie działa na nią twoja magia? To normalne, przecież to dziecko…
- To akurat wiem… Chodzi o coś innego.
Ina skuliła się bardziej.
- Będziesz miał na to czas później. Chodź tu!
Incubus nie wyglądał na przekonanego. Wyjął z kieszeni biały proszek i wysypał go na ziemię, tworząc krąg wokół dziewczyny. Uśmiechnął się wrednie i udał się do swojej towarzyszki.

W czasie, gdy Ina dotykała aury demona, Carendin miotał w otaczającą go barierę zaklęcia. Nie przynosiło to żadnego skutku, ale ciągle próbował.
- Tracisz energię, którą można by lepiej wykorzystać - powiedział succubus.
- Wasze zaklęcie kiedyś przestanie działać, wiesz o tym - odparł zrezygnowany, posyłając kolejny cienisty pocisk w niewidzialną ścianę. - Nie będę jedynym, z którym będziecie musieli się zmierzyć.
- Owszem, ale nie jesteśmy aż tak nieprzygotowani, jak wy byliście. Nawet nie wiedzieliście, co przyzywacie, prawda?
Nieumarły nie odpowiedział. Faktem było, że rytuały rzadko koncentrowały się na przyzwaniu konkretnej jednostki. Bardziej poszukiwali kogoś o określonej sile. Tym razem jednak demon miał cień, którego nie zauważyli przyzywający. Zaniepokoiło go to, że succubus najwyraźniej wiedział, jak wyglądają ich przywołania. Gdy tylko ta farsa się skończy, trzeba będzie zakazać rytuałów. Przynajmniej do czasu ustalenia nowych zasad. Nie zakładał, że to, co się teraz dzieje, potrwa długo. Znajdowali się w mieście nieumarłych, na których magia umysłu nie działała, a właśnie tej używały demony. Dali się podejść, ale wystarczy jeden strażnik, by podnieść alarm. Mężczyzna uspokoił się dzięki tej myśli i posłał demonicy wyzywający uśmieszek, który z jakiegoś powodu ją zaniepokoił.
- Jak przygotowania widmowego kręgu? - zwróciła się do towarzysza.
Incubus odwrócił się na to pytanie, szukając wzrokiem dziecka, któremu dał zadanie.
- Z  tego co widzę, to jest już na ukończeniu, skąd ta panika?
- Nie wydaje ci się dziwne, że tak mało tu zgniłków?
Demon wzruszył ramionami. Było mu to obojętne.
- Masz świadomość, gdzie się znajdujemy?
- W jakimś mięście, w którym śmierdzi zgnilizną… Przecież zaraz po wejściu w portal, wiedziałaś, gdzie wyszliśmy. Skąd ta nagła reakcja?
- Ten warlock się za bardzo cieszy, jak na swoje położenie.
- Może jest chory psychicznie, a ty od razu panikujesz… Dlatego mi przerwałaś? - mruknął niezadowolony, posyłając spojrzenie w kierunku leżącej Iny. - Jak tylko krąg będzie ukończony, nie będziemy musieli się nimi martwić.

Dziewczyna nie patrzyła w kierunku podwyższenia, ale słuchała rozmowy. Nie wiedziała, co demon rozumie przez "widmowy krąg".
- Karnar - wyszeptała, sięgając przy tym do bransolety po fragment duszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz