Warlock wpatrywał się w Inareę w milczeniu. Miał świadomość, że powinien odesłać dziewczynę. Szczególnie po tym, jak okazało się, że na tym poziomie mocy nie zna nawet czaru odrywającego fragmenty duszy. Z drugiej strony pozbawianie ją podstawowej wiedzy mogło w przyszłości wywołać coś dużo bardziej niebezpiecznego. Szczególnie, że dzisiaj rano jej mistrz przysłał mu list by dziewczyna ruszyła dalej, jak tylko nauczy się przywołania.
Dlaczego Erathiel przysłał ją dopiero teraz? Nie uczył jej podstaw tylko od razu zaczął od potężniejszych zaklęć… Co ty kombinujesz, mój drogi kolego?
Dziewczyna czekała spokojnie i wpatrywała się w niego bez śladu emocji. Nie mógł się pozbyć wrażenia, że ona wie, co on rozważa, mimo że miał świadomość, że to niemożliwe. Warlockowie nie mieli wglądu w myśli innych, przynajmniej ci, których do tej pory spotkał…
Inarea klęczała obok impa i patrzyła na mężczyznę, praktycznie nie poruszając się. Demon zdążył ją uprzedzić, jak może się zakończyć jej przygoda z tym miejscem. Erathiel uczył ją wielu dziwnych rzeczy, ale okazało się, że żadne z nich nie należały do podstawowego szkolenia. Na samym początku, jeszcze w Silvermoon, uprzedzono ją i innych chętnych do zgłębiania tajników demonów, że będą musieli umieć odebrać innym duszę. Jednak za każdym razem, jak pytała o to Erathiela zbywał ją machnięciem ręki, jakby to było coś zupełnie pomijalnego.
Niezręczną ciszę przerwał wyraźnie znudzony Karnar wydając z siebie mnóstwo nieartykułowanych dźwięków.
- Co on powiedział? – warlock spojrzał na impa krytycznie.
- Właściwie to nic, chyba po prostu się nudzi.
- Nie wiedziałem, że demony mogą być znudzone.
To mało o nich wiesz… Skwitowała Ina w myślach, ale miała tyle rozsądku by nie wypowiedzieć tego głośno.
- Udaj się na Falconwing Square.
Dziewczyna milczała przez chwilę, po czym spojrzała mężczyźnie w oczy.
- Czy to oznacza, że nie masz zamiaru dalej mnie uczyć?
- Nie, to oznacza, że twój wielki mistrz o jeszcze większym ego postanowił cię zobaczyć. Po tym spotkaniu i pewnie nauczeniu się kolejnych rzeczy, o których w tym wieku nie powinnaś mieć pojęcia, możesz do mnie wrócić.
Bardzo się zdziwił, gdy po twarzy dziewczyny przemknął cień radości. Miał wrażenie, że młoda elfka nigdy się nie uśmiechała, a myślami ciągle była gdzieś daleko.
- Dziękuję za dotychczasową naukę, Trayache – dygnęła nieznacznie i wybiegła z budynku, nie pytając nawet o drogę.
Erathiel czekał na nią przy płocie okalającym Skwer. Wyglądał na wyraźnie niezadowolonego.
- Co tak długo? – uśmiechnął się, gdy podeszła.
- Wiesz… Znaczy mnie również miło cię widzieć mistrzu – skłoniła się, bo wiedziała, że jest obserwowana przez mieszkańców tego miejsca.
- Dużo się dowiedziałaś i nauczyłaś?
- Oj tak, dowiedziałam się, jak wiele się nie nauczyłam dotychczas, a powinnam.
- Cóż, zaległości w nauce nigdy nie są dobre – uśmiechnął się tak, że niemal nie dostrzegła w tym ironii.
Niemal.
----
Moja wena dzisiaj chyba wzięła wolne... W przyszłą sobotę postaram się dać dłuższą notkę.
czekam na dalsze części z niecierpliwością!!!
OdpowiedzUsuńparchu :)