Jedynym źródłem magii, które
znajdowało się w okolicy, była skrzynia usadowiona na podłodze w wieży. Z
wyglądu nie wyróżniała się niczym szczególnym - ot, mebel, w którym rycerze
mogli trzymać swój ekwipunek. Inarea podeszła do skrzyni i ostrożnie podniosła
wieko. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale zawartość szkatuły całkowicie
ją zaskoczyła. W środku nie było nic. Tłumaczyło to, czemu członkowie
Szkarłatnej Krucjaty tak szybko uciekali z tej wieży. Wzięli wszystko, co
cenniejsze - w tym księgę, której potrzebowała Ina - i postanowili skryć się w
innym miejscu. Strażnicy z Undercity stwierdzili, że nie obchodzi ich jakiś
zakurzony manuskrypt. Obili strażnicę i nie zamierzali gonić kogokolwiek.
Dziewczyna spojrzała na demona i kiwnęła lekko głową. I tak nie miała wyboru.
Gdy Ina chciała się oddalić, Seilan
złapał ją za rękę.
- Gdzie się wybierasz?
- Jak to gdzie? - zapytała zdziwiona.
- Za nimi.
Na twarz łowcy wkroczyło zwątpienie.
Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Rozumiem, że biegasz jak gazela, ale
to raczej kiepska okazja, by to zaprezentować...
- Mają księgę, którą potrzebuję.
- Rzeczywiście, wspominałaś o tym... I
dlatego planujesz sama wybrać się na małą armię?
- Nie przesadzałabym z tą armią...
Szkarłatna Krucjata to dość duża
organizacja. Jeżeli ci, który tu urzędowali, wezwą posiłki, to będzie można
mówić o armii i to wcale niemałej.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i
uwolniła swój nadgarstek z ręki Seilana.
- Nie mam za bardzo wyboru, potrzebuję
tej księgi.
- Brakuje ci jej do kolekcji na półce?
- Coś w tym stylu...
Mimo swojej sugestii, że wyprawa ma
małe szanse powodzenia, Seilan udał się z Iną w pościg. Według dziewczyny
biegli przez las na oślep, ale łowca zdawał się wiedzieć, dokąd Szkarłatni
mogli się udać. Demon podpowiedział jej, że elf wyczuwa istoty żywe, podobnie
jak ona magię. Dzięki temu łowca w każdym momencie wiedział, ilu wrogów go
otacza i mógł sprawnie reagować na ewentualne ataki.
- Wydaje się to bardziej przydatne od zdolności,
którą ja posiadam - mruknęła do demona, gdy Seilan zaczął się skradać w stronę
przeciwników.
Możliwe, że jest to całkiem przydatne.
Jednak wszystko zależy od tego, z kim musisz walczyć.
Metoda walki łowcy zaintrygowała Inę.
Elf wysyłał Ryshela przodem, by ten zaatakował pierwszy. Wtedy przeciwnicy
skupiali swoją uwagę na zwierzęciu i niemal ignorowali otoczenie. Z drugiej
strony, ciężko biec w stronę łucznika, gdy co chwilę czujesz na sobie zęby i
pazury dzikiego zwierzęcia. Gdy większość Szkarłatnych skupiło się na Ryshelu,
Ina i Seilan przystąpili do ataku. Bardziej przypominało to randkę na strzelnicy
niż walkę. Jedynie dwóch przeciwników rzuciło się w kierunku łowcy, ale ten błyskawicznie
wyciągnął miecz i rozprawił się z nimi. Ina była
pod wrażeniem. Sama nie była ani tak szybka, ani nie potrafiła dobrze walczyć
wręcz. Poza pojedynczymi treningami w Silvermoon praktycznie nie musiała używać
sztyletu, czy też miecza. A to podobno ważne. Będzie musiała przypomnieć o tym
Erathielowi.
Seilan zrywał pokonanym Szkarłatnym
opaski z ramion. Dziewczyna nie przywiązywała do tego większej wagi, bo szukała
księgi. Spodziewała się znaleźć ją za pazuchą kapitana, ale był tam tylko
zapieczętowany list. Po chwili zastanowienia Ina wzięła list i schowała go za
pasek. Księga leżała w trawie tuż obok ciała.
Młoda elfka szybko przemierzała ulice
w Undercity, chcąc jak najszybciej znaleźć się w dzielnicy magicznej. Jakież
było jej zdziwienie, gdy zobaczyła tam Erathiela. Mężczyzna wyraźnie dyskutował
o czymś z nieznanym jej orkiem.
- Mistrzu - powiedziała niepewnie, gdy
zbliżyła się do rozmawiających.
- O, już wróciłaś? Słyszałem, że
postanowiłaś przegonić Szkarłatnych z okolicy.
Ina zacisnęła dłonie w pięści. Po
chwili jednak zdecydowała się ukłonić.
- Ktoś musiał się za to wziąć, skoro
tutejsi strażnicy ignorowali wrogów tuż pod swoimi bramami.
Mężczyzna odpowiedział jej śmiechem.
- Wygadana, zupełnie tak jak mówiłeś -
wtrącił się ork.
- Inareo, poznaj Kaala Soulreapera.
Prawda, że z takim nazwiskiem musiał zostać warlockiem?
Elfka ukłoniła się ponownie, tym razem
by ukryć swój wyraz twarzy. Wyobraziła sobie farmera sadzącego kryształy dusz,
który potem biega po polu z kosą i ścina to, co wyrosło.
- Rzeczywiście, mistrzu -
odpowiedziała po dłuższej chwili.
- Dość tych uprzejmości. Jeżeli masz
księgę, to idziemy prosto do Carendina. Czas, byś w końcu nauczyła się czegoś
nowego!
Ciekawe, dlaczego tak rzadko poznajesz
nowe zaklęcia. Zastanówmy się. Może to ma związek z porą roku? Z układem planet?
A może z beznadziejnym mistrzem, który co chwilę gdzieś znika, zamiast zająć
się swoją uczennicą?
___
Przepraszam za opóźnienie - w ramach zadośćuczynienia dzisiaj wrzucam dłuższą notkę.
"szybko uciekali z tego wieży."
OdpowiedzUsuńBłąd, który powinien być wyłapany... Dość częsty u mnie - zmieniam koncepcje na zdanie w połowie jego pisania, a korekta potem tego nie wyłapie. Kajam się.
Usuń"Mają księgę, której potrzebuję" pytanie do korekty. Czy tu nie powinno być "którą potrzebuję". Nie jest to zdanie przeczące.
OdpowiedzUsuń- Myo
Korekta przyznała Ci rację :)
UsuńA ja myślę, że powinno być albo księgę, która jest mi potrzebna, albo księgę, której potrzebuję, teraz po poprawie brzmi jakoś dziwnie ^^
OdpowiedzUsuń