70

Rycerze Szkarłatnej Krucjaty nie byli widać zbyt przywiązani do zajmowanej pozycji, bo gdy dwóch najbardziej wysuniętych obrońców padło, reszta postanowiła uciec. Dopiero po chwili do Iny i Seilana dotarło, że to nie pokaz niesamowitych umiejętności elfów to sprawił. Za ich plecami cały czas stali strażnicy z podziemnego miasta. Nie pomogli młodym w walce, ale widać sama ich obecność wystarczyła. Kobieta, z którą wcześniej elfy rozmawiały, musiała zawiadomić innych nieumarłych, że ktoś planuje zaatakować tę wieżę.

Jedynym źródłem magii, które znajdowało się w okolicy, była skrzynia usadowiona na podłodze w wieży. Z wyglądu nie wyróżniała się niczym szczególnym - ot, mebel, w którym rycerze mogli trzymać swój ekwipunek. Inarea podeszła do skrzyni i ostrożnie podniosła wieko. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale zawartość szkatuły całkowicie ją zaskoczyła. W środku nie było nic. Tłumaczyło to, czemu członkowie Szkarłatnej Krucjaty tak szybko uciekali z tej wieży. Wzięli wszystko, co cenniejsze - w tym księgę, której potrzebowała Ina - i postanowili skryć się w innym miejscu. Strażnicy z Undercity stwierdzili, że nie obchodzi ich jakiś zakurzony manuskrypt. Obili strażnicę i nie zamierzali gonić kogokolwiek. Dziewczyna spojrzała na demona i kiwnęła lekko głową. I tak nie miała wyboru.

Gdy Ina chciała się oddalić, Seilan złapał ją za rękę.
- Gdzie się wybierasz?
- Jak to gdzie? - zapytała zdziwiona. - Za nimi.
Na twarz łowcy wkroczyło zwątpienie. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Rozumiem, że biegasz jak gazela, ale to raczej kiepska okazja, by to zaprezentować...
- Mają księgę, którą potrzebuję.
- Rzeczywiście, wspominałaś o tym... I dlatego planujesz sama wybrać się na małą armię?
- Nie przesadzałabym z tą armią...
Szkarłatna Krucjata to dość duża organizacja. Jeżeli ci, który tu urzędowali, wezwą posiłki, to będzie można mówić o armii i to wcale niemałej.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i uwolniła swój nadgarstek z ręki Seilana.
- Nie mam za bardzo wyboru, potrzebuję tej księgi.
- Brakuje ci jej do kolekcji na półce?
- Coś w tym stylu...

Mimo swojej sugestii, że wyprawa ma małe szanse powodzenia, Seilan udał się z Iną w pościg. Według dziewczyny biegli przez las na oślep, ale łowca zdawał się wiedzieć, dokąd Szkarłatni mogli się udać. Demon podpowiedział jej, że elf wyczuwa istoty żywe, podobnie jak ona magię. Dzięki temu łowca w każdym momencie wiedział, ilu wrogów go otacza i mógł sprawnie reagować na ewentualne ataki.
- Wydaje się to bardziej przydatne od zdolności, którą ja posiadam - mruknęła do demona, gdy Seilan zaczął się skradać w stronę przeciwników.
Możliwe, że jest to całkiem przydatne. Jednak wszystko zależy od tego, z kim musisz walczyć.
Metoda walki łowcy zaintrygowała Inę. Elf wysyłał Ryshela przodem, by ten zaatakował pierwszy. Wtedy przeciwnicy skupiali swoją uwagę na zwierzęciu i niemal ignorowali otoczenie. Z drugiej strony, ciężko biec w stronę łucznika, gdy co chwilę czujesz na sobie zęby i pazury dzikiego zwierzęcia. Gdy większość Szkarłatnych skupiło się na Ryshelu, Ina i Seilan przystąpili do ataku. Bardziej przypominało to randkę na strzelnicy niż walkę. Jedynie dwóch przeciwników rzuciło się w kierunku łowcy, ale ten błyskawicznie wyciągnął miecz i rozprawił się z nimi. Ina była pod wrażeniem. Sama nie była ani tak szybka, ani nie potrafiła dobrze walczyć wręcz. Poza pojedynczymi treningami w Silvermoon praktycznie nie musiała używać sztyletu, czy też miecza. A to podobno ważne. Będzie musiała przypomnieć o tym Erathielowi.

Seilan zrywał pokonanym Szkarłatnym opaski z ramion. Dziewczyna nie przywiązywała do tego większej wagi, bo szukała księgi. Spodziewała się znaleźć ją za pazuchą kapitana, ale był tam tylko zapieczętowany list. Po chwili zastanowienia Ina wzięła list i schowała go za pasek. Księga leżała w trawie tuż obok ciała.

Młoda elfka szybko przemierzała ulice w Undercity, chcąc jak najszybciej znaleźć się w dzielnicy magicznej. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła tam Erathiela. Mężczyzna wyraźnie dyskutował o czymś z nieznanym jej orkiem.
- Mistrzu - powiedziała niepewnie, gdy zbliżyła się do rozmawiających.
- O, już wróciłaś? Słyszałem, że postanowiłaś przegonić Szkarłatnych z okolicy.
Ina zacisnęła dłonie w pięści. Po chwili jednak zdecydowała się ukłonić.
- Ktoś musiał się za to wziąć, skoro tutejsi strażnicy ignorowali wrogów tuż pod swoimi bramami.
Mężczyzna odpowiedział jej śmiechem.
- Wygadana, zupełnie tak jak mówiłeś - wtrącił się ork.
- Inareo, poznaj Kaala Soulreapera. Prawda, że z takim nazwiskiem musiał zostać warlockiem?
Elfka ukłoniła się ponownie, tym razem by ukryć swój wyraz twarzy. Wyobraziła sobie farmera sadzącego kryształy dusz, który potem biega po polu z kosą i ścina to, co wyrosło.
- Rzeczywiście, mistrzu - odpowiedziała po dłuższej chwili.
- Dość tych uprzejmości. Jeżeli masz księgę, to idziemy prosto do Carendina. Czas, byś w końcu nauczyła się czegoś nowego!
Ciekawe, dlaczego tak rzadko poznajesz nowe zaklęcia. Zastanówmy się. Może to ma związek z porą roku? Z układem planet? A może z beznadziejnym mistrzem, który co chwilę gdzieś znika, zamiast zająć się swoją uczennicą?

___
Przepraszam za opóźnienie - w ramach zadośćuczynienia dzisiaj wrzucam dłuższą notkę.

5 komentarzy:

  1. "szybko uciekali z tego wieży."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd, który powinien być wyłapany... Dość częsty u mnie - zmieniam koncepcje na zdanie w połowie jego pisania, a korekta potem tego nie wyłapie. Kajam się.

      Usuń
  2. "Mają księgę, której potrzebuję" pytanie do korekty. Czy tu nie powinno być "którą potrzebuję". Nie jest to zdanie przeczące.
    - Myo

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślę, że powinno być albo księgę, która jest mi potrzebna, albo księgę, której potrzebuję, teraz po poprawie brzmi jakoś dziwnie ^^

    OdpowiedzUsuń