73

Notka tym razem w terminie, napisana z trochę innej perspektywy. Zachęcam Was do głosowania w Toplistach tutaj i tutaj.

_________
Historia z reguły nie pamięta o takich jak ja. Niewielu z nas wymienionych jest w kronikach z imienia, a jeszcze mniej z rasy. Zwykle przedstawiani jesteśmy jako mało znaczące tło albo jako zbiorowość. Z czasem każdy z nas zaczyna nawet myśleć w ten sposób. Skoro wszyscy uważają, że jesteśmy tylko "my", to może "ja" nie ma prawa istnieć? Mimo obiegowej opinii, że nie przejmujemy się wcale zdaniem innych. Dlaczego tak niektórzy uważają? Według nich jesteśmy bezwolni i pozbawieni inteligencji. Nie dopuszczają do siebie myśli, że może być inaczej. Gdyby wnikliwiej prześledzili swoje dzieje, z pewnością znaleźliby błędy w swoim rozumowaniu. Studiowanie historii pozwala uniknąć wielu pomyłek. Jednak do tego trzeba spędzać czas nad książkami, słuchać starszych i wykonywać całą masę innych, nudnych czynności. Dlatego prędzej czy później świat znów stanie w obliczu zagłady. Czy mi to będzie przeszkadzać? Nie wiem. Wszystko zależy od tego, jak potoczą się moje dalsze losy.

Wiem, że niektórych tragedii nie da się uniknąć. To tak, jakbym obserwował dziecko zgubione na targu. Siedzi na środku traktu i płacze. Niezależnie od tego, czy ktoś zareaguje, czy nie, zostanie ono dzisiaj potrącone. Reakcja innych jedynie może zmienić to, czy będzie to kurier, rycerz, czy kareta szlachcica. Czegokolwiek by się nie zrobiło, przeznaczenie odnajdzie swoją drogę. Skąd to wiem? Byłem świadkiem takiej sytuacji. Dwa razy ktoś się zainteresował małym chłopcem, ocalając go od śmierci. Za trzecim razem nikt nie zdążył. Owszem, to może być moja nadinterpretacja. Może uniknięto by tragedii, gdyby ocalono to dziecko trzeci raz. "Może". Właśnie ze względu na tę iskierkę nadziei nie powinienem się poddawać. Powinienem walczyć. Z całym światem, jeżeli tylko zajdzie potrzeba.

Z drugiej strony, prawdopodobnie w ogóle nie powinienem się mieszać. Dla osoby z boku to nie były moje sprawy. Powinienem więc mieć jakiś ukryty cel. Czy mam? Nie jestem w stanie jednoznacznie na to odpowiedzieć. Cały ten konflikt pomiędzy Hordą a Przymierzem w ogóle nie jest moją sprawą. A przynajmniej nie powinien być...

Wyszedłem za małą elfką z komnat nieumarłego. Nie spieszyła się i wcale jej się nie dziwiłem. Nie przepadała za tym, że Erathiel ją gdziekolwiek odsyłał. Niezależnie, czy był to inny kontynent, miasto czy pomieszczenie. Drzwi zamknęły się za nami, ale ściana nie straciła nic ze swojej przejrzystości. Spojrzałem przez nią i zobaczyłem, że elf zbliża się do Carendina.
Nie pamiętam...
Odezwałem się w jej głowie odruchowo. Przykułem tym samym jej uwagę i przynajmniej nie widziała tego, co ja. Pierwszego ciosu zadanego przez jej mistrza.
... bym kiedykolwiek widział taką ścianę.
Mała Ina spojrzała na mnie krzywo, ale odpowiedziała mi tylko wzruszeniem ramion. Chciała podejrzeć, co się dzieje w pomieszczeniu. Zasłoniłem jej widok. Może powinienem się odsunąć. Nie zasłaniać jej Erathiela przypalającego istotę, którą nazwał przyjacielem. Możliwe, że to zmieniłoby jej stosunek do niego... i do innych rzeczy. Kto wie, może nawet zdecydowałaby się porzucić ścieżkę, którą obrała? Mogłaby nie chcieć zostać warlockiem. Z drugiej strony ryzykowałbym odwrotny skutek. W każdym tkwi odrobina szaleństwa i czasem wystarczy tylko iskra, by ją rozpalić. A jedną z ostatnich rzeczy, jaką chciałem, to by stała się taka jak on.

Jednak czy Erathiel naprawdę był taki zły? Zwykle miałem co do tego wątpliwości. Jego zachowanie bywało niejednoznaczne. Jednak teraz, gdy patrzyłem na niego, nie miałem wątpliwości. Cieszyłem się, że oddzielająca nas ściana nie przepuszczała energii. Dzięki temu Ina nie będzie widziała, co tam się dzieje. Gdy zastanawiałem się nad charakterem warlocka, jego uczennica próbowała mnie wyminąć...

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Wszystko komentarze czytam na bieżąco, ale nie zawsze na bieżąco na nie odpisuję... :)

      Usuń