105

Zapraszam Was do lektury właściwej notki o numerze 105. Kolejna pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu, więc chciałabym Wam życzyć Wesołego Jajka... albo po prostu, byście wypoczęli w te dni wolne.
Zmieniłam więcej niż samą końcówkę notki... Dlatego polecam lekturę całego fragmentu.


Zapadł wieczór i nad wioską zaczęła zbierać się mgła. Błyskawicznie zgęstniała i pokryła cała okolicę niczym dym. Widoczność została ograniczona do kilku metrów. Inarea zatrzymała się tuż przed budynkiem, do którego właśnie wszedł Erathiel. Poczuła nagłe zimno, a przez jej ciało przeszedł dreszcz. Obejrzała się niepewnie i stanęła oko w oko z przejrzystą kobietą. Starsza elfka przyglądała się młodszej z wyraźnym zainteresowaniem. Dziewczynka wstrzymała oddech, starała się nie wykonać najmniejszego ruchu. Była pewna, że istota, która stoi przed nią, chwilę wcześniej została zmieciona przez ognisty deszcz Erathiela.
- Czy… jesteś moim dzieckiem? - zapytał duch głosem, od którego Inie ciarki przeszły po plecach.
Adeptka magii niepewnie pokręciła głową.
Zjawa wyciągnęła rękę i dotknęła policzka Iny. Dziewczyna poczuła chłód w tym miejscu. Zaskoczyło ją to, bo we wszystkich historiach, które słyszała, duchy przenikały przez wszystko, także przez żywych.
- Musisz być moim dzieckiem… Masz takie same oczy - wyszeptała kobieta - Pięknie wyrosłaś, Yundi.
Policzek Iny zaczął drętwieć, ale nie śmiała się poruszyć.

Erathiel czekał w budynku od pewnego czasu. Wiedział, że uczennica idzie tuż za nim, dlatego zdziwił się, że nie weszła jeszcze do budynku. Zdążył nawet rozpalić ognisko i ułożyć dwa posłania, a dziewczyny nadal nie było. Zaklął pod nosem i postanowił ją poszukać.

Mgła, która otuliła wioskę, na pewno nie była złota. W tym momencie była dla Iny bardziej niż szara. Przed oczami zaczęło jej się robić ciemno i to nie tylko ze względu na nadchodzącą noc.
- Wiem, że byłam złą matką… Dlatego uciekłaś - zjawa kontynuowała swój monolog. - Często się kłóciłyśmy, także z mojej winy… To jednak nie był powód, by mnie zostawić!
Żywa elfka odchyliła się do tyłu, uwalniając swój policzek od dotyku ducha.
- Yundi… Przepraszam. Nie powinnam krzyczeć, wiem. Tamtego dnia miałaś rację. On się nie nadawał na mojego męża. Gdy przyszły potwory, był pierwszym, który uciekł. Nie zważał na mnie w ogóle i nie interesowało go, gdzie ty jesteś. Szukałam cię, moja mała… Chociaż tak naprawdę liczyłam na to, że cię nie znajdę… i one też nie.
Inarea wpatrywała się w kobietę zdziwiona, próbując zrozumieć, co się właśnie działo. Kobieta ponownie dotknęła jej policzka.
- Już spokojnie. Już nikt cię nie skrzywdzi, moja Yundi. Zostaniemy razem w naszym domu. W Wiosce Złotej Mgły… Dopilnuję tego.
Dlaczego właściwie nazwano ją Wioską Złotej Mgły…?  - Ina zapytała siebie w myślach i odpłynęła.

Następne, co uczennica poczuła, to bolesne uderzenie pośladkami o podłogę. Potrząsnęła głową i spojrzała przed siebie na wściekłego mistrza.
- Zawsze musisz się wpakować w kłopoty, co? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Do dziewczyny dopiero po chwili dotarło, że to pytanie było skierowane do niej. Zwróciła twarz w kierunku Erathiela, ale elf na nią nie patrzył. Z uwagą obserwował wkurzonego ducha.
- Oddaj mi ją… Oddaj mi moją Yundi!!
- Yundi nie żyje, jak wszystkie dzieci stąd - odpadł zimno mężczyzna.
- Nie kłam! Ona uciekła, ona…
Zjawa nie zdążyła dokończyć zdania. Jej niematerialne ciało rozpadło się na wiele świetlistych kawałków.
- Idziemy. - Erathiel obrócił się w stronę uczennicy i podał jej rękę.
Ina dotknęła lekko swojego policzka, był bardzo zimny. Spojrzała na mistrza, niezbyt rozumiejąc, co się właśnie stało.
- Nikt cię nie nauczył, że nie należy rozmawiać z nieznajomymi?
- To nawet nie była rozmowa… Bardziej monolog - powiedziała niepewnie podając rękę elfowi. - A odpowiadając na twoje pytanie, mistrzu. Właściwie… to nie.

Mężczyzna był wściekły. Sam nie wiedział, czy na martwą kobietę, czy na Inę. Jak zwykle musiała zrobić coś głupiego. Zapowiadał się sympatyczny biwak na środku opuszczonej wioski, ale duch wszystko popsuł. Pozostało mu wciągnięcie dziewczyny na siłę i rozprawienie się ze zjawą, zanim ta zrobi krzywdę jego uczennicy. O ile już nie zrobiła. Erathiel bacznie przyjrzał się młodej elfce. Poza szarym policzkiem wydawała się całkowicie zdrowa. Westchnął i wyciągnął z torby buteleczkę z szarawym płynem.
- Wypij go.
Ina nie miała ochoty dyskutować, do tego jej mistrz użył tonu nieznoszącego sprzeciwu. Za rzadko go używał, by mogła go tak po prostu zignorować. Posłusznie wzięła szkło do ust i przełknęła zawartość. Cierpki smak wypełnił jej usta. Dziewczyna kaszlnęła, po czym się skrzywiła. Spojrzała na Erathiela z wyrzutem.
- To jest lekarstwo. Nie ma być smaczne, tylko skuteczne.
Nie miała siły dyskutować. Przez jej ciało kolejny raz tego wieczora przeszedł dreszcz. Ina podeszła do ognia i usiadła przy nim.
- Jaką mamy pewność, że duchy tu nie wejdą? - zapytała niepewnie.
- Nie mamy żadnej. - Mistrz spojrzał na drzwi. - Pozostaje mieć nadzieję, że nastraszyłem je na tyle, że nie spróbują zakłócić naszego spokoju. - Uśmiechnął się wredne.
- Nie wiem, czy ty je nastraszyłeś… One mnie na pewno tak - wyszeptała i otuliła się ramionami.
Ina poczuła, że się trzęsie. Próbowała to bezskutecznie opanować. Mężczyzna odetchnął, zdjął swój płaszcz i zarzucił go uczennicy na ramiona. Podziękowała kiwnięciem głowy.

Z zewnątrz dało się usłyszeć szum. Z początku małe krople spadały na ziemię, ale już po chwili zamieniły się w rzęsisty deszcz. Ina siedziała otulona płaszczem mistrza i wpatrywała się w strumień wody za oknem. Dziewczyna nawet nie miała pomysłu, o co w tym momencie miałaby pytać Erathiela. Teraz i tak nie pójdą przywoływać demonów, pozostało im czekanie do rana.
- Prześpij się. Poczuwam trochę. Jeżeli żadne z duchów nie spróbują wejść do tego budynku, pewnie też się położę.
- Obudź mnie, jak będziesz szedł spać…
- Nie będzie takiej potrzeby…
- Obudź mnie! - Ina była bliska płaczu. Była przerażona, ale nawet przed sobą nie potrafiła się do tego przyznać.
- Dobrze, skoro tego właśnie chcesz - odparł elf wzruszając ramionami. - Spróbuj się przespać, twój organizm tego potrzebuje.
Erathiel wyciągnął książkę i zaczął ją przeglądać całkowicie ignorując dziewczynę. Zniechęcił ją tym samym do jakichkolwiek dyskusji.

1 komentarz: