Pozdrawiam
A.
Krwawa elfka podskoczyła zaskoczona, gdy druid złapał
ją za ramię i pociągnął w kierunku jednego z namiotów.
- Powiedziałem, że idziemy - powiedział zrezygnowany.
Zdążył rzucić jeszcze Dejanie wrogie spojrzenie, zanim zniknęli z jej pola
widzenia.
Erathiel napiął ramiona testując więzy, te jednak trzymały
uparcie jego ręce. Nawet bez magii mógłby być groźny, gdyby tylko nie był w tak
beznadziejnym położeniu. Ponownie się na siebie zezłościł, za to że dał się tak
zaskoczyć. Szczególnie teraz, gdy jego uczennica może być w niebezpieczeństwie.
Szczególnie,
że on tu jest. Warlock
rozpoznał mężczyznę, który przyprowadził dziewczynkę. Pozostało mu mieć tylko
nadzieję, że sam nie został rozpoznany. Jedno słowo i pewnie zostałby zabity na
miejscu... Albo oddany w ręce rządzących, gdzie mógłby go czekać gorszy los. W
końcu należał do rady, która zadecydowała, że krwawe elfy przechodzą do Hordy.
O ile zwykłych obywateli ciężko było oskarżać o zdradę, o tyle w jego przypadku
nie byłoby co do tego wątpliwości. Plotka głosiła, że elfia rada jednogłośnie o
tym zadecydowała. Nawet jeżeli prawda była inna, taką informację zdecydowali
się wypuścić w świat. Ostatnie, czego potrzebowali, to walki wewnętrzne
zwolenników obu stanowisk. Jego osobiste zdanie w tej kwestii nie miało więc
większego znaczenia. Chociaż wbrew temu, co z powodzeniem wmawiał Dejanie, z
radością przychylił się do zmiany strony. To, że Horda była zdecydowanie
bardziej tolerancyjna do pewnych praktyk, było tylko jednym z mniej ważnych
argumentów.
Kaszlnął, by zwrócić na siebie uwagę dowódczyni. Kobieta
od dłuższej chwili wpatrywała się w namiot, do którego udał druid z małym
więźniem. Obróciła się w stronę pojmanego z delikatnym uśmiechem i znów próbowała
grać.
- Przepraszam cię za tę… scenę.
Erathiel wzruszył ramionami.
- Pewnie miałabyś za co przepraszać, gdybym cokolwiek
z niej zrozumiał.
Wojowniczka nie połknęła tym razem haczyka i nie
zareagowała na zaczepkę. Postanowił zmienić temat.
- Dzieci też łapiecie?
Na czole kobiety zarysowała się wyraźna zmarszczka.
Przybycie druida zupełnie wyprowadziło ją z równowagi. Była pewna, że uda jej
się przejść obok tego obojętnie i normalnie rozmawiać ze związanym, ale nie
była w stanie.
- Łapiemy każdego, kto podejdzie za blisko naszego
obozu - odpowiedziała. - A teraz cię przepraszam, mam coś do zrobienia - po
tych słowach skierowała się w głąb obozowiska.
Mandar zasunął połę namiotu, gdy tylko weszli do
środka. Jego i Inę otoczyła ciemność. Jedyne światło, które dziewczyna dostrzegła,
docierało z przeciwległego końca. Wyglądało, jakby w płótnie była szpara, która
jarzy się na czerwono. Zanim młoda elfka zdążyła się mu przyjrzeć, pod sufitem
zaświeciła się nieśmiało żółta kula. Po chwili rozbłysła pewnym blaskiem i Ina
straciła z oczu wyrwę.
Na środku namiotu stał filar, który podtrzymywał całą
konstrukcję. Przy dachu deski rozchodziły się promieniście, aż do pali
rozmieszczonych symetrycznie przy ścianach. Dodatkowe wzmocnienie znajdowało
się przy drzwiach.
Ciekawe, czy
by się to zawaliło, gdyby zniszczyć to na środku…
Druid popchnął elfkę w kierunku stołów. Dostrzegła je
dopiero, gdy prawie w nie weszła. Na jednych stały półmiski z różnym mięsiwem,
na innym znajdowały się owoce. Na kolejnych dostrzegła dzbany z napojami.
Uczucie głodu postanowiło o sobie brutalnie przypomnieć, ale Ina postanowiła
zignorować ssanie w żołądku. Erathiel ją kiedyś ostrzegał przed przyjmowaniem
jedzenia od nieznajomych.
- Możesz wziąć, co chcesz. Nie polecam jednak skrzydeł
nietoperzy, zwykle wychodzą strasznie żylaste. Tutejsi znaleźli na nie jakiś
sposób, ale z oczywistych względów nie chcą się nim dzielić z moją rasą.
Adeptka magii wykonała ruch w kierunku stołów, ale się
zawahała.
- Nie próbuj też łapać za noże. Wątpię, żeby pozostali
przeszli obok tego obojętnie.
Nocny elf nie uważał jej za jakiekolwiek zagrożenie.
Lekceważył ją i w wyraźny sposób dawał jej to odczuć. Dziewczę nie było jednak
pewne, czy to nie sposób, by ją sprowokować. Bez magii i tak niewiele mogła
zrobić, ale druid nie mógł tego wiedzieć.
- Podziękuję za jedzenie, nie jestem głodna.
- Nie ufasz mi. - Ina nie była pewna, czy było to
bardziej stwierdzenie czy pytanie. - Jakby nie patrzeć, słusznie. - Uśmiechnął
się wrednie i nalał sobie wina. - Wiem jednak coś, co mogłoby sprawić, żebyś mi
choć trochę zaufała. Nie wspomnę przy tym, że mogłem cię po prostu zostawić na
pastwę Deji, która pewnie by cię związała. Potem próbowałaby cię niezdarnie
przesłuchać, aż w końcu puściłyby jej nerwy. - Mężczyzna przytaknął sam sobie.
- Nie lubisz jej.
- Wręcz przeciwnie, uwielbiam ją… na swój sposób. -
Uśmiechnął się nieprzyjemnie, po czym pociągnął łyk z kielicha i wyciągnął go w
stronę młodej. - Na pewno nie chcesz?
Ina pokręciła głową, co Mandar skwitował wzruszeniem
ramionami.
- Mogłem ci też odebrać broń, ale jakoś nie sądzę, by
stanowiła ona niebezpieczne narzędzie… Przynajmniej w twoich rękach.
Dziewczyna zacisnęła mocniej dłonie na kosturze, co
wyraźnie rozbawiło druida. Gwałtownie jednak spoważniał.
- Dobra, koniec zabawy. Powiedz mi, znasz tamtego
elfa? Może znasz, to złe słowo. Czy go kojarzysz?
Nie była w stanie zaprzeczyć, ale nie miała też
zamiaru potwierdzać. Postanowiła milczeć.
- Tak myślałem. Wyobraź sobie, że ja też…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz