118

Witam! Zgodnie z facebookową obietnicą - w ten weekend pojawią się dwie notki. Przed Wami pierwsza z nich, jutro (prawdopodobnie później niż dzisiaj) będzie kolejna. Urlop okazał się bardziej urlopowy niż sądziłam i nie miałam możliwości wstawienia notki wcześniej. 
Pozdrawiam
A.


Krwawa elfka podskoczyła zaskoczona, gdy druid złapał ją za ramię i pociągnął w kierunku jednego z namiotów.
- Powiedziałem, że idziemy - powiedział zrezygnowany. Zdążył rzucić jeszcze Dejanie wrogie spojrzenie, zanim zniknęli z jej pola widzenia.
Erathiel napiął ramiona testując więzy, te jednak trzymały uparcie jego ręce. Nawet bez magii mógłby być groźny, gdyby tylko nie był w tak beznadziejnym położeniu. Ponownie się na siebie zezłościł, za to że dał się tak zaskoczyć. Szczególnie teraz, gdy jego uczennica może być w niebezpieczeństwie.
Szczególnie, że on tu jest. Warlock rozpoznał mężczyznę, który przyprowadził dziewczynkę. Pozostało mu mieć tylko nadzieję, że sam nie został rozpoznany. Jedno słowo i pewnie zostałby zabity na miejscu... Albo oddany w ręce rządzących, gdzie mógłby go czekać gorszy los. W końcu należał do rady, która zadecydowała, że krwawe elfy przechodzą do Hordy. O ile zwykłych obywateli ciężko było oskarżać o zdradę, o tyle w jego przypadku nie byłoby co do tego wątpliwości. Plotka głosiła, że elfia rada jednogłośnie o tym zadecydowała. Nawet jeżeli prawda była inna, taką informację zdecydowali się wypuścić w świat. Ostatnie, czego potrzebowali, to walki wewnętrzne zwolenników obu stanowisk. Jego osobiste zdanie w tej kwestii nie miało więc większego znaczenia. Chociaż wbrew temu, co z powodzeniem wmawiał Dejanie, z radością przychylił się do zmiany strony. To, że Horda była zdecydowanie bardziej tolerancyjna do pewnych praktyk, było tylko jednym z mniej ważnych argumentów.
Kaszlnął, by zwrócić na siebie uwagę dowódczyni. Kobieta od dłuższej chwili wpatrywała się w namiot, do którego udał druid z małym więźniem. Obróciła się w stronę pojmanego z delikatnym uśmiechem i znów próbowała grać.
- Przepraszam cię za tę… scenę.
Erathiel wzruszył ramionami.
- Pewnie miałabyś za co przepraszać, gdybym cokolwiek z niej zrozumiał.
Wojowniczka nie połknęła tym razem haczyka i nie zareagowała na zaczepkę. Postanowił zmienić temat.
- Dzieci też łapiecie?
Na czole kobiety zarysowała się wyraźna zmarszczka. Przybycie druida zupełnie wyprowadziło ją z równowagi. Była pewna, że uda jej się przejść obok tego obojętnie i normalnie rozmawiać ze związanym, ale nie była w stanie.
- Łapiemy każdego, kto podejdzie za blisko naszego obozu - odpowiedziała. - A teraz cię przepraszam, mam coś do zrobienia - po tych słowach skierowała się w głąb obozowiska.

Mandar zasunął połę namiotu, gdy tylko weszli do środka. Jego i Inę otoczyła ciemność. Jedyne światło, które dziewczyna dostrzegła, docierało z przeciwległego końca. Wyglądało, jakby w płótnie była szpara, która jarzy się na czerwono. Zanim młoda elfka zdążyła się mu przyjrzeć, pod sufitem zaświeciła się nieśmiało żółta kula. Po chwili rozbłysła pewnym blaskiem i Ina straciła z oczu wyrwę.
Na środku namiotu stał filar, który podtrzymywał całą konstrukcję. Przy dachu deski rozchodziły się promieniście, aż do pali rozmieszczonych symetrycznie przy ścianach. Dodatkowe wzmocnienie znajdowało się przy drzwiach.
Ciekawe, czy by się to zawaliło, gdyby zniszczyć to na środku…
Druid popchnął elfkę w kierunku stołów. Dostrzegła je dopiero, gdy prawie w nie weszła. Na jednych stały półmiski z różnym mięsiwem, na innym znajdowały się owoce. Na kolejnych dostrzegła dzbany z napojami. Uczucie głodu postanowiło o sobie brutalnie przypomnieć, ale Ina postanowiła zignorować ssanie w żołądku. Erathiel ją kiedyś ostrzegał przed przyjmowaniem jedzenia od nieznajomych.
- Możesz wziąć, co chcesz. Nie polecam jednak skrzydeł nietoperzy, zwykle wychodzą strasznie żylaste. Tutejsi znaleźli na nie jakiś sposób, ale z oczywistych względów nie chcą się nim dzielić z moją rasą.
Adeptka magii wykonała ruch w kierunku stołów, ale się zawahała.
- Nie próbuj też łapać za noże. Wątpię, żeby pozostali przeszli obok tego obojętnie.
Nocny elf nie uważał jej za jakiekolwiek zagrożenie. Lekceważył ją i w wyraźny sposób dawał jej to odczuć. Dziewczę nie było jednak pewne, czy to nie sposób, by ją sprowokować. Bez magii i tak niewiele mogła zrobić, ale druid nie mógł tego wiedzieć.
- Podziękuję za jedzenie, nie jestem głodna.
- Nie ufasz mi. - Ina nie była pewna, czy było to bardziej stwierdzenie czy pytanie. - Jakby nie patrzeć, słusznie. - Uśmiechnął się wrednie i nalał sobie wina. - Wiem jednak coś, co mogłoby sprawić, żebyś mi choć trochę zaufała. Nie wspomnę przy tym, że mogłem cię po prostu zostawić na pastwę Deji, która pewnie by cię związała. Potem próbowałaby cię niezdarnie przesłuchać, aż w końcu puściłyby jej nerwy. - Mężczyzna przytaknął sam sobie.
- Nie lubisz jej.
- Wręcz przeciwnie, uwielbiam ją… na swój sposób. - Uśmiechnął się nieprzyjemnie, po czym pociągnął łyk z kielicha i wyciągnął go w stronę młodej. - Na pewno nie chcesz?
Ina pokręciła głową, co Mandar skwitował wzruszeniem ramionami.
- Mogłem ci też odebrać broń, ale jakoś nie sądzę, by stanowiła ona niebezpieczne narzędzie… Przynajmniej w twoich rękach.
Dziewczyna zacisnęła mocniej dłonie na kosturze, co wyraźnie rozbawiło druida. Gwałtownie jednak spoważniał.
- Dobra, koniec zabawy. Powiedz mi, znasz tamtego elfa? Może znasz, to złe słowo. Czy go kojarzysz?
Nie była w stanie zaprzeczyć, ale nie miała też zamiaru potwierdzać. Postanowiła milczeć.
- Tak myślałem. Wyobraź sobie, że ja też…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz