5

- Zagrożeniem…?
Wpatrywała się zdziwiona w opętanego chłopaka, który chwilę potem runął nieprzytomny na ziemię.
- On nie odpuści, prawda? – Śmiem wątpić. Jaźń chłopaka została zniszczona, a ten demon wybitnie Cię nie lubi. – Ale ja nic mu nie zrobiłam!
Mijały chwile, a ona ciągle stała nad nieprzytomnym demonem. Poczuła uścisk na łydce. Gdy spojrzała w dół zauważyła, że demon wbił w jej ciało swoje pazury.
- Zabiorę Cię ze sobą.
Ciepło. Od demona buchały opary gorąca. Czuła, jak życie z niego upływa, jak zamienia resztkę swojej energii na ogień. Powinno ją zaboleć… ale nie bolało. Ogień nigdy nie wywoływał u Inarei bólu. Jednak demon, który zginął chwilę potem nie mógł o tym wiedzieć. 
Erathiel przyglądał się scenie z oddali. Obserwował, jak dziewczyna siada przy ciele i opatruje nogę, w którą wcześniej jej przeciwnik zatopił pazury. Podsłuchiwał jej rozmowę z demonem.
- Ja… - Co czujesz? – Ja… - Ina, co czujesz w tej chwili? – Chyba nie chcesz tego słyszeć. ­ - Bym nie pytał, więc co czujesz?  - Nic…
Nastała chwila ciszy, po której dziewczyna zdecydowała się kontynuować. - Mam świadomość, że to nie moja wina. To on mnie zaatakował… Co mogłam innego zrobić? – Nabrała głośno powietrza. – Na dodatek, przecież on sam… Ja nic nie zrobiłam.
Zarówno mistrz, jak i demon mieli pewność, że dziewczyna zareaguje inaczej. Zamknie się w sobie albo przynajmniej będzie mocno wstrząśnięta. A ona po prostu zaakceptowała to, co się stało.

Elf dłuższy czas zbierał się w sobie by podejść do swojej uczennicy. Szukał słów, jakie mógłby jej powiedzieć – jakie powinien powiedzieć jej w tej sytuacji. „Takie rzeczy się zdarzają” nie wchodziło w grę. Ruszył się ze swojej kryjówki dopiero, gdy usłyszał, że ktoś się zbliża. Nie potrzebował, by ktoś oskarżył Inę o morderstwo, szczególnie, że go tak naprawdę nie popełniła. Podszedł do niej powoli i położył jej rękę na ramieniu. Nawet nie zareagowała, siedziała z zamkniętymi oczami. Znał dobrze tę pozę. Słuchała tego, co demon miał jej do powiedzenia. Zastanawiał się czasem, kto ją właściwie uczy.
- Chodźmy stąd – Ina otworzyła oczy i spojrzała na mistrza.
Kiwnął głową i podał jej rękę. Przyjęła ją, przez co podniosła się szybko i pewnie. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, dopóki nie spróbowała postawić kroku. Potknęła się i poleciała do przodu. Mężczyzna w ostatnim momencie ją złapał, ratując ją przed bolesnym zetknięciem z ziemią. Bez słowa i zastanowienia podał jej swoją laskę. Nie zwróciła wcześniej uwagi, że miał ją zawsze przy sobie.
Ina mocno ścisnęła dłoń na kosturze Erathiela. Przez jej palce, a następnie całe ciało przeszedł dreszcz. Poczuła pulsowanie od przedmiotu i nabrała dziwnego wrażenia, że nie powinna trzymać go w swojej ręce. Coś było nie tak. Jakby przedmiot był zdecydowanie za potężny na jej możliwości i próbował przejąć nad nią kontrolę. Miała wrażenie, że nie może znaleźć jakiejś cząstki w jej wnętrzu, której szukał i próbował się zbuntować. Najpierw było to coraz mocniejsze pulsowanie, następnie wibracje i ciepło.
Ciekaw jestem, czy on to zrobił specjalnie, czy po prostu nie myśli…
Po słowach demona dziewczyna skierowała niepewne spojrzenie na elfa. Nie wiedziała, co się dzieje ani też nie wiedziała, jak się zachować. Skoro Erathiel chciałby ją skrzywdzić miał ku temu wiele okazji, chociażby wystarczyłoby ją zostawić na pustyni… Nagłe skojarzenie mocno ją uderzyło.
- Byłeś tam – spojrzała pewnie mężczyźnie w oczy, nie zważając na ból, który czuła w dłoni. – Byłeś tam, kiedy mnie znaleziono.
Wyglądał na zaskoczonego. Zbyt zaskoczonego, jak na jej gust, ale zastanowi się na tym później.
- Masz na myśli wioskę? Myślałem, że ustaliliśmy już, że to nie miało oficjalnie miejsca.
Jeżeli to był on, to czemu chce to ukrywać?
Chciała odpowiedzieć demonowi, że nie wie, ale nie mogła tego zrobić nie otwierając ust. Przyjrzała się ponownie swojemu mistrzowi. Może to wcale nie był on. Ręka zaczęła ją piec. Syknęła głośno i rzuciła laską elfa o ziemię.
Mężczyzna nie rzucił się za swoim przedmiotem, ale złapał Inę za rękę by nie straciła równowagi. Dopiero, gdy upewnił się, że z nią wszystko w porządku schylił się i podniósł swoją własność. Otrzepał delikatnie broń z kurzu, a jego twarz wkroczyło zmieszanie. – Ja… nie chciałem Ci jej podać. Nie powinienem w ogóle dawać Ci tej broni do ręki.
Gdy demon milczał, w zastanowieniu spojrzała na przedmiot. - Nie rozumiem.
- Lekcja, która powinna się odbyć, jako jedna z pierwszych… Odejdźmy kawałek i ci wytłumaczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz