Wpatrywała
się zdziwiona w opętanego chłopaka, który chwilę potem runął nieprzytomny na
ziemię.
- On nie
odpuści, prawda? – Śmiem wątpić. Jaźń chłopaka została zniszczona, a ten demon wybitnie
Cię nie lubi. – Ale ja nic mu nie zrobiłam!
Mijały
chwile, a ona ciągle stała nad nieprzytomnym demonem. Poczuła uścisk na łydce.
Gdy spojrzała w dół zauważyła, że demon wbił w jej ciało swoje pazury.
- Zabiorę Cię ze sobą.
Ciepło. Od
demona buchały opary gorąca. Czuła, jak życie z niego upływa, jak zamienia
resztkę swojej energii na ogień. Powinno ją zaboleć… ale nie bolało. Ogień
nigdy nie wywoływał u Inarei bólu. Jednak demon, który zginął chwilę potem nie
mógł o tym wiedzieć.
Erathiel
przyglądał się scenie z oddali. Obserwował, jak dziewczyna siada przy ciele i
opatruje nogę, w którą wcześniej jej przeciwnik zatopił pazury. Podsłuchiwał
jej rozmowę z demonem.
- Ja… - Co
czujesz? – Ja… - Ina, co czujesz w tej chwili? –
Chyba nie chcesz tego słyszeć. - Bym nie pytał, więc co czujesz? - Nic…
Nastała
chwila ciszy, po której dziewczyna zdecydowała się kontynuować. - Mam
świadomość, że to nie moja wina. To on mnie zaatakował… Co mogłam innego
zrobić? – Nabrała głośno powietrza. – Na dodatek, przecież on sam… Ja nic nie
zrobiłam.
Zarówno
mistrz, jak i demon mieli pewność, że dziewczyna zareaguje inaczej. Zamknie się
w sobie albo przynajmniej będzie mocno wstrząśnięta. A ona po prostu
zaakceptowała to, co się stało.
Elf
dłuższy czas zbierał się w sobie by podejść do swojej uczennicy. Szukał słów,
jakie mógłby jej powiedzieć – jakie powinien powiedzieć jej w tej sytuacji.
„Takie rzeczy się zdarzają” nie wchodziło w grę. Ruszył się ze swojej kryjówki
dopiero, gdy usłyszał, że ktoś się zbliża. Nie potrzebował, by ktoś oskarżył
Inę o morderstwo, szczególnie, że go tak naprawdę nie popełniła. Podszedł do
niej powoli i położył jej rękę na ramieniu. Nawet nie zareagowała, siedziała z
zamkniętymi oczami. Znał dobrze tę pozę. Słuchała tego, co demon miał jej do
powiedzenia. Zastanawiał się czasem, kto ją właściwie uczy.
-
Chodźmy stąd – Ina otworzyła oczy i spojrzała na mistrza.
Kiwnął
głową i podał jej rękę. Przyjęła ją, przez co podniosła się szybko i pewnie.
Wydawało się, że wszystko jest w porządku, dopóki nie spróbowała postawić
kroku. Potknęła się i poleciała do przodu. Mężczyzna w ostatnim momencie ją
złapał, ratując ją przed bolesnym zetknięciem z ziemią. Bez słowa i
zastanowienia podał jej swoją laskę. Nie zwróciła wcześniej uwagi, że miał ją
zawsze przy sobie.
Ina
mocno ścisnęła dłoń na kosturze Erathiela. Przez jej palce, a następnie całe
ciało przeszedł dreszcz. Poczuła pulsowanie od przedmiotu i nabrała dziwnego
wrażenia, że nie powinna trzymać go w swojej ręce. Coś było nie tak. Jakby
przedmiot był zdecydowanie za potężny na jej możliwości i próbował przejąć nad
nią kontrolę. Miała wrażenie, że nie może znaleźć jakiejś cząstki w jej
wnętrzu, której szukał i próbował się zbuntować. Najpierw było to coraz
mocniejsze pulsowanie, następnie wibracje i ciepło.
Ciekaw
jestem, czy on to zrobił specjalnie, czy po prostu nie myśli…
Po
słowach demona dziewczyna skierowała niepewne spojrzenie na elfa. Nie
wiedziała, co się dzieje ani też nie wiedziała, jak się zachować. Skoro
Erathiel chciałby ją skrzywdzić miał ku temu wiele okazji, chociażby
wystarczyłoby ją zostawić na pustyni… Nagłe skojarzenie mocno ją uderzyło.
-
Byłeś tam – spojrzała pewnie mężczyźnie w oczy, nie zważając na ból, który
czuła w dłoni. – Byłeś tam, kiedy mnie znaleziono.
Wyglądał
na zaskoczonego. Zbyt zaskoczonego, jak na jej gust, ale zastanowi się na tym
później.
-
Masz na myśli wioskę? Myślałem, że ustaliliśmy już, że to nie miało oficjalnie
miejsca.
Jeżeli
to był on, to czemu chce to ukrywać?
Chciała
odpowiedzieć demonowi, że nie wie, ale nie mogła tego zrobić nie otwierając
ust. Przyjrzała się ponownie swojemu mistrzowi. Może to wcale nie był on. Ręka zaczęła ją piec. Syknęła głośno i
rzuciła laską elfa o ziemię.
Mężczyzna
nie rzucił się za swoim przedmiotem, ale złapał Inę za rękę by nie straciła
równowagi. Dopiero, gdy upewnił się, że z nią wszystko w porządku schylił się i
podniósł swoją własność. Otrzepał delikatnie broń z kurzu, a jego twarz
wkroczyło zmieszanie. – Ja… nie chciałem Ci jej podać. Nie powinienem w ogóle
dawać Ci tej broni do ręki.
Gdy
demon milczał, w zastanowieniu spojrzała na przedmiot. - Nie rozumiem.
-
Lekcja, która powinna się odbyć, jako jedna z pierwszych… Odejdźmy kawałek i ci
wytłumaczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz