80

Witam ponownie po przerwie. W środę pojawi się kolejna aktualizacja. Niestety mam obecnie ograniczony dostęp do internetu, więc na ewentualne pytania i komentarze odpowiem jak ulegnie to zmianie.


Minęła doba, odkąd Inarea widziała członków Przymierza maszerujących na Orgrimmar. Za każdym razem, gdy chciała odejść gdzieś dalej od kanionu, demon ją powstrzymywał. Słuchała się go, ale bezczynność zaczynała ją męczyć. Pozostało jej tylko obserwowanie przyrody, której dużo nie było w tych okolicach. Mogła też wypatrywać posłańców - prędzej czy później zawsze się jacyś pojawiają, przynajmniej tak mówił Erathiel. Elfka nie potrafiłaby zaprzeczyć, że martwi się o swojego mistrza, dlatego była wdzięczna demonowi, że nie poruszał tego tematu. Jednocześnie była zła na siebie - to on powinien się nią zajmować i troszczyć, a kolejny raz zostawił ją samą, na środku niczego.

Walki chyba powinny się już zakończyć... - towarzysz Iny przemówił po dłuższym czasie.
- Dlaczego tak sądzisz?
Takie rajdy z reguły nie trwają długo. Nikt nie przygotowuje się do nich tygodniami, by prowadzić wielodniowe oblężenie. Często też miasta nie są przygotowane do obrony. W takim wypadku albo atakujący padają pod bramami, nie wchodząc nawet do środka... Albo z łatwością się przedzierają i zaczynają rzeź. Do tego nie słyszę już krzyków. Chociaż nie wyklucza to tego, że walczący już po prostu nie mają siły krzyczeć.
- Kto wygrał? - zapytała z drżeniem w głosie.
Stawiałbym na Hordę. Jej flagi nieprzerwanie powiewają na murach.
- Chodźmy więc. - Ina podniosła się z ziemi.
Nie ma pewności, czy walki się skończyły...
- Przed chwilą mówiłeś co innego.
Powiedziałem "chyba". Nie słuchasz dokładnie.
- Skoro flagi Hordy nadal są wzniesione...
Słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć? To dość wygodne...
W odpowiedzi Ina jedynie się uśmiechnęła i ruszyła w kierunku miasta. Była przekonana, że skoro demon wspomniał o końcu walk, to nie miał co do tego wątpliwości. 
Gdyby tak nie było, z pewnością próbowałby mnie teraz przekonać i zatrzymać, prawda?
Nie idź tam... - Towarzysz przerwał jej myśli.
- Mogą potrzebować mojej pomocy.
Jesteś mała i słaba. Nie będziesz przecież nosić rannych.
Ina zatrzymała się i spojrzała na demona. Demon był brutalnie szczery, jak niemal zawsze. Nie była jednak do końca przekonana.
Ani zwłok...
Wbrew założeniom demona właśnie te słowa sprawiły, że zaczęła biec do Orgrimmaru.

Pierwszym, co poczuła zbliżająca się do miasta Inarea, nie była magia. Nie były to też demony. To był smród. Odór, który gryzie w oczy, zapycha płuca i powoduje wymioty. Dziewczyna zatkała nos i rzuciła na siebie zaklęcie umożliwiające jej oddychanie pod wodą. W praktyce pozwalało jej ono nie oddychać przez krótki okres.
Po zapachu przyszedł czas na wrażenia wzrokowe. Walki musiały zacząć się jeszcze przed bramą miejską, z której obecnie niewiele zostało. Ina obiegła wzrokiem ciała ludzi i elfów ze strzałami i bełtami wystającymi z różnych części ciała. Widziała też dziwnie powykrzywiane zwłoki mniejszych stworzeń. Gdy dziewczyna chciała podejść bliżej, by im się przyjrzeć, demon zastąpił jej drogę.
Nie patrz.
- Ale dlaczego?
Proszę cię, mała Ino. Musisz mi uwierzyć, że nie chcesz tego widzieć. Nie chcesz widzieć ciał istot zalanych gorącą smołą.
Mimowolnie dziewczyna próbowała sobie wyobrazić to, co powiedział demon. Po chwili jednak pokręciła głową i skupiła uwagę na powalonej bramie.
- Może masz rację...
Elfka ominęła kolejne ciała i ruszyła przed siebie, prosto do miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz