Witam po przerwie!
Gorąca kula zbliżała się nieubłaganie
do elfki. Dziewczyna zdążyła jeszcze pomyśleć o Karnarze, ale nie była w stanie
go przywołać. W momencie, gdy ogień dotknął jej ciała, zdała sobie sprawę, że
nie ma dostępu do mocy. Wyczuwa energię, która ją otacza, ale nie posiada
własnej. Ogień oślepił Inę.
Po chwili dziewczyna wpatrywała się w
zaskoczonego maga. Jego zaklęcie po prostu przez nią przeleciało, zupełnie
jakby była powietrzem. Mężczyzna odruchowo złapał za miecz i wyciągnął go w
kierunku elfki. Dość szybko dotarła do niego bezcelowość tego gestu i odrzucił
broń. Strzepnął ręce ku ziemi, sięgnął do torby po zwój i zaczął szeptać
inkantacje, a jego dłonie zaczęły jarzyć się złotym kolorem. Ina poczuła nieuzasadnione
przerażenie.
- Poczekaj! Dlaczego właściwie mnie
atakujesz?! Przecież też jestem elfem, zupełnie takim jak ty!
Atakujący się zawahał i przerwał
formułkę. Dziewczyna zbliżyła się do niego, unosząc dłonie do góry. Była
bezbronna i miała tego pełną świadomość. Mężczyzna strzepnął ponownie dłonie, a
złota poświata zniknęła. Nadal jednak ściskał świstek papieru.
- Stój - wydał polecenie chrapliwym
głosem.
Inarea zatrzymała się.
- Opuść ręce.
Dziewczyna natychmiast wykonała
polecenie. Mag wpatrywał się w nią zielonymi oczami. Jego szkarłatne szaty były
pokryte symbolami, które Inie nic nie mówiły. Na jego twarzy dało się zauważyć
mieszankę ciekawości i przerażenia. Był młody i najpewniej niedoświadczony.
- Czym... jesteś?
- Elfem - powtórzyła.
- Nie wyglądasz na jednego z nas... A
nawet jeśli, to bez zaproszenia nie mogę cię wpuścić.
- To mnie zaproś.
Brew elfa powędrowała do góry. Nie
spodziewał się tak beztroskiej odpowiedzi. Na przemian otwierał i zamykał usta,
próbując sklecić jakąś odpowiedź, która ciągle mu umykała.
- Ja nie mam takiego prawa... Co tu w
ogóle robisz? - zapytał w końcu.
- Szukam...
Powiedz tylko słowo, a stanę się kim
pragniesz. Strażnikiem, nauczycielem, kim tylko zechcesz.
Kilkuletnie porzucone dziecko mogło w
takim wypadku mieć tylko jedno życzenie.
- Chcę, żebyś został moim
przyjacielem.
- ... przyjaciela.
- Kiepskie miejsce i czas sobie
wybrałaś na zawieranie nowych znajomości - odparł z przekąsem. Mag schował zwój
za pasek.
Mam
wrażenie, że za często to słyszę...
- To nie tak! On gdzieś tu jest...
Obawiam się, że się zgubił.
- ON się zgubił? - zapytał z
powątpiewaniem. - W ogóle dlaczego ja z tobą rozmawiam... Znikaj, zanim zmienię
zdanie... albo zanim ktoś przyjdzie.
Po tych słowach mężczyzna wyciągnął
dłoń w kierunku drogi prowadzącej na górę.
- Tam są inni? - Zrobiła krok w stronę
elfa.
- Tak i to tacy, co nie będą tak wyrozumiali
jak ja i będą się bezwzględnie stosować do rozkazów.
- Jakich rozkazów...?
- Znikaj stąd, zanim stracę
cierpliwość! - Ręka maga ponownie powędrowała w kierunku zwoju.
Ina ukłoniła się lekko, po czym
odwróciła się i odeszła. Nie potrafiła uzasadnić przerażenia, które ogarniało
ją, gdy patrzyła na zwój, ale postanowiła nie sprawdzać w praktyce, czy słusznie
się go obawiała. Miała teraz ważniejszą sprawę na głowie.
Jeżeli Ina miałaby określić jednym
słowem miejsce, w którym się znalazła, byłoby to "nieprzyjazne". Zielona
lawa, która parzyła, spękane kamienie, po których ciężko było chodzić, odór siarki
w powietrzu i brak jakichkolwiek roślin. Gdyby nie elf, na którego dziewczyna
wcześniej wpadła, byłaby przekonana, że to miejsce jest w ogóle niezamieszkałe.
Czy
tak właśnie wygląda świat demonów? Czy tu wyrastałeś...?
Ina miała świadomość abstrakcji tego
pytania. Według wiedzy, którą posiadała - demony nie rodziły się. Nie dorastały
też w żaden sposób, jedynie nabierały doświadczenia i zbierały informacje. I
knuły przeciwko światu żywych, według słów Erathiela. Mistrz często powtarzał,
że demony nienawidziły życia pod jakąkolwiek postacią, a wszelkie przejawy
sympatii są tak naprawdę elementem większego planu zapanowania nad światem.
Jednak jeżeli warlock tak mocno w to wierzył, dlaczego pomagał Inie odzyskać
jej towarzysza? Ciągle nie potrafiła tego zrozumieć, ale gdy tylko padła
propozycja odzyskania demona, nie wahała się.
Czas mijał. Do dziewczyny dotarło, że
szukając w ten sposób, może nigdy nie znaleźć swojego towarzysza. Zatrzymała
się i już miała krzyknąć, gdy poczuła ukłucie w łydkę. Odskoczyła machinalnie i
spojrzała na impa. Był bardzo podobny, ale to nie był Karnar, to mogła
stwierdzić od razu. Nie chodziło nawet o odcień skóry, bo przy długim
przebywaniu w tej krainie każdy prędzej czy później by zzieleniał. Karnar nigdy
nie wpatrywał się w nią z nieuzasadnioną nienawiścią. Dziewczyna rozejrzała
się, by upewnić się, że niczym nie zasłużyła na niechęć stworzenia. Nie
zdeptała nic, co mogło wyglądać na posłanie czy posiłek. Akurat szła po litej
skale, gdy ją zaatakował.
- Czego
chce? Czemu głowę zawraca? - Imp podskoczył, położył nisko uszy i wlepił
wściekłe spojrzenie w Inę.
- Nie
chciałam cię niczym urazić - odpowiedziała dziewczyna w demonim i lekko się
skłoniła. - Na dodatek, to ty mnie
zaatakowałeś.
Jej reakcja zaskoczyła stwora, bo na
chwilę przestał szczerzyć zęby, ale nie trwało to długo.
- Przychodzi
taka, zna kilka słów i myśli, że jej się wszystko należy!
- Słucham?
- Małe,
przygłuche stworzenie. Zgodnie z zamówieniem. Widzicie, koledzy?
Ostatnie zdanie zaniepokoiło
dziewczynę. Jeden imp nie powinien być dla niej zagrożeniem, nawet jeżeli nie
mogła używać magii, ale przy większej ilości mogła mieć problem. Cofnęła się o
krok, ale ponownie poczuła ukłucie. Spojrzała na kolejnego demona, za którym
dostrzegła jeszcze trzy.
- Ale...
O co wam chodzi właściwie?!
- Może
sobie udawać niewiniątko, nie pomoże jej to - do rozmowy wtrącił się inne
demon.
- A
może jest niewinna i niczego nieświadoma? Takie są najsmaczniejsze!
Ina miała nadzieję, że źle usłyszała
ostatnie wypowiedziane zdanie. Impy zaczęły się przekrzykiwać i nie było sensu
ponawiać prób rozmowy z nimi. Kiedy dziewczyna usłyszała coś o pieczonym steku
z elfa, zrobiło jej się słabo. Próbowała uciekać w różnych kierunkach, ale za
każdym razem, niczym spod ziemi, wyrastał przed nią kolejny demon i zagradzał
jej drogę. Może stwierdzenie Zevrosta o tym, że mistrz postanowił się jej
pozbyć, wcale nie było przesadzone...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz