91


Witam po przerwie!

Gorąca kula zbliżała się nieubłaganie do elfki. Dziewczyna zdążyła jeszcze pomyśleć o Karnarze, ale nie była w stanie go przywołać. W momencie, gdy ogień dotknął jej ciała, zdała sobie sprawę, że nie ma dostępu do mocy. Wyczuwa energię, która ją otacza, ale nie posiada własnej. Ogień oślepił Inę.
Po chwili dziewczyna wpatrywała się w zaskoczonego maga. Jego zaklęcie po prostu przez nią przeleciało, zupełnie jakby była powietrzem. Mężczyzna odruchowo złapał za miecz i wyciągnął go w kierunku elfki. Dość szybko dotarła do niego bezcelowość tego gestu i odrzucił broń. Strzepnął ręce ku ziemi, sięgnął do torby po zwój i zaczął szeptać inkantacje, a jego dłonie zaczęły jarzyć się złotym kolorem. Ina poczuła nieuzasadnione przerażenie.
- Poczekaj! Dlaczego właściwie mnie atakujesz?! Przecież też jestem elfem, zupełnie takim jak ty!
Atakujący się zawahał i przerwał formułkę. Dziewczyna zbliżyła się do niego, unosząc dłonie do góry. Była bezbronna i miała tego pełną świadomość. Mężczyzna strzepnął ponownie dłonie, a złota poświata zniknęła. Nadal jednak ściskał świstek papieru.
- Stój - wydał polecenie chrapliwym głosem.
Inarea zatrzymała się.
- Opuść ręce.
Dziewczyna natychmiast wykonała polecenie. Mag wpatrywał się w nią zielonymi oczami. Jego szkarłatne szaty były pokryte symbolami, które Inie nic nie mówiły. Na jego twarzy dało się zauważyć mieszankę ciekawości i przerażenia. Był młody i najpewniej niedoświadczony.
- Czym... jesteś?
- Elfem - powtórzyła.
- Nie wyglądasz na jednego z nas... A nawet jeśli, to bez zaproszenia nie mogę cię wpuścić.
- To mnie zaproś.
Brew elfa powędrowała do góry. Nie spodziewał się tak beztroskiej odpowiedzi. Na przemian otwierał i zamykał usta, próbując sklecić jakąś odpowiedź, która ciągle mu umykała.
- Ja nie mam takiego prawa... Co tu w ogóle robisz? - zapytał w końcu.
- Szukam...

Powiedz tylko słowo, a stanę się kim pragniesz. Strażnikiem, nauczycielem, kim tylko zechcesz.
Kilkuletnie porzucone dziecko mogło w takim wypadku mieć tylko jedno życzenie.
- Chcę, żebyś został moim przyjacielem.

- ... przyjaciela.
- Kiepskie miejsce i czas sobie wybrałaś na zawieranie nowych znajomości - odparł z przekąsem. Mag schował zwój za pasek.
Mam wrażenie, że za często to słyszę...
- To nie tak! On gdzieś tu jest... Obawiam się, że się zgubił.
- ON się zgubił? - zapytał z powątpiewaniem. - W ogóle dlaczego ja z tobą rozmawiam... Znikaj, zanim zmienię zdanie... albo zanim ktoś przyjdzie.
Po tych słowach mężczyzna wyciągnął dłoń w kierunku drogi prowadzącej na górę.
- Tam są inni? - Zrobiła krok w stronę elfa.
- Tak i to tacy, co nie będą tak wyrozumiali jak ja i będą się bezwzględnie stosować do rozkazów.
- Jakich rozkazów...?
- Znikaj stąd, zanim stracę cierpliwość! - Ręka maga ponownie powędrowała w kierunku zwoju.
Ina ukłoniła się lekko, po czym odwróciła się i odeszła. Nie potrafiła uzasadnić przerażenia, które ogarniało ją, gdy patrzyła na zwój, ale postanowiła nie sprawdzać w praktyce, czy słusznie się go obawiała. Miała teraz ważniejszą sprawę na głowie.

Jeżeli Ina miałaby określić jednym słowem miejsce, w którym się znalazła, byłoby to "nieprzyjazne". Zielona lawa, która parzyła, spękane kamienie, po których ciężko było chodzić, odór siarki w powietrzu i brak jakichkolwiek roślin. Gdyby nie elf, na którego dziewczyna wcześniej wpadła, byłaby przekonana, że to miejsce jest w ogóle niezamieszkałe.
Czy tak właśnie wygląda świat demonów? Czy tu wyrastałeś...?
Ina miała świadomość abstrakcji tego pytania. Według wiedzy, którą posiadała - demony nie rodziły się. Nie dorastały też w żaden sposób, jedynie nabierały doświadczenia i zbierały informacje. I knuły przeciwko światu żywych, według słów Erathiela. Mistrz często powtarzał, że demony nienawidziły życia pod jakąkolwiek postacią, a wszelkie przejawy sympatii są tak naprawdę elementem większego planu zapanowania nad światem. Jednak jeżeli warlock tak mocno w to wierzył, dlaczego pomagał Inie odzyskać jej towarzysza? Ciągle nie potrafiła tego zrozumieć, ale gdy tylko padła propozycja odzyskania demona, nie wahała się.

Czas mijał. Do dziewczyny dotarło, że szukając w ten sposób, może nigdy nie znaleźć swojego towarzysza. Zatrzymała się i już miała krzyknąć, gdy poczuła ukłucie w łydkę. Odskoczyła machinalnie i spojrzała na impa. Był bardzo podobny, ale to nie był Karnar, to mogła stwierdzić od razu. Nie chodziło nawet o odcień skóry, bo przy długim przebywaniu w tej krainie każdy prędzej czy później by zzieleniał. Karnar nigdy nie wpatrywał się w nią z nieuzasadnioną nienawiścią. Dziewczyna rozejrzała się, by upewnić się, że niczym nie zasłużyła na niechęć stworzenia. Nie zdeptała nic, co mogło wyglądać na posłanie czy posiłek. Akurat szła po litej skale, gdy ją zaatakował.
- Czego chce? Czemu głowę zawraca? - Imp podskoczył, położył nisko uszy i wlepił wściekłe spojrzenie w Inę.
- Nie chciałam cię niczym urazić - odpowiedziała dziewczyna w demonim i lekko się skłoniła. - Na dodatek, to ty mnie zaatakowałeś.
Jej reakcja zaskoczyła stwora, bo na chwilę przestał szczerzyć zęby, ale nie trwało to długo.
- Przychodzi taka, zna kilka słów i myśli, że jej się wszystko należy!
- Słucham?
- Małe, przygłuche stworzenie. Zgodnie z zamówieniem. Widzicie, koledzy?
Ostatnie zdanie zaniepokoiło dziewczynę. Jeden imp nie powinien być dla niej zagrożeniem, nawet jeżeli nie mogła używać magii, ale przy większej ilości mogła mieć problem. Cofnęła się o krok, ale ponownie poczuła ukłucie. Spojrzała na kolejnego demona, za którym dostrzegła jeszcze trzy.
- Ale... O co wam chodzi właściwie?!
- Może sobie udawać niewiniątko, nie pomoże jej to - do rozmowy wtrącił się inne demon.
- A może jest niewinna i niczego nieświadoma? Takie są najsmaczniejsze!
Ina miała nadzieję, że źle usłyszała ostatnie wypowiedziane zdanie. Impy zaczęły się przekrzykiwać i nie było sensu ponawiać prób rozmowy z nimi. Kiedy dziewczyna usłyszała coś o pieczonym steku z elfa, zrobiło jej się słabo. Próbowała uciekać w różnych kierunkach, ale za każdym razem, niczym spod ziemi, wyrastał przed nią kolejny demon i zagradzał jej drogę. Może stwierdzenie Zevrosta o tym, że mistrz postanowił się jej pozbyć, wcale nie było przesadzone...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz