Kolejna notka pojawi się w przyszłym tygodniu, ale jeszcze nie wiem, którego dnia.
Erathiel był gotowy pozbawić orka życia, jeżeli tylko ten by go sprowokował. Na szczęście Zev zareagował prawidłowo. Nie był przerażony, tak jak niektórzy w takim momencie. Nie chciał uciekać. Na twarzy wypisaną miał ciekawość. Elf starał się jednak nie cieszyć przedwcześnie. Już miał takie przypadki. Dopóki rozmawiał z nimi o teorii, wszystko było dobrze, a gdy tylko zaczynała się praktyka... Kiedyś Erathiel uważał, że tylko silne psychicznie jednostki mogą zostać warlockami. Niestety wiele razy udowodniono mu, jak bardzo się mylił.
Ilu miał nieudanych pomocników? Z każdym poprzednim było coś nie tak… Erathiel miał wrażenie, że próbował już ze wszystkimi – z przedstawicielami różnych ras Przymierza, a nawet z nieumarłymi. Nie obchodziły go sztuczne podziały na Hordę i Aliantów. Szczególnie w kontekście tego, co miało się wydarzyć. Dużo istotniejsza dla niego była wymiana informacji. Gromadził każdą wiedzę i sprawdzał większość plotek.
Z pomocnikami
było wiele problemów. Jedni byli zbyt niecierpliwi, inni zbyt flegmatyczni.
Jeden z nieumarłych nawet próbował go zabić, by zgarnąć wyimaginowaną nagrodę…
To chyba była najbardziej bolesna porażka dla Erathiela. Pokładał w ożywionym elfie
duże nadzieje. Nieumarły był cierpliwy, ale tylko tyle, ile trzeba było. Nie
był okrutny, ale też nie stronił od przemocy. Nie zadawał pytań, gdy nie było
na to czasu, ale był też bardzo dociekliwy. Któż podejrzewałby, że tak idealny
materiał na pomocnika postanowi zabić elfa z tego powodu, że jest on z
Przymierza! A Przymierze to zło! Nie miało znaczenia, że przed śmiercią sam
należał do tej samej frakcji.
Erathiel nie
robił listy swoich pomocników. Poza jego pamięcią nie pozostał po nich żaden
ślad. Czy ktoś z nich przeżył? Jeden ludzki pomiot. Wycofał się jeszcze w
trakcie samych rozmów. Przerażały go tematy, o których rozmawiał z Erathielem.
Elf nie obawiał się, że człowiek coś wygada, bo nawet nie miał jeszcze czego
wygadać. Wtedy jeszcze uważnie badał grunt w trakcie wielokrotnych spotkań. Poruszał
po kolei kwestie, które wcześniej sobie ustalił. Zwykle zaczynał od ogólnej
rozmowy o naturze warlocków i demonów. Jeżeli ktoś był zainteresowany tematem,
to brnął dalej i wywoływał dyskusje z potencjalnym pomocnikiem. U innych szukał
nie tylko określonych cech charakteru, ale przede wszystkim zainteresowań. Potem
było mu szkoda na to czasu. Zbierał informacje nie angażując w to innych i
odławiał tylko dobrze rokujące jednostki. Jedna z nich stała właśnie przed nim.
Zevrost był zaskoczony słowami Erathiela.
Zevrost był zaskoczony słowami Erathiela.
- Ale… teraz? –
Rozejrzał się po raz kolejny po pomieszczeniu. Nadal było puste. – Nie widzę tu
nikogo, kto mógłby robić za ofiarę – głos Zevrosta nawet nie zadrżał, gdy to
mówił. Przeniósł spojrzenie na oczy Erathiela i czekał.
Przez chwilę
panowała pełna napięcia cisza.
- Masz
niekwestionowaną rację. – Po tych słowach elf ruszył przed siebie.
Gdy tylko minął
orka, wszystkie pochodnie zgasły. Bez wyjaśnienia Erathiel zaczął się oddalać.
Zevrost ruszył za nim.
Drugie
pomieszczenie, do którego weszli, było podobne do poprzedniego. Tyle że na
środku stała klatka. Dopiero po chwili do Zevrosta dotarło, że coś jest w
środku. Nie opanował dreszczu, który przeszedł przez jego ciało, ale miał
nadzieję, że elf tego nie zauważył.
- Czy dane ci
było robić coś takiego?
Takiego… - Zev nie wiedział, o co chodzi, ale
przez jego głowę przeleciało w tym momencie mnóstwo myśli. Biorąc pod uwagę
temat ich rozmowy kontekst wydawał się oczywisty, ale ork miał wątpliwości.
Erathiel nie mówił dobrze w jego języku. Mógł pytać o cokolwiek.
- Pytasz o
chodzenie z nieznajomymi po ciemnych, podejrzanych miejscach? Nie, właściwie to
nie. Nigdy.
Elf się
uśmiechnął, ku wyraźnej uldze Zevrosta.
- Akurat miałem
na myśli oryginalne rytuały warlocków.
- Zależy, co
rozumiesz przez oryginalne.
Erathiel
zamyślił się, ale ork nie mógł się pozbyć wrażenia, że jego rozmówca miał od
dawna przygotowaną odpowiedź.
- Praktykowane
przez osobniki, które jeszcze nie wiedziały, że w przyszłości zostaną nazwani
warlockami.
Uwaga Zevrosta
przeniosła się na klatkę. Widział wyraźnie, że coś w niej się porusza, ale nie
był w stanie stwierdzić, co dokładnie. Mogło to być jakieś większe zwierzę albo
kilka małych. Mógł to być też jakiś młody humanoid. Tym razem orkowi udało się
nie zadrżeć. Nie wiedział, jak zareaguje, jeżeli w środku będzie siedział jeden
z przedstawicieli jego własnej rasy. Postanowił podejść bliżej klatki i się
przekonać. Gdy wykonał krok, Erathiel nie zareagował, więc szedł dalej.
W środku
siedział średniej wielkości ryś. Zwierzę było przerażone, nieudolnie próbowało
skulić się w rogu klatki, gdy Zevrost podszedł bliżej. Pręty były pogryzione,
ale były zbyt solidne, by ustąpić ostrym kłom.
- Czy zwierzę
wystarczy jako ofiara, by pojawił się jakiś demon?
- By przybył? –
poprawił go elf. – Właściwie to nie, ale są one bardzo dobre do omawiania
teorii. Szkoda marnować dobry materiał na ćwiczenia.
Ork zadał wtedy
pytanie, którego później bardzo pożałował. Z drugiej strony, to właśnie ono
umożliwiło mu dalszą współpracę z Erathielem.
- A co jest
dobrym materiałem w tym przypadku?
Elf uśmiechnął
się paskudnie. Przez chwilę patrzył Zevrostowi w oczy, zanim odpowiedział.
- Dzieci.
Więc zaciekawiło mnie nagle co tam panie w polskiej darmowej fantastyce i... wylądowałem tutaj bo jakoś wampiry anioły i wilczki mnie nie jarają. Wow też nie jako taki bo płatny heh. Opowieść mi się podobała choć drobne mankamenty takie jak nagle przerywana akcja i nie wiadomo co się stało czy też powtarzające się wpisy o opóźnieniach, skoś je po co one. Muszę jednak stwierdzić, że nie zmarnowałaś kawałka swojego życia to pisząc, ani ja czytając. Więc mam nadzieję że w tym wcieleniu wciąż czekają na mnie kolejne odcinki. Będę zaglądał.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz!
UsuńZ notkami o opóźnieniach masz rację - założyłam, że posty będą czytane głównie przez linki z archiwum, gdzie nie ma śladu po tamtych notkach, ale faktycznie mogą trochę zaciemniać obraz i w najbliższym czasie je pokasuję.
W wielu przypadkach "gdy nie wiadomo, co się stało", zapewne zostanie to wyjaśnione w dalszych częściach opowieści - chyba, że myślimy o czymś innym. Poproszę przykład, to się będę mogła ustosunkować :)
Pozdrawiam