87

Dzisiaj prawie dwie strony. Przygotowania do konwentu zjadają mi zdecydowanie za dużo czasu... Zapraszam na Elgacon - Płockie Dni Fantastyki X.

Demon nie zaprzeczył, więc Inarea kontynuowała powolne oddawanie mu swojej energii. Z każdą chwilą stawała się coraz słabsza, a atak nie ustawał. Świetliste pociski ciągle uderzały w osłonę stworzoną przez demona. Nagle zrobiło się bardzo jasno i dziewczyna zacisnęła oczy. To było ostatnie, co pamiętała, zanim straciła przytomność.

- Po co w ogóle tu przybyłaś Ino... Dlaczego zawsze musisz pchać się tam, gdzie największe niebezpieczeństwo?
Elfka usłyszała głos, ale nie potrafiła go do nikogo przypisać. Nie mogła otworzyć oczu, mimo że próbowała. Ciemność delikatnie otulała jej ciało niczym delikatny materiał. Głos mężczyzny pieścił jej uszy. Ina poczuła się bezpiecznie mimo tego, że była całkowicie bezbronna.
- Dlaczego nie potrafisz się po prostu zatrzymać...
To nieprawda! Przecież ja...
Dziewczyna próbowała polemizować myślami z głosem, ale ten albo jej nie usłyszał, albo ją zignorował
- Pomyśleć...
Ja nie myślę? Ja ci pokażę!
- I dopiero wtedy wpadać do miasta, w którym właśnie toczy się regularna bitwa. Chociaż pewnie gdybyś pomyślała, nie byłoby cię tutaj...
Głos nagle ucichł, a Ina była przekonana, że zdanie zostało urwane w połowie. Zupełnie, jakby ktoś zasłonił mężczyźnie usta albo zrobił mu coś złego. Dziewczyna nasłuchiwała starając się usłyszeć cokolwiek, ale poza ciemnością otuliła ją także absolutna cisza.

Sen?
Białowłosa zerwała się z posłania. Leżała na jakimś kocu rozłożonym pomiędzy czterema ścianami. W budynku nie było dachu. Dziewczyna otworzyła usta, by zawołać swojego towarzysza, ale zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Obróciła się gwałtownie, jednak nie dane jej było spojrzeć na osobę, która do niej przyszła. Nagły ruch wywołał u Iny ból głowy i wytrącił ją z równowagi. Poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu, ktoś musiał ją złapać. Elfka spojrzała na orczycę i wydukała ciche podziękowanie.
- Zły czas na wycieczki wybrałaś, drogie dziecko - kobieta powtórzyła swoje słowa z ich wcześniejszej konfrontacji.
Inie nie pozostało nic innego, jak tylko skinąć głową. Oczy sanitariuszki były puste.
- Skoro możesz stać... I jakimś cudem nic ci nie jest, pomożesz mi. - To nie było pytanie, ale elfka nie miała zamiaru z tym dyskutować. Próbowała wyjrzeć na zewnątrz przez drzwi, które orczyca miała za plecami, ale kobieta tarasowała całe przejście.
- Wiesz, jak używać bandaży?
- Trzeba obwiązać nim ranę?
Kobieta spojrzała krytycznie na dziewczynę. Chciała coś powiedzieć, ale po chwili odetchnęła tylko głęboko.
- Zajmiesz się najlżej rannymi... Nawet do takich brakuje nam rąk do pracy - mówiąc to orczyca podała Inie worek z bandażami i różnymi miksturami. - Jeżeli z rany coś wycieka, polewaj ją najpierw zielonym płynem. Jeżeli ropa przestanie się sączyć, możesz użyć czerwonej mikstury zewnętrznie, a następnie obwiązać ranę bandażem. Jeżeli ktoś jest wyraźnie osłabiony, wlej mu do ust purpurowy płyn. Jeżeli to nie pomoże, napoj pacjenta niebieską miksturą. Osób ze złamaniami w ogóle nie dotykaj. Jeżeli ktoś martwy nagle zacznie się ruszać, masz mnie wołać. Zrozumiałaś?
Ina kiwnęła głową, mimo że nie była to prawda. W tej kobiecie było coś przerażającego. Niezachwiana pewność siebie i ton nieznoszący sprzeciwu były od razu widoczne, ale elfka była przekonana, że było w niej coś jeszcze. Coś, czego nie da się od razu nazwać. Orczyca obróciła się i zrobiła krok w kierunku wyjścia.
- Jedno pytanie... - Ina powiedziała nieśmiało.
- Tak?
- Kogo właściwie mam wołać...?
Kobieta najpierw gwałtownie spoważniała, a następnie roześmiała się smutno. Wyciągnęła rękę i pogłaskała Inę po głowie.
- Dyraga jestem.
- Inarea.
Orczyca uśmiechnęła się delikatnie i bez dalszej dyskusji opuściła budynek.

Adeptka magii w pierwszej chwili miała ochotę uciec z miasta zaraz po opuszczeniu budynku. Cokolwiek wydarzyło się na placu, nie miała co do jednego wątpliwości. Gdyby nie demon, zostałaby z niej kupka popiołu.
Zacisnęła dłonie w pięści i zmusiła się do zrobienia kroku w stronę pierwszego rannego członka Hordy w zasięgu jej wzroku. Uklękła przy taurenie bez słowa i przystąpiła do opatrywania go zgodnie ze słowami Dyragi. Najpierw polała ranę purpurowym płynem, ale mężczyzna coś podejrzanie się skrzywił... Nie, to chyba miał być inny kolor. Ina przeprosiła i sięgnęła po zieloną fiolkę.
Powinnam dać mu to do wypicia, czy polać tym ranę...
Stwierdziła, że jednak bezpieczniej będzie wylać specyfik na ranę niż wlewać go w mężczyznę. Po kontakcie z płynem zranienie spieniło się gwałtownie, po czym ropa przestała z niego płynąć. Co należy uczynić dalej, Inie podpowiedział już sam poszkodowany.

Dziewczyna była z siebie nawet zadowolona. Opatrywanie innych wydawało jej się nawet zabawne.
Demonie, gdzie jesteś...? - pytała samą siebie, wiedząc że jej towarzysz nie może czytać w jej myślach. Nie mogła go jednak zawołać na głos, bo nie miała pewności, jak zareagują obecni na placu. Już na jej nowego znajomego źle zareagowali. Ina rozejrzała się, szukając wzrokiem elfa. Nie było go, ale to nie znaczyło przecież, że został spopielony. W miejscu, gdzie go ostatnio widziała, nie było śladu po uderzeniach pocisków.
Może też został otoczony jakąś tarczą...
Ina szła w stronę kolejnego rannego, ale gwałtownie się zatrzymała. Zamknęła oczy i spróbowała się skupić.
Demon jej nie słyszał, to było całkiem normalne. Nie mówił też do niej, ale możliwe, że był po prostu osłabiony. Jednak w żadnym wypadku nie tłumaczyło to tego, że go w ogóle nie wyczuwała!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz