Dziewczyna wróciła na plac, by
odnaleźć tajemniczego elfa. Swojemu mistrzowi powiedziała tylko, iż chce się
upewnić, że jej znajomemu się nic nie stało. Erathiel machnął na to ręką i
stwierdził, że będzie na nią czekał w Szczelinach Cienia, o ile cokolwiek z
nich zostało. Istniało niebezpieczeństwo, że członkowie Przymierza ukrywać się
będą w korytarzach pod stolicą orków i uderzą ponownie, jak tylko zregenerują
siły. Warlock uznawał to jednak za mało prawdopodobne. Liczył na to, że
ewentualnych rannych wybiją niedobitki troggów.
Inarea znalazła maga obok budynku, pod
którym walczył wcześniej z Aliantką. Wpatrywał się w ciało, które leżało przed
nim. Dziewczyna podeszła ostrożnie do elfa. Mogła z całą pewnością stwierdzić,
że tauren, który przedtem nie dopuścił do linczu maga, leżał teraz
nieprzytomny. Gdy przyjrzała się dokładniej, stwierdziła, że leżący mężczyzna
nie oddycha. Ina nie wiedziała, co należy powiedzieć w takiej sytuacji. Tym
razem nie miała przy sobie demona, który mógłby jej podpowiedzieć właściwe
słowa. Stanęła obok mężczyzny i postanowiła poczekać, aż ten ją zauważy.
Nastąpiło to szybciej, niż podejrzewała.
- Czego szukasz?
- Słucham?
Mężczyzna obrócił się w kierunku Iny
patrząc na nią smutno.
- Czego poszukujesz w życiu?
- Czegoś ciekawego - odpowiedziała po
chwili.
- Dlatego idziesz wzdłuż krawędzi?
Dziewczyna ściągnęła brwi i spojrzała
na rozmówcę pytająco.
- Kierujesz swoje kroki ku drodze
zniszczenia. Zupełnie, jakby było ci obojętne, że może ono pochłonąć ciebie oraz
wszystkich, którzy są... i będą ci drodzy.
- Zostanie warlockiem jest jedyną
sensowną opcją dla mnie. Nic innego nie umiem - odpowiedziała szczerze. -
Dopiero poznaję podstawy demonologii, ale wątpię, bym była w stanie robić coś
innego.
- Powinnaś rozważyć inne opcje. Za
dużo możesz stracić.
Elf spojrzał w stronę martwego
towarzysza. Mężczyzna stał prosto, a jego twarz miała obojętny wyraz. Mimo to Ina
poczuła, że jest on smutny.
- Nie powstanie...? - zapytała po
chwili.
- Nie.
Chciała zapytać "dlaczego",
ale ugryzła się w język.
Pomiędzy elfami zapanowała cisza.
Mężczyzna zachowywał powagę, zupełnie niepasującą według Iny do sytuacji.
- Zginął broniąc innych... - dziewczyna
zdecydowała się odezwać.
- Zginął bezsensowną śmiercią, w
bezsensownej wojnie. I niech nikt ci kiedykolwiek nie próbuje wmówić, że jest
inaczej, Inareo.
Adeptka magii planowała zapytać
rozmówcy, skąd ten zna jej imię, ale w tym samym momencie usłyszała swoje imię
z innej części placu.
Dziewczyna zastanawiała się tylko
przez chwilę, czy podbiec do Erathiela. Jedno spojrzenie na maga, który kiwnął
głową, wystarczyło, by miała pewność, że nie urazi go tym. Mężczyzna ukłonił
się podejrzanie nisko niedawnemu rozmówcy Iny, co nie umknęło jej uwadze. Nie
podszedł jednak do niego. Inę zdziwiło pojawienie się mistrza w tej części
miasta, bo przecież zapowiedział jej, że będzie na nią czekał gdzieindziej. Erathiel
był jednak elfem, za którym ciężko nadążyć, a Ina nie miała pewności, czy na
pewno jest słowny.
Jej mistrz skierował swoje kroki w
kierunku Szczelin Cienia i wyraźnie chciał, by uczennica podążyła za nim.
Ina odwróciła się w kierunku maga.
Zauważyła, że przy jej niedawnym rozmówcy stał inny mężczyzna. Dziewczyna
oddaliła od siebie myśl, że nie widziała wcześniej nikogo takiego w okolicy, a
byli na prawie pustym placu. Skąd więc pojawił się dziwny osobnik? Myśli Iny
bardzo szybko skarciły ją, że przecież mógł wyjść z któregoś z budynków.
Ważniejszy jednak w tym momencie był dla niej wygląd mężczyzny. Nie potrafiła
wyjaśnić dlaczego, ale w pierwszej chwili się go przestraszyła. Stał za elfem,
który chyba nawet nie widział dziwnego osobnika za swoimi plecami.
Mężczyzna miał blond włosy, uszy,
które były podobne do elfich, ale Ina miała pewna, że takimi nie były. Były
szersze i krótsze. Na pierwszy rzut oka nie różniły się szczególnie mocno, ale
przy dokładniejszym przyjrzeniu się, różnica była widzialna. Dziwniejsze były
jednak oczy. Zdawały się migać, co chwilę zmieniając barwę z niebieskiej na zieloną,
ale to przecież było niemożliwe. Inarea tłumaczyła to swoim zmęczeniem. Do tego
jego lico było kwadratowe, a rysy twarzy zbyt wyraziste. Zdecydowanie nie
nadawałby się na księcia z bajki.
Elf uśmiechnął się lekko do Iny i
chciał wykonać krok w jej stronę, gdy mężczyzna stojący za nim położył mu dłoń
na ramieniu i szepnął mu coś do ucha. Mag zamarł, a jego oczy otworzyły się
szerzej, zupełnie jakby się czegoś przestraszył. Widać było, jak bierze głęboki
oddech i dopiero po nim obraca się w
stronę dziwnego mężczyzny. Dziewczyna nie słyszała ich rozmowy, jednak z mimiki
i gestykulacji bezbłędnie odczytała, że się kłócą.
- Idziesz, czy nie? - Erathiel wrócił
do Iny, chyba w końcu zorientował się, że uczennica nie poszła za nim.
- Idę... - Mimo swoich słów dalej
wpatrywała się w mężczyzn, których jej mistrz nie zaszczycił nawet spojrzeniem.
- Myślałem, że zależy ci, by przywołać
demona.
- Jakiego demona? - Spojrzała na elfa
ze znikomym zainteresowaniem.
- Tego, który zdaje się cię ochronił.
Zanim Erathiel postawił kropkę w tym
zdaniu, Ina już stała obok niego i grzecznie podążała w kierunku Szczelin
Cienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz