131

Bardzo luźne i krótkie przypomnienie, że nie samą Iną Azeroth (i Outland) żyje. Od przyszłego tygodnia mam nadzieję, że uda mi się wrócić do pełnoformatowych notek.
Dla Erathiela planuję coś specjalnego, tyle zdradzę tym, co mają niedosyt po ostatniej walce.
Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość...



Para niedoświadczonych dzieciaków dobrze zapłaciła krwawemu elfowi, by poszedł z nimi w okolice Wailing Caverns. Potrzebowali chyba zebrać jakiś konkretny rodzaj grzybów, który akurat tam rósł, ale kapłan nie przywiązywał do tego większej wagi. On miał ich tylko leczyć w razie potrzeby, nie było nawet mowy o walce. Młodzi chcieli być samodzielni, co jak najbardziej było mu na rękę. Pewnie gdyby ich życie było zagrożone, włączyłby się do starcia. W końcu martwi by mu nie zapłacili. Na szczęście nie było jednak potrzeby, by się wysilał. Teraz pozostało mu tylko znaleźć kogoś, komu w przeciwieństwie do niego chciało się zbierać zioła i inne komponenty do eliksirów. Gdy je zdobędzie, Ridel w końcu będzie mógł odpocząć.

Tauren rozpłatał brzuch kolejnej bestii i usiadł na ziemi oddychając szybko. Słyszał o tym, że okoliczni farmerzy mieli problem z agresywnymi zwierzętami, ale nie spodziewał się, że będzie on aż tak duży. A raczej, że przeciwników będzie aż tak wiele. Założył, że pokona trzy stwory, a okoliczni mieszkańcy okrzykną go bohaterem… i oczywiście sypną trochę złota. Stworzeń jednak było zdecydowanie więcej, przy ósmym stracił rachubę. Gdy to się skończy, po prostu policzy truchła.
Oldi błyskawicznie doskoczył do kolejnego zwierzęcia i rozbił mu głowę toporem. To będzie długi dzień.

Nieumarły zerwał ostatnią stokrotkę. Był pewny, że żadnej innej nikt nie znajdzie w okolicy Orgrimmaru przez kilka dni. Ostrożnie włożył kwiaty do przygotowanego wcześniej woreczka. Teraz pozostało mu tylko znaleźć na nie kupca. Nikomu by się do tego nie przyznał, ale tak naprawdę nawet lubił zbierać kwiaty. Mógł być wtedy sam i nikt mu nie przeszkadzał, a w razie potrzeby mógł się skryć w cieniu. Zostawiał to jako ostateczność, gdyby ktoś ze znajomych go zobaczył. W końcu kto po łotrzyku spodziewałby się zamiłowania do roślin. Mało kogo interesowało, które z nich są przydatne, a które trujące. Enyd uśmiechnął się do siebie. Tymi pierwszymi handlował, a te drugie zostawiał do swoich celów.

Erathiel strzepnął niewidzialny pyłek z ubrania i odetchnął. Miał nadzieję, że uda mu się wyżyć, a nawet nie poczuł ostatniej walki. Stworzenia w tej krainie były słabe. Miał świadomość przychodząc tutaj i podejmując wyzwanie felhunterów, ale i tak się zawiódł.
Rozejrzał się i ustalił swoją pozycje względem bramy i najbliższego miasta. Nie miał zamiaru do niego zachodzić, nawet jeżeli docelowo skróciłoby mu to drogę. Jeżeli dobrze kojarzył, to przy portalu znajdował się punkt transportowy. Nie chciał jednak wchodzić pomiędzy budynki. Zawsze wtedy znajdzie się ktoś, kto już teraz potrzebuje pomocy i to koniecznie jego. Co z tego, że miejscowi spokojnie daliby sobie radę - nikt nie lubił narażać swoich, a poczucie obowiązku wśród tutejszych było co najmniej dyskusyjne.
Uznał również, że spacer mu się po prostu przyda. Miał wrażenie, że jego obecna taktyka po prostu nie działa. Nie chodziło nawet o to, że nic nie idzie w upragnionym przez niego kierunku. Zaczynał obawiać się, że wręcz idzie w przeciwną stronę. A na stratę Inarei po prostu nie mógł sobie pozwolić.

2 komentarze: