Bez dalszej zwłoki Inarea wróciła do
Silvermoon. Stanęła przed drzwiami do mieszkania Erathiela. Uniosła rękę, ale
zatrzymała ją tuż przed drzwiami.
I tak nie masz dokąd iść.
- Nie pomagasz - wyszeptała, po czym
zapukała w końcu.
Odpowiedziała jej cisza.
- Możesz zobaczyć, czy ktoś jest w
domu?
To będzie naruszenie prywatności…
- Jakbyś się tym kiedykolwiek
przejmował - prychnęła.
Przygnieciony siłą argumentacji demon
przeszedł przez ścianę. Dziewczyna czuła jego energię, jak przesuwał się po
pomieszczeniach. Zbliżył się do drzwi, ale zdecydował się ponownie przeniknąć
przez ścianę.
Pusto. Drzwi wydają się być
niezamknięte, ale jest na nich zaklęcie. Nie znam tej magii. Mogę jedynie
powiedzieć, że nie pozwoliło mi ich otworzyć, ani przez nie przejść.
Elfka chciała chwycić za klamkę, ale
zrezygnowała z tego. Na tyle, co poznała swojego mistrza, to mógł zabezpieczyć
swoje mieszkanie jakąś paskudną pułapką. Postanowiła nie ryzykować. Usiadła
przy ścianie obok i przymknęła oczy.
Znalazła się na środku wioski,
pomiędzy innymi krwawymi elfami. Niektórzy się do niej uśmiechali, inni starali
się nie patrzeć w jej kierunku. Budynki wydały się jej znajome, mimo że nie
były szare i zniszczone. Las wokół był zielony, a nie dotknięty chorobą. Otaczające
ją elfy nie były duchami. Różnice były ewidentne, ale Ina nie miała
wątpliwości, że znajduje się w Ghostlands. Wioska, w której przywołała voida,
tętniła życiem.
Chciała się ruszyć, ale ciało odmówiło
jej posłuszeństwa. Podszedł do niej jakiś mężczyzna. Widziała, że coś do niej
mówił, ale nie słyszała ani jednego dźwięku.
- Jesteście chorzy - usłyszała głos
nienależący do niej, ale była pewna, że to z jej ust wydostały się te słowa.
Nagle ciało mężczyzny będącego przed
nią zajęło się ogniem. W momencie odzyskała słuch. Wszyscy dookoła krzyczeli.
Obudziło ją szturchnięcie.
- Krzyczałaś - powiedział Erathiel na
przywitanie.
Mężczyzna podał uczennicy rękę i
pomógł jej się podnieść.
- Długo czekasz? Mogłaś wejść do
środka.
Ina przetarła oczy próbując
przyzwyczaić je do światła.
- Nie wiem, musiałam usnąć. -
Rozejrzała się wyraźnie zdezorientowana. Jeszcze chwilę temu była zupełnie
gdzie indziej. - Nie zostawiłeś mi klucza, a nikt nie odpowiadał na pukanie.
- Zostawiłem na drzwiach zaklęcie,
które nie wpuściłoby nikogo poza tobą i mną oczywiście.
- Następnym razem będę wiedzieć.
Erathiel wyglądał na zmęczonego. Oczy
miał lekko przekrwione i zamglone. Przyjrzał się Inie od stóp do głów, po czym
otworzył drzwi i gestem zaprosił ją do środka.
- Nie było cię w domu. Jechałem do
Orgrimmaru i myślałem, że wezmę cię ze sobą.
Warlock z uczennicą usiedli przy
stole. Mężczyzna wyraźnie czekał, aż Ina zacznie opowiadać, co się z nią
działo, ale ona uparcie milczała.
- Zechcesz mi powiedzieć, gdzie byłaś?
- zapytał zirytowany przedłużającą się ciszą. - Myślałem, że poszłaś do domu
odpocząć, może przemyśleć kilka spraw, ale nie było cię nawet w najbliższej
okolicy!
- Byłam w Ghostlands…
- Po co? - Gdy Ina nie odpowiedziała. -
Jesteś silniejsza, czuję to, chociaż nie jestem w stanie stwierdzić, co się
dokładnie zmieniło. Nie musisz mi nic mówić, ale jeżeli mamy dalej
współpracować, potrzebuję, byś była szczera.
Inarea opowiedziała mistrzowi, co się
z nią działo. Szczególnie dużo uwagi poświęciła temu, że nocne elfy ciągle
przebywają na tamtym terenie. Z drżącym głosem opisywała śmierć adepta i
wskrzeszenie go przez druida. Po informacji, że pokonała voida, ale nie
związała się z nim kontraktem, urwała.
- Nie ma potrzeby posiadania dwóch
demonów jednego rodzaju, chyba że zdecydowałabyś się stworzyć małą armię.
- Nie posiadam w tym momencie żadnego.
- Nie pokonałaś wędrowca, gdy byliśmy
tam ostatnio? - zapytał wyraźnie zaskoczony. - W takim razie, dlaczego nie
wzięłaś tego pokonanego?
- Nie chciałam demona, który bez
wahania zabija.
- Każdy przywołany demon dąży do tego,
by zabić przywołującego. Jeżeli uda mu się wyjść z kręgu, będzie wolny w naszym
świecie.
- Void, z którym walczyłam, oszczędził
mnie, mimo przegranej.
Erathiel wyraźnie zbladł po tych
słowach.
- Ale byłaś cała i zdrowa, widziałem
cię przecież…
- Zaklęcia cienia na niego nie
działały.
- Miałaś impa - dodał mniej pewnie niepewnie.
- Zwiał, jeszcze zanim zdążyłam
otworzyć przejście. Nie nauczyłeś mnie niczego, czym mogłabym pokonać voida.
Resztki krwi odpłynęły z twarzy
mistrza. Przyglądał się twarzy Iny szukając potwierdzenia, że dziewczyna żartuje,
ale nic takiego nie znalazł. Wyglądał, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, o
czym mówiła Ina, dopóki mu o tym nie powiedziała.
- Nie chciałem cię narazić. Nie
sądziłem, że coś poważnego może ci się stać.
Milczenie znów zapadło w mieszkaniu
warlocka. Dziewczyna wbiła wzrok w stół, a mistrz szukał odpowiednich słów.
- Przepraszam. To nie powinno się
zdarzyć. Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
- W końcu zacznij mnie uczyć! -
odparła naburmuszona.
- Tak, masz racje. Powiedz mi tylko
jeszcze, jak pokonałaś voidwalkera dysponując tylko magią cienia?
Jak?
Skorzystałam z tego co było pod ręką. Prawda jest jedna taka, że wpadłam na to
tylko i wyłącznie dzięki magowi.
- Ino. To jest ważne - powiedział
łagodnie.
- Chyba muszę powiedzieć ci o czymś
jeszcze…
Bardzo podoba mi się twój styl pisania i czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuń