191

Cotygodniowy fragment przed Wami. Moje przemyślenia jeszcze chwilę będą musiały poczekać, aż przeleje je na papier bądź na klawiaturę.



Bez dalszej zwłoki Inarea wróciła do Silvermoon. Stanęła przed drzwiami do mieszkania Erathiela. Uniosła rękę, ale zatrzymała ją tuż przed drzwiami.
I tak nie masz dokąd iść.
- Nie pomagasz - wyszeptała, po czym zapukała w końcu.
Odpowiedziała jej cisza.
- Możesz zobaczyć, czy ktoś jest w domu?
To będzie naruszenie prywatności…
- Jakbyś się tym kiedykolwiek przejmował - prychnęła.
Przygnieciony siłą argumentacji demon przeszedł przez ścianę. Dziewczyna czuła jego energię, jak przesuwał się po pomieszczeniach. Zbliżył się do drzwi, ale zdecydował się ponownie przeniknąć przez ścianę.
Pusto. Drzwi wydają się być niezamknięte, ale jest na nich zaklęcie. Nie znam tej magii. Mogę jedynie powiedzieć, że nie pozwoliło mi ich otworzyć, ani przez nie przejść.
Elfka chciała chwycić za klamkę, ale zrezygnowała z tego. Na tyle, co poznała swojego mistrza, to mógł zabezpieczyć swoje mieszkanie jakąś paskudną pułapką. Postanowiła nie ryzykować. Usiadła przy ścianie obok i przymknęła oczy.

Znalazła się na środku wioski, pomiędzy innymi krwawymi elfami. Niektórzy się do niej uśmiechali, inni starali się nie patrzeć w jej kierunku. Budynki wydały się jej znajome, mimo że nie były szare i zniszczone. Las wokół był zielony, a nie dotknięty chorobą. Otaczające ją elfy nie były duchami. Różnice były ewidentne, ale Ina nie miała wątpliwości, że znajduje się w Ghostlands. Wioska, w której przywołała voida, tętniła życiem.
Chciała się ruszyć, ale ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Podszedł do niej jakiś mężczyzna. Widziała, że coś do niej mówił, ale nie słyszała ani jednego dźwięku.
- Jesteście chorzy - usłyszała głos nienależący do niej, ale była pewna, że to z jej ust wydostały się te słowa.
Nagle ciało mężczyzny będącego przed nią zajęło się ogniem. W momencie odzyskała słuch. Wszyscy dookoła krzyczeli.

Obudziło ją szturchnięcie.
- Krzyczałaś - powiedział Erathiel na przywitanie.
Mężczyzna podał uczennicy rękę i pomógł jej się podnieść.
- Długo czekasz? Mogłaś wejść do środka.
Ina przetarła oczy próbując przyzwyczaić je do światła.
- Nie wiem, musiałam usnąć. - Rozejrzała się wyraźnie zdezorientowana. Jeszcze chwilę temu była zupełnie gdzie indziej. - Nie zostawiłeś mi klucza, a nikt nie odpowiadał na pukanie.
- Zostawiłem na drzwiach zaklęcie, które nie wpuściłoby nikogo poza tobą i mną oczywiście.
- Następnym razem będę wiedzieć.
Erathiel wyglądał na zmęczonego. Oczy miał lekko przekrwione i zamglone. Przyjrzał się Inie od stóp do głów, po czym otworzył drzwi i gestem zaprosił ją do środka.
- Nie było cię w domu. Jechałem do Orgrimmaru i myślałem, że wezmę cię ze sobą.
Warlock z uczennicą usiedli przy stole. Mężczyzna wyraźnie czekał, aż Ina zacznie opowiadać, co się z nią działo, ale ona uparcie milczała.
- Zechcesz mi powiedzieć, gdzie byłaś? - zapytał zirytowany przedłużającą się ciszą. - Myślałem, że poszłaś do domu odpocząć, może przemyśleć kilka spraw, ale nie było cię nawet w najbliższej okolicy!
- Byłam w Ghostlands…
- Po co? - Gdy Ina nie odpowiedziała. - Jesteś silniejsza, czuję to, chociaż nie jestem w stanie stwierdzić, co się dokładnie zmieniło. Nie musisz mi nic mówić, ale jeżeli mamy dalej współpracować, potrzebuję, byś była szczera.
Inarea opowiedziała mistrzowi, co się z nią działo. Szczególnie dużo uwagi poświęciła temu, że nocne elfy ciągle przebywają na tamtym terenie. Z drżącym głosem opisywała śmierć adepta i wskrzeszenie go przez druida. Po informacji, że pokonała voida, ale nie związała się z nim kontraktem, urwała.
- Nie ma potrzeby posiadania dwóch demonów jednego rodzaju, chyba że zdecydowałabyś się stworzyć małą armię.
- Nie posiadam w tym momencie żadnego.
- Nie pokonałaś wędrowca, gdy byliśmy tam ostatnio? - zapytał wyraźnie zaskoczony. - W takim razie, dlaczego nie wzięłaś tego pokonanego?
- Nie chciałam demona, który bez wahania zabija.
- Każdy przywołany demon dąży do tego, by zabić przywołującego. Jeżeli uda mu się wyjść z kręgu, będzie wolny w naszym świecie.
- Void, z którym walczyłam, oszczędził mnie, mimo przegranej.
Erathiel wyraźnie zbladł po tych słowach.
- Ale byłaś cała i zdrowa, widziałem cię przecież…
- Zaklęcia cienia na niego nie działały.
- Miałaś impa - dodał mniej pewnie niepewnie.
- Zwiał, jeszcze zanim zdążyłam otworzyć przejście. Nie nauczyłeś mnie niczego, czym mogłabym pokonać voida.
Resztki krwi odpłynęły z twarzy mistrza. Przyglądał się twarzy Iny szukając potwierdzenia, że dziewczyna żartuje, ale nic takiego nie znalazł. Wyglądał, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, o czym mówiła Ina, dopóki mu o tym nie powiedziała.
- Nie chciałem cię narazić. Nie sądziłem, że coś poważnego może ci się stać.
Milczenie znów zapadło w mieszkaniu warlocka. Dziewczyna wbiła wzrok w stół, a mistrz szukał odpowiednich słów.
- Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć. Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
- W końcu zacznij mnie uczyć! - odparła naburmuszona.
- Tak, masz racje. Powiedz mi tylko jeszcze, jak pokonałaś voidwalkera dysponując tylko magią cienia?
Jak? Skorzystałam z tego co było pod ręką. Prawda jest jedna taka, że wpadłam na to tylko i wyłącznie dzięki magowi.
- Ino. To jest ważne - powiedział łagodnie.
- Chyba muszę powiedzieć ci o czymś jeszcze…

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się twój styl pisania i czekam na kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń