78

Ciąg dalszy jutro.

W czasie gdy Ina obserwowała przemarsz wojska, docierało do niej, jak małym i słabym ziarenkiem piasku była. Jednym z wielu na ogromnej pustyni. Bezwartościowym i bezsilnym, o ile nie miało w pobliżu mnóstwa sobie podobnych.
Dziewczyna usiadła na brzegu urwiska. Widziała wojowników i łowców. Wyczuwała magów i warlocków. Miała wrażenie, że czuje ich złość. Armia, która szła na Orgrimmar, była wściekła i żądna krwi. Ina nie znała powodów, dla których tak było. Było to dla niej całkowicie niezrozumiałe. Przecież nie tak dawno przebywała w Stormwind i członkowie Przymierza wcale nie byli krwiożerczymi bestiami pozbawionymi serca i skrupułów. Za to uważali Hordę za takowe.
Błędne koło...
Wojna.
- Mówiłeś coś? - zwróciła się do demona.
Zawsze mnie zastanawiała ta rzeźnia, którą mieszkańcy Azeroth urządzają co jakiś czas. Chwilami ma to nawet jakieś uzasadnienie - walka o terytorium czy o zasoby. W większości przypadków jest to jednak tylko i wyłącznie zabijanie dla zabijania.
- Czy demony nie czynią podobnie? Atakują i pozbawiają życia przypadkowe jednostki.
Towarzysz Iny nie odpowiedział od razu. Zastanowił się, zanim ponownie się do niej zwrócił.
Nie. My zawsze mamy jakiś powód. Może to być chociażby potrzeba pożywienia się. Chociaż przeważnie jest to tylko chęć przejęcia władzy nad światem.
- Nad całym światem? - Demon przytaknął. - Skromnie.
Ina roześmiała się, ale po chwili radość zniknęła z jej twarzy. Coś jej nie pasowało w tym tłumie, który przesuwał się poniżej. Widziała gnomy, krasnoludy, ludzi i nocne elfy. A przynajmniej tak jej się wydawało. Patrzyła na swoich dalekich pobratymców i nie potrafiła wprost określić, co jej w nich nie pasuje. Niektórzy wyglądali normalnie, ale część...
- Pierwszy raz widzę spasionego elfa... - mruknęła do demona. Jej towarzysz podążył za jej wzrokiem, ale nie przerywał jej. - Prowadzili jakieś eksperymenty? Wydają się być zupełnie inni. Odmienieni.
Adeptka magii wytężała wzrok, szukając różnic. Część członków Przymierza z odległości naprawdę wyglądała jak grube nocne elfy. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się to wrażenie znikało. Następnym skojarzeniem Inarei była niebieska krowa. Stworzenia były masywne, zupełnie jak taureni, miały nawet ogony i rogi. Tylko te brody u mężczyzn nie pasowały. Jakby jakaś ośmiornica poświęciła na nie swoje macki. Oczywiście niebieska ośmiornica.
- Nie widziałam nigdy takich istot, wiesz coś o nich? - zapytała towarzysza.
Niewiele. Widziałem ich w moim świecie. Jest to rasa, która uciekała przed czymś podobnym do mnie. Potrafili poruszać się pomiędzy planami... To znaczy światami. Jak widzisz, są niebiescy i rogaci. Zajmują się szamaniznem. Nie interesowałem się nimi specjalnie.
- Nawet jako pożywieniem?
O ile wiedza o zwyczajach może być pomocna przy polowaniu, o tyle cała reszta jest nieważna. Interesuje cię każdy aspekt życia zwierzyny, którą zjadasz?
Pytanie demona ucięło dyskusję. Ina wróciła do milczącej obserwacji. Nie liczyła, ile istot szło kanionem na stolicę Hordy. Miała jednak nadzieję, że było ich za mało. Uzbrojona grupa była spora, jednak czy wystarczy na podbicie całego miasta? W tym momencie dziewczyna zaczęła żałować, że nigdy nie zwracała większej uwagi na strażników na ulicach. Przynajmniej miałaby możliwość ocenienia szans w nadchodzącej bitwie.

Zapomnijcie o pięknych pojedynkach z ballad i pieśni bardów. W prawdziwym starciu nie ma miejsca na sentymenty. Moment, w którym się zawahasz, przeważnie oznacza koniec. Nie ma w tym nic lirycznego, nic romantycznego. Chaos. To słowo najlepiej opisywało bitwę, która tamtego dnia została stoczona w Orgrimmarze. Kronikarze do dnia dzisiejszego nie potrafią ustalić jednej wersji wydarzeń. I pewnie już nie ustalą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz