W czasie gdy Ina obserwowała przemarsz
wojska, docierało do niej, jak małym i słabym ziarenkiem piasku była. Jednym z
wielu na ogromnej pustyni. Bezwartościowym i bezsilnym, o ile nie miało w
pobliżu mnóstwa sobie podobnych.
Dziewczyna usiadła na brzegu urwiska.
Widziała wojowników i łowców. Wyczuwała magów i warlocków. Miała wrażenie, że
czuje ich złość. Armia, która szła na Orgrimmar, była wściekła i żądna krwi.
Ina nie znała powodów, dla których tak było. Było to dla niej całkowicie
niezrozumiałe. Przecież nie tak dawno przebywała w Stormwind i członkowie
Przymierza wcale nie byli krwiożerczymi bestiami pozbawionymi serca i
skrupułów. Za to uważali Hordę za takowe.
Błędne
koło...
Wojna.
- Mówiłeś coś? - zwróciła się do
demona.
Zawsze mnie zastanawiała ta rzeźnia,
którą mieszkańcy Azeroth urządzają co jakiś czas. Chwilami ma to nawet jakieś
uzasadnienie - walka o terytorium czy o zasoby. W większości przypadków jest to
jednak tylko i wyłącznie zabijanie dla zabijania.
- Czy demony nie czynią podobnie?
Atakują i pozbawiają życia przypadkowe jednostki.
Towarzysz Iny nie odpowiedział od
razu. Zastanowił się, zanim ponownie się do niej zwrócił.
Nie. My zawsze mamy jakiś powód. Może
to być chociażby potrzeba pożywienia się. Chociaż przeważnie jest to tylko chęć
przejęcia władzy nad światem.
- Nad całym światem? - Demon
przytaknął. - Skromnie.
Ina roześmiała się, ale po chwili radość
zniknęła z jej twarzy. Coś jej nie pasowało w tym tłumie, który przesuwał się poniżej. Widziała gnomy, krasnoludy, ludzi i nocne elfy. A przynajmniej
tak jej się wydawało. Patrzyła na swoich dalekich pobratymców i nie potrafiła
wprost określić, co jej w nich nie pasuje. Niektórzy wyglądali normalnie, ale
część...
- Pierwszy raz widzę spasionego
elfa... - mruknęła do demona. Jej towarzysz podążył za jej wzrokiem, ale nie
przerywał jej. - Prowadzili jakieś eksperymenty? Wydają się być zupełnie inni.
Odmienieni.
Adeptka magii wytężała wzrok, szukając
różnic. Część członków Przymierza z odległości naprawdę wyglądała jak grube
nocne elfy. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się to wrażenie znikało.
Następnym skojarzeniem Inarei była niebieska krowa. Stworzenia były masywne,
zupełnie jak taureni, miały nawet ogony i rogi. Tylko te brody u mężczyzn nie
pasowały. Jakby jakaś ośmiornica poświęciła na nie swoje macki. Oczywiście
niebieska ośmiornica.
- Nie widziałam nigdy takich istot,
wiesz coś o nich? - zapytała towarzysza.
Niewiele. Widziałem ich w moim świecie.
Jest to rasa, która uciekała przed czymś podobnym do mnie. Potrafili poruszać
się pomiędzy planami... To znaczy światami. Jak widzisz, są niebiescy i rogaci.
Zajmują się szamaniznem. Nie interesowałem się nimi specjalnie.
- Nawet jako pożywieniem?
O ile wiedza o zwyczajach może być
pomocna przy polowaniu, o tyle cała reszta jest nieważna. Interesuje cię każdy
aspekt życia zwierzyny, którą zjadasz?
Pytanie demona ucięło dyskusję. Ina
wróciła do milczącej obserwacji. Nie liczyła, ile istot szło kanionem na
stolicę Hordy. Miała jednak nadzieję, że było ich za mało. Uzbrojona grupa była
spora, jednak czy wystarczy na podbicie całego miasta? W tym momencie
dziewczyna zaczęła żałować, że nigdy nie zwracała większej uwagi na strażników
na ulicach. Przynajmniej miałaby możliwość ocenienia szans w nadchodzącej
bitwie.
Zapomnijcie o pięknych pojedynkach z
ballad i pieśni bardów. W prawdziwym starciu nie ma miejsca na sentymenty.
Moment, w którym się zawahasz, przeważnie oznacza koniec. Nie ma w tym nic
lirycznego, nic romantycznego. Chaos. To słowo najlepiej opisywało bitwę, która
tamtego dnia została stoczona w Orgrimmarze. Kronikarze do dnia dzisiejszego
nie potrafią ustalić jednej wersji wydarzeń. I pewnie już nie ustalą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz