- Wiesz, że nie jestem jeszcze w pełni
sił. Dokąd tak gonisz?
Elf zatrzymał się i krytycznie
spojrzał na uczennicę.
- Tak żywo się ostatnio ze mną
kłóciłaś, że myślałem, że twoje osłabienie minęło.
- Bardzo śmieszne… - odparła i usiadła
na trawie oddychając ciężko. - Wziąłeś przynajmniej opatrunki na zmianę?
- Jakie opatrunki…? - ze zdziwionej
miny Erathiela Ina odczytała, że sam odpowiedział sobie na to pytanie, zanim je
dokończył na głos. Mistrz odchrząknął. - Nie wziąłem.
Przez dłuższą chwilę mistrz wahał się
pomiędzy zostawieniem adeptki i udaniem się do sklepu, a ciągnięciem jej ze
sobą. Zanim elfka się obejrzała, po krótkim "poczekaj" została sama.
Wokół panowała cisza, do której Inarea
nie przywykła. Owszem, słyszała śpiew ptaków, szum liści na drzewach, ale w jej
myślach panowała pewnego rodzaju pustka. Odkąd porzucono ją pod bramą, demon
przemawiał do niej w jej umyśle. Tylko jemu jednemu się to udawało, niezależnie
od tego, ile mu podobnych spotkała. Nie potrafił bądź nie chciał jej wyjaśnić,
dlaczego tak się dzieje. Rozmowa z nim stała się dla niej codziennością. Teraz
jej tego brakowało. Ina nie wiedziała, czym powinna wypełniać myśli w chwilach,
gdy nie działo się nic konkretnego. Tym razem postanowiła po prostu
poobserwować naturę. Wokół krążyły rysie, ale żaden z nich nie ośmielił się
zaatakować dziewczyny. Elfka widziała też różnego rodzaju kwiaty, niektóre z
nich spotkała wcześniej na różnych targowiskach. Sama jednak nie była w stanie
stwierdzić, które części są cenne i można je sprzedać, a które nadają się tylko
do wyrzucenia. Gdyby zebrała całą roślinę, nawet z korzeniem, pewnie ktoś by
jej powiedział… Gdy tak rozmyślała, do jej uszu dobiegł dziwny skrzek. Wtedy
też zobaczyła coś, co na długo wyryło się w jej pamięci.
Pierwsze, co widziało się patrząc na
to stworzenie, to wielki filetowy dziób. Zaraz po nim można było dostrzec
wielkie, silne nogi. Poza tym zwierzę składało się głównie z białych piór.
Owszem, pomiędzy nimi były oczy i najpewniej skrzydła, ale to zdawało się nie
mieć znaczenia. Stwór zdawał się być za ciężki, by w ogóle wzbić się w
powietrze. Szczególnie, gdy zwróciło się uwagę na siodło, na którym ktoś akurat
siedział. Inarea z nieukrywanym zdziwieniem wpatrywała się w Erathiela dosiadającego
wielkiego ptaka. Jakkolwiek elf starał się jawić majestatycznie, według
dziewczyny wyglądał po prostu śmiesznie.
- A tego skąd wytrzasnąłeś…?
Mistrz odrzucił swoje długie brązowe
włosy na plecy i zeskoczył ze swojego środka transportu. W tym momencie Inarea
już nie wytrzymała i roześmiała się głośno.
- Śmiej się, na zdrowie. Jak tylko
podrośniesz, dorobisz się swojego.
- Nie sądzę, by jeżdżenie na wielkim
ptaszysku było spełnieniem moich marzeń… - parsknęła.
Erathiel pogłaskał zwierze po szyj, po
czym odpiął siodło. W tym samym momencie ptak uciekł w tylko sobie znanym
kierunku.
- Gdy zrozumiesz zalety szybkiego
poruszania się, przestanie cię obchodzić, jak śmiesznie wyglądasz. Szczególnie,
jeżeli odkryjesz, że wszyscy wokół także poruszają się na Hawkstriderach.
- Nazwę też mają śmieszną…
- Dość! Zmienię ci opatrunki i ruszamy
w dalszą drogę.
Inarea była przyzwyczajona do lasów
Eversong. Jednak im dalej podróżowali na południe, tym mniej było zieleni.
Niezależnie od pory dnia, wokół robiło się coraz ciemniej. Erathiel nieustannie
milczał i nie odpowiadał na jej zaczepki. Prowadził ją bocznymi drogami,
dlatego gdy natrafili na rzekę, w zasięgu wzroku nie było żadnego mostu.
- Umiesz pływać? - odezwał się mistrz.
Dziewczyna cofnęła się na to pytanie.
Wiedziała, że jest w stanie nie utonąć i dobić do brzegu, jeżeli miała do
pokonania kilka metrów. Dowiedziała się o tym dość nagle, gdy jako dziecko
została wrzucona przez inne elfy do wody. Do teraz nie miała pewności, czy to była zabawa,
czy inne dzieci chciały jej się w ten sposób pozbyć.
- Właściwie to nie - odpowiedziała
zgodnie z tym, co uważała.
- To mamy problem… - Erathiel
westchnął głośno i ruszył wzdłuż rzeki.
Ina z mistrzem przemknęli przez Martwą
Bliznę. Jakieś stworzenie chciało zaatakować młodą elfkę, ale gdy tylko
zobaczyło warlocka, wycofało się. Po przejściu przez most dziewczyna od razu
wyczuła dziwną energię płynącą z ziemi. Przyjrzała się dokładniej i dostrzegła
pulsujące, fioletowe kamienie. Zanim Erathiel zdążył zareagować, wzięła jeden
do ręki. Elf dyskretnie dotknął dłonią swojego czoła.
- Wiesz chociaż, co z tym zrobić? -
zapytał.
Adeptka schowała kamień do kieszeni i
zrobiła minę niewiniątka.
- Właściwie, to dokładnie po to tu
przyszliśmy.
- Nazbierać kamieni?
- Rozumiem, że leżąc w Orgrimmarze i
nie mając zupełnie nic do roboty, nie znalazłaś nawet odrobiny czasu, żeby
przeczytać informacje, które dostałaś od Carendina?
Kiedy następna notka? Czekam na więcej przygód Inarei i oby tak dalej. qwasek
OdpowiedzUsuńJa też, ja też :D
UsuńJa chcieć notka!
OdpowiedzUsuń