Szli w milczeniu dłuższy czas. Inarea zatrzymała się gwałtownie, jak tylko wystarczająco oddalili się od Falconwing Square. Erathiel po chwili zrobił to samo. Wyglądał na rozbawionego, czym zirytował ją jeszcze bardziej. Jakby mało było, że zabrał ją z zajęć, które w końcu ją zainteresowały…
-
Po co tu przyszliśmy?
-
To już nie mogę zabrać swojej uczennicy na spacer?
Przyjrzała
mu się z mieszaniną zdezorientowana i zainteresowania na twarzy, a następnie zaczęła iść dalej. Chciała, by ją uczył. Pragnęła tego odkąd tylko
przybył do jej wioski i porozmawiał z nią. Przez wiele lat czekała tylko na
dzień, aż spotka go ponownie by móc zdobywać wiedzę, której jej tak bardzo
brakowało. Nawet demon nie chciał jej uczyć, dopóki nie stawiła się w
Silvermoon. Zupełnie jakby popierał Erathiela w kwestii „odpowiedniego wieku
do nauki”… Albo się czegoś obawiał, zupełnie jak elf. Jej mistrz bał się utraty przez nią kontroli,
co zauważyła już dawno, ale co mogło niepokoić demona?
Zawsze,
gdy używała magii czuła nieodpartą chęć zwiększenia swojej mocy. Nieodparta
pokusa sięgnięcia po nią wprost do wewnętrznego źródła. Jeden tylko raz
spróbowała to zrobić. Niemal nie straciła przytomności, gdy połączyła się z
własną mocą tylko na kilka chwil. Odkryła niemal nieograniczone pokłady energii,
jednak jeszcze bardziej zdziwił ją fakt, że niemal każda istota posiadała takie
źródło. Ukryte w głębi, niewykorzystane. Jak się nad tym zastanowiła to doszła
do wniosku, że właśnie od tamtego momentu zaczęła widzieć to, czego nazwę
poznała później – aury. Erathiel był pewny, że to demon namówił ją do
przekroczenia granicy. Nie miał żadnych wątpliwości, że to miało ułatwić mu
przejęcie całkowitej kontroli nad dziewczyną, ale jej mistrz się mylił… Gdyby
demon wtedy nie zareagował najprawdopodobniej nie potrafiła by ponownie wrócić
do normalnego funkcjonowania. Zamiast elfem stałaby się mocą – a przynajmniej
tak jej się wydawało.
Nigdy
nie odważyła się ponownie scalić całkowicie ze swoją energią. Pokusa była
jednak na tyle wielka, że Inarea nauczyła się czerpać z zasobów po trochu. Może
nie miała przez to więcej energii do wykorzystania niż inni na jej poziomie
jednak z pewnością szybciej się regenerowała.
- Dokąd się udajemy? – otrząsnęła się z zamyślenia i zwróciła
się po chwili do Erathiela.
Mężczyzna
spojrzał na nią nie kryjąc rozbawienia.
-
A czy każda wędrówka musi mieć jakiś cel?
-
W twoim przypadku? Podejrzewam, że tak.
Roześmiał
się. Ten poważny elf, z którego ust częściej słyszała ironię niż cokolwiek
innego śmiał się tak naturalnie, że aż się zatrzymała. Czy to wszystko to jakiś
wielki żart?
-
Poczekaj tu dziewczyno, zaraz po ciebie przyjdę.
Inarea
kiwnęła głową i usiadła pod najbliższym drzewem. Przymknęła oczy i rozkoszowała
się delikatnymi podmuchami wiatru muskającymi jej twarz.
Mistrz
powinien być dla ucznia niczym bóg. – Kto Ci takich głupot naopowiadał?
Ina
otworzyła oczy i spojrzała na swojego towarzysza. Demon zamilkł na chwilę i
wyglądał na zakłopotanego. Następnie potrząsnął głową w całkowicie elfim
odruchu i kontynuował.
Tylko
tak jest w stanie ustrzec swojego ucznia przed większością niebezpieczeństw.
Jeżeli czegoś mu zakazuje to, nawet jeżeli uczony ma wątpliwości, nie powinien
tego próbować. Służyć to powinno ochronie adepta oraz wszystkich wokół niego.
Jego słowa powinny wyryć się w sercu praktykanta sztuk magicznych. Powinny być
niczym słowo ostateczne.
Zmrużyła
oczy w niezadowoleniu. Nie była w dobrym humorze i jeszcze tylko tego
brakowało, żeby demon zaczął ją strofować.
Swego
czasu tak na niego patrzyłaś. Chciałaś chłonąć każde wypowiedziane przez niego
słowo, ale im więcej ich słyszałaś, tym większe ogarniały Cię wątpliwości, aż w
końcu w niego zwątpiłaś…
Nie
mogła zaprzeczyć, bo miał rację.
-
Może dlatego Erathiel nigdy wcześniej nie brał uczniów? Po prostu nie umiał
uczyć… - wciągnęła głośno powietrze. - A nie mógł pozwolić by ktoś inny mnie
uczył, bo okazałoby się, że jego wypędzenie demona było jedną wielką szopką…
Stale
miewała wątpliwości, ale z drugiej strony miała świadomość, że elf posiada
ogromną wiedzę. Poza tym był potężny, najpotężniejszy z tych, których miała na
razie okazję poznać. Nie oznaczało to jednak, że gdzieś poza granicami
Silvermoon nie znajdowali się inni, dużo silniejsi od niego.
Wraca…
Inarea
skierowała swoje oczy na drogę i rzeczywiście – Erathiel się zbliżał. Nie był
jednak sam. Przyjrzała się kobiecie idącej obok jej mistrza. Długie uszy, długie
blond włosy, pewny krok… Coś jednak się jej nie zgadzało.
-
Oczy… - wyszeptała tak, by demon ją usłyszał. – Ona nie ma zielonych oczu.
To
wysoki elf, nie krwawy.
Dziewczyna
odruchowo się podniosła i wyszła idącym naprzeciw. Skłoniła się lekko przed
kobietą, a następnie przed Erathielem.
-
Elsharin, przedstawiam ci moją uczennicę Inareę. Inareo, przedstawiam ci
mistrzynie magów Elsharin i jednocześnie moją przyjaciółkę. Zabierze nas na
spacer po Stormwind.
czekam czekam czekam!
OdpowiedzUsuńparchu