12


Szli w milczeniu dłuższy czas.  Inarea zatrzymała się gwałtownie, jak tylko wystarczająco oddalili się od Falconwing Square. Erathiel po chwili zrobił to samo. Wyglądał na rozbawionego, czym zirytował ją jeszcze bardziej. Jakby mało było, że zabrał ją z zajęć, które w końcu ją zainteresowały…
- Po co tu przyszliśmy?
- To już nie mogę zabrać swojej uczennicy na spacer?
Przyjrzała mu się z mieszaniną zdezorientowana i zainteresowania na twarzy, a następnie zaczęła iść dalej. Chciała, by ją uczył. Pragnęła tego odkąd tylko przybył do jej wioski i porozmawiał z nią. Przez wiele lat czekała tylko na dzień, aż spotka go ponownie by móc zdobywać wiedzę, której jej tak bardzo brakowało. Nawet demon nie chciał jej uczyć, dopóki nie stawiła się w Silvermoon. Zupełnie jakby popierał Erathiela w kwestii „odpowiedniego wieku do nauki”… Albo się czegoś obawiał, zupełnie jak elf.  Jej mistrz bał się utraty przez nią kontroli, co zauważyła już dawno, ale co mogło niepokoić demona?
Zawsze, gdy używała magii czuła nieodpartą chęć zwiększenia swojej mocy. Nieodparta pokusa sięgnięcia po nią wprost do wewnętrznego źródła. Jeden tylko raz spróbowała to zrobić. Niemal nie straciła przytomności, gdy połączyła się z własną mocą tylko na kilka chwil. Odkryła niemal nieograniczone pokłady energii, jednak jeszcze bardziej zdziwił ją fakt, że niemal każda istota posiadała takie źródło. Ukryte w głębi, niewykorzystane. Jak się nad tym zastanowiła to doszła do wniosku, że właśnie od tamtego momentu zaczęła widzieć to, czego nazwę poznała później – aury. Erathiel był pewny, że to demon namówił ją do przekroczenia granicy. Nie miał żadnych wątpliwości, że to miało ułatwić mu przejęcie całkowitej kontroli nad dziewczyną, ale jej mistrz się mylił… Gdyby demon wtedy nie zareagował najprawdopodobniej nie potrafiła by ponownie wrócić do normalnego funkcjonowania. Zamiast elfem stałaby się mocą – a przynajmniej tak jej się wydawało.
Nigdy nie odważyła się ponownie scalić całkowicie ze swoją energią. Pokusa była jednak na tyle wielka, że Inarea nauczyła się czerpać z zasobów po trochu. Może nie miała przez to więcej energii do wykorzystania niż inni na jej poziomie jednak z pewnością szybciej się regenerowała.

- Dokąd się udajemy? – otrząsnęła się z zamyślenia i zwróciła się po chwili do Erathiela.
Mężczyzna spojrzał na nią nie kryjąc rozbawienia.
- A czy każda wędrówka musi mieć jakiś cel?
- W twoim przypadku? Podejrzewam, że tak.
Roześmiał się. Ten poważny elf, z którego ust częściej słyszała ironię niż cokolwiek innego śmiał się tak naturalnie, że aż się zatrzymała. Czy to wszystko to jakiś wielki żart?
- Poczekaj tu dziewczyno, zaraz po ciebie przyjdę.
Inarea kiwnęła głową i usiadła pod najbliższym drzewem. Przymknęła oczy i rozkoszowała się delikatnymi podmuchami wiatru muskającymi jej twarz.
Mistrz powinien być dla ucznia niczym bóg. – Kto Ci takich głupot naopowiadał?
Ina otworzyła oczy i spojrzała na swojego towarzysza. Demon zamilkł na chwilę i wyglądał na zakłopotanego. Następnie potrząsnął głową w całkowicie elfim odruchu i kontynuował.
Tylko tak jest w stanie ustrzec swojego ucznia przed większością niebezpieczeństw. Jeżeli czegoś mu zakazuje to, nawet jeżeli uczony ma wątpliwości, nie powinien tego próbować. Służyć to powinno ochronie adepta oraz wszystkich wokół niego. Jego słowa powinny wyryć się w sercu praktykanta sztuk magicznych. Powinny być niczym słowo ostateczne.
Zmrużyła oczy w niezadowoleniu. Nie była w dobrym humorze i jeszcze tylko tego brakowało, żeby demon zaczął ją strofować.
Swego czasu tak na niego patrzyłaś. Chciałaś chłonąć każde wypowiedziane przez niego słowo, ale im więcej ich słyszałaś, tym większe ogarniały Cię wątpliwości, aż w końcu w niego zwątpiłaś…
Nie mogła zaprzeczyć, bo miał rację.
- Może dlatego Erathiel nigdy wcześniej nie brał uczniów? Po prostu nie umiał uczyć… - wciągnęła głośno powietrze. - A nie mógł pozwolić by ktoś inny mnie uczył, bo okazałoby się, że jego wypędzenie demona było jedną wielką szopką…
Stale miewała wątpliwości, ale z drugiej strony miała świadomość, że elf posiada ogromną wiedzę. Poza tym był potężny, najpotężniejszy z tych, których miała na razie okazję poznać. Nie oznaczało to jednak, że gdzieś poza granicami Silvermoon nie znajdowali się inni, dużo silniejsi od niego.
Wraca…
Inarea skierowała swoje oczy na drogę i rzeczywiście – Erathiel się zbliżał. Nie był jednak sam. Przyjrzała się kobiecie idącej obok jej mistrza. Długie uszy, długie blond włosy, pewny krok… Coś jednak się jej nie zgadzało.
- Oczy… - wyszeptała tak, by demon ją usłyszał. – Ona nie ma zielonych oczu.
To wysoki elf, nie krwawy.
Dziewczyna odruchowo się podniosła i wyszła idącym naprzeciw. Skłoniła się lekko przed kobietą, a następnie przed Erathielem.
- Elsharin, przedstawiam ci moją uczennicę Inareę. Inareo, przedstawiam ci mistrzynie magów Elsharin i jednocześnie moją przyjaciółkę. Zabierze nas na spacer po Stormwind.

1 komentarz: