W czasie rozmowy z demonem elfka próbowała ułożyć w myślach plan działania. Nie mogła skrzywdzić voida zaklęciami opartymi na cieniu, a praktycznie nie znała innych. Miała do czynienia z innymi czarami, ale te oparte na ogniu zwykle oglądała z daleka. Wydawało jej się, że zostanie ich nauczona później, w końcu Erathiel miał jakiś plan na jej edukację… A przynajmniej tak jej się wydawało.
Ina splotła ręce przed sobą i
próbowała wytworzyć zamiast cienistej kuli ognistą. Bezskutecznie. Demon
przyglądał jej się ze znikomym zainteresowaniem, jeszcze jej nie zaatakował. Starała
się przywołać w myślach obraz warlocka, którego posiadł demon, oraz zaklęcia,
które rzucił. Zastanawiała się, czy byłaby w stanie odtworzyć tamten czar albo
przynajmniej coś podobnego. Zawsze gdy jej mistrz rzucał przy niej zaklęcie,
miała wrażenie, że to nie polega na wyuczonych gestach i formułkach. On robił z
mocą, co chciał… Podobnie jak tamten
mężczyzna na placu. Jednak większość warlocków, z którymi miała do czynienia,
trzymała się sztywnych reguł. Erathiel także starał się ją w nie wpisać
momentami.
Moc demona wzrosła dość znacznie w
krótkiej chwili. Inarea spojrzała na przeciwnika, nie powinna go ignorować,
kiedy stoi tuż obok.
- Ty
masz zamiar teraz walczyć?
-
A kiedy niby? - Zaskoczył ją tym pytaniem, dla niej było to oczywiste
- Gdy
będziesz miała jakieś szanse…? - delikatnie zasugerował voidwalker.
Dziewczyna odrzuciła włosy na plecy i
spojrzała w dwa punkty, które uważała za oczy demona.
- Jaką mam pewność, że nikt inni cię
nie przywoła, zanim wrócę?
Przeciwnik Iny zaśmiał się.
- Oczywiście,
że nie masz żadnej. Jednak rzadko ktoś tu zagląda. Jeżeli wrócisz w ciągu dwóch
tygodni, powinienem jeszcze tu być.
- Nie możesz, no wiesz… poczekać na
mnie?
- Mógłbym,
ale chwilowo nie widzę powodu. Musisz mnie przekonać, żebym ci służył, a słowa
nie wystarczą.
- Dlaczego więc jeszcze nie zniknąłeś?
Demon ponownie wybuchnął śmiechem.
- Korzystam
z urlopu.
Nie zrozumiała słów przeciwnika i
musiał wyczytać to z jej twarzy.
- Odpoczywam
od pustki.
- To czemu w ogóle chcesz tam wracać?
Istota poruszyła się niespokojnie i
odsunęła nieznacznie do tyłu.
- Zadajesz
pytania, których nie powinnaś. Nie w sytuacji, w której się znajdujesz.
- Dlaczego? - zapytała, zanim zdążyła
się ugryźć w język.
Przez chwilę panowała niezręczna
cisza, po czym voidwalker roześmiał się głośno. Przez ciało elfki przeszedł
dreszcz.
- Ktoś
powinien nauczyć cię ogłady, dziewczyno.
Instynkt samozachowawczy Iny kolejny raz
próbował nieśmiało zareagować, ale ta zignorowała dziwny głos w swojej głowie.
- Nie znam tego słowa.
Demon nagle spoważniał. Nie miał
pewności, czy młoda osobniczka się z nim po prostu nie droczy. Nie podobało mu
się to. Był w stanie zrozumieć, czemu nie wywołuje strachu i respektu w
dziewczynie, ale mimo to nie miała żadnego powodu, by traktować go jak równego
sobie. Nie był w stanie się zdecydować, czy lepiej by było, gdyby się
wywyższała, czy wręcz przeciwnie.
- Skończmy
tę bezproduktywną konwersację. Jeżeli zdążysz tu wrócić i mnie pokonać, zanim
zrobi to ktoś inny, podpiszemy pakt.
- A jeżeli nie zdążę?
- Będziesz
pewnie próbowała prowadzić konwersacje z kimś mojego rodzaju. Przestrzegę cię
jednak, że moi pobratymcy z zasady nie są zbyt rozmowni.
To było ostatnie zdanie, które void
wypowiedział do Iny, zanim zniknął. Została sama w pomieszczeniu i powoli
zaczęło do niej docierać, co się właściwie stało. Powinna być martwa. Nie miała
co do tego najmniejszych wątpliwości. Zanim demon przestał wygrzebywać jej
bolesne wspomnienia, mogła się jedynie skupić na nienawiści do samej siebie.
Nawet jeżeli przeciwnik nie zrobiłby jej fizycznej krzywdy, sama spróbowałaby
to zrobić, by przerwać strumień myśli. Stwór miał w tamtym momencie nad nią
całkowitą przewagę, a mimo to tego nie wykorzystał. Obalało to teorie, które
wielokrotnie słyszała. Demony nie były bezdusznymi istotami utkanymi z
nienawiści i cierpienia. Była niemal pewna, że posiadały uczucia. Niektórych
darzyły sympatią, a innych pragnęły za wszelką cenę zniszczyć. Czym w takim
wypadku różniły się od innych żywych stworzeń? Miejscem urodzenia, które
warunkowało niematerialność niektórych z nich. Żywioły, do których są
przypisane, są jak kolor skóry dla humanoidów. Nikt nie ma wpływu na to, jakiej
rasy się urodził, ani do jakiej rodziny będzie należał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz