Odblokowałam możliwość komentowania bez wpisywania captchy, mam nadzieję, że Was to zachęci (a boty tego nie zauważą).
Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć Wesołego Jajka :).
Edit: Opowiadanie zainspirowało Myore do wykonania takiego oto rysunku. Zapraszam Was serdecznie do zapoznania się z całym jej deviantem.
Zima po drugiej stronie lustra
Rodzice
nie przejęli się zbytnio, gdy ogłosiła im swoje zamiary i od razu skierowała
swoje kroki na schody. Poddasze było rzadko używane i praktycznie puste. Poza
mebelkami dziecięcymi, z których dawno wyrosła, znajdowała się tam wielka
płachta, pod którą coś było schowane. Ana lubiła tajemnice. Wyciągnęła swoją
małą dłoń i chwyciła szorstki materiał. Nie musiała włożyć dużo siły, by tkanina
opadła na podłogę.
Ana
sama nie wiedziała, czego się spodziewała. Jej oczom ukazał się obraz, ale był
osadzony w dziwnej ramie. Bardziej przypominał jej lustro niż malowidła.
Wyciągnęła rękę i dotknęła zimnej i gładkiej powierzchni. Nie wyczuwała pod palcami
faktury farby, wyraźnie dotykała szyby. Odsunęła się kawałek i przyjrzała obrazowi.
Przedstawiał jakieś pomieszczenie. Gdy się zastanowiła, było całkiem podobne do
strychu, na którym stała. Ktoś miał całkiem niezłą wyobraźnię. Namalowana
podłoga była ciemniejsza, a ściany zdawały się mieć sierść. Dopiero, gdy
dziewczynka przyjrzała się dokładniej, zauważyła, że to skóry zwierząt.
Wzdrygnęła się na samą myśl. Kto mógł w ogóle wymyślić coś tak okropnego?
Zrobiło jej się duszno i wybiegła z pomieszczenia.
Obraz
przerażał Anę, a mimo to ciągle ją do niego ciągnęło. Jej rodzice mówili, że
płachta stała tam, odkąd pamiętają, a jakoś nie mieli nigdy okazji tam zajrzeć.
Przyznali jej rację, że malowidło jest dziwne, ale w niedługim czasie
dziewczynka odkryła, że jest jeszcze bardziej niezwykłe. Nie potrafiła
wypatrzeć konkretnego momentu, ale obraz się zmieniał. Raz był jaśniejszy,
innym razem jasne światło zdawało się go całkowicie wypełniać. Innego dnia Ana
miała wrażenie, że patrzy na zupełnie inny pokój. Zaczęła bywać codziennie na
strychu, licząc na to, że któregoś dnia odkryje tajemnicę obrazu.
Pewnego
razu weszła na strych i podeszła do malowidła, jak to robiła przed każdym
wyjściem z domu, i zamarła. Przyzwyczaiła się do zmieniającego się widoku. Nie
dziwiły ją zmiany oświetlenia i pomieszczeń. Jednak po raz pierwszy na obrazie pod
szkłem ktoś się pojawił. Wolnym krokiem biała zjawa zdawała się zbliżać. Mała
postać stawiała drobne kroki.
W
jednej chwili Anę ogarnęła panika. Chciała krzyczeć, ale głos ugrzązł w jej
gardle. Pragnęła uciec, znaleźć się jak najdalej od domu, od tego przeklętego
przedmiotu. Próbowała zrobić krok do tyłu, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Stała przed obrazem i pozostało jej czekać. Nie zamknęła oczu tylko dlatego, że
za bardzo się bała. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w jasnowłosą dziewczynkę
wyłaniającą się z cienia. Dziecko, które widziała, nie było większe od niej,
mimo to było przerażające. Spodziewała się, że jak tylko podejdzie bliżej i
podniesie głowę, spośród tych jasnych włosów pokażą się czarne oczodoły.
Minęło
kilka pełnych napięcia sekund, w czasie których nieznajoma zbliżyła się do ramy
obrazu. Podniosła wzrok i spojrzała Anie prosto w oczy. Dziewczynka odetchnęła
głęboko, bo jej przewidywania się nie sprawdziły. Zza obrazu patrzyły na nią
lekko przestraszone i jednocześnie zaciekawione niebieskie oczy. Nieznajoma
poruszyła ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Ana zrobiła krok do
przodu, ale nadal nic nie słyszała. Zastanowiła się, co by się stało, gdyby
dotknęła obrazu. W chwili, gdy w jej myślach narodził się ten pomysł, ręka już
wykonywała odpowiedni ruch. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jasnowłosa robi
dokładnie to samo.
Tafla,
która przykrywała obraz, była gładka jak zwykle, ale chłodniejsza. Ana poczuła
zimno pod palcami. Chwilę potem zakręciło jej się w głowie. W tej samej chwili,
w której zacisnęła oczy, chłód dotarł do reszty jej ciała. Odruchowo oderwała
rękę od obrazu i skuliła się z zimna. Dopiero po paru uderzeniach serca
ośmieliła się otworzyć oczy.
W
obrazie nadal znajdowała się jasnowłosa dziewczynka, ale w tle za nią coś się
nie zgadzało. Ana odniosła dziwne wrażenie, że patrzy na własny pokój.
Rozejrzała się zdezorientowana i nie była w stanie powstrzymać krzyku, który
zrodził się w jej gardle. Skóry, które widziała wcześniej na obrazie, otaczały
ją teraz ze wszystkich stron. Dziewczynka zaczęła się kręcić po pomieszczeniu,
szukając wyjścia. Dość szybko dostrzegła drzwi na drugim końcu pokoju, ale nie
chciała się do nich zbliżać. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że jeżeli przez nie
przejdzie, nie będzie odwrotu. Podeszła do obrazu i spojrzała w oczy
nieznajomej. Gdyby nie ich kolor, niemal mogła przyrzec, że jej wzrok wygląda
tak samo. Jasnowłosa wyglądała na równie zdezorientowaną, co ona. Ana usłyszała
hałas dochodzący zza drzwi. Ktoś musiał ją słyszeć i teraz się nieubłagalnie
zbliżał. Nie wiedziała, kogo się spodziewać. W krótkim przebłysku nadziei
wyciągnęła rękę w stronę zimnej tafli, widząc, że druga dziewczynka robi to
samo. Zamknęła oczy...
Nie
wiedziała, ile czasu minęło. Otworzyła oczy dopiero, gdy usłyszała westchnięcie
za swoimi plecami. Otarła jedną ręką łzy i postanowiła obejrzeć się za siebie.
Kobieta,
która stała za Aną, bacznie rozglądała się po pokoju, wyraźnie czegoś szukając.
Albo kogoś, podpowiedziały myśli
dziewczynce. Odruchowo obejrzała się na lustro, ale jasnowłosej dziewczynki już
tam nie było. Przybyła miała mleczną cerę, jasne włosy i oczy, zupełnie jak
mała nieznajoma. Podeszła do jednej ze ścian i zdjęła z niej futro. Zaszczyciła
w końcu Anę dłuższym spojrzeniem. Zbliżyła się do niej ostrożnie, jakby bała
się, że ją przepłoszy i zarzuciła ciepłą skórę na zziębnięte ciało. Ciemnowłosa otuliła się włochatą narzutą. Miała pewność, że
kobieta jej nie zrozumie, ale i tak chciała jakoś wyrazić swoją wdzięczność.
-
Dziękuję... - powiedziała cicho, uśmiechając się przy tym szczerze.
-
Nie ma za co, dziecko. Chodź ze mną na dół. Zrobię herbaty i wszystko mi
opowiesz. - Po tych słowach kobieta znowu rozejrzała się po pomieszczeniu, ale
nie powiedziała już nic więcej.
Ana
była zbyt zdezorientowana całą sytuacją i nawet nie zdziwił jej fakt, że
schodziła ze strychu.
Zeszły
w milczeniu do kuchni i przypatrywały się sobie niepewnie. Kobieta i dziecko.
Wydawałoby się, że tak podobne, a jednak tak różne od siebie. Ich skóra miała
zupełnie inny odcień. Dziewczynka miała oliwkową karnację, a kolor skóry
dorosłej przywodził Anie na myśl barwę chmur. Tego skojarzenia dopełniały błękitne
oczy.
-
Sądząc po tym, jak na mnie patrzysz, nie wiesz, gdzie trafiłaś.
To
nie było pytanie, a mimo to Ana poczuła, że musi odpowiedzieć. Stwierdzenie,
które padło z ust kobiety, bardzo ją zaskoczyło.
-
Nie, proszę pani. A powinnam wiedzieć?
Zasłona
milczenia ponownie opadła na pomieszczenie. Ciszę przerwał dopiero gwizd
czajnika.
Gospodyni
postawiła przed Aną parujący kubek. Dziewczynka nie czekała ani chwili, tylko
splotła na nim dłonie, próbując je ogrzać.
-
Trafiłaś, moje dziecko, do krainy wiecznej zimy. - Kobieta podjęła temat po
dłuższej chwili.
Zima.
Słowo, które w głowie Any nie przywoływało absolutnie żadnych skojarzeń.
Spojrzała na kobietę pytająco, ale postanowiła jej nie przerywać.
-
Musiałaś kiedyś słyszeć legendę o porach roku... - Gospodyni mówiła coraz mniej
pewnie. Usilnie starała się zahaczyć o coś, co dziewczynka mogłaby wiedzieć. -
O tym, że kiedyś były cztery.
Tak, rzeczywiście było coś takiego.
Było dwóch braci, którzy postanowili ukraść słońce... Nie, to nie to. Opowieść
o tym, że kiedyś lato nie było jedyne.
Ana
podkuliła nogi i otuliła się szczelniej kocem. Chciała się obudzić. Miewała
dziwne i nielogiczne sny, ale w żadnym z nich nie czuła takiego zimna. Pragnęła
jak najszybciej otworzyć oczy, wstać ze swojego łóżka i pozbyć się tego obrazu
z pokoju.
-
Wiosna, Lato, Jesień i Zima - kobieta kontynuowała. - Niemal każdy miał
ulubioną porę roku i z niecierpliwością wyczekiwał jej nadejścia.
-
Chcę się obudzić - Ana przerwała kobiecie, zirytowana zimnem.
Kobieta
westchnęła.
-
Położę cię spać i porozmawiamy jutro, powiedz mi tylko, gdzie jest moja Hilda.
Dziewczynka
zamrugała zdziwiona. Jedyną osoba, o którą mogła pytać gospodyni, była młoda
jasnowłosa.
-
Jeżeli nie jest to sen, to jest w moim domu.
Kobieta
odetchnęła z wyraźną ulgą i zaprowadziła Anę do pokoju, który przypominał dziewczynce
jej własny pokój.
Gdy
pierwsze promienie słońca wpadły przez okno, Ana postanowiła wstać. Sen się nie
skończył, a do tego nie zmrużyła oka przez całą noc. Nie była w stanie usnąć,
wdychając zapach skór. Chciała je odrzucić, ale chłód jej na to nie pozwalał.
Przebywała w budynku, nawet nie chciała sobie wyobrażać zimna, które panowało
na zewnątrz.
-
Ana, chodź na śniadanie!
Usłyszała
swoje imię i przez jedną krótką chwilę miała nadzieję, że słyszy głos swojej
matki. Przypomniało jej się jednak, że zdradziła kobiecie swoje imię, jak ta o
nie zapytała. Dziewczynka podniosła się ciężko z łóżka i od razu podbiegła do
krzesła, na którym leżało przygotowane dla niej ubranie. Zarzuciła na siebie
grubą bluzę, założyła spodnie i ruszyła w stronę kuchni. Układ pomieszczeń w
domu był taki sam jak u niej, przez co czuła się jeszcze bardziej nieswojo.
Po
śniadaniu kobieta pomogła Anie ubrać jeszcze cieplejsze ubranie i wyciągnęła ją
na dwór. Dziewczynka ociągała się, ale gdy postawiła krok na zewnątrz, była
zachwycona.
Wszystko
pokrywał biały puch. Zarówno drzewa, krzewy, jak i budynki skryte były pod
grubą warstwą.
-
Co to? - Ana klęknęła i wzięła trochę substancji na rękę. Była ona zimna i
miękka. Przez chwilę mogła ją kształtować w dłoni, aż zamieniła się w wodę.
-
To śnieg - odpowiedziała kobieta, wyraźnie rozbawiona.
-
Ale skąd on się bierze?
W
odpowiedzi kobieta pogłaskała dziewczynkę po głowie, po czym ruszyła przed
siebie.
Ana
nie mogła nie zauważyć, że po śniegu chodzi się dużo ciężej niż po ziemi.
Ciągle się zapadała i potykała, przez co pokonanie drogi do ratusza zajęło jej
niemal trzykrotnie więcej czasu niż w jej wiosce. Kobieta ruszyła przodem, ale
oglądała się co jakiś czas, by upewnić się, że dziecko idzie za nią. Weszły do
wielkiej sali, na środku której znajdował się krąg krzeseł. Około połowa z nich
była zajęta przez ludzi bardzo podobnych do matki Hildy.
Z
tego, co się działo później, Ana niewiele pamiętała. Zapanowała ogólna
atmosfera napięcia i zdziwienia. Wszyscy pytali ją o mnóstwo rzeczy, ale nie
chcieli odpowiadać na te pytania, które ona próbowała im zadać. Zgromadzenie
bardzo szybko się rozeszło i poza nią w sali została tylko jedna starsza
kobieta.
-
Podejdź, dziecko.
W
jej głosie było coś, co sprawiło, że Ana nie potrafiła się sprzeciwić.
-
Kadlin mówiła, że nie wiesz nic o zimie. - Gdy dziewczynka przytaknęła,
kontynuowała. - Po naszej stronie starannie pielęgnujemy historię. Niektórzy
uważają tę opowieść za legendę, ale istnieją źródła, które potwierdzają, że to
prawda. Zacznę może jednak od początku.
Staruszka
mówiła długo i ciekawie. Powiedziała Anie wszystko, co mogła, a przynajmniej
ona tak twierdziła. Opowiedziała dziewczynce o wiecznym konflikcie wśród
zwolenników różnych pór roku. Ciepłego lata i zimnej zimy. Owszem, były osoby,
które uwielbiały pory przejściowe, jednak oni praktycznie nie uczestniczyli w
konflikcie. Jak tylko pojawiła się szansa, Letniacy i Zimowcy postanowili się
rozdzielić. Staruszka wyraźnie pominęła szczegóły rytuału, ale dokładnie
odpowiedziała o tym, co się działo potem.
Ludzie,
którzy postanowili zamieszkać w zimowej krainie, bardzo szybko pożałowali
swojej decyzji. Nie byli przygotowani do życia w takich warunkach. Niektóre
sprawy wydają się teraz oczywiste, ale nikt nie spodziewał się, że przemiana
będzie aż tak ostateczna. Myśleli, że trafią w miejsce, gdzie zima będzie dominowała,
ale nie zastąpi wszystkich pozostałych pór roku. Większość roślin zapadła w
wieczny zimowy sen i nie miała zamiaru się obudzić. Wielu z pierwszych Zimowców
nie przetrwało roku. Ana spotkała potomków tych, którzy przeżyli.
Gdy
dziewczyna zastanowiła się dłużej, dotarło do niej, że mieszkańcy jej
miasteczka nigdy go nie opuszczali. U nich zawsze panowało lato, tutaj zawsze
panowała zima. Z jakiegoś powodu świat się podzielił.
Staruszka
kontynuowała opowieść, pojawiły się w niej lustra, które umożliwiały
komunikację. Niektóre rodziny zostały rozdzielone przez ten podział. Wybór pory
roku był ostateczny, ale zostawiono obu stronom możliwość kontaktu. Jednak z
każdym mijającym rokiem, coraz mniej osób z niej korzystało. Ludzie gniewali
się na siebie, chowali lustra, by po czasie o nich zapomnieć. Kobieta nie była
w stanie powiedzieć, ile lat minęło od rozdzielenia. Zimowcy wspominali ciągle
o lecie, tęsknili za nim, ale niewiedza Any sugerowała, że po jej stronie jest
zupełnie inaczej. Dziewczynki nie dziwiło, że nikt nie tęsknił za takim zimnem.
Może widoki były piękne, ale czy na pewno były tego warte? Tak samo zabijanie zwierząt.
Po jej stronie lustra nikt nie musiał ich zabijać dla mięsa, mieli
wystarczająco dużo owoców i warzyw.
Dziewczynka
w końcu zrozumiała, dlaczego obraz się zmieniał, a jego faktura przypominała
szkło. Lustro, które było u niej na strychu, musiało być pozostałością po
tamtych czasach. Podziękowała staruszce za opowieść i ruszyła w drogę powrotną
do domu. Skoro raz się przedostała, jest szansa, że uda się to ponownie. Mimo
że kobieta wyraźnie powiedziała, że zdarzyło się to po raz pierwszy, Ana wierzyła,
że wróci do siebie. Może odnajdzie też sposób na ponowne połączenie światów, w
końcu ci ludzie wyraźnie tego pragną.
Minęło
kilka dni, zanim udało jej się spotkać Hildę przed lustrem. Każda z nich była
sama na strychu. Ana podeszła do tafli i położyła dłoń na szkle. Zimowa
dziewczynka zdawała się ociągać. Letniaczce przeszło przez myśl, że po prostu
nie wierzy, że się uda. Po dłuższej chwili jasnowłosa w końcu zdecydowała się
dotknąć lustra. Wyglądało, jakby ich dłonie się spotkały. Ana poczuła tym razem
wszechogarniające ciepło. Zamknęła oczy i spodziewała się ujrzeć znajomy pokój,
gdy je otworzy.
Ktoś
złapał ją za rękę. Zdziwiona spojrzała w oczy Hildy. Zerknęła w bok i
zauważyła, że otacza je ciemność.
-
Nie chcę wracać, mam jeszcze tyle do zobaczenia - jasnowłosa odezwała się
pierwsza.
-
Ale ja chcę!
-
Na dodatek w końcu nie jest mi zimno! - Nie zważała na słowa Any.
Jasnowłosa
uśmiechnęła się krzywo, a chwilę potem Letniaczkę otoczyło zimno. Stała przed
lustrem i z niedowierzaniem wpatrywała się w plecy odchodzącej Hildy.
***
-
To nie jest koniec historii, prawda babciu? - Wnuczki wpatrywały się
zaciekawione w starszą kobietę.
-
Oczywiście, że nie... Ale to, co się stało później, to już zupełnie inna
historia.
Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Przeczytałam wszystkie części i czekam, szczerze powiedziawszy, na więcej. Sama grałam czarnoksiężnikiem, mechanicznie i fabularnie co sprawia, że ta historia jest mi jeszcze bliższa :) Pisz pisz dalej, bo bardzo przyjemnie się to czyta. Tak z ciekawości, gdzie grałaś/grasz?
OdpowiedzUsuńB.
Cieszę się, że się podoba i jestem wdzięczna za każdy komentarz :). Jeżeli masz jakieś konkretne skojarzenia z opisywanymi sytuacjami - pisz, chętnie poczytam.
OdpowiedzUsuńZaczynałam grę na Anderii, ale dość szybko przeskoczyłam na serwer NightWatch, którego upadek przyczynił się do mojej migracji... Potem były Alpha i Omega. Następnie przez bardzo długi czas nie grałam nigdzie. Możliwe jednak, że przez moją starą gildię, wrócę do gry na serwerze Sunwell...
Super opowiadanie. Szkoda, że jak zwykle nie umiem napisać niczego bardziej konstruktywnego. Ale to był bardzo przyjemny i wciągający przerywnik :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się własny strych, gdzie zawsze leżały zakurzone "skarby", które lubiłam "odkopywać".
- myo
O, już umiem! Kliknij w mój nick :D Tak mi się podoba ^^
Usuń