Zima po drugiej stronie lustra

Dzisiaj mam dla Was coś innego niż Demon Dance. Poniżej znajdziecie moje opowiadanie Zima po drugiej stronie lustra, które zajęło pierwsze miejsce w konkursie Coileśczaśnika BAMAGA. W poniedziałek powinna pojawić się notka, chyba że nie będę miała internetu - tego nie przeskoczę.
Odblokowałam możliwość komentowania bez wpisywania captchy, mam nadzieję, że Was to zachęci (a boty tego nie zauważą).
Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć Wesołego Jajka :).

Edit: Opowiadanie zainspirowało Myore do wykonania takiego oto rysunku. Zapraszam Was serdecznie do zapoznania się z całym jej deviantem.




 Zima po drugiej stronie lustra
 
Ana była dzieckiem lata. Nie było to nic niezwykłego, biorąc pod uwagę fakt, że nikt nie pamiętał innej pory roku. Zawsze było bardzo ciepło, nawet gdy przychodziły deszcze. Dziewczynka miała ciemną karnację, ciemne włosy i oczy oraz wiecznie roześmianą buzię. Wszystkie jej dni były podobne do siebie, a jednocześnie każdego potrafiła znaleźć coś interesującego do robienia. Zwiedziła całą okolicę, każdy zakątek swojego miasteczka, ponieważ dalej rodzice nie pozwalali jej odchodzić. Pewnego dnia, podczas zabawy z przyjaciółmi, dotarło do niej, że jest jeszcze jedno miejsce, którego nie zna. Był nim strych jej własnego domu.

Rodzice nie przejęli się zbytnio, gdy ogłosiła im swoje zamiary i od razu skierowała swoje kroki na schody. Poddasze było rzadko używane i praktycznie puste. Poza mebelkami dziecięcymi, z których dawno wyrosła, znajdowała się tam wielka płachta, pod którą coś było schowane. Ana lubiła tajemnice. Wyciągnęła swoją małą dłoń i chwyciła szorstki materiał. Nie musiała włożyć dużo siły, by tkanina opadła na podłogę.

Ana sama nie wiedziała, czego się spodziewała. Jej oczom ukazał się obraz, ale był osadzony w dziwnej ramie. Bardziej przypominał jej lustro niż malowidła. Wyciągnęła rękę i dotknęła zimnej i gładkiej powierzchni. Nie wyczuwała pod palcami faktury farby, wyraźnie dotykała szyby. Odsunęła się kawałek i przyjrzała obrazowi. Przedstawiał jakieś pomieszczenie. Gdy się zastanowiła, było całkiem podobne do strychu, na którym stała. Ktoś miał całkiem niezłą wyobraźnię. Namalowana podłoga była ciemniejsza, a ściany zdawały się mieć sierść. Dopiero, gdy dziewczynka przyjrzała się dokładniej, zauważyła, że to skóry zwierząt. Wzdrygnęła się na samą myśl. Kto mógł w ogóle wymyślić coś tak okropnego? Zrobiło jej się duszno i wybiegła z pomieszczenia.

Obraz przerażał Anę, a mimo to ciągle ją do niego ciągnęło. Jej rodzice mówili, że płachta stała tam, odkąd pamiętają, a jakoś nie mieli nigdy okazji tam zajrzeć. Przyznali jej rację, że malowidło jest dziwne, ale w niedługim czasie dziewczynka odkryła, że jest jeszcze bardziej niezwykłe. Nie potrafiła wypatrzeć konkretnego momentu, ale obraz się zmieniał. Raz był jaśniejszy, innym razem jasne światło zdawało się go całkowicie wypełniać. Innego dnia Ana miała wrażenie, że patrzy na zupełnie inny pokój. Zaczęła bywać codziennie na strychu, licząc na to, że któregoś dnia odkryje tajemnicę obrazu.

Pewnego razu weszła na strych i podeszła do malowidła, jak to robiła przed każdym wyjściem z domu, i zamarła. Przyzwyczaiła się do zmieniającego się widoku. Nie dziwiły ją zmiany oświetlenia i pomieszczeń. Jednak po raz pierwszy na obrazie pod szkłem ktoś się pojawił. Wolnym krokiem biała zjawa zdawała się zbliżać. Mała postać stawiała drobne kroki.
W jednej chwili Anę ogarnęła panika. Chciała krzyczeć, ale głos ugrzązł w jej gardle. Pragnęła uciec, znaleźć się jak najdalej od domu, od tego przeklętego przedmiotu. Próbowała zrobić krok do tyłu, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stała przed obrazem i pozostało jej czekać. Nie zamknęła oczu tylko dlatego, że za bardzo się bała. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w jasnowłosą dziewczynkę wyłaniającą się z cienia. Dziecko, które widziała, nie było większe od niej, mimo to było przerażające. Spodziewała się, że jak tylko podejdzie bliżej i podniesie głowę, spośród tych jasnych włosów pokażą się czarne oczodoły.

Minęło kilka pełnych napięcia sekund, w czasie których nieznajoma zbliżyła się do ramy obrazu. Podniosła wzrok i spojrzała Anie prosto w oczy. Dziewczynka odetchnęła głęboko, bo jej przewidywania się nie sprawdziły. Zza obrazu patrzyły na nią lekko przestraszone i jednocześnie zaciekawione niebieskie oczy. Nieznajoma poruszyła ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Ana zrobiła krok do przodu, ale nadal nic nie słyszała. Zastanowiła się, co by się stało, gdyby dotknęła obrazu. W chwili, gdy w jej myślach narodził się ten pomysł, ręka już wykonywała odpowiedni ruch. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jasnowłosa robi dokładnie to samo.
Tafla, która przykrywała obraz, była gładka jak zwykle, ale chłodniejsza. Ana poczuła zimno pod palcami. Chwilę potem zakręciło jej się w głowie. W tej samej chwili, w której zacisnęła oczy, chłód dotarł do reszty jej ciała. Odruchowo oderwała rękę od obrazu i skuliła się z zimna. Dopiero po paru uderzeniach serca ośmieliła się otworzyć oczy.

W obrazie nadal znajdowała się jasnowłosa dziewczynka, ale w tle za nią coś się nie zgadzało. Ana odniosła dziwne wrażenie, że patrzy na własny pokój. Rozejrzała się zdezorientowana i nie była w stanie powstrzymać krzyku, który zrodził się w jej gardle. Skóry, które widziała wcześniej na obrazie, otaczały ją teraz ze wszystkich stron. Dziewczynka zaczęła się kręcić po pomieszczeniu, szukając wyjścia. Dość szybko dostrzegła drzwi na drugim końcu pokoju, ale nie chciała się do nich zbliżać. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że jeżeli przez nie przejdzie, nie będzie odwrotu. Podeszła do obrazu i spojrzała w oczy nieznajomej. Gdyby nie ich kolor, niemal mogła przyrzec, że jej wzrok wygląda tak samo. Jasnowłosa wyglądała na równie zdezorientowaną, co ona. Ana usłyszała hałas dochodzący zza drzwi. Ktoś musiał ją słyszeć i teraz się nieubłagalnie zbliżał. Nie wiedziała, kogo się spodziewać. W krótkim przebłysku nadziei wyciągnęła rękę w stronę zimnej tafli, widząc, że druga dziewczynka robi to samo. Zamknęła oczy...

Nie wiedziała, ile czasu minęło. Otworzyła oczy dopiero, gdy usłyszała westchnięcie za swoimi plecami. Otarła jedną ręką łzy i postanowiła obejrzeć się za siebie.

Kobieta, która stała za Aną, bacznie rozglądała się po pokoju, wyraźnie czegoś szukając. Albo kogoś, podpowiedziały myśli dziewczynce. Odruchowo obejrzała się na lustro, ale jasnowłosej dziewczynki już tam nie było. Przybyła miała mleczną cerę, jasne włosy i oczy, zupełnie jak mała nieznajoma. Podeszła do jednej ze ścian i zdjęła z niej futro. Zaszczyciła w końcu Anę dłuższym spojrzeniem. Zbliżyła się do niej ostrożnie, jakby bała się, że ją przepłoszy i zarzuciła ciepłą skórę na zziębnięte ciało. Ciemnowłosa otuliła się włochatą narzutą. Miała pewność, że kobieta jej nie zrozumie, ale i tak chciała jakoś wyrazić swoją wdzięczność.
- Dziękuję... - powiedziała cicho, uśmiechając się przy tym szczerze.
- Nie ma za co, dziecko. Chodź ze mną na dół. Zrobię herbaty i wszystko mi opowiesz. - Po tych słowach kobieta znowu rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie powiedziała już nic więcej.
Ana była zbyt zdezorientowana całą sytuacją i nawet nie zdziwił jej fakt, że schodziła ze strychu.

Zeszły w milczeniu do kuchni i przypatrywały się sobie niepewnie. Kobieta i dziecko. Wydawałoby się, że tak podobne, a jednak tak różne od siebie. Ich skóra miała zupełnie inny odcień. Dziewczynka miała oliwkową karnację, a kolor skóry dorosłej przywodził Anie na myśl barwę chmur. Tego skojarzenia dopełniały błękitne oczy.
- Sądząc po tym, jak na mnie patrzysz, nie wiesz, gdzie trafiłaś.
To nie było pytanie, a mimo to Ana poczuła, że musi odpowiedzieć. Stwierdzenie, które padło z ust kobiety, bardzo ją zaskoczyło.
- Nie, proszę pani. A powinnam wiedzieć?
Zasłona milczenia ponownie opadła na pomieszczenie. Ciszę przerwał dopiero gwizd czajnika.

Gospodyni postawiła przed Aną parujący kubek. Dziewczynka nie czekała ani chwili, tylko splotła na nim dłonie, próbując je ogrzać.
- Trafiłaś, moje dziecko, do krainy wiecznej zimy. - Kobieta podjęła temat po dłuższej chwili.
Zima. Słowo, które w głowie Any nie przywoływało absolutnie żadnych skojarzeń. Spojrzała na kobietę pytająco, ale postanowiła jej nie przerywać.
- Musiałaś kiedyś słyszeć legendę o porach roku... - Gospodyni mówiła coraz mniej pewnie. Usilnie starała się zahaczyć o coś, co dziewczynka mogłaby wiedzieć. - O tym, że kiedyś były cztery.
Tak, rzeczywiście było coś takiego. Było dwóch braci, którzy postanowili ukraść słońce... Nie, to nie to. Opowieść o tym, że kiedyś lato nie było jedyne.
Ana podkuliła nogi i otuliła się szczelniej kocem. Chciała się obudzić. Miewała dziwne i nielogiczne sny, ale w żadnym z nich nie czuła takiego zimna. Pragnęła jak najszybciej otworzyć oczy, wstać ze swojego łóżka i pozbyć się tego obrazu z pokoju.
- Wiosna, Lato, Jesień i Zima - kobieta kontynuowała. - Niemal każdy miał ulubioną porę roku i z niecierpliwością wyczekiwał jej nadejścia.
- Chcę się obudzić - Ana przerwała kobiecie, zirytowana zimnem.
Kobieta westchnęła.
- Położę cię spać i porozmawiamy jutro, powiedz mi tylko, gdzie jest moja Hilda.
Dziewczynka zamrugała zdziwiona. Jedyną osoba, o którą mogła pytać gospodyni, była młoda jasnowłosa.
- Jeżeli nie jest to sen, to jest w moim domu.
Kobieta odetchnęła z wyraźną ulgą i zaprowadziła Anę do pokoju, który przypominał dziewczynce jej własny pokój.

Gdy pierwsze promienie słońca wpadły przez okno, Ana postanowiła wstać. Sen się nie skończył, a do tego nie zmrużyła oka przez całą noc. Nie była w stanie usnąć, wdychając zapach skór. Chciała je odrzucić, ale chłód jej na to nie pozwalał. Przebywała w budynku, nawet nie chciała sobie wyobrażać zimna, które panowało na zewnątrz.
- Ana, chodź na śniadanie!
Usłyszała swoje imię i przez jedną krótką chwilę miała nadzieję, że słyszy głos swojej matki. Przypomniało jej się jednak, że zdradziła kobiecie swoje imię, jak ta o nie zapytała. Dziewczynka podniosła się ciężko z łóżka i od razu podbiegła do krzesła, na którym leżało przygotowane dla niej ubranie. Zarzuciła na siebie grubą bluzę, założyła spodnie i ruszyła w stronę kuchni. Układ pomieszczeń w domu był taki sam jak u niej, przez co czuła się jeszcze bardziej nieswojo.

Po śniadaniu kobieta pomogła Anie ubrać jeszcze cieplejsze ubranie i wyciągnęła ją na dwór. Dziewczynka ociągała się, ale gdy postawiła krok na zewnątrz, była zachwycona.
Wszystko pokrywał biały puch. Zarówno drzewa, krzewy, jak i budynki skryte były pod grubą warstwą.
- Co to? - Ana klęknęła i wzięła trochę substancji na rękę. Była ona zimna i miękka. Przez chwilę mogła ją kształtować w dłoni, aż zamieniła się w wodę.
- To śnieg - odpowiedziała kobieta, wyraźnie rozbawiona.
- Ale skąd on się bierze?
W odpowiedzi kobieta pogłaskała dziewczynkę po głowie, po czym ruszyła przed siebie.

Ana nie mogła nie zauważyć, że po śniegu chodzi się dużo ciężej niż po ziemi. Ciągle się zapadała i potykała, przez co pokonanie drogi do ratusza zajęło jej niemal trzykrotnie więcej czasu niż w jej wiosce. Kobieta ruszyła przodem, ale oglądała się co jakiś czas, by upewnić się, że dziecko idzie za nią. Weszły do wielkiej sali, na środku której znajdował się krąg krzeseł. Około połowa z nich była zajęta przez ludzi bardzo podobnych do matki Hildy.

Z tego, co się działo później, Ana niewiele pamiętała. Zapanowała ogólna atmosfera napięcia i zdziwienia. Wszyscy pytali ją o mnóstwo rzeczy, ale nie chcieli odpowiadać na te pytania, które ona próbowała im zadać. Zgromadzenie bardzo szybko się rozeszło i poza nią w sali została tylko jedna starsza kobieta.
- Podejdź, dziecko.
W jej głosie było coś, co sprawiło, że Ana nie potrafiła się sprzeciwić.
- Kadlin mówiła, że nie wiesz nic o zimie. - Gdy dziewczynka przytaknęła, kontynuowała. - Po naszej stronie starannie pielęgnujemy historię. Niektórzy uważają tę opowieść za legendę, ale istnieją źródła, które potwierdzają, że to prawda. Zacznę może jednak od początku.

Staruszka mówiła długo i ciekawie. Powiedziała Anie wszystko, co mogła, a przynajmniej ona tak twierdziła. Opowiedziała dziewczynce o wiecznym konflikcie wśród zwolenników różnych pór roku. Ciepłego lata i zimnej zimy. Owszem, były osoby, które uwielbiały pory przejściowe, jednak oni praktycznie nie uczestniczyli w konflikcie. Jak tylko pojawiła się szansa, Letniacy i Zimowcy postanowili się rozdzielić. Staruszka wyraźnie pominęła szczegóły rytuału, ale dokładnie odpowiedziała o tym, co się działo potem.

Ludzie, którzy postanowili zamieszkać w zimowej krainie, bardzo szybko pożałowali swojej decyzji. Nie byli przygotowani do życia w takich warunkach. Niektóre sprawy wydają się teraz oczywiste, ale nikt nie spodziewał się, że przemiana będzie aż tak ostateczna. Myśleli, że trafią w miejsce, gdzie zima będzie dominowała, ale nie zastąpi wszystkich pozostałych pór roku. Większość roślin zapadła w wieczny zimowy sen i nie miała zamiaru się obudzić. Wielu z pierwszych Zimowców nie przetrwało roku. Ana spotkała potomków tych, którzy przeżyli.

Gdy dziewczyna zastanowiła się dłużej, dotarło do niej, że mieszkańcy jej miasteczka nigdy go nie opuszczali. U nich zawsze panowało lato, tutaj zawsze panowała zima. Z jakiegoś powodu świat się podzielił.

Staruszka kontynuowała opowieść, pojawiły się w niej lustra, które umożliwiały komunikację. Niektóre rodziny zostały rozdzielone przez ten podział. Wybór pory roku był ostateczny, ale zostawiono obu stronom możliwość kontaktu. Jednak z każdym mijającym rokiem, coraz mniej osób z niej korzystało. Ludzie gniewali się na siebie, chowali lustra, by po czasie o nich zapomnieć. Kobieta nie była w stanie powiedzieć, ile lat minęło od rozdzielenia. Zimowcy wspominali ciągle o lecie, tęsknili za nim, ale niewiedza Any sugerowała, że po jej stronie jest zupełnie inaczej. Dziewczynki nie dziwiło, że nikt nie tęsknił za takim zimnem. Może widoki były piękne, ale czy na pewno były tego warte? Tak samo zabijanie zwierząt. Po jej stronie lustra nikt nie musiał ich zabijać dla mięsa, mieli wystarczająco dużo owoców i warzyw.

Dziewczynka w końcu zrozumiała, dlaczego obraz się zmieniał, a jego faktura przypominała szkło. Lustro, które było u niej na strychu, musiało być pozostałością po tamtych czasach. Podziękowała staruszce za opowieść i ruszyła w drogę powrotną do domu. Skoro raz się przedostała, jest szansa, że uda się to ponownie. Mimo że kobieta wyraźnie powiedziała, że zdarzyło się to po raz pierwszy, Ana wierzyła, że wróci do siebie. Może odnajdzie też sposób na ponowne połączenie światów, w końcu ci ludzie wyraźnie tego pragną.

Minęło kilka dni, zanim udało jej się spotkać Hildę przed lustrem. Każda z nich była sama na strychu. Ana podeszła do tafli i położyła dłoń na szkle. Zimowa dziewczynka zdawała się ociągać. Letniaczce przeszło przez myśl, że po prostu nie wierzy, że się uda. Po dłuższej chwili jasnowłosa w końcu zdecydowała się dotknąć lustra. Wyglądało, jakby ich dłonie się spotkały. Ana poczuła tym razem wszechogarniające ciepło. Zamknęła oczy i spodziewała się ujrzeć znajomy pokój, gdy je otworzy.

Ktoś złapał ją za rękę. Zdziwiona spojrzała w oczy Hildy. Zerknęła w bok i zauważyła, że otacza je ciemność.
- Nie chcę wracać, mam jeszcze tyle do zobaczenia - jasnowłosa odezwała się pierwsza.
- Ale ja chcę!
- Na dodatek w końcu nie jest mi zimno! - Nie zważała na słowa Any.
Jasnowłosa uśmiechnęła się krzywo, a chwilę potem Letniaczkę otoczyło zimno. Stała przed lustrem i z niedowierzaniem wpatrywała się w plecy odchodzącej Hildy.
***
- To nie jest koniec historii, prawda babciu? - Wnuczki wpatrywały się zaciekawione w starszą kobietę.
- Oczywiście, że nie... Ale to, co się stało później, to już zupełnie inna historia.

4 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Przeczytałam wszystkie części i czekam, szczerze powiedziawszy, na więcej. Sama grałam czarnoksiężnikiem, mechanicznie i fabularnie co sprawia, że ta historia jest mi jeszcze bliższa :) Pisz pisz dalej, bo bardzo przyjemnie się to czyta. Tak z ciekawości, gdzie grałaś/grasz?
    B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że się podoba i jestem wdzięczna za każdy komentarz :). Jeżeli masz jakieś konkretne skojarzenia z opisywanymi sytuacjami - pisz, chętnie poczytam.
    Zaczynałam grę na Anderii, ale dość szybko przeskoczyłam na serwer NightWatch, którego upadek przyczynił się do mojej migracji... Potem były Alpha i Omega. Następnie przez bardzo długi czas nie grałam nigdzie. Możliwe jednak, że przez moją starą gildię, wrócę do gry na serwerze Sunwell...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie. Szkoda, że jak zwykle nie umiem napisać niczego bardziej konstruktywnego. Ale to był bardzo przyjemny i wciągający przerywnik :)
    Przypomniał mi się własny strych, gdzie zawsze leżały zakurzone "skarby", które lubiłam "odkopywać".
    - myo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, już umiem! Kliknij w mój nick :D Tak mi się podoba ^^

      Usuń