32

Jedno słowo.
Tylko ono mogło zdziwić Rida. Przecież słyszał, jak wcześniej dziewczyna zwracała się do demona, więc jego imię nie było dla kapłana niczym niezwykłym. Stał tuż obok i przez chwilę wpatrywał się w skupieniu w Inę. Gdy uścisk na jego kostce zelżał, wyrwał się z objęć płonącego, martwego orka. Rid wyciągnął rękę przed siebie, starając się dotknąć czerwonej osłony, która go otaczała.
Zgodnie z przewidywaniami Iny reszta drużyny nawet nie zwróciła uwagi na jej okrzyk. Nie znali języka krwawych elfów i chyba się już przyzwyczaili, że nie rozumieją oni wszystkiego. Zerknęła nieznacznie na impa, po czym gestem wysłała go do ataku. Jak skończą, z pewnością czeka ją długa rozmowa... Ale w końcu to było tylko jedno słowo.
Nie minęło dużo czasu i drużyna stała na prostej drodze do demona.
Powinienem coś zasugerować, doradzić... ale wtedy będzie nudno, nie uważasz?
Cała uwaga skupiła się na Inie.
- Wiesz coś o nim może?
Elfka pokręciła głową na boki.
- Mogę jedynie powiedzieć, że nie mamy za dużo czasu...
Z tym przekonaniem Ina wyszła na przód, ale Spede zaraz wyprzedziła ją. W końcu zajęciem orczycy było skupianie przeciwników na sobie. Wojowniczka z krzykiem rzuciła się na demona, który bez pośpiechu obrócił się w jej kierunku. Kult musiał się spodziewać, że ktoś przyjdzie ich powstrzymać, ale na pewno nie spodziewali się tak młodych osób.
Zanim Spede dobiegła do demona, zdążył on unieść miecz i uderzyć w nią. Mimo że orczyca zablokowała cios, i tak została odrzucona do tyłu. Wyglądała na wyraźnie zaskoczoną, ale przeciwnik nie dał jej za dużo czasu na dziwienie się. W dwóch krokach doskoczył do niej i ponownie zaatakował. Tym razem orczyca uniknęła ciosu i przeturlała się pod mieczem demona.
Przeciwnik był duży i silny. Enydowi pozostało jedynie atakowanie nóg potwora. Nawet jak podskakiwał, nie potrafił dosięgnąć do żadnych innych części ciała. Gdyby to był człowiek, taki atak byłby efektywny, jednak w przypadku demona ta taktyka nie była zbyt skuteczna. Owszem słabł on, ale ze względu na pewną niematerialność było bez znaczenia, w co otrzymuje obrażenia.
Ina i Rid ustawili się poza zasięgiem broni demona, ale obok siebie. Dziewczyna nie mogła się pozbyć wrażenia, że przyjaciel raz na jakiś czas na nią zerka, ale nie powiedział ani jednego słowa. Nie powinna teraz się nad tym zastanawiać, będą mieli możliwość później porozmawiać. Oczywiście jeżeli wyjdą zwycięsko z tej walki. Z tym przekonaniem uformowała cienistą kulę i rzuciła nią w potwora.
Nagle zrobiło się gorąco. W jednej chwili wokół demona pojawił się ogień, który zaczął rozprzestrzeniać się we wszystkich kierunkach. Rid leczył walczących wręcz, którzy stali najbliżej bossa, ale po chwili płomienie dosięgnęły także i jego. Mimo że Karnar regularnie odświeżał tarczę otaczającą kapłana, słabła ona z każdą chwilą. Elf instynktownie zaczął się cofać, pilnując jednak, by nie wyjść poza zasięg swoich czarów. Gdyby nie mógł rzucać zaklęć na osoby będące najbliżej demona, przegraliby w jednej sekundzie.
Ina nie poruszyła się. Wiedziała, że ogień nic jej nie zrobi, ale siła zaklęcia ją zaskoczyła. Nie doceniła demona, uznała go za słabego, mimo wzrostu, a ten miał w zanadrzu coś takiego. Rzuciła czar Zepsucia na przeciwnika i wróciła do miotania w niego kulami cienia. Karnar, po odnowieniu tarczy na Ridzie i rzuceniu jej na pozostałych członków drużyny, również przystąpił do ostrzału. Tyle tylko mogli zrobić.
W jednej chwili demon zamiast Spede zaatakował łotrzyka, odrzucając go do tyłu. Tylko szybka reakcja wojowniczki ochroniła Enyda przed wpadnięciem do lawy. To był ostatni atak demona, chwilę potem padł na kolana.
- Wybaczcie, że was zawiodłem...
Powiedział bardziej do siebie niż do kogo innego, po czym zniknął. O ile reszta drużyny cieszyła się ze zwycięstwa, o tyle Ina wpatrywała się tępo w miejsce, gdzie przed chwilą stał wróg.
Tak, dobrze kombinujesz. On miał pana... właściwie z jego słów wynika, że nawet panów...


----
Poślizg najpierw z mojej winy, potem moja biedna korekta nie miała czasu... Następna notka mam nadzieję pojawi się w terminie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz