Kolejna wiadomość, która dotarła do Silvermoon zapowiadała egzekucję. Zdawało się, że nic nie przeszkodzi Przymierzu zabić Kael’thasa i jego podwładnych. Całkiem możliwe, że następnym celem będzie właśnie stolica elfów.
Tak to już jest z legendami… Przeważnie się
nie sprawdzają.
Krótkie
życie, nagła śmierć… Ina sama nie wiedziała, co powinna myśleć na ten temat.
Z jednej
strony jej życie nawet się nie zdążyło zacząć, z drugiej, miała wrażenie, że
się skończyło pod Portalem. W dniu, kiedy rodzina kazała jej zostać. Czy
oni teraz są wśród ludzi księcia i również czekają na egzekucję?
- Chociaż,
czy rodzicami można nazwać osoby, które porzuciły własne dziecko…? – szepnęła
do siebie i wyszukała wzrokiem demona. Zdawał się być jedyną istotą zdolną
odpowiedzieć jej na to pytanie.
Miała
wrażenie, że w odpowiedzi demon tylko wzruszył ramionami. Znalazł ją pod
portalem, ale nie była pewna, czy widział moment, gdy rodzina ją porzucała.
Wizja
przyszłości zaczynała wszystkich przytłaczać. Nie mieli szans w obliczu
przeważającej siły Przymierza. Zostali sami. W jednej chwili z dumnych członków
Sojuszu, który miał walczyć z Hordą znaleźli się dokładnie po środku konfliktu.
Każdy mógł ich zaatakować, a nawet jeżeli byliby w stanie się obronić przed
jednym atakiem, to każdy kolejny przybliżałby ich do nieuchronnej zagłady.
Krwawe elfy były jednak bezsilne. Próbowały na szybko wykształcić jednostki, które
byłyby w stanie się obronić, ale tak naprawdę nie miały żadnej nadziei na
poprawę swojego losu.
Niepewność
prowadziła ich przez kolejne dni. Treningi, rzadkie spotkania towarzyskie –
życie w mieście praktycznie zamarło. Mówiło się o tym, że próby dostania się do
Dalaranu i odbicia więźniów spełzły na niczym.
Nagle całe
Silvermoon obiegła wiadomość, że książę został uwolniony. Z początku powstała
masa plotek, ale prawdziwą okazały się te mówiące, że pomogła mu Lady Vashj,
naga, która wspierała go w walkach na Outlandzie. W stolicy krwawych elfów
zapanowało szaleństwo. Wszyscy cieszyli się, jednocześnie przeklinając
Przymierze. Zapowiedziane zostało, że Kael’thas przybędzie do Silvermoon by
porozmawiać ze starszyzną oraz, by dać wyraz triumfu.
Elfy
bardzo kochają swojego księcia…
Ina nie komentowała
tego typu wypowiedzi demona. Nie miała się do nich zupełnie jak ustosunkować.
Jedynie chciała zobaczyć defiladę, a może i samego Kael’thasa, o którym tyle
się mówiło przez ostatnie dni. Gdy rozglądała się, szukając dobrego punktu
obserwacyjnego, poczuła szarpnięcie. Obejrzała się i okazało się, że Ridel bez
słowa wyjaśnienia zaczął ją ciągnąć w jakiś zaułek.
- Zwolnij,
masz do czynienia z damą!
- Serio? –
zatrzymał się i spojrzał jej w oczy szczerząc się. – Ja tu żadnej nie widzę.
Wyciągnął ją
z tłumu i uparcie brnął przed siebie. Zatrzymał się dopiero przy drabince
prowadzącej na dach.
- Znalazłem
dobre miejsce i stwierdziłem, że nie będę sam się wspinał.
Początkujący
kapłan wskazał ręką do góry, a następnie zaczął się wspinać. Ina skwitowała to
cichym westchnięciem i zaczęła wchodzić za nim.
- Raczej
wolisz mieć, na kogo spadać…
Dotarli na
dach, a następnie przeskoczyli na balkonik. Zapowiadała się parada, młode elfy
wpatrywały się zaciekawione we wrota Silvermoon. Zaraz po ich otwarciu główna
ulica bardzo szybko zapełniła się maszerującym wojskiem, a to był dopiero początek…
To już wtedy mieli parady? :P
OdpowiedzUsuńA kto im zabroni? :D
Usuń