Ina miała
nadzieję, że uda jej się zobaczyć chociaż kawałek miasta, zanim każą jej zejść
pod ziemię. Bardzo szybko okazało się, że Erathiel miał wobec niej inne plany.
Nie przyjmując sprzeciwu zaprowadził ją do miejsca, które nazwał Szczelinami
Cienia. Demon zaśmiał się, że całkiem trafna nazwa, ale dziewczyna to
zignorowała. Miała wrażenie, że nie ma żadnej kontroli nad swoim życiem.
- Witaj w
Enklawie mrocznego ognia, Erathielu. Cóż sprowadza cię w nasze skromne progi? –
Ork roześmiał się.
Ina miała
ochotę uciec. Nie podobało jej się tu. Było ciemno, zimno, a wokół było mnóstwo
dziwnych stworzeń. W głębi wiedziała, że to są jej nowi sojusznicy, ale zmiana
była zbyt duża. W Przymierzu wszyscy wyglądali… normalnie. Może z wyjątkiem
tych kurdupli, ale cała reszta była zwyczajna. Tutaj za to miała do czynienia z
całym wachlarzem kolorów i grubości skór, wielkości kłów i rogów, i siły wyższe
raczą wiedzieć, czego jeszcze.
- Witaj,
Zevroście. Chciałbym przedstawić ci moją uczennicę – Inareę.
Po tych
słowach mistrz wypchnął Inę przed siebie, więc nie pozostało jej nic innego,
jak się ukłonić.
- Dzień…
dobry? – nie wiedziała, jak się zachować, a to było jedyne, co jej przyszło do
głowy.
- Bądź
pozdrowione, dziecko. Cóż cię do mnie sprowadza?
- Mistrz
Erathiel – bez zastanowienia udzieliła jedynej odpowiedzi, jaka jej przyszła do
głowy.
Ork
skwitował jej wypowiedź krótkim śmiechem.
- Erathielu,
czego ode mnie oczekujesz?
- Chciałbym
cię prosić, byś nauczył ją rzucać zaklęcie Zepsucia.
Zevrost
patrzył przez chwilę na Inę z niedowierzaniem.
- Przecież
to pierwsze zaklęcie, którego się uczą.
Krwawy elf
skwitował to wzruszeniem ramion.
- Niby tak
powinno być, ale wiedziałem, że jesteś specjalistą od tego i dlatego chciałem
ciebie o to prosić.
Ork wyraźnie
urósł w oczach po słowach Erathiela. Kiwnął głową i poprosił Inę do siebie.
- Rozumiem,
że demona już masz.
W odpowiedzi
na stwierdzenie warlocka, Ina przywołała impa. Nie wyglądał on na zachwyconego,
ale po chwili skulił się, gdy odkrył, że jest otoczony.
- Zostaw go
proszę z moim przyjacielem Kurgulem, on go nauczy kilku nowych sztuczek. Chyba,
że wolisz kupić książki i dać mu do nauki, bądź zrobić to sama. Ostrzegam
jednak, że są napisane w języku demonów.
Na
pewno chcesz się przyznać, że znasz Eredun?
- Obawiam
się, że jego zapał do nauki pozostawia wiele do życzenia. Proszę, mistrzu
Kurgulu, żebyś uczył mojego impa.
Błąd.
Według nich on nie jest twój.
Słowa demona
znalazły potwierdzenie w mimice warlocków.
Erathiel postanowił szybko zareagować.
- Ona tak
ciągle powtarza i nie daje sobie wybić z głowy, że jest inaczej. Szczerze
mówiąc ciężko jej się dziwić. Jeszcze nie widziałem, by ktokolwiek na tym
etapie miał taką kontrolę nad demonem.
- Karnar.
Zostań tutaj i czekaj na mnie – Ina zwróciła się do impa, po czym odeszła z Zevrostem
w bardziej ustronne miejsce.
Nie
rozumiem postępowania twojego „mistrza”. Warlock, do którego cię przyprowadził,
jest od niego dużo słabszy. Też to wyczułaś, prawda?
Dziewczyna
nie mogła odpowiedzieć demonowi, więc tylko kiwnęła głową. Nie spotkała jeszcze
warlocka silniejszego od Erathiela, tym bardziej intrygowało ją, czemu posyła
ją do innych na nauki.
Zevrost
poprowadził ją dość daleko przez miasto. Zatrzymał się dopiero za jakimś
budynkiem, gdzie znajdowały się kukły treningowe.
– Powinniśmy
zacząć od podstaw, ale obawiam się, że na twoim etapie to nie ma najmniejszego
sensu – ork zaczął wpatrywać się w Inę. – Umiesz przywołać cienistą kulę? – gdy
kiwnęła głową, kontynuował. – Uformuj ją w dłoniach, ale nie rzucaj.
Ina wykonała
polecenie i czekała. Miała wrażenie, że magia, którą trzyma w dłoniach, zaraz
się rozpadnie, jeżeli nie zostanie użyta.
- Nieźle…
Robiłaś to już?
Nie
odpowiedziała, bo musiała się skupić na utrzymaniu kuli.
- Spróbuj
rozproszyć magię na cząsteczki i dopiero w takiej formie rzuć ją w stronę
kukły.
Pierwsza
próba rozproszenia skończyła niemal tragicznie. Cząsteczki magii poleciały we
wszystkich kierunkach, poza kukłą.
- Za bardzo
skupiłaś się na sobie i energii, a za mało na celu. Jeszcze raz.
Demon
uparcie milczał, więc Inie pozostało tylko słuchanie orka. Nie chciała się
przyznać, że na początku rozumiała tylko co drugie słowo. Jednak im dłużej
przebywała z tym warlockiem, tym więcej była w stanie zrozumieć. W końcu udało
jej się, wszystkie cząsteczki mrocznej energii otoczyły cel.
- Teraz
obserwuj, jak magia powoli wnika w kukłę i wyrządza wewnętrzne szkody. To
zaklęcie różni się od innych, których do tej pory używałaś. Nie zadaje obrażeń
od razu, tylko przez określony czas. Gdy trochę poćwiczysz, nie będziesz
potrzebowała poświęcać tyle czasu na same formowanie kuli. Będziesz po prostu
wyrzucać z dłoni energię.
Gdy wrócili
do Enklawy, zastali tam tłum. Okazało się, że w bardzo krótkim czasie wiadomość
o wyprawie obiegła całe miasto. W tym momencie do Iny dotarło, że wejście do
siedziby troggów znajdowało się tuż obok. Reszta drużyny już czekała.
-----------
I teraz pytanie drodzy czytelnicy - wy jesteście zboczeni, czy ork?
Proszę bardzo o wszelkie +sy w Google+ :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz