"Zero Pięć" jest oryginalnym tytułem, "Spotkanie" jest tytułem, który chodził mi po głowie podczas pisania.
Miłej lektury życzę, czekam na komentarze i mam nadzieję, że do przeczytania w środę/czwartek!
Zero Pięć / Spotkanie
Minęło kilka
godzin, odkąd 05 uciekła z naszego laboratorium. Wiem, że powinienem teraz
pisać raport, a nie dziennik, ale nie mogę zebrać myśli. Dziewczyna była piątym
wyhodowanym przez nas klonem, który udało nam się obudzić. Liczyliśmy, że przeprowadzimy
pełne testy na świadomym obiekcie. Nie mieliśmy takiej możliwości od niemal 50
lat, gdy mogliśmy badać niczego nieświadomą oryginalną Zero. Dziewczyna była
przekonana, że pomaga swoim rodzicom i chętnie godziła się na wszystkie dziwne
testy. Niestety do czasu. Zapewnienia, że niedługo się z nimi zobaczy, w końcu
przestały działać. Szczególnie, gdy przeprowadzaliśmy bolesne i nieprzyjemne
badania, nie podając jej jakiegokolwiek znieczulenia.
*
01 była
nieudanym klonem, chociaż według moich kolegów to zbyt delikatne słowo. Z
jednej strony była zdrową psychicznie i fizycznie nastolatką. Z drugiej okazało
się, że podczas przenoszenia jądra komórki somatycznej do komórki jajowej
zagubiliśmy praktycznie wszystkie ewolucyjne cechy. Mądrzejsi o to doświadczenie
całkowicie zmieniliśmy metodę klonowania. Z początku nie wiedzieliśmy, co
zrobić z nieudaną kopią. Rozwiązanie przyszło do naszego kierownika późnym
wieczorem. Domyślać się tylko mogę, jakie filmy oglądał, skoro postanowił
wykorzystać 01 jako żywą macicę.
*
Kilka następnych
klonów, którym nawet nie nadaliśmy pełnych numerów, nie udawało nam się
obudzić. Nawet jeżeli obiekt otworzył oczy, po chwili umierał. Gdzieś
popełnialiśmy błąd.
*
02 nie miała
długiego życia, ale zapamiętamy ją na długo. Obudzono ją przez przypadek, gdy
była jeszcze w wieku niemowlęcym. Krzyczała jak każde dziecko. Jednak fale, na
których nadawała, były nie do zniesienia dla przeciętnego człowieka. Uszkodziła
słuch wszystkim, którzy mieli wtedy dyżur, a do tego nie dawała się uspokoić.
Decyzja o uciszeniu jej na zawsze była jedną z najbardziej bolesnych dla
projektu.
*
Numerek trzeci
wykazywał odpowiednie cechy dla ewolucyjnego organizmu. Była chętna do
współpracy, dopóki nie popełniliśmy jednego błędu. Nigdy więcej nie możemy pozwolić
klonowi dowiedzieć się, że nim jest. Nigdy.
*
04 w momencie
obudzenia wydawała się być miłą i spokojną dziewczynką. Niestety pozory mylą.
Po wykonaniu podstawowych badań klon zaczął wpadać w szał. Z początku
wystarczyło przywiązać ją do łóżka i przeczekać. Ani razu nie zareagowała na
nasze polecenia, wręcz przeciwnie. Jak tylko coś się od niej chciało, reagowała
agresją. Tolerowaliśmy to i szukaliśmy sposobów, by wprowadzać ją do maszyn
wykonujących testy. Do momentu, kiedy zaatakowała. Nie spodziewaliśmy się, że w
takim małym ciele może być tyle siły. Bilans strat: dwie maszyny, każda warta
kilka miliardów złotych, nie nadawały się nawet na złom. Kartoteka medyczna
zawierająca ostatnie wyniki całkowicie zniszczona. Zespół 5 osób stracił życie.
Z dwóch osób nie udało się pobrać komórek potrzebnych do sklonowania.
*
Po przeprawie z
czwórką dorzuciliśmy do puli genów te, które odpowiadały za posłuszeństwo. A
przynajmniej tak nam się wydawało. Od dawna wprowadzaliśmy do genotypów drobne
modyfikacje. Na klony innych jednostek ta mieszanka genów działała prawidłowo.
Wydawało się, że jesteśmy coraz bliżsi stworzenia idealnego żołnierza. W tym
przypadku coś jednak poszło nie tak. Chcieliśmy otrzymać ewolucyjną istotę,
która będzie nad nami w hierarchii świata. I chcieliśmy ją uczynić podatną na
naszą wolę. Chyba wiem, gdzie popełniliśmy błąd, ale jestem też pewien, że nasi
sponsorzy tego nie zrozumieją.
*
Najważniejsze w
tym momencie jest jednak odnalezienie 05. Niezależnie od zachowania tego
konkretnego klona, od zawsze uważaliśmy, że jednostka zero w końcu stanie się
agresywna. I okrutna.
*
Samo
okrucieństwo jednostki 05 jest sprawą co najmniej dyskusyjną. Jakby nie
patrzeć, zamordowała mnie z zimną krwią. Analizowaliśmy nagrania z kamer wiele
razy i nadal nie widzimy powodu takiego zachowania. Jednym z najbardziej
abstrakcyjnych wniosków było stwierdzenie, że Zero nabyła umiejętność empatii.
Poznała w ten sposób uczucia mojego klona i wiedziała, że kłamał. Co i tak nie
tłumaczy zabicia go.
***
Krok za krokiem.
Szła do przodu, praktycznie nie rozglądając się na boki. Pamiętała dobrze
zdziwienie na twarzy doktora oraz czerwoną lampkę kamery. Miała świadomość, co
stało się pomiędzy tymi dwoma obrazami, ale gdy próbowała przypomnieć sobie
szczegóły, zaczynała boleć ją głowa.
Szła z
opuszczoną głową, starając się pozostać niezauważona. Mijała różnych ludzi.
Niektórzy zwracali na nią uwagę, ale większość ją ignorowała. Widać dziewczynka
w białej, niemal prześwitującej koszuli nie była niczym niezwykłym w obecnych czasach.
Wciąż nie potrafiła uwierzyć, że minęło 50 lat od jej ostatniego wspomnienia.
Myśli przechodniów atakowały ją, potwierdzając datę, którą mogła przeczytać w
dzienniku doktora. Lekarza, który za własne myśli zapłacił najwyższą cenę.
Poruszała się na
oślep. Płock, który teraz miała okazję oglądać, w niczym nie przypominał
znanego jej miasta. W miejscu, gdzie spodziewała się ujrzeć osiedle domków
jednorodzinnych, widziała wielkie blokowisko. Tam, gdzie było kiedyś
blokowisko, obecnie znajdował się park. Skierowała swoje kroki na miejsce,
gdzie powinna być jej szkoła. Wybuch. To było jej ostatnie żywe wspomnienie.
Skręciła w pustą uliczkę, bo ludzie patrzyli na nią z coraz większym
zainteresowaniem.
Spodziewała się
zastać pusty plac, ewentualnie jakiś pomnik. Nie była przygotowana na to, co
znalazła w miejscu, gdzie 50 lat wcześniej stał Zespół Szkół Nr 1.
"W 15
rocznicę tragedii nazwanej Płockim Końcem Świata prezydent miasta postanowił
odmienić oblicze zniszczonych dzielnic. Dzięki ogólnokrajowej zbiórce oraz
dofinansowaniu z Unii Europejskiej w 2027 roku w miejscu wybuchu wulkanu
powstał jedyny i niepowtarzalny park rozrywki Fantastyczny Płock."
Dziewczyna
zamrugała, po czym przetarła oczy. Czytała napis, który znajdował się na
podniszczonej tablicy już kilkanaście razy i nadal nie docierało do niej to, co
widziała. Poniżej ktoś wydrapał napis:
"W 20
rocznicę tragedii, po wielu przypadkach zachorowań dzieci, które bawiły się w
Fantastycznym Płocku, park zamknięto. Niech spoczywa w pokoju..."
Nieuczęszczane,
najpewniej skażone miejsce wydało się Zero idealnym schronieniem. Nikt nie
powinien jej tu niepokoić do czasu, aż zaplanuje dalsze kroki. Przeskoczyła
przez płot i stała chwilę w bezruchu. Jedyny odgłos, który do niej docierał, to
szum liści. W pobliżu nie było nikogo, nie słyszała żadnych myśli. W końcu było
cicho.
Obudził ją
hałas. Otworzyła oczy i zdezorientowana rozejrzała się po budce z hot dogami, w
której przyszło jej usnąć. Zanim zdążyła się do końca obudzić, napadł ją potok
myśli, który nie należał do niej. Był tak chaotyczny i niepoukładany, że miała
duży problem ze zrozumieniem czegokolwiek, poza jednym. Na teren byłego parku
rozrywki weszło dziecko. Wyjrzała przez zakurzoną szybę, chcąc się upewnić, że
chłopiec jest sam. Nie wierzyła do końca swoim nowym zdolnościom, bo nie była w
stanie nad nimi zapanować.
Pusto.
Cicho. Spokojnie. Powiedziały
do niej myśli chłopca, gdy ten przysiadł na murku. Wydawało się, że dziecko nie
ma zamiaru zaglądać do jej kryjówki. Nie wyczuwała z jego strony żadnego
potencjalnego zagrożenia, a jedyną dominującą emocją był smutek. Odetchnęła z
ulgą i postanowiła kontynuować sen.
***
Dokładnie trzy
dni temu 05 wyszła przez drzwi naszego laboratorium. Do teraz próbuję
zrozumieć, dlaczego wszystkie drzwi się przed nią po prostu otwierały.
Strażników nie było, bo ostatnie, czego chcieliśmy, to Zero przestraszonej
widokiem broni. Teraz to chyba jednak nie jest już naszym problemem. Poszukiwania
trwają. Postanowiliśmy skorzystać z pomocy cywilów.
***
- Strasznie
długo śpisz...
W pierwszej
chwili podniosła rękę do ciosu, gotowa wbić ją w ciało chłopca. Opamiętała się
jednak i odetchnęła głęboko.
- Już myślałem,
że się nie obudzisz...
Jest
podobna do innych... Ale ona oddycha. Ale te ślady na rękach...
Odruchowo
otuliła się ramionami, ale miała świadomość, że nie ukryje w ten sposób
licznych śladów po igłach. W tym momencie zaczęła się cieszyć, że była
nieprzytomna, kiedy rozpoczynali swoje eksperymenty.
- Rodzice cię
nie nauczyli, że od obcych należy trzymać się z daleka?
Przyjrzała się
chłopcu, bo po raz pierwszy widziała go z tak bliska. Był niewiele młodszy od
niej, jeżeli liczyć jej biologiczny wiek. Miał bystre piwne oczy, w głębi
których czaił się smutek.
- Chyba w szkole
coś mówili o tym. Nie pamiętam, nie uważam za bardzo na lekcjach.
Uśmiechnęła się
pod nosem. Mimo upływu lat niektóre rzeczy się nie zmieniają.
- Czemu śpisz
tutaj na podłodze?
- Przywołuję
duchy.
Chciała tylko spławić
dzieciaka, ale kiedy wypowiedziała te słowa, zdała sobie sprawę, że była to
prawda. W snach przychodzili do niej koledzy i koleżanki, z którymi szła
tamtego dnia do szkoły. Feralnego 23 grudnia 2012 roku...
Następnego dnia
chłopak przyniósł jej gazetę i coś do jedzenia. Nie zdziwiło jej aż tak, że
nadal istnieją papierowe wydania, jak to co było na okładce. Ktoś umieścił tam
jej zdjęcie i podpis:
"Zaginęło
dziecko, ostatnio widziane było w okolicach Petrochemii. Jeżeli ktoś ją
widział, zrozpaczeni rodzice proszą o kontakt!"
Ścisnęła w dłoni
gazetę i powstrzymała łzy. Miała ochotę zadzwonić pod podany numer i nawrzucać
naukowcom od siedmiu boleści. Nawet jeżeli powstała dzięki nim, nie dawało to
im najmniejszego prawa do nazywania się jej rodzicami! Gdy pierwsza złość jej
przeszła, zaczęła się cieszyć, że nie miała przy sobie żadnego telefonu.
To, że chłopak
nie chciał się odczepić, miało swoje dobre strony. Skoro nie musiała się już
przed nim ukrywać, mogła swobodnie przejść się po parku. Oglądała stare
karuzele, z których już dawno odpadła farba.
- Często tu
przychodzisz? Rodzice się o ciebie nie martwią? - zapytała, wpatrując się
czujnie w chłopaka.
- Raczej nie.
Wątpię, by zauważali w ogóle moją nieobecność. Przychodzę tu tylko, gdy się
kłócą - wysilił się na uśmiech, ale Zero poczuła zgoła inne uczucie.
Czyli
codziennie.
Po chwili
poczuła także coś innego. Zupełnie, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Przed oczami
stanął jej obraz szarpiących się dorosłych. Nie miała wątpliwości, czyich
rodziców widzi.
***
Dziwię się, że
Zero jeszcze nikogo nie zabiła. Przynajmniej nikogo, o kim byśmy usłyszeli, a
śledzimy wszystkie kanały informacyjne. Najgorszym scenariuszem jest to, że
obiekt jakimś cudem wydostał się z miasta. Chyba muszę w końcu wyjść z
laboratorium. Siedzenie tutaj niczego już nie zmieni.
***
- Kim ty
właściwie jesteś? Rozumiem, że uciekłaś z domu, ale może czas tam wrócić?
Poczuła ból, ale
tym razem nie należał on do chłopaka.
- Nie mam dokąd
wrócić - odpowiedziała spokojnie. - Jestem duchem.
- Kłamiesz!
Przecież mogę cię dotknąć.
- Wspomnienia,
które mam, nie są moje. Jestem nikim.
- Ale... To
przecież niemożliwe.
Nie
odpowiedziała. Miała świadomość, że to ich ostatnia rozmowa. Nie miała dokąd
pójść, ale nie mogła w nieskończoność siedzieć w opuszczonym parku rozrywki i
rozmawiać z chłopakiem, który uważał ją za przyjaciółkę.
Cóż
za pomysł z tym parkiem... Rozumiem nową politykę, by ludzie myśleli tylko o
pozytywnych sprawach, ale nawet ja uważam to za przegięcie.
Wzdrygnęła się
słysząc znajome myśli. Potrafiła je rozpoznać i przypisać do osoby, były dla
niej jak odcisk palca, zostawiony w głębi świadomości.
- Odejdź stąd,
zanim zrobi się nieprzyjemnie - powiedziała do bezimiennego chłopaka. Przez te
kilka dni, które spędzili razem, nie chciała poznać jego imienia, a on się nie
narzucał.
- Ale... -
zatkała mu usta dłonią, zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.
Wskazała mu
głową mężczyznę, który stał w oddali przy płocie. Byli schowani w cieniu, więc
była szansa, że ich nie zauważył do tej pory.
- Nie szukają
mnie rodzice i to na pewno nie z powodu, że się za mną stęsknili - uśmiechnęła
się wrednie.
Zaskoczyła ją
agresja, którą poczuła. Jej własna. Z jakiegoś powodu nienawidziła tego
człowieka, ale nie potrafiła sobie przypomnieć, dlaczego. Nie chodziło o
zdarzenie w laboratorium, tylko o coś, co miało miejsce dużo wcześniej.
Zacisnęła powieki i zobaczyła wspomnienie. Nie należało bezpośrednio do niej,
ale było z nią związane.
W jednej chwili
ujrzała setki dziewczyn, następnie kobiet w ciąży, a potem małych dzieci.
- Dziennik
kłamał... Nie byłam pierwsza. Nie byłam też jedyna.
Spojrzała z
oddali na mężczyznę w białym kitlu, który zaczął oddalać się od parku. Nić,
która połączyła ich umysły, została przerwana.
Budziła się. Nie
spała od dłuższego czasu, ale to był inny rodzaj snu. Gdy uciekła z
laboratorium, pragnęła odciąć się od tego, co tam się wydarzyło. W tym momencie
nie myślała o niczym innym, tylko o powrocie do tamtego miejsca i o zrobieniu
porządku. Wróci do nich, da im pozorne zwycięstwo, które wkrótce zamieni się w
ich koszmar.
Poczuła dłoń
chłopca na swoim ramieniu. Spojrzała w te jego smutne oczy przepełnione bólem.
Nie miał nikogo. Tak bardzo pragnął bliskości, że próbował zaprzyjaźnić się z
dziewczyną, którą uznał za narkomankę. Płakał po nocach, ale nie słuchało go
nic poza czterema ścianami i poduszką. Nie potrafiłby już być szczęśliwy, miała
tego świadomość.
Dlatego dotyk
jej ramienia był ostatnią rzeczą, jaką poczuł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz