Ciężko przyznać się do słabości

Minął prawie rok od ostatniego wpisu i chyba jestem Wam winna pewne wyjaśnienia.
Ciężko przyznać się do słabości, z tego względu nie pisałam wcześniej. Zawsze gdy miałam przerwę, ciężko mi było o tym napisać, z drugiej strony, mam wrażenie, że cisza z mojej strony była gorsza. Nie wiem, czy ktokolwiek z zainteresowanych jeszcze tu zagląda, mam nadzieję że traficie na ten wpis.
Mam wrażenie, że publikacja pod własnym nazwiskiem odbiła się trochę na tym, że nie pisałam o przerwach. Nie chciałam przeważnie pisać o ich powodach, co mogłabym robić anonimowo. Albo przynajmniej tak sobie wmawiam...

Postanowiłam w końcu przestać się oszukiwać i zająć się swoim zdrowiem psychicznym, które było powodem większości przerw. Smutne jest to, że po wszystkich latach pchnęło mnie do tego to, że praktycznie całkowicie przestałam pisać - do tej pory nawet jak nie powstawały notki czy inne moje niepublikowane opowieści, to przynajmniej powstawały notatki. Przez kilka miesięcy nie powstawało nawet to.
Ostatnio po długiej przerwie napisałam parę zdań notatek - dla mnie to duży i mały krok. Nie wiem, jak będzie dalej, nie chcę się nastawiać ani w jedną, ani w drugą stronę.

Przejdę jednak do kwestii, która prawdopodobnie interesuje Was  najbardziej - co z dalszą częścią Demon Dance?
Powstanie, ale nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy. Dysponuję ogromną ilością notatek i pomysłów, które mam nadzieję będę w stanie pewnego dnia znów przekuć w słowa. Na ten moment oficjalnie zawieszam publikacje na czas nieokreślony.

Jeżeli ktoś chciałby informację, gdy pojawi się kolejna notka, to niech napisze na mój adres (wieczny.sen@gmail.com) bądź zostawi maila w komentarzu - nie będę wykorzystywać ich do niczego, poza wysłaniem informacji, że wróciłam.
Jeżeli ktoś polubił fanpage DD to tam również pojawi się informacja o kontynuacji opowieści.

Niemal rok zajęło mi napisanie Wam tego, za co przepraszam.
Pozdrawiam serdecznie tych, co nadal są ze mną, i trzymajcie się zdrowo
Aleksandra


194

Zgodnie z zapowiedzią: po nieco ponad dwóch tygodniach mam dla Was kolejną notkę :). Kolejnej spodziewajcie się w ciągu 2-3 tygodni.
Edit: Wbrew pozorom poniższa notka nie jest żartem prima prillisowym. W żadnym fragmencie. Pozdrawiam!



Po wejściu do izby Erathiel wyglądał na wyraźnie zmartwionego.
- Muszę się przygotować na przesłuchanie. Jak to sobie sam ułożę, prawdopodobnie cię wezwę. Do jutrzejszego poranka masz czas wolny. Normalnie bym cię zachęcał do robienia notatek, ale tym razem wolałbym, byś to pominęła. Przynajmniej kluczowe kwestie. Jeżeli jednak koniecznie chcesz coś zapisać, na biurku znajdziesz potrzebne materiały.

Inarea zamknęła drzwi od swojego pokoju i oparła się o nie plecami. Układała sobie w głowie to, co usłyszała. Nie wszystko było dla niej nowe, ale nad niektórymi sprawami się wcześniej nie zastanawiała.
- Żywisz się energią życiową… czyli jesteś ludojadem? - przemówiła do towarzysza.
Można chyba tak to ująć… - odparł zmieszany.
- Na kim ty się dokładnie pożywiasz obecnie?
Mam spore zapasy mocy. Uzupełniłem je ostatnio będąc w swoim świecie. Jeżeli będzie potrzeba cię bronić, wezmę moc z tego, kto cię zaatakuje.
Za… Za… - myśl wypowiedziana kobiecym głosem jednocześnie pojawiła się w myślach demona oraz w głowie Iny.
Zdezorientowana dziewczyna rozejrzała się.
- Co to było?
Demon nie zareagował na pytanie. Zastygł w bezruchu. Jedynie jego oczy krążyły chaotycznie, szukając czegoś w pomieszczeniu.
Zabij.
- Kto…
Dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania. Kaszlnęła krwią, gdy miecz stworzony z cienia przeszył jej ciało. Otoczyła ją ciemność.

Przeszywający chłód i ciemność, której oczy nie były w stanie przebić, i przejmująca cisza, którą po chwili przerwał odgłos kroków. Stukot stawał się coraz głośniejszy, aż nagle się zatrzymał. Przybysz jednym gestem przywołał kilka świetlistych kul, które wypełniły okolicę światłem.
Ciągnąca się w nieskończoność podłoga wykonana była z kamiennych płyt. Tuż obok mężczyzny znajdowała się kolorowa mozaika wyraźnie odznaczająca się wśród szarości. Wzór ukryty był jednak pod zieloną suknią znajdującej się tam kobiety. Elfka kuliła się na ziemi szepcząc coś do siebie. Rude loki zakrywały jej twarz. Jej ręce oraz nogi skute były łańcuchami przytwierdzonymi do posadzki.
- Nie powinno cię tu być - wyszeptała, nie zaszczyciwszy przybysza nawet spojrzeniem. - To moje piekło.
- Wydaje mi się, że właśnie dlatego się tu znalazłem.
Prychnęła w odpowiedzi. Poruszyła się niespokojnie i z trudem usiadła opierając pośladki na piętach, odruchowo poprawiając przy tym suknię.
- Jesteś zadowolona? - zapytał bacznie jej się przyglądając.
- Tak.
- Znalazłaś kogoś, kto był w stanie spełnić twoje życzenie.
- Tak. - Uśmiechnęła się spoglądając na niego po raz pierwszy.
Mężczyzna był od niej wyraźnie wyższy, a dodatkowo górował przez to, że siedziała. Miał długie, jasne włosy równo ścięte. Elfie uszy zakończone kolczykami wystawały poza kontur jego podłużnej twarzy. Było już za późno, by ją oszukać. Doskonale wiedziała, że nie należy on do jej rasy. Odziany był w proste białe szaty ozdobione złotą nitką. Nie trzymał żadnej broni, ale to nie znaczyło, że jej przy sobie nie miał.
- Nie powinnaś tego robić - powiedział tonem, jakby pouczał dziecko.
- To nie jest tak, że miałam wybór.
- Nadal uważasz, że zrobiłaś dobrze. Czy jesteś gotowa zaakceptować wszystkie konsekwencje swojego czynu?  Przynajmniej te, które wydają ci się, że nastąpią.
- To wasza wina! To w ogóle nie powinno się zdarzyć! - Próbowała gwałtownie zmienić pozycję, ale kajdany powodowały ból, więc zrezygnowała.
W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.
- Teraz to już zresztą nieważne. Wszystko powinno zacząć się układać - szepnęła i przymknęła oczy próbując zignorować mężczyznę.
- Wyrwałaś się na chwilę i już myślisz, że wygrałaś… - zakpił z niej.
- Przebił serce. Wiedział, gdzie celować.
- Fakt, niektórzy mają jeszcze serce. - Spojrzał na nią wymownie. - Zastanawiałaś się w ogóle, co się stanie, jeżeli ci się uda? Dla ułatwienia przyjmijmy, że naprawdę ci się powiodło.
Kobieta wpatrywała się w rozmówcę z zaciśniętymi ustami.
- Myślałaś o tym, co się stanie, jak Kael'thas Sunstrider się dowie?
- To bez znaczenia - odparła bez wahania.
- Twój demon oszaleje.
- Podobno wszystkich to czeka prędzej czy później.
- Zniszczy Silvermoon. Może nawet i całą okolicę.
- To bez znaczenia - odpowiedziała już mniej pewnie.
- Albo Erathiel Lamonie będzie w stanie go zabić zanim to nastąpi. Obie sytuacje są tak samo prawdopodobne. Chociaż osobiście najbardziej podoba mi się przyszłość, w której obaj wpadają w szał i razem, choć osobno, niszczą wszystko na swej drodze.
Mężczyzna wyszczerzył się, a przez ciało elfki przeszły dreszcze.
- Ale to także bez znaczenia, prawda? - dodał po chwili przedrzeźniając ją.
- Brałam taką ewentualność pod uwagę - wyszeptała.
- Tobie naprawdę wydaje się, że wygrałaś! - odparł rozbawiony.
- Oczywiście! Przecież tylko dlatego ze mną rozmawiasz.
- Za każdym razem świętujesz sukces, którego nie ma. Jak tylko uda ci się na chwilę uwolnić, to bez zastanowienia realizujesz swój drastyczny plan, nie oglądając się na nic. Zaczynam mieć dość pilnowania cię i poprawiania wszystkiego. Już straciłem rachubę, ile razy musiałem na nowo zbierać elementy układanki, które rozsypałaś, gdy przerwałaś drzemkę.
Po słowach przybysza kobieta wyraźnie straciła rezon. To, co on mówił, nie miało dla niej żadnego sensu, ale nie mogła zakładać, że ją okłamuje. W teorii miała świadomość, do czego był zdolny, mimo że ciągle próbowała to ignorować.
- Masz zamiar…?
- Tak.
- Nie zgadzam się. Nie możesz tego zrobić! - Mimo bólu poderwała się i stanęła przed nim. Chciała się na niego zamachnąć, ale łańcuchy skutecznie jej to uniemożliwiły.
- Jakbym kiedykolwiek przejmował się twoim zdaniem. Powiedz mi jeszcze, dlaczego ciągle próbujesz walczyć, mimo że wszystkie twoje starania są skazane na porażkę?
- Wystarczy, że uda mi się raz. Nie potrzebuję nic więcej.
- Uważasz, że w ten sposób go ocalisz.
Elfka nie musiała odpowiadać, a mimo to kiwnęła głową.
- Pokażę ci , co się teraz stanie, gdy usuniesz ze świata Inareę Riverside. Tym razem wyjątkowo pozwolę ci to zapamiętać, byś więcej nie popełniła tego błędu.

Puste oczy Inarei wpatrywały się w towarzysza, gdy wyjmował ostrze z jej ciała. Lata budowania zaufania przerwane w jednej chwili. Demon przybrał materialną formę i pochylił się nad ciałem dziewczyny.
- To nie mogło się stać… - wyszeptał w jej języku. - Obudź się, proszę…
Nie mógł sprzeciwić się rozkazowi, który usłyszał. Gdyby ktokolwiek inny próbował go wypowiedzieć, prawdopodobnie nie przyniósłby on żadnego skutku. Jednak rozkaz pochodził od Alkelidaris, z którą dzielił umysł i ciało. Jej słowo było dla niego ostateczne, niezależnie od jego woli. Kobieta pojawiła się tylko na krótką chwilę, by znów zniknąć.
Próbował zebrać energię wydobywającą się z ciała dziewczyny, ale gdy tylko ją dotknął, znikała.
Czy to, co teraz czuję, to kara za to, że nie zabiłem jej od razu?
Zapytał, ale nikt mu nie odpowiedział. Nikt go już nie słyszał. Został sam.
Przeniknął do pomieszczenia obok i stanął przed Erathielem. Mężczyzna stał pod pokojem Inarei z zamiarem wejścia. Gdy zobaczył zmaterializowanego demona, odskoczył przerażony i zaczął splatać zaklęcie.
- Poczekaj - przemówił demon po elficku. - Ina, ona…
Mistrz nie czekał, aż istota cienia skończy zdanie. Rzucił się do drzwi i wparował do pokoju dziewczyny. Leżała we krwi na podłodze. Nie musiał sprawdzać, czy żyje. Doskonale wyczuł, że jej energia zniknęła.
- Kto?! - zwrócił się do demona. Oczy elfa jarzyły się zielonym światłem.
- Alke, moimi rękami.
Erathiel wyglądał, jakby ktoś spuścił z niego powietrze. Powinien szukać kapłana, ale miał świadomość, że było już za późno. Nie było sensu się oszukiwać.
- To nie może być prawda… - urwał wpatrując się w zastygłą twarz dziewczyny. - Gdzie ona teraz jest?
- Nie wiem.
- Gdzie była przez te wszystkie lata? - Zacisnął pięści.
- Nie wiem…
- A co wiesz?! - zapytał coraz bardziej wkurzony.
- Że sobie tego nie wybaczę.
- Nie jesteś w tym sam - mruknął rzucając zaklęciem w demona.
Istota cienia znieruchomiała. Czar użyty przez Erathiela sparaliżował całe jej ciało. Nie mogła się bronić, ale atak nie nastąpił. Elf przyklęknął przy ciele uczennicy i zaczął badać ranę.
- Gdybym znalazł kogoś, kto naprawi tkanki… Mógłbym spróbować ją ożywić. Tylko, kto mógłby mi w tym pomóc… - powiedział bardziej do siebie, ale demon doskonale go słyszał. Nie mógł się ruszać, ale mógł się odezwać.
- Próbowałem zebrać jej energię, bezskutecznie.
Erathiel wstał z kolan i stanął przed demonem opierając pięści na biodrach.
- Przyznaję, że nie spodziewałem się, że jeszcze istniejesz - odpowiedział elf, zupełnie zmieniając temat. - Byłem pewny, że Alkelidaris cię zniszczyła. W tym momencie tym bardziej żałuję, że tego nie zrobiła.
- Nie chciałem tego zrobić…
- Jeśli tak, to nawet moje zadanie będzie ułatwione. Wolałbym teraz z tobą nie walczyć, bo są pilniejsze sprawy. Gdy ciało Iny zostanie naprawione i ją ożywię, będzie potrzebowała ogromnej ilości energii. Nie ma w tobie jej aż tak dużo, ale będziesz miał szansę zadośćuczynić. Gdy cię wypuszczę, pójdziesz do budynku obok i znajdziesz Belestrę. To ruda elfia kapłanka, przeważnie ubiera nieprzyzwoite czerwone stroje, więc poznasz ją bez problemu. Powiesz jej, że czcigodny Erathiel potrzebuje jej pomocy. Następnie udasz się do sierocińca tuż nad stawem i wyssiesz kogo będziesz w stanie.
- Wątpię, by ona tego chciała.
- A ja wątpię, żeby chciała zginąć z twojej ręki. Po tym wszystkim znikniesz z naszego życia raz na zawsze. Jeżeli nie z własnej woli, to dopilnuję tego własnoręcznie.
- Obca energia nic ci nie da, jeżeli nie będzie w niej nawet iskierki życia.
Erathiel sięgnął do kieszeni i wyjął mały niebieskawy kamień.
- Wyrwałeś jej fragment duszy! - w głosie demona było pomieszane zdumienie i oburzenie.
- Nie sądziłem, że mi się kiedyś przyda, ale po ostatnich wydarzeniach wolałem się zabezpieczyć. A teraz ruszaj, zegar tyka.

Złotowłosy mężczyzna machnął ręką i scena zniknęła sprzed oczu Alkelidaris.
- Jak widzisz, wszystko na marne.
- Kiedy on zdążył wyrwać ten fragment…? - zapytała ciężko łapiąc oddech.
- To bez znaczenia. - Uśmiechnął się wrednie. - Myślę, że tyle wystarczy, byś poznała skutki swojej decyzji. Kilka zgonów. Niekoniecznie tych, których byś chciała. Prawdopodobnie także śmierć twojego demona. Nie podejrzewasz chyba, że po prostu stamtąd odejdzie? Na dodatek będzie na tyle osłabiony po tym wszystkim, że jego pokonanie nie sprawi Erathielowi Lamonie problemu.
Nogi ugięły się pod kobietą. Opadła na posadzkę przyjmując pozycję, jaką miała na początku rozmowy.
- Tego chciałaś?
- Kael… Co z Kaelem? - zapytała drżącym głosem.
Mężczyzna milczał przez chwilę. Zamknął oczy. Gdy je otworzył ponownie, wyglądał na zmieszanego.
- Wersja przyszłości, którą widziałaś, przestała istnieć. Nie dojdzie do walki w pałacu.
Twarz elfki rozpromieniła się.
- Moje przewidywania były zbyt pesymistyczne. Twój demon przeżyje starcie z Erathielem Lamonie i ucieknie!
Entuzjazm w jego głosie wywołał niepokój w kobiecie.
- Kael'thas Sunstrider nie oszaleje do końca. Nie zdąży. Książę nie przeżyje kolejnego roku. Demon dojdzie do wniosku, że to wszystko wina władcy i postanowi się zemścić. Nie będzie to zbyt trudne, w końcu z jego strony książę nie mógł spodziewać się ataku.
- Kłamiesz! Nie wierzę w to! Nie mógłby tego zrobić! Wie, co czuję do Kaela! Dzieliliśmy to uczucie!
- Owszem. Nauczyłaś go uczuć. Tylko od czasu, jak ostatnio się widzieliście, zdążył odkryć własne. Pokochał kogoś mocniej niż twojego księcia.
- Kłamiesz… - wyszeptała ledwo słyszalnie.
- Wiem, że nie uwierzysz mi na słowo. Nie uwierzyłaś ani za pierwszym, ani za dwudziestym razem, więc ci to pokażę. Jednak musisz przestać próbować. Marnuję na ciebie niepotrzebnie energię. - Klęknął przy kobiecie i złapał ją za podbródek, zmuszając ją do tego, by na niego spojrzała. - Nawet jeżeli istnieje rozwiązanie, którego tak pragniesz, jest już ono poza twoim zasięgiem.
- Gdyby tak było, nie traciłbyś na mnie swojego cennego czasu - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Ależ ja tylko czekam, aż wszystko wróci na swoje miejsce. Jesteś jednym z niewielu interesujących rozmówców, do których mam dostęp, to korzystam z okazji. - Uśmiechnął się promiennie, po czym puścił jej twarz. - Przyglądanie się, jak walczysz, uznaję za pewnego rodzaju rozrywkę, ale za długo to już trwa i zaczyna mnie nudzić. Posiedzisz tu jeszcze trochę, może przemyślisz swoje zachowanie.
Mężczyzna położył rękę na czole i odgarnął włosy do tyłu. Świdrował spojrzeniem kobietę, ale nie mógł jej zmusić do spuszczenia wzroku. Pokręcił lekko głową na boki i podniósł się z podłogi.
- Zrobimy tak. Jeżeli zrobisz jeszcze raz coś takiego, zabiję cię. - Zrobił znaczącą pauzę, a kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Nie ciesz się tak. Zabiję cię, a potem ożywię. Następnie znów cię zabiję… Jak myślisz, ile wytrzymasz? Najbardziej wytrwali poddają się po kilku godzinach. Wyjątki odpuściły dopiero po tym, gdy wielokrotnie pokazałem im, jak to samo spotyka ich bliskich. Prędzej czy później każdy robi to, czego potrzebuję. Zabawa się skończyła.
Elfka spuściła wzrok i nie odezwała się już więcej. Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie. Obrócił się i ruszył w kierunku, z którego przedtem przyszedł. Świetliste kule podążyły za nim, pozostawiając kobietę w ciemności.
To, co mówisz i robisz, sugeruje, że zbliżam się do rozwiązania.

193

Blogger uparcie ignoruje moje ustawienia odnośnie powiadomień o komentarzach - z góry przepraszam, jeżeli komuś nie odpisałam.
Następnej notki spodziewajcie się w pierwszym tygodniu następnego miesiąca, czyli za nieco ponad dwa tygodnie.
Nie przedłużając, pozdrawiam i życzę miłej lektury!



Mistrz poprowadził Inę przez Silvermoon nieznanymi jej drogami. Próbowała zapamiętać drogę, ale po piątym zakręcie w uliczkę straciła orientację. Tym większe zagubienie poczuła, gdy Erathiel sprowadził ją schodami do podziemi. Przywołał w dłoni niewielką kulę ognia, która oświetliła im drogę.
Dwa pomieszczenia przeszli prosto, następnie skręcili w prawo, a potem w lewo. Wyszli na korytarz, by po chwili minąć trzy pokoje, a potem znów przejść do innego korytarza przez salę po lewej. Inarea przestała śledzić, jak idą. Piwnice były jeszcze bardziej zagmatwane niż droga po powierzchni. Gdy weszli do największego dotychczas pomieszczenia, spodziewała się dalszych zakrętów. Erathiel jednak podszedł do przeciwległej ściany, położył na niej dłoń i wyszeptał kilka słów. Nic się nie wydarzyło.
- Nie wiedziałam, że Silvermoon ma podziemia - odparła Ina.
- Podobnie jak Lordaeron. Do pewnego momentu nikogo one nie obchodziły - mruknął mistrz w odpowiedzi, uważnie przypatrując się ścianie i nie widząc pytającego spojrzenia Iny.
Dziewczyna przeniosła wzrok na demona.
On mówi o Undercity. Tak to miasto nazywało się, zanim runęło. Żyjący… Nie, to nie jest dobre słowo. Ocaleni? Ci, którym udało się przetrwać, przenieśli się do podziemi. Byłaś tam niedawno. Teraz to, pomijając fakt martwych mieszkańców, tętniące życiem miasto.
- Mam wrażenie, że nie znajdujemy się pod Silvermoon. Przesunęliśmy się… - powiedziała do mistrza.
- Owszem. Gdy Lordaeron upadł, ludność - parsknął - przeniosła się do podziemi, by żyć jak szczury. My po prostu postawiliśmy nowe miasto obok. Znajdujemy się teraz pod starą stolicą. - Starł dłonią kurz ze ściany odkrywając ledwo widoczny symbol. - Mam! - krzyknął po chwili wciskając znalezisko.
Kamienna ściana poruszyła się, po czym zniknęła w ziemi.
Erathiel zapalił najbliższą pochodnię, po czym posłał kulę ognia wzdłuż pomieszczenia, by ta zapaliła pozostałe. Gdy pokój wypełniło światło, mistrz użył przycisk w podłodze, by zamknąć za nimi przejście.
- Rozgość się. Usiądź, gdzie ci będzie wygodnie. Dostosuję się. - Szybko dodał, gdy zobaczył minę uczennicy.
- Nie mogliśmy udać się w przyjemniejsze miejsce? W lesie jest mnóstwo polan, na których nikt by nam nie przeszkadzał.
- Prawdopodobnie. Wolę, by nikt nas nie podsłuchiwał.
- To nie musieliśmy się ruszać z twojego mieszkania…
W odpowiedzi mistrz uśmiechnął się pobłażliwie.
- Muszę uzupełnić ci teorię. Czasem lepiej nie ryzykować, że ktoś usłyszy kilka słów i wyciągnie z tego niewłaściwe wnioski.
- Czyli przyprowadziłeś mnie aż tutaj, by przeprowadzić lekcję teoretyczną? Żartujesz, prawda?!
- Nie możesz wstrzymać się z osądami, dopóki nie skończymy?
W odpowiedzi Ina zapowietrzyła się i usiadła pod najbliższą ścianą.
Erathiel spoczął naprzeciwko dziewczyny i zaczął swój wykład.
- Chciałbym z tobą porozmawiać o fragmentach duszy i ich uzyskiwaniu. Prosiłbym, byś mi nie przerywała, a pytania zachowała na koniec.

Energia życiowa, którą posiadają żywe istoty, jest ograniczona. Można leczyć rany, nawet przyszywać kończyny, ale medyk nie zwróci rannemu energii, którą ten stracił. Mówiąc inaczej, jego życie zostało nieodwracalnie skrócone. Mikstury wpływają na odczuwanie bólu i pobudzenie, ale nie wpływają na długość życia, z niewielkimi wyjątkami. Składniki na nie są jednak bardzo trudno dostępne i wiążą się z poświęceniem kogoś innego, więc ilość energii życiowej jest przeniesiona z jednej istoty na drugą, a nie stworzona.

Kapłani i paladyni są pewnego rodzaju wyjątkami, bo nie do końca jest zbadane, skąd czerpią moc. Zwykle twierdzą, że od bogów, ale nie zostało to potwierdzone. Druidzi dosłownie pozyskują moc z natury, chociaż ciężko stwierdzić, ile z nich zdaje sobie z tego sprawę. Drzewo czy krzew nie odczuje straty roku życia, a dla takiego człowieka może to być wszystko, czego potrzebuje. Jednak nikt z nich nie potrafi przedłużyć życia ponad długość, którą dana istota miała przypisaną przy narodzinach.

Z warlockami sprawa energii życiowej jest bardziej skomplikowana niż u innych. Mogą zamieniać energię życiową na magiczną, ale transformacja ta jest nieodwracalna. Za każdym razem, gdy to zrobią, długość ich życia się skraca, w teorii nie da się tego procesu odwrócić. Nie pomogą żadne czary druidzkie ani modły kapłanów. Trzeba uważać, by nie przesadzić. Jeżeli zamieni się za dużo energii życiowej na magiczną, można umrzeć. Żaden kapłan nie będzie w stanie ożywić warlocka, jeżeli nie zostanie po nim nawet cząstka życia. Elfy wydają się najlepszym materiałem na warlocków, bo mają dłuższe życie, czyli zasób energii pochodzącej z ich wnętrza jest większy. Mimo to niewielu decyduje się na podążanie tą ścieżką, uznając ją za nieczystą.

Magia warlocków jest przez niektórych określana czarną magią. Wcale nie dlatego, że są w stanie odebrać innym życie, bądź znacząco je skrócić. To samo potrafią chociażby magowie. W przeciwieństwie do adeptów innych rodzajów magii warlocy są w stanie sobie przywłaszczyć odebraną innym energię i przedłużyć swoje życie, także ponad pierwotnie przypisaną długość. Używając Wyssania życia bądź Wyssania duszy skracają innym życie. Oba dla wysysanego mają ten sam efekt, ale dla warlocka zupełnie inny. Pierwsze z nich bezpośrednio przenosi część energii życiowej ofiary na warlocka. To drugie nazywane jest odbieraniem duszy. Używane jest, by stworzyć kryształy duszy używane do innych zaklęć. Jest to dokładnie cząstka energii życiowej zaklęta w materialną formę.

Fragmenty duszy różnią się od siebie w zależności od tego, czy to był ostatni fragment odbierający życie - te są potężniejsze i można je wykorzystać do stworzenia czegoś naprawdę potężnego. Zwykle kamienie są podobnej wielkości i mocy, niezależnie od energii istoty, z której zostały stworzone. Umiejętny warlock jest jednak w stanie wyciągać energię z przeciwnika większymi partiami. Otrzymywane przez niego fragmenty są większe i mają większą moc. Przy naprawdę potężnych i opornych istotach zdarza się, że następuje to samoczynnie.
Kryształy duszy wiążą się z warlockiem, który je uzyskał. Dlatego nie można odebrać komuś fragmentu, który zdobył, chyba że na to pozwoli. A przynajmniej tak brzmią teorię głoszone przez mistrzów. Dodać do tego należy, że jeżeli ktoś jest dużo słabszy, to zwykle też nie ma problemu z odebraniem mu fragmentów, które sam zdobył. Bywają warlocy wysyłający swoich uczniów regularnie po kamienie, które następnie sami używają.
Demony żywią się energią życiową. Do ich przywołania potrzebny jest fragment duszy, energii życiowej, która sprawi, że będą chciały przybyć do tego świata. Są wiecznie głodne. Dlatego przeważnie nie mogą się oprzeć imiennym przywołaniom. Smaczny kąsek przeznaczony tylko i wyłącznie dla nich.

Erathiel zrobił dłuższą pauzę. Wyciągnął z torby bukłak i pociągnął kilka łyków wina. Oczy Iny świeciły się jasno, przez cały czas wpatrywała się w mistrza z zainteresowaniem.
- To, co ci dzisiaj opowiedziałem, nie jest wiedzą powszechną - kontynuował po przerwie. -Społeczeństwo i tak nas nienawidzi, chociaż mam wrażenie, że głównie przez nazwy zaklęć, które używamy. Wbicie miecza w serce przez wojownika niczym się nie różni w skutkach od odebrania komuś duszy. Z jakiegoś powodu jednak to drugie uważa się za wyjątkowo złe i niewłaściwe. Dlatego, niezależnie czy ktoś cię będzie o to pytał czy nie, nie powinnaś mówić o tym, czego się dzisiaj tutaj dowiedziałaś. Spora część warlocków nie wie, jak to wszystko dokładnie się odbywa, więc tłumaczenie się niewiedzą nawet nie musi zostać odebrane jako kłamstwo.
- Dlaczego inni nas nienawidzą? Nie spotkałam się z tym jeszcze…
Nie licząc mojej wioski - przeszło jej przez myśl. To jednak zaczęło się na długo przed tym, jak podjęła naukę u Erathiela.
- W dużej mierze rozwiązujemy problemy, które sami tworzymy. Daleko nie trzeba szukać. To, co się stało niedawno w Undercity, było wynikiem masowego błędu przy przywołaniu. Okazało się też, że potrzebny był warlock, by tę sprawę rozwiązać. Część demonów biegających po świecie jest właśnie skutkiem czyjejś niekompetencji. Nie wszystkie jednak. Powiedziałbym nawet, że mniejszość. Niestety przede wszystkim te najpotężniejsze. Czasem w przestrzeni tworzą się wyrwy, widziałaś je w Ghostlands. Nikt poza nami do tej pory nie jest w stanie ich zamknąć. Dlatego po długich walkach pozwolono nam istnieć. Niechętnie i pod ciągłą obserwacją. Jak tylko dzieje się coś złego, a warlocy tam są, na nowo rozgrzewa dyskusja, czy opłaca nas się trzymać przy życiu, skoro jesteśmy tak niebezpieczni. Gdy byłem młody, zgasły ostatnie stosy. To wcale nie było tak dawno, jak się może wydawać.
- Czy z demona można uzyskać fragment?
- Tak… i nie. Demony przeważnie złożone są z magii. Nie mają tego, co określamy duszą. Zwykle jednak pożywiają się energią wyrwaną z istot żywych - tych fragmentów możesz ich pozbawić.
- Nie masz duszy? - zwróciła się do demona. Erathielowi na to drgnęła brew, ale nic nie powiedział. Zdążył zapomnieć, że nie są sami.
Nie mam prostej odpowiedzi na to pytanie. Pewnie zależy od tego, jak zdefiniujesz duszę. Nie jestem taki jak ty. W swojej pierwotnej formie nie mam ciała, w którym duch mógłby się zagnieździć. Nie da się jednak zaprzeczyć, że myślę... - zawahał się. - Momentami czuję, więc istnieję.
- A co z nieumarłymi? - zapytała mistrza.
- Mimo, że ich ciała nie żyją, jest w nich energia życiowa. Odbieranie jej ożywieńcom nie różni się w niczym od odbierania jej innym.
- Wspominałeś, że druidzi czerpią energię z drzew. Skoro one żyją, to czy my także możemy pozyskać ją z roślin?
- Przyznaję, że nawet nie wiem, jak mogę skomentować to pytanie - odparł po dłuższym milczeniu. - Nie. Nie wydaje mi się.
- Czyli nie próbowałeś?
Odchrząknął.
- Tego nie powiedziałem. Nie powiem, że na pewno jest to niemożliwe. Nie znam nikogo, komu by się to udało. - Uśmiechnął się głupkowato. - Niektórzy uważają, że rośliny są chronione przez matkę naturę i dlatego są odporne na nasze czary. Nie tłumaczy to jednak, czemu zwierzęta nie zasłużyły na jej ochronę. Według mnie przepływ energii w ciałach roślin, o ile można to tak określić, jest inny i nie pozwala na tak bezpośrednią ekstrakcję.
- Czy wiemy, kiedy zmienimy za dużo energii na magię? Kiedy sięgniemy za głęboko i za bardzo skrócimy swoje życie?
- Nie zawsze. Niektórzy odczuwają to bardzo wyraźnie, inni nie. W wirze walki trudno obserwować wszystkie ostrzeżenia wysyłane przez ciało. Przeważnie widać to w wyglądzie - zdajemy się być wtedy o wiele starszymi niż jesteśmy, więc polecam często patrzeć w lustro.
- Zużyłeś kiedyś za dużo?
- Gdybyś widziała mnie po bitwie z succubusami, znałabyś odpowiedź na to pytanie - odpowiedział.
Gdy Inie skończyły się pytania, mistrz postanowił zadać własne.
- Czy wiedząc to wszystko, będziesz miała problemy, by odbierać innym dusze? Mając świadomość, że z każdym uzyskanym fragmentem skracasz czyjeś życie?
To było jedno z tych pytań, na które nie było dobrej odpowiedzi.
- Nie - odpowiedziała po chwili. - Nie spodziewałam się, że to wszystko sięga aż tak głęboko, ale…
- Nie masz poszanowania dla życia, prawda?
Zapytał o to tak spokojnie, że Ina poczuła się nieswojo.
- Dla istot, których nie znam - zrobiła pauzę. - Tak.
- Będziesz musiała je znaleźć.
- Dlaczego? Przecież, szczególnie po tym wszystkim, co mi powiedziałeś, tak wydaje się łatwiej.
- Posłuchaj mnie, Inareo. - Westchnął - Niezależnie od tego, co ci się wydaje, istniejemy po to, by chronić innych.
Erathiel był ostatnią osobą, po której spodziewałaby się takiego stwierdzenia. Odczekała chwilę, by upewnić się, że to nie żart i mistrz zaraz się nie roześmieje. Nic jednak takiego się nie stało.
- Z upływającym czasem nasza moc może tylko rosnąć. Ciągłe rośnięcie w siłę tylko po to, by być coraz potężniejszym, nie ma najmniejszego sensu. Trzeba dobrego powodu, by móc utrzymać ją w ryzach i nie wykorzystywać w każdej możliwej sytuacji. Jesteśmy niezbędni, by nasza rasa przetrwała, nawet jeżeli inni nie przyjmują tego do wiadomości. W kryzysowej sytuacji możemy poświęcić życie niewielu, by uratować resztę.
- Sugerujesz, że nie powinnam robić nic egoistycznego?
Erathiel roześmiał się na te słowa.
- W żadnym wypadku. Momentami to nawet może cię wzmocnić. Twierdzę jedynie, że powinnaś być ostrożna ze swoją mocą. Możesz stawać się coraz silniejsza, ale nie możesz się z tym zbytnio obnosić. By ją rozwijać, musisz mieć dobry powód, który jednocześnie sprawi, że nie zwariujesz. Historia pełna jest oszalałych warlocków, których pochłonął głód mocy i życie innych nic dla nich nie znaczyło. Ochrona naszej rasy jest jedynym sensownym powodem, który mogę ci obecnie zaproponować. Jeżeli wymyślisz inny, chętnie go usłyszę.
W tej jednej chwili, jak nigdy, Erathiel przypominał demonowi Alke.
- Nie wystarczy, bym znalazła jedną osobę, którą chciałabym chronić?
- Nie. Jedna osoba może zginąć zupełnie bez twojego udziału. Co wtedy? Zemsta na całym świecie, że pozwolił jej odejść? - ściszył głos zadając to pytanie.
Ina nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na jego pytanie, więc zamilkła. Erathiel uznał to za koniec rozmowy i podniósł się z posadzki. Teatralnie otrzepał swoją szatę.
- Skończyliśmy na dzisiaj? - zapytał, chociaż chyba już sam podjął co do tego decyzję.
Uczennica przytaknęła i również wstała. W ciszy ruszyli w drogę powrotną.

Pod drzwiami do mieszkania Erathiela czekał na nich list. Mężczyzna w pierwszej chwili chciał go zignorować, potraktować jako przypadkową korespondencję, ale zaintrygował go ciemnozielony atrament użyty do zaadresowania przesyłki. Najdziwniejsze dla niego było jednak to, że adresatem był nie sam mistrz, ale także jego uczennica. Otworzył list jeszcze przed przekroczeniem progu. Już po pierwszych przeczytanych słowach zaklął szpetnie.
- Sądziłem, że oszczędzę ci tego. Niestety, będziemy musieli obydwoje udać się za dwa dni do Undercity na przesłuchanie w związku z niedawnym, jak to ujęli, incydentem.

192

Witam Was serdecznie po przerwie.

Styczeń był dla mnie miesiącem przemyśleń.
Cotygodniowa publikacja kolejnych fragmentów wzięła się z mojej chęci narzucenia sobie regularności w pisaniu. Na początku często wyprzedzałam publikacje i już przed terminem miałam gotową kolejną notkę. Dość szybko się to skończyło i Demon Dance zaczął powstawać na bieżąco. Równolegle powstawały notatki z niewykorzystanymi fragmentami, pomysłami czy dalszą częścią historii. Niestety obecnie w moich notatkach panuje chaos - większość z nich jest wykonana ręcznie i muszę je przepisać i posegregować, a materiału źródłowego jest całkiem sporo. Mam tam też sporo gotowych fragmentów, które tylko czekają, by znaleźć się w historii.
Wracając do sposobu publikacji - do pewnego momentu system notka na tydzień sprawdzał się całkiem nieźle, ale niestety okazało się, że przy takim trybie niektóre aspekty mojego życia mają za duży wpływ na to, czy notka ukaże się na czas czy nie. Jak miało to miejsce niestety w styczniu i lutym. Niektóre wątki i rozmowy przeciągają się niemiłosiernie przez przerwy i zmienną długość notek - niby to tylko kilka stron tekstu, ale podzielone na krótkie fragmenty sprawiają wrażenie rozwleczonych. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
Obecnie skłaniam się do przejścia na tryb miesięczny bądź dwutygodniowy. Notki zwiększyłyby zdecydowanie swoją objętość, mogłabym rozwinąć inne postacie oraz relacje między nimi i akcja w końcu zaczęłaby posuwać się do przodu. Nie mówię, że w tempie ekspresowym, ale na pewno bardziej sensownym niż obecnie.
Prawdopodobnie pojawiłyby się większe czy mniejsze przewinięcia, z którymi mam problem przy obecnym sposobie publikacji.
Planuję wydłużyć notki i nadać im formę bardziej zamkniętych fragmentów. Zrobiłam to już ostatnio przy okazji sytuacji z druidem w Ghostlands. Dłuższe wątki (jak np. walka w Undercity) nadal nie zawierałyby się w jednej części, ale inne i owszem. Dla przykładu poniższa notka, zamknie rozmowy mające miejsce w domu, a po niej nastąpi bezpośrednie przewinięcie do nauki. Ta także zajmie się w jednej notce (oczywiście nie mówię o całej edukacji Iny, ale o jej wycinku). W ten sposób notki będą tworzyć bardziej zamknięte fragmenty, dialogi i walki itd. w założeniu nie będą przechodzić pomiędzy notkami.
Jeżeli taki sposób publikacji się sprawdzi, to samo czeka poprzednie notki, tj. zmieni się numeracja i nadam im funkcję rozdziałów. Korekta obecnie poprawia błędy w starszych notkach i podejrzewam, że połączę wrzucenie poprawek ze zmianą numeracji. Oczywiście nastąpi to sukcesywnie, o czym będziecie informowani.
Nie przedłużając już - zapraszam Was na kolejny fragment opowieści.



Z wahaniem Ina opowiedziała mistrzowi szczegóły swojego spotkania z magiem. Twarz Erathiela nie wyrażała wiele. Cierpliwie słuchał uczennicy.
- Stąd właśnie przyszło mi do głowy, by spróbować użyć magii, której ślad unosił się w pomieszczeniu. Aliant…
- Poczekaj - zdecydował się przerwać. - Mag należał do Przymierza?
- Nie mag, druid.
- Druid…?
- Ten, co wskrzesił przywołującego…
- Druid, który wskrzesił młodego warlocka, był Aliantem? Nie wspomniałaś o tym wcześniej.
Dziewczyna zamilkła. Owszem, ominęła ten szczegół w swojej opowieści. Głównie dlatego, by jej bardziej nie komplikować, jednak spojrzenie Erathiela sugerowało jej, że zrobiła źle nie wspominając o tym.
- To był ten sam druid, który był wcześniej w obozie nocnych elfów.
Mężczyzna poderwał się z krzesła i zacisnął dłonie w pięści. Bardzo szybko się jednak opanował i usiadł z powrotem.
- Kontynuuj - odparł spokojnie. - O tym szpiegu porozmawiamy innym razem..

Erathiel długo milczał po tym, jak jego uczennica zakończyła swoją opowieść. W czasie słuchania miał ciągle ręce splecione ze sobą. Momentami je zaciskał, wbijał sobie nawet lekko paznokcie w dłonie, by nie reagować. Podniósł się w końcu i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Inarea podążała za nim wzrokiem.
- Czego tak właściwie ode mnie oczekujesz teraz? - zapytał rzucając okiem na papiery, które miał zgromadzone na biurku.
- Chcę, byś zaczął mnie uczyć. Ty bezpośrednio. Byś przestał wysyłać mnie ciągle do innych warlocków. Na dalekie i dziwne misje, na których muszę radzić sobie sama.
- Dobrze. Skoro tego sobie życzysz, chwilowo nie będziesz wykonywać żadnych zadań poza miastem.
Mistrz wziął jedną kartkę ze stosu i spalił ją w swojej dłoni. Po chwili zastanowienia zrobił to samo z kolejną.
- Co do innych warlocków - kontynuował - wybierałem dla ciebie najlepszych w danej dziedzinie, bo od takich powinnaś się uczyć.
- Nie chciałam najlepszych. Chciałam ciebie! Wybrałam ciebie na mojego mistrza i zdecydowałam się podążać za tobą. Niby wziąłeś mnie na naukę, ale wykorzystujesz każdą nadarzającą się okazję, by się mnie pozbyć.
- Dzięki temu jesteś silniejsza - położył szczególny nacisk na ostatnie słowo.
- Nie obchodzi mnie to! Nie tego chciałam! Prosiłam, byś mnie uczył. Nie potrzebuję ciebie do zwiedzania świata i odkrywania mojej mocy. Do tego jesteś mi zbędny.
Ina ostatnie zdanie kończyła już na wydechu. Głośno nabrała powietrze i spojrzała z wyrzutem na Erathiela. Patrzył jej w oczy analizując to, co usłyszał.
- Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, którą uczę?
Przytaknęła. Mistrz oparł się o biurko i przyjrzał się twarzy dziewczyny, jakby miał na niej zobaczyć coś nowego. Odetchnął głęboko i zaczął swój wywód.
- Nie mam w tym zbyt dużego doświadczenia. Moje założenia… Nie przerywaj mi! - podniósł głos, a Ina nadęła policzki, niezadowolona, ale posłuchała. - Nie chciałem ci narzucać żadnej ścieżki. Z moich obserwacji to częsty błąd mistrzów. Pokazują uczniom swoją drogę jako jedyną słuszną, nie patrząc na ich predyspozycje. Gdy uczeń poznaje lepiej swoją moc i decyduje się zerwać ze ścieżką mistrza, jest lata nauki do tyłu. W przypadku elfów nie jest to jeszcze takie straszne, ale przez takie błędy niektórzy ludzie nie zdążą nigdy osiągnąć w pełni swojego potencjału. Dodatkowo - zawahał się - istnieją księgi z opisami, czego uczeń powinien się uczyć w jakiej kolejności. Jest to coś, czego większość warlocków się trzyma. Osobiście uważam to za bzdurę. Ktoś kiedyś jednak uznał, że jest to jedyny bezpieczny sposób nauki na warlocka. Czy raczej taki, który powoduje najmniejsze straty w uczniach. Pomijam przy tym oczywiście zwyrodnialców, którzy rozwijają moc uczniów tylko po to, by ją później przejąć.
Erathiel zakończył wywód uśmiechem. Mimo że temperatura w pomieszczeniu się nie zmieniła, Inie nagle zrobiło się zimno. Mężczyzna zrobił dłuższą pauzę. Nalał sobie oraz uczennicy wodę, po czym kontynuował.
- Jak wiesz, w naszej magii wykorzystujemy głównie cień, zepsucie, klątwy oraz ogień. W sugerowanej - prychnął - ścieżce rozwoju poznaje się każdy z tych aspektów w równym stopniu, by można było zdecydować, co komu najlepiej wychodzi. Zastosowałem inną metodę. Uważam, że jeżeli dobrze opanujesz jeden aspekt. Zrozumiesz go, to w innymi poradzisz sobie dobrze odruchowo.
- Dlaczego nie zacząłeś nauki od ognia?! Wiedziałeś, że ten żywioł mnie interesuje. Mimo to nie znam żadnego czaru z nim związanego.
- Ogień jest zbyt niebezpieczny na początek. Szczególnie, gdy wiem, że cię nie krzywdzi. Mogłoby cię za bardzo kusić, by wejść za głęboko w moc. Tobie prawdopodobnie nic by się nie stało, ale okolica mogłaby spłonąć. Chciałabyś tego?
Mimo że pytanie brzmiało na retoryczne, mistrz wpatrywał się w Inę wyraźnie oczekując odpowiedzi.
- Nie… Nie chciałabym.
- Zaakceptujesz moją metodę? Chcę, byś opanowała cień. By magia z nim związana nie miała dla ciebie tajemnic, zanim nie przejdziemy do innych aspektów. Oczywiście możesz inne zaklęcia ćwiczyć we własnym zakresie. Jeżeli pragniesz czegoś innego…
- Nie! - Zaczęła szybko oddychać. Dopiero co przybyła do tego miejsca. Perspektywa dalszej wędrówki przeraziła ją. - Podtrzymuje to, co mówiłam. Chcę, byś mnie uczył. Oczywiście, jeżeli będziesz robił to bezpośrednio.
- Dobrze, ale zaczniemy za kilka dni. Do tego czasu mam pewne sprawy do załatwienia. Chodź ze mną.
Inarea posłusznie podniosła się z krzesła i podeszła do mistrza, który nie wyglądał, jakby gdziekolwiek się udawał. Mężczyzna zrobił dwa kroki w bok i otworzył drzwi do przylegającego pomieszczenia. Prawdopodobnie były tam zawsze, ale elfka do tej pory nigdy nie zwróciła na nie uwagi. Weszła do środka zachęcona gestem Erathiela.
W środku średniej wielkości izby nie znajdowało się wiele. Pod oknem stało pojedyncze łóżko, obok niego mała szafka, a pod jedną ze ścian szafa dwudrzwiowa. Wszystko było w kolorze drewna. Nawet pościel na łóżku była brązowa.
- Na razie tyle mogę ci zaproponować - powiedział Erathiel nie mogąc doczekać się żadnej reakcji, a z oczu Iny w tym momencie popłynęły łzy.

Gdy tylko Erathiel zamknął drzwi za sobą, Ina opadła na łóżko. Oczy zdążyły jej wyschnąć i po niedawnym nadmiarze emocji nie było już ani śladu.
- Naprawdę mogę tu zostać? - wyszeptała.
Demona wyraźnie rozbawiło jej pytanie.
Nie mnie powinnaś o to pytać. Ale on wydawał się całkiem przekonujący. Jeżeli chcesz, możemy tu zostać…
- Bo i tak nie mam dokąd pójść - westchnęła i przewróciła się na bok. Patrzyła w kierunku ściany.
Znaleźlibyśmy swoje miejsce, gdyby taka była twoja wola.

Inarea nie odpowiedziała towarzyszowi. W jej myślach panował chaos, którego nie była w stanie opanować. Wszystko wskazywało na to, że w jednej chwili całe jej życie się zmieni. Będzie miała to, czego pragnęła, odkąd poznała Erathiela w wiosce. Swoje miejsce. Było jej obojętne, czy będzie to wśród elfów czy demonów. W czasie dotychczasowej nauki zrozumiała jednak, że dopóki nie opanuje dobrze mocy, druga opcja mogłaby być dla niej niebezpieczna. Chociaż zgodnie z podejściem elfa, w ekstremalnej sytuacji nauczyłaby się dużo szybciej i więcej. Erathiel był dla niej zagadką. Gdy wydawało jej się, że wie, czego mistrz od niej chce, bądź jak się zachowa w stosunku do niej, on robił coś nieoczekiwanego. Nie spodziewała się, że podaruje jej pokój. Była pewna, że znów wyląduje w jakiejś karczemnej izbie.
Prawdopodobnie takie rozwiązanie było tańsze…
Starała odgonić od siebie tę myśl. Chciała zacząć naukę z czystym umysłem, bez rozpamiętywania tego, co było wcześniej. Bez wyrzucania Erathielowi, jakim złym mistrzem był do tej pory. Nie miała pewności, czy jej się to uda. W końcu niewiele pokazał jej do tej pory. Był silny, ale to nie musiało świadczyć o niczym. Nie widziała, jak używał silnej magii, ale słyszała plotki, że sam pokonał succubusa i incubusa w Undercity.
Masz jakieś przemyślenia?
Towarzysz przerwał jej gonitwę myśli. Obróciła się na drugi bok i spojrzała na niego.
- Mam ich całkiem sporo.
O których chciałabyś porozmawiać?
Nadal jest ich całkiem sporo…
- Do teraz przed oczami mam jego minę. Wyglądał na zaskoczonego, gdy mówiłam o użyciu resztek czaru druida. Owszem, zdziwiło go, że tamten był Aliantem, ale na to zareagował trochę później.
Prawdopodobnie nie wiedział, że to możliwe. Takiego użycia magii nie było w księdze.
- Księdze?
Tej, z której się uczył magii.
- Nie wiem, co jest dziwniejsze. Fakt, że Erathiel uczył się magii w ten sposób, czy to, że ty o tym wiesz. Skąd masz takie informacje? - zapytała, bo demon zamilkł.
Byłem przy tym, gdy mu ją przekazano. Nie wie o tym i dobrze by było, gdyby tak zostało.
- Dlaczego tam byłeś?
Byłem z warlockiem, który mu ją podarował. Nie mam oczywiście pewności, czy to było jego jedyne źródło wiedzy. Nie było mnie przy nim w czasie jego nauki.
- Myślisz, że mógłby jeszcze gdzieś mieć tę książkę?
Wątpię. Miał ją spalić po zapoznaniu się z nią.
- To nie ma sensu. Mama mówiła mi, że książek nie powinno się niszczyć, że tylko złe osoby to robią.
Ina odniosła wrażenie, że demona z jakiegoś powodu rozbawiła jej odpowiedź.
Tym razem było to uzasadnione. Wiedza bywa niebezpieczna. Gdyby to ode mnie zależało, Erathiel nigdy nie dostałby tamtej księgi. To już jednak bez znaczenia.
- Chcesz powiedzieć, że stał się warlockiem dzięki czytaniu? Nikt go bezpośrednio nie uczył? Czy to w ogóle możliwe?
Wiele na to wskazuje.
- To zaskakująco wiele tłumaczy.

Kolejne dni minęły Inie na bieganiu po mieście i załatwianiu pomniejszych spraw jej mistrza. Z początku gubiła się niemal za każdym razem i musiała pytać strażników o drogę, bo demon nie chciał jej pomagać. Dzięki temu jednak dość dobrze poznała miasto i gdy Erathiel kolejny raz wysyłał ją do krawcowej, była w stanie trafić tam niemal od razu. Wielkimi krokami zbliżał się obiecany przez mistrza dzień, w którym miał w końcu zacząć uczyć swoją uczennicę.