68

Dziewczyna odsunęła się z miejsca, które zaatakowało zwierzę, ale nie była dość szybka. Pazury pozostawiły dość głęboki ślad na jej ramieniu.
Pozwól mi się nim zająć.
Pokręciła głową na boki, po czym splotła dłonie i szykowała się do rzucenia zaklęcia, gdy poczuła dotyk na łydce. Zaskoczona kopnęła rękę Seilana.
- Ryshel, zostaw! To przyjaciel - powiedział elf podnosząc się.
Na słowa elfa zwierzę przestało się jeżyć. Grzecznie spuściło łeb i jak gdyby nigdy nic, podeszło do swojego pana. Inarea przyglądała się tej scenie, po czym usiadła z wrażenia. Przez następne minuty Seilan uspokajał Ryshela. Opowiedział mu, co się z nim działo. Gdy wspomniał o Inie, wskazał ją palcem. Ciągle podkreślał, jak bardzo się martwił.

- Mogłeś powiedzieć, że szukasz rysia - powiedziała po dłuższej chwili.
Seilan zmierzył elfkę wzrokiem, po czym spojrzał na nią pobłażliwie.
- To - wskazał na Ryshela - nie jest zwykłe zwierze. To mój towarzysz i przyjaciel. Nikt nie rozumie mnie tak jak on. Z tego, co widzę, podróżujesz sama. Wątpię więc, byś była w stanie mnie zrozumieć.
Ina wciągnęła głośno powietrze.
- Nie uważasz mimo wszystko, że to dość dziwne? Traktujesz go jak innego elfa. Byłam pewna, że mówisz o osobie. Gdybyś nie obudził się w porę, nie wiem, co by się stało.
Na twarz łowcy wkroczył w tym momencie uśmiech.
- Masz rację. Szkoda by było, gdyby mocniej Cię pokiereszował. Albo podrapał Ci twarzyczkę.
Adeptka magii przyglądała się rozmówcy, szukając w wyrazie jego twarzy czegokolwiek, co wskazywałoby, że to żart. Nic takiego jednak nie znalazła.
- Ty mówisz poważnie - odpowiedziała z wyraźnym zdziwieniem.
- Wiesz, nie chcę ci nic ujmować, ale tym sztylecikiem - wskazał na pasek Iny - dużej krzywdy byś mu nie zrobiła.
- To nie ja bym mu zrobiła krzywdę.
- Tak? - zapytał ironicznie. - A niby kto?
- Mój demon.
Seilan przyjrzał się podejrzliwie dziewczynie.
- Czarownica? Czarodziejka? Nie... Czarnoksiężniczka!
- Warlock - odparła sucho.
- Czyli jesteś ostatnią osobą, która powinna się czepiać rozmawiania z towarzyszem i traktowania go na równi.
- Mój przynajmniej odpowie na moje słowa.
- Mój przynajmniej jest żywy!
Ina otworzyła usta, ale nie powiedziała nic więcej. Do Seilana chyba dotarło, że powiedział coś, co mocno ją dotknęło.
- Przepraszam... panienko. Jakby nie patrzeć, dużo ci zawdzięczam i mój ton jest niewybaczalny - podjął, jakby dopiero przypomniał sobie, jak się wcześniej do niej zwracał. - Może zacznijmy jeszcze raz, by zatrzeć tę gafę, którą zdarzyło mi się popełnić. Nazywam się Seilan i jestem łowcą. Ten tutaj to Ryshel, mój towarzysz i przyjaciel.
Napięcie powoli opuściło mięśnie Inarei. Była gotowa do ataku za tę zniewagę, ale słowa elfa całkowicie wyprowadziły ją z równowagi. Zupełnie jakby były w nim dwie osobowości. Jedna, która wywyższa swoje zwierzę ponad wszystko inne, i druga, która traktuje z nadmiernym szacunkiem swoją wybawicielkę. Ponownie ta druga zdała się przejąć nad nim kontrolę. Dziewczyna nawet polubiła tamtego Seilana, więc postanowiła dać mu szansę.
- Nazywam się Inarea i uczę się czarnej magii. Mojego towarzysza niestety nie mogę ci przedstawić, bo...
W tym momencie Ina zerknęła na demona. Nie chciała, by zbyt wiele osób wiedziało o jego istnieniu. Obawiała się, by wszystko nie skończyło się tak jak w jej wiosce.
- Bo się na mnie obraził - podjęła po chwili. - Zupełnie, jak istota żywa, nie sądzisz?

____
Seilan zachowuje się nielogicznie, ale ma ku temu powody. Biorąc pod uwagę niektóre zachowania Erathiela - krwawe elfy chyba tak po prostu mają...
Przypominam o głosowaniu tu i tu w toplistach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz