47

Gdy skończyła pisać ostatnie zdanie, słońce zbliżało się do zenitu. Podniosła się wolno z krzesła i przeciągnęła się, by rozprostować kości. To było dziwne przedpołudnie. W ciągu jednej chwili dzień, który miał być pełen przygód, zamienił się w monotonne stawianie literek. Najbardziej jednak z tego wszystkiego ubodło ją to, że demon nie zareagował. Nie powiedział ani jednego słowa, gdy kłóciła się ze swoim mistrzem. Demon nie odezwał się też później. Erathiel zabronił im rozmawiać, dopóki dziewczyna nie wypełni zadania, to jednak nie tłumaczyło milczenia demona. Przecież jeżeli nie chciał, Erathiel nie mógł go usłyszeć. Wystarczyło, aby odzywał się tylko w myślach Inarei, jak to zwykle robił.
- Co się właściwie dzisiaj stało? - zapytała nie mogąc dojść do żadnych konkretnych wniosków.
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.
- Chciałabym jednak, byś chociaż spróbował.
- Rozumiem, że skończyłaś, skoro zaczynasz gadać?! - Głos elfa zza drzwi upewnił ją, że dobrze zrobiła nie odzywając się wcześniej. Musiał tam spędzić kilka godzin.
Erathiel jest dzisiaj wybitnie nie w humorze.
- Może usiadł na kaktusie licząc, że trafi na miękkie poduszki i to go tak rozzłościło - powiedziała szeptem.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, ale nikt w nich nie stał.
Nie byłbym tego taki pewien. Dzisiaj po raz pierwszy stał się warlockiem, którego się obawiałem.
- Zadałem ci pytanie - Erathiel wydawał się być zirytowany.
Dopiero po chwili Ina dostrzegła mistrza, który siedział na podłodze przed jej pokojem.
- Tak, skończyłam...
Jedna z brwi elfa wyraźnie powędrowała do góry.
Wiedziała, co Erathiel chce usłyszeć, ale postanowiła milczeć. Zdziwiło ją stwierdzenie demona, ale nie mogła w tym momencie pociągnąć tematu dalej.
Mężczyzna uśmiechnął się krzywo, po czym podniósł się z ziemi. Nie mówiąc nic więcej podszedł do biurka i rzucił okiem na zdania, które Ina pisała przez całe przedpołudnie.
- Napiszesz to jeszcze raz - stwierdził beznamiętnie.
Inarea wciągnęła głośno powietrze i już miała coś powiedzieć, ale elf był szybszy.
- Tym razem poprawnie.
Lekko zdziwiona podeszła do biurka i spojrzała na linijkę, którą wskazywał Erathiel.
- Ale to tylko brak akcentu...
- Przypomnij mi to, kiedy w karczmie zamiast smacznej ryby podadzą ci zatrutą. To też różnica jednego małego akcentu. - Zmrużył oczy i wpatrywał się w dziewczynę.
- Skoro taka jest twoja wola... - odparła zrezygnowana.
- W końcu zaczynasz mówić normalnie. Idę coś zjeść, ale ma nie być żadnych rozmów, dopóki nie napiszesz tego ponownie.

Gdy tylko drzwi zamknęły się za Erathielem, Ina spojrzała wymownie na demona.
Zmienił się w jakiś sposób. Domyślam się, co mógł zrobić, ale nie jestem w stanie tego sprawdzić.
- A... - zaczęła formułować pytanie.
- Powiedziałem: żadnych rozmów!

Reszta dnia upłynęła Inarei w ciszy, którą zakłócało jedynie skrobanie pióra po kartce. Za każdym razem, gdy próbowała przerwać pracę, wyczuwała obecność. Stała ona za drzwiami i zdawała się rosnąć, gdy dziewczyna przerywała pisanie. Aura była podobna do tych należących do demonów, ale jakby zniekształcona. Zdawała się być bardziej złowroga.
Gdy Ina postawiła ostatnią kropkę, postanowiła wyjść na zewnątrz. Z lekkim niepokojem nacisnęła klamkę i zajrzała za drzwi. Nikogo jednak za nimi nie było. Postanowiła zapytać demona o to, co poczuła.
- Co...?
Nie zdążyła jednak dokończyć zdania. Na schodach pojawił się Erathiel, wyraźnie kierujący się do jej pokoju.
- Skończyłaś? - zapytał i zmierzył ją czujnym spojrzeniem.
- Oczywiście, mistrzu. - Ukłoniła się ironicznie i zaczęła schodzić na dół.
- Nigdzie nie idziesz, dopóki nie sprawdzę twoich gryzmołów - stwierdził stanowczo.
- Nic więcej nie napiszę, dopóki czegoś nie zjem.
- Oto nie musisz się martwić, właśnie niosłem ci obiad.
- Och, nie musiałeś, w końcu dopiero zapada wieczór.
Elfy wpatrywały się w siebie przez chwilę w milczeniu.
- Wracaj do pokoju, bo nie dostaniesz nic poza wędką, a ja chętnie poobserwuję znów, jak ci idzie niełapanie ryb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz