- Co się
właściwie dzisiaj stało? - zapytała nie mogąc dojść do żadnych konkretnych
wniosków.
Ciężko
mi odpowiedzieć na to pytanie.
- Chciałabym jednak, byś chociaż spróbował.
- Chciałabym jednak, byś chociaż spróbował.
- Rozumiem,
że skończyłaś, skoro zaczynasz gadać?! - Głos elfa zza drzwi upewnił ją, że
dobrze zrobiła nie odzywając się wcześniej. Musiał tam spędzić kilka godzin.
Erathiel
jest dzisiaj wybitnie nie w humorze.
- Może
usiadł na kaktusie licząc, że trafi na miękkie poduszki i to go tak rozzłościło
- powiedziała szeptem.
Drzwi
otworzyły się gwałtownie, ale nikt w nich nie stał.
Nie
byłbym tego taki pewien. Dzisiaj po raz pierwszy stał się warlockiem, którego
się obawiałem.
- Zadałem ci
pytanie - Erathiel wydawał się być zirytowany.
Dopiero po
chwili Ina dostrzegła mistrza, który siedział na podłodze przed jej pokojem.
- Tak,
skończyłam...
Jedna z brwi
elfa wyraźnie powędrowała do góry.
Wiedziała,
co Erathiel chce usłyszeć, ale postanowiła milczeć. Zdziwiło ją stwierdzenie
demona, ale nie mogła w tym momencie pociągnąć tematu dalej.
Mężczyzna
uśmiechnął się krzywo, po czym podniósł się z ziemi. Nie mówiąc nic więcej
podszedł do biurka i rzucił okiem na zdania, które Ina pisała przez całe
przedpołudnie.
- Napiszesz
to jeszcze raz - stwierdził beznamiętnie.
Inarea
wciągnęła głośno powietrze i już miała coś powiedzieć, ale elf był szybszy.
- Tym razem
poprawnie.
Lekko
zdziwiona podeszła do biurka i spojrzała na linijkę, którą wskazywał Erathiel.
- Ale to
tylko brak akcentu...
- Przypomnij
mi to, kiedy w karczmie zamiast smacznej ryby podadzą ci zatrutą. To też
różnica jednego małego akcentu. - Zmrużył oczy i wpatrywał się w dziewczynę.
- Skoro taka
jest twoja wola... - odparła zrezygnowana.
- W końcu
zaczynasz mówić normalnie. Idę coś zjeść, ale ma nie być żadnych rozmów, dopóki
nie napiszesz tego ponownie.
Gdy tylko
drzwi zamknęły się za Erathielem, Ina spojrzała wymownie na demona.
Zmienił
się w jakiś sposób. Domyślam się, co mógł zrobić, ale nie jestem w stanie tego
sprawdzić.
- A... -
zaczęła formułować pytanie.
-
Powiedziałem: żadnych rozmów!
Reszta dnia
upłynęła Inarei w ciszy, którą zakłócało jedynie skrobanie pióra po kartce. Za
każdym razem, gdy próbowała przerwać pracę, wyczuwała obecność. Stała ona za
drzwiami i zdawała się rosnąć, gdy dziewczyna przerywała pisanie. Aura była
podobna do tych należących do demonów, ale jakby zniekształcona. Zdawała się
być bardziej złowroga.
Gdy Ina postawiła
ostatnią kropkę, postanowiła wyjść na zewnątrz. Z lekkim niepokojem nacisnęła
klamkę i zajrzała za drzwi. Nikogo jednak za nimi nie było. Postanowiła zapytać
demona o to, co poczuła.
- Co...?
Nie zdążyła
jednak dokończyć zdania. Na schodach pojawił się Erathiel, wyraźnie kierujący
się do jej pokoju.
- Skończyłaś?
- zapytał i zmierzył ją czujnym spojrzeniem.
-
Oczywiście, mistrzu. - Ukłoniła się ironicznie i zaczęła schodzić na dół.
- Nigdzie
nie idziesz, dopóki nie sprawdzę twoich gryzmołów - stwierdził stanowczo.
- Nic więcej
nie napiszę, dopóki czegoś nie zjem.
- Oto nie
musisz się martwić, właśnie niosłem ci obiad.
- Och, nie
musiałeś, w końcu dopiero zapada wieczór.
Elfy
wpatrywały się w siebie przez chwilę w milczeniu.
- Wracaj do
pokoju, bo nie dostaniesz nic poza wędką, a ja chętnie poobserwuję znów, jak ci
idzie niełapanie ryb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz