Ranek
nadszedł nadspodziewanie szybko. Nocna wędrówka musiała zmęczyć Inę na tyle, że
nawet nie zauważyła, kiedy usnęła. Przypominała sobie fragmenty rozmowy z
demonem, ale nie potrafiła wskazać momentu, w którym rozmowa się urwała. Ktoś
powinien ją skarcić, bo było to co najmniej niegrzeczne. W okolicy jednak nie
było nikogo, kto by się tym przejmował. Demon wyglądał na dziwnie rozbawionego,
gdy spojrzała na niego z zakłopotaniem, ale nie powiedział ani słowa. Chciała
przeprosić, ale skoro go to bawiło, uznała, że nie ma potrzeby.
Podniosła
się z łóżka i wyjrzała przez okno. Fale mknęły przed siebie, po czym rozbijały
się o brzeg. Przez chwilę Inarea wpatrywała się w to zafascynowana. Widziała
wcześniej wybrzeże, ale w tym było coś magicznego. Nie potrafiła określić, czy
sprawiały to rosnące z rzadka drzewa, czy małe zielone istotki krzątające się
po pomoście. Panował spory ruch i wyglądało na to, że coś się dzieje.
Dziewczyna
przeciągnęła się leniwie i postanowiła dołączyć do gromadki goblinów. Zanim
jednak udało jej się opuścić budynek, została zatrzymana przez kobietę, którą
miała nieprzyjemność poznać zeszłego wieczoru.
- A to małe
to dokąd się wybiera? - zapytała groźnie.
- Na spacer,
nie jest to chyba zabronione...?
Kobietę
zaskoczyła odpowiedź Iny, przez chwilę wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
- A łowić
umie?
- Jeżeli
pyta pani o mnie... To znam podstawy
- Yhm -
mruknęła goblinica. - To pójdzie nałapie ryb na śniadanie, czymś trzeba zapłacić za nocleg.
Elfka nie
dyskutowała. Wróciła do pokoju po swoje rzeczy, wśród których była wędka, i
ruszyła w stronę wody.
Gobliny,
które mijały Inareę, zdawały się nie zwracać na nią najmniejszej uwagi.
Niektórym nawet zdarzyło się na nią wpaść, ale nie zaszczycili jej ani jednym
spojrzeniem. Wszystkim gdzieś się spieszyło. Gdy postawiła pierwsze kroki na
pomoście, zrozumiała powód tego całego zamieszczania. Gdzieś w oddali ujrzała
zbliżający się statek. Tuż przed nią leżały skrzynie wyładowane towarami różnej
maści, od żywności, poprzez futra, a na zbrojach skończywszy. Elfka próbowała
sobie przypomnieć, gdzie znajdowała się na mapie świata, ale pamięć nie chciała
podsunąć jej żadnego obrazu. Na szczęście jeden z goblinów, który stał tuż
przed nią, wyciągnął mapę. Dziewczyna znajdowała się na drugim kontynencie, to
nie był jej świat.
Z każdą
chwilą statek stawał się większy, aż podpłynął do pomostu. W tym samym momencie
załoga wyrzuciła na pomost liny, które od razu zostały złapane przez dyżurujące
gobliny. Całe cumowanie poszło nadzwyczaj sprawnie, jakby było wykonywane przez
jeden precyzyjny organizm, a nie tuzin zwinnych, zielonych ludzików. Jak tylko
łódka się ustabilizowała, pozostałe istoty, niebiorące wcześniej udziału w
całym przedsięwzięciu, ruszyły przed siebie. Przepychały się, głośno wyrażały
swoje niezadowolenie i ładowały skrzynie z towarami na pokład. Z początku
wydawało się, że każdy chce być pierwszym, żeby zająć jak najbardziej oddalone
miejsce na statku. Nic bardziej mylnego. Ci, którym udało się wejść jako
pierwszym na pokład, zajmowali miejsca tuż przy wejściu, jednocześnie blokując
dostęp pozostałym. Dziewczyna obserwowała gobliny przez dłuższą chwilę,
starając się zrozumieć, co się tu właściwie dzieje. Gdy spojrzała na demona,
ten tylko wzruszył ramionami.
Załadunek
towarów i goblinów zakończył się sukcesem, chociaż interweniować musieli
strażnicy.
Będziesz
tak stała z tą wędką i się na nią patrzyła, czy wsiadasz?
Ina zawahała
się, ale tylko przez chwilę.
___
Komentarz korektora: "Czyli co, popłynie i nie zapłaci za nocleg? To nie jest edukacyjne opowiadanie..."
Gobliny w pobliżu, a żaden dynamitem ryb nie łowił. Chyba zielone knypki zapomniały swojego ulubionego narzędzia pracy ;)
OdpowiedzUsuńDojdziemy i do tego ;)
OdpowiedzUsuń