Ina wyciągnęła przed siebie dłoń, ale
nie dotknęła kręgu. Uśmiechnęła się do demona.
- Nie wierzę ci. Chcesz mnie
przestraszyć, ale nie uda ci się to.
Powinnaś, mała Ino.
- Pokaż mi.
Prawda może zniszczyć wszystko.
- Jeżeli tak, to po co żyć w
kłamstwie?
Towarzysz adeptki wszedł do środka
kręgu. Dotknął wzoru, ale nic się nie stało. Nie zaświecił się w taki sposób,
jak pod dotykiem Iny.
Dlaczego akurat teraz?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Oddaliła
się od demona kierując się w stronę jeziorka.
Usiądź.
W jednej chwili Ina znalazła się w
lesie. Jej uwagę przyciągnęły dziecięce śmiechy. Wyjrzała zza drzewa i
przyjrzała się gromadce bawiących się dzieci. Były wśród nich zarówno ludzie,
jak i krasnoludy. Po chwili dostrzegła także elfy. Były tak podobne do niej, a
jednocześnie tak różne. Bijąca od nich energia nie przypominała jej znanej.
Aura otaczająca wysokie elfy nie była skażona. Zanim dostrzegła więcej szczegółów,
jej ciało samoistnie przesunęło się do przodu. Zbliżała się do młodych
aliantów, ale ci zdawali się jej nie dostrzegać. Wyciągnęła dłoń w stronę
najbliższego chłopca. Kończyna, którą dotknęła dziecko, w niczym nie
przypominało humanoidalnej ręki. Ciemna mgła otuliła niczego niepodejrzewającą ofiarę.
Ina chciała ostrzec obecnych, ale dotarło do niej, że nie ma ust. Gdy tylko
pierwsze z dzieci padło na ziemię, śmiechy zastąpił krzyk.
Demony otaczały ją ze wszystkich
stron. Wyczuwała, że się od siebie różnią, ale nie potrafiła nazwać większości
z nich. Część z nich była słaba. Zdecydowanie słabsza od jej towarzysza oraz
Erathiela. Tworzyły jednak armię, jakiej nigdy nie byłaby w stanie sobie sama
wyobrazić. Wątpiła, by ktokolwiek sam był w stanie ją pokonać. Największe
źródło energii znajdowało się przed dziewczyną, na podwyższeniu. Demon górował
nad pozostałymi. Jego czerwone ciało przypominało byka o ludzkim torsie
stojącego na dwóch nogach. Twarz miał pokrytą zrogowaciałą skórą w kolorze
fioletowym. Z oczu pozbawionych uczuć bił zielony blask.
- W
końcu nadszedł sądny dzień. Jak wiecie, w tym świecie nie pozostało dla nas
wystarczająco dużo pożywienia. W czasie gdy część żywych walczyła z nami,
niektórzy umknęli przez bramę. Dzisiaj wyruszamy na podbój nowego świata. Nie
możemy dać im szansy na regenerację sił. Zostaniemy jedynymi władcami tej
krainy i każdej kolejnej, do której uda nam się dostać. Niech…
Zapach spalenizny gwałtownie wbił się
w jej nozdrza. Chciała odkaszlnąć, ale ciało jej nie posłuchało. Mogła być
tylko biernym obserwatorem. Tuż przed nią płonęło miasto. Trolle i taureny
biegały pomiędzy domami starając się wydostać żyjących. Niektórzy nosili wodę,
inni używali zaklęć próbując ugasić pożar. Zielone płomienie jednak nie
ustępowały. Jakby śmiały się w twarz członkom Hordy próbującym ratować swoich
bliskich.
Dość…
- Dość! - krzyknęła Ina.
Obraz płonącego miasta zniknął tak
nagle, jak się pojawił. Dziewczyna znalazła się w kamiennej komnacie. Sypialnia
mimo swojej wielkości wydawała się być pusta. Poza szafą, małą komódką i wielkim łożem znajdowało się tam tylko
wielkie lustro, przed którym stała kobieta. Włosy krwawej elfki były ogniście
rude. Rozczesywała je ostrożnymi ruchami bez pośpiechu. Usta niewiasty poruszały
się, ale w pomieszczeniu nie było słychać żadnego słowa. Ina zdecydowała się
podejść bliżej.
- Czyli dzisiaj jest ten dzień. - Starsza
elfka odłożyła szczotkę na łóżko. Zdawała się mówić do siebie. - Teoretycznie
jeszcze możesz się wycofać.
Lustrzane odbicie patrzyło w kierunku
Inarei. Jego twarz wykrzywiła się nienaturalnie, a zielone do tej pory oczy
stały się czarne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz