Dzisiaj jedna notka... jutro kolejna (chociaż nie wiem, jakiej długości). Praca pożera mi ostatnio za dużo czasu, przez to wena zdaje się balować poza moim zasięgiem. Mam nadzieję, że jednak od przyszłego tygodnia uda mi się wrócić do regularnych aktualizacji.
Korzystając z okazji: dziękuję Myo za komentarze, uwagi zostaną przekazane korekcie i wprowadzone.
Inarea wolno przemieszczała się uliczkami Orgrimmaru. Mistrz nie chciał jej wypuścić samej, a sam nie miał czasu, by z nią iść. Zevrost zniknął na cały dzień i nie zapowiadało się, by szybko wrócił. Dziewczyna wyczekała chwilę, kiedy Erathiel opuścił pomieszczenie i wymknęła się na zewnątrz. Wolno wciągała świeże powietrze, próbując się zrelaksować. Miała świadomość, że jak tylko elf zorientuje się, że jej nie ma, rozpocznie poszukiwania. Do tego czasu musiała się oddalić na tyle, by nie znalazł jej od razu. Im lepiej się czuła, tym mniej Erathiel miał dla niej czasu. Były nawet momenty, gdy traktował ją, jakby nie istniała. Próbowała sobie tłumaczyć, że był zajęty pisaniem i czytaniem listów i po prostu nie słyszał jej pytań. Przez pierwsze trzy, cztery razy nawet ją to przekonywało, ale z każdą kolejną sytuacją traciła pewność siebie. Z drugiej strony bywały momenty, gdy rozmawiali normalnie, ale nie trwały one długo. Zwykle wtedy ork wracał do domu i tracili wątek. Ina próbowała rozgryźć, co się dzieje w głowie mistrza, ale nie dochodziła do żadnych sensownych wniosków. Zupełnie, jakby jej zdrowienie odsuwało ich od siebie.
W pierwszej chwili elfka chciała udać
się do opuszczonego domu, w którym ostatnio była z Erathielem, ale
podejrzewała, że będzie to jedno z pierwszych miejsc, gdzie będzie jej szukał.
Z tego powodu ruszyła w stronę placu. Po kilkudziesięciu krokach pożałowała
swojej decyzji. Ból i zmęczenie zaczynały jej doskwierać. Chcąc nabrać sił
odruchowo oparła się plecami o najbliższą ścianę. Zacisnęła zęby, by nie
krzyknąć i szybko odskoczyła od budynku. Uśmiechnęła się niepewnie do elfów,
które ją w tamtym momencie mijały i spojrzały na nią podejrzliwie. Stwierdzili
chyba jednak, że cokolwiek się stało, nie wymaga ich reakcji i poszli dalej.
Byli w luźnych, zabrudzonych strojach i zmierzali na gruzowisko. Ina po chwili
wahania poszła za nimi. Rozmawiali przytłumionymi głosami. Usłyszała fragment
ich dyskusji. Mężczyźni używali sporo słów, których nie znała. Dużo z nich
powtarzali w kółko. Co zaskoczyło Inę, wypowiedzi elfów były dla niej
całkowicie zrozumiałe.
- … rozumiesz? Mówię do tego …
zielonego, by podał mi ten … kamień! A on się … gapi, jakby nie … rozumiał
swojego … języka. Zaczyna … do mnie … mówić … bym się … nauczył dobrego
akcentu. Co mnie … obchodzi ich … akcentowanie? Przybyłem tu … pomóc, a ten …
się mnie … czepia!
Dziewczynie przypomniały się w tym
momencie słowa jej mistrza, który przewidywał konflikt. Jak widać, jego
wypowiedź okazała się prorocza.
Ina przyglądała się mężczyznom, za
którymi szła od jakiegoś czasu. Poza nimi po gruzowisku kręciło się kilku
innych. Uważnie obserwowała, jak przenoszą materiały, a potem łączą je razem.
Budynek powstawał na jej oczach.
- Fajnie popatrzeć na ciężko pracujące
osoby, prawda? - Usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Mimo że go doskonale
znała, to i tak odskoczyła.
- Mógłbyś z łaski swojej mnie nie
straszyć, mistrzu?
- Mogłabyś z łaski swojej nie
wychodzić bez mojego pozwolenia, uczennico? - Erathiel przedrzeźniał Inę.
- Nie, bo wtedy nie wychodziłabym w
ogóle.
Mężczyzna wzruszył ramionami i
odetchnął głośno.
- Są sprawy ważne i ważniejsze. Twoje
zdrowie może być jednym z priorytetów, twoje zachcianki już niekoniecznie.
Dziewczyna obróciła się na pięcie i
zaczęła iść w kierunku domu Zevrosta. Erathiel złapał ją za ramię i obrócił w
swoją stronę.
- A ty, panno, dokąd?
- Do tej jaskini, w której
postanowiłeś mnie trzymać - Ina prychnęła i wyrwała się mistrzowi. Chciała mu
coś jeszcze powiedzieć, ale zauważyła, że budowlańcy przerwali pracę i się im
przyglądają. Nie chciała się kłócić przy innych, więc zignorowała elfa i
ruszyła w kierunku Szczelin Cienia.
Orka nie było w domu. Inarea chciała
skorzystać z okazji i porozmawiać z Erathielem. Zanim jednak zdążyła sformułować
w myślach wypowiedź, warlock ją uprzedził.
- Muszę niezwłocznie udać się do
Silvermoon, jestem tam potrzebny. Zostaniesz z Zevrostem, powinien się dobrze tobą
zająć.
- Nie chcę z nim zostać! - Ina
wykrzyczała w proteście. - On jest dziwny…
- Co rozumiesz przez "dziwny"?
- zapytał elf z nieukrywanym zdziwieniem. Według niego wszyscy warlocy byli anormalni
i nie było potrzeby, żeby to podkreślać.
Ina zaczęła wyliczać na palcach:
- Dziwnie się zachowuje… Dziwnie
patrzy na mnie, a przede wszystkim wyraźnie ukrywa swoją moc.
Erathiel roześmiał się w odpowiedzi.
- To normalne. Od pewnego momentu
każdy warlock musi ukrywać swoją moc.
- Ale… Dlaczego?
- Jesteś za młoda, by to zrozumieć.
Gdyby wszyscy wiedzieli, jaką dokładnie mocą dysponujemy, chcieliby się nas
pozbyć. Jak ostatnio mówiłem, nie rozumieją nas. Nie rozumieją naszej mocy. Do
tego nadal tkwi w nich głęboko zakorzeniony strach przed demonami, którym
przecież możemy rozkazywać - Erathiel powiedział to jednym tchem, niczym
wyuczoną formułkę. - Do tego są zawistni. Podejrzewam, że jeszcze nie spotkałaś
osoby, która chciałaby cię zabić bez wyraźnego powodu. Taka persona często
uważa, że ma bardzo wyraźny powód, wręcz prawo, by pozbyć się jednego z naszych
z tego świata. Według nich wystarczy, że jej babka, ojciec czy ktokolwiek jej
znany zginął z ręki warlocka. Nie interesują ich powody, ani kto właściwie kogo
zaatakował. Winą obarczają wtedy wszystkich nam podobnych. Nie ma znaczenia, że
nawet nie znałaś tego, kto zabił. Podobno wszyscy jesteśmy tacy sami i tylko
strach przed karą powstrzymuje nas przed wycięciem w pień całego miasta, w
którym akurat przebywamy.
- Mistrzu, ale to bez sensu -
powiedziała po chwili. - To tak, jakby winić wszystkich kapłanów za jednego
konowała.
Erathiel uśmiechnął się.
- Masz rację, ale nie zmienia to
faktu, że większość osób właśnie w ten sposób funkcjonuje. Jest dla nich
łatwiej móc kogoś obwinić. Nie muszą szukać istot bezpośrednio
odpowiedzialnych, zadowalają się półśrodkami.
- Wspomniałeś, że dlatego Zevrost
ukrywa moc… Nie wyczuwam jednak, byś ty ją ukrywał.
- Zev czyni to dość nieumiejętnie,
skoro udało ci się to zauważyć. Na większość magicznych jednak jego metoda
wystarczy.
Ina otworzyła usta, by coś powiedzieć,
ale mistrz ponownie ją ubiegł.
- Jeszcze nie ma potrzeby, by ciebie
tego uczyć.
- Czy nie byłoby prościej uczyć
każdego adepta tej sztuki? Inni nie musieliby się bać, skoro od początku
mielibyśmy małą moc.
- Podejrzewam, że wtedy zaczęliby coś
podejrzewać… Bądź uznaliby nas za całkowicie nieprzydatnych. Kto wtedy chciałby
zostać warlockiem? Nasz zawód by wymarł. Odeszliśmy jednak od tematu.
Zostaniesz z Zevrostem. Wrócę po ciebie jutro lub pojutrze, więc za długo
czekać nie będziesz.
- Dlaczego właściwie nie mogę iść z
tobą? - Urwała szukając jakiegoś argumentu, ale nie znalazła nic przekonującego
- W końcu to też moja stolica.
Mężczyzna uśmiechnął się krzywo.
- Jesteś jeszcze za słaba na podróż,
prawdopodobnie byłabyś bezbronna, gdyby nas zaatakowano.
- Nie tłumaczy to jednak tego, że
zostawiasz mnie z niemal obcą osobą! Skoro jestem bezbronna, to nie jest to najlepszy
pomysł.
- Jakoś nie przeszkadzało ci to, kiedy
cię uczył, a teraz nagle zmieniłaś zdanie?
Erathiel popatrzył na nią pobłażliwie.
Ina zawahała się. Rzeczywiście, dopiero po powrocie z mrocznego świata zaczęła
czuć pewnego rodzaju niechęć do orka, której nie potrafiła uzasadnić.
- Na dodatek, Ino, niezależnie od tego,
jakie masz o mnie zdanie, nie zostawiłbym cię z nim, gdybym mu nie ufał - dodał
wyraźnie znudzony tą konwersacją.
- Wytłumacz mi jedną rzecz, mistrzu.
Dlaczego jesteś dla mnie miły tylko wtedy, kiedy jestem ranna bądź osłabiona?
- Cóż mogę ci na to odpowiedzieć,
Inareo. W kopaniu leżącego nie widzę nic zabawnego.
Taka wyróżniona :3
OdpowiedzUsuńZnów nadrobiłam. Choć nieczytanie notek na bieżąco to bardzo zły pomysł, bo sporo pozapominałam. Obiecuję poprawę.
Wychodzi na to, że Erathiel ma fetysz poturbowanych panienek xD
- myo
Erathiel ma wiele dziwnych fetyszy, o których wolałabym nie rozmawiać... A przynajmniej jeszcze nie teraz ;)
Usuń