104

Witam po przerwie. Odniosę się globalnie do niektórych komentarzy: mam świadomość, że są sformułowania, które dość często się powtarzają. Planuję poprawić całość (także pod kątem błędów), tylko wymaga to sporo wolnego czasu, którego ostatnio nie mam. Wiem, że ukryte posty są widziane na komórkach, chwilowo nie jestem w stanie nic na to poradzić - dziękuję jednak za informacje. Mam nadzieję, że z dniem dzisiejszym powrócę do regularnych aktualizacji i tym samym zapowiadam kolejną notkę na środę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej lektury.


Erathiel nie chciał Inie powiedzieć, co należy zrobić z kamieniem, a samo patrzenie na przedmiot nie dawało jej odpowiedzi. Po jakimś czasie mistrz się zlitował i podał jej notatki, których zapomniała ze stolicy orków. Bez dalszej zwłoki dziewczyna przystąpiła do lektury.

Elfka dość szybko zauważyła, że niektóre fragmenty notatek były podkreślone i wyróżnione, ale obawiała się, że Erathiel nie będzie zadowolony, jeżeli przeczyta tylko je. Z tego powodu lektura zajęła jej dużo więcej czasu.
- Rozumiem, że muszę znaleźć gotowy krąg. Tym razem nie mogę sama go zrobić?
- Pytasz mnie, czy mówisz do siebie? - Elf spojrzał znudzony na uczennicę.
- Upewniam się…
- Czyli pytasz? Skoro tak, to znaczy że nie przeczytałaś dokładnie tego, co ci dałem.
Inarea zacisnęła dłonie w pięści i podniosła się z ziemi.
- Jest mowa o kręgu, ale nie ma jego konkretnej lokalizacji. Wioska ukryta w złotej mgle, brzmi to bardzo poetycko, przyznaję, ale nie mam pojęcia, gdzie to może być.
- Ukryta… Tak napisali? Pokaż. - Mistrz zabrał notatki Inie i się roześmiał. - Wioska Złotej Mgły to nazwa istniejącego miejsca. Chociaż to może za dużo powiedziane… Kiedyś było takie miejsce, teraz pozostały głównie ruiny.
- Zaprowadzisz mnie tam?
- Nie… - powiedział cicho mężczyzna - mam za bardzo wyboru.

Ina nieśpiesznie podążała za mistrzem. Była zmęczona, ale jednocześnie zafascynowana tym, co ją czekało. To dodawało jej sił. Niedługo będzie miała swojego własnego voidwalkera. Słyszała o tych istotach stworzonych z chaosu. Cichych, wiernych i posłusznych. Ciekawa była, czy to charakter danego rodzaju demonów, czy też może wszyscy warlocy zmuszali je do bezgranicznego posłuszeństwa. Podobno nie było rozkazu, którego void by nie wykonał, nawet jeżeli będzie to dla niego samobójcze. O ile można mówić o śmierci w przypadku demonów. Ina wiedziała, że możliwa jest całkowita anihilacja tych stworzeń, ale wydawało jej się to abstrakcyjne. Do tej pory spotkała się z tym, że osłabiony demon wracał do swojego świata zregenerować siły, ale nie ginął. Można go było ponownie przywołać i to nadal była ta sama istota. Do tego często wkurzona ze względu na to, co się wydarzyło.
Zamyślona Ina starała się patrzeć przed siebie, przez co nie zauważyła ogona, na który nadepnęła. Dopiero głośny pisk, a następnie pazury na jej łydce uświadomiły jej, że gdzieś popełniła błąd. Zanim dziewczyna zdążyła zareagować, w kierunku zwierzęcia poleciała cienista kula. Jak tylko zaklęcie dotknęło stworzenia, dało się usłyszeć krótkie zawodzenie. Potem nastąpiła cisza. Erathiel podszedł do uczennicy bez słowa i wyciągnął bandaż. Opatrzył jej nogę i ruszył w dalszą drogę.

Elf zatrzymał się przed mostem.
- Witaj na końcu świata - powiedział Erathiel z dziwnym uśmiechem.
Inarea rozejrzała się. Przed nimi znajdowały się jakieś budynki, większość z nich wyglądała na zdewastowane i opuszczone.
- Trochę tu… pusto - odparła po chwili.
- Powinienem cię tu zostawić, żebyś pokazała, że potrafisz sobie sama poradzić… Ale biorąc pod uwagę twój stan i tendencję do wpadania w kłopoty pójdę z tobą. Jednak rytuału będziesz musiała dopełnić sama.
Gdy tylko dziewczyna przytaknęła, Erathiel ruszył przez most.
- Wygląda na elfią wioskę… - powiedziała niepewnie.
- Czyli dobrze wygląda, właśnie tym była kiedyś.
- Co tu się stało?
Elf zatrzymał się gwałtownie i rozejrzał się wyraźnie zaniepokojony.
- Cii...
Zanim Erathiel powiedział coś więcej, Ina dostrzegła, co spowodowało dziwne zachowanie jej mistrza. Nie byli sami. Elfy i elfki ubrani w różne stroje chodzili po dróżkach, zdając się nie zwracać w ogóle uwagi na przybyłych. Poruszali ustami i zdawali się rozmawiać ze sobą, ale Ina nie słyszała ani jednego słowa. Dziewczyna zrobiła krok w stronę mistrza i niepewnie złapała się jego szaty. Warlock nie poruszył się, zdawał się na coś czekać. Mieszkańcy zachowywali się i wyglądali jak normalne elfy, z jednym tylko wyjątkiem. Ich ciała były przejrzyste. Erathiela i Inę otaczały duchy.
Mistrz uformował w dłoniach zaklęcie, ale postanowił jeszcze go nie rzucać. Zrobił krok do przodu, potem kolejny, a dziewczyna poszła za nim. Jednak duchy nie ignorowały ich ciągle. Gdy tylko żywi zaczęli się przesuwać, oczy zjaw zwróciły się na elfy i zapłonęły zielonym ogniem. Przerwały swoje zajęcia i rozmowy i zaczęły otaczać warlocka i jego uczennicę. Erathiel nadal czekał. Gdy duchy zbliżyły się na wyciągnięcie ręki, Ina krzyknęła.
- Padnij! - rozkazał mistrz.
Dziewczyna machinalnie wykonała polecenie. W tym samym momencie niebo nad elfami zrobiło się czerwone, a z chmur wyleciały ogniste pociski. Ina przycisnęła swoje ciało do ziemi i zacisnęła powieki.
- Powinnaś patrzeć - szepnął Erathiel trzymając ręce nad głową.
Ina walczyła przez chwilę ze sobą, ale nie miała odwagi obserwować tego, co się dzieje. Przyjdzie jeszcze czas na bycie odważną… - próbowała przekonać samą siebie.
- Możesz już wstać - powiedział mistrz po dłuższej chwili.
Ina podniosła się z ziemi, otrzepała ubranie, a następnie rozejrzała się. Wokół nie było nikogo. Jednak w miejscach, gdzie stały wcześniej zjawy, dziewczyna dostrzegła jakieś przedmioty. Niepewnie podeszła do jednego z nich i podniosła zielony kamień.
- Jak… Czy oni to mieli w kieszeni? Jestem pewna, że wcześniej tu tego nie było… - zapytała niepewnie.
W odpowiedzi Erathiel wzruszył ramionami.
- Możliwe, że w tym jest zamknięta cząstka ich duszy.
Ina wypuściła znalezisko z rąk i otuliła się ramionami.
- Kumplujesz się z demonami, a boisz się duchów? - zapytał mistrz drwiąco. - Przecież sama odbierałaś już dusze, więc nie powinno cię to ruszać w żaden sposób. - Gdy uczennica nie podjęła tematu, kontynuował. - Może po prostu potrzebujesz trochę więcej czasu na to wszystko.
- Dlaczego oni tutaj zostali?! - podniosła głos i spojrzała z wyrzutem na Erathiela. Szybko jednak odwróciła wzrok.
- Może nie pogodzili się ze swoim losem. Z tym, że Plaga wybiła wszystkich mieszkańców i całą okolicę. Z tym, że nie mieli najmniejszej możliwości, żeby się obronić, a pomoc przybyła za późno… i zastała ich w takim stanie, jak my dzisiaj.
- To nie jest właściwe.
Erathiel przyjrzał się Inie i przez chwilę ważył swoje słowa.
- Nie jest, ale takie właśnie jest życie. Nie jest sprawiedliwe, nie jest, jak to ujęłaś, "właściwe". Dobrych osób nie spotykają same dobre rzeczy, a źli niekoniecznie zostają ukarani. Życie to ciągła walka. Z innymi, ze swoimi słabościami, ze słabościami innych… Nieprzerwana bitwa o przetrwanie.
Ina otwierała usta, by coś powiedzieć, ale mistrz jej przerwał.
- Nie chcę tego słyszeć. Nie teraz, nie w tym miejscu. Już dostatecznie zakłóciliśmy ich spokój.
Bez dalszego tłumaczenia Erathiel ruszył w stronę najwyższego budynku w okolicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz