Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej lektury.
Erathiel nie chciał Inie powiedzieć,
co należy zrobić z kamieniem, a samo patrzenie na przedmiot nie dawało jej
odpowiedzi. Po jakimś czasie mistrz się zlitował i podał jej notatki, których
zapomniała ze stolicy orków. Bez dalszej zwłoki dziewczyna przystąpiła do
lektury.
Elfka dość szybko zauważyła, że
niektóre fragmenty notatek były podkreślone i wyróżnione, ale obawiała się, że
Erathiel nie będzie zadowolony, jeżeli przeczyta tylko je. Z tego powodu
lektura zajęła jej dużo więcej czasu.
- Rozumiem, że muszę znaleźć gotowy krąg.
Tym razem nie mogę sama go zrobić?
- Pytasz mnie, czy mówisz do siebie? -
Elf spojrzał znudzony na uczennicę.
- Upewniam się…
- Czyli pytasz? Skoro tak, to znaczy
że nie przeczytałaś dokładnie tego, co ci dałem.
Inarea zacisnęła dłonie w pięści i
podniosła się z ziemi.
- Jest mowa o kręgu, ale nie ma jego
konkretnej lokalizacji. Wioska ukryta w złotej mgle, brzmi to bardzo poetycko,
przyznaję, ale nie mam pojęcia, gdzie to może być.
- Ukryta… Tak napisali? Pokaż. -
Mistrz zabrał notatki Inie i się roześmiał. - Wioska Złotej Mgły to nazwa
istniejącego miejsca. Chociaż to może za dużo powiedziane… Kiedyś było takie
miejsce, teraz pozostały głównie ruiny.
- Zaprowadzisz mnie tam?
- Nie… - powiedział cicho mężczyzna -
mam za bardzo wyboru.
Ina nieśpiesznie podążała za mistrzem.
Była zmęczona, ale jednocześnie zafascynowana tym, co ją czekało. To dodawało
jej sił. Niedługo będzie miała swojego własnego voidwalkera. Słyszała o tych istotach
stworzonych z chaosu. Cichych, wiernych i posłusznych. Ciekawa była, czy to
charakter danego rodzaju demonów, czy też może wszyscy warlocy zmuszali je do
bezgranicznego posłuszeństwa. Podobno nie było rozkazu, którego void by nie
wykonał, nawet jeżeli będzie to dla niego samobójcze. O ile można mówić o
śmierci w przypadku demonów. Ina wiedziała, że możliwa jest całkowita
anihilacja tych stworzeń, ale wydawało jej się to abstrakcyjne. Do tej pory
spotkała się z tym, że osłabiony demon wracał do swojego świata zregenerować
siły, ale nie ginął. Można go było ponownie przywołać i to nadal była ta sama
istota. Do tego często wkurzona ze względu na to, co się wydarzyło.
Zamyślona Ina starała się patrzeć
przed siebie, przez co nie zauważyła ogona, na który nadepnęła. Dopiero głośny
pisk, a następnie pazury na jej łydce uświadomiły jej, że gdzieś popełniła
błąd. Zanim dziewczyna zdążyła zareagować, w kierunku zwierzęcia poleciała
cienista kula. Jak tylko zaklęcie dotknęło stworzenia, dało się usłyszeć
krótkie zawodzenie. Potem nastąpiła cisza. Erathiel podszedł do uczennicy bez
słowa i wyciągnął bandaż. Opatrzył jej nogę i ruszył w dalszą drogę.
Elf zatrzymał się przed mostem.
- Witaj na końcu świata - powiedział
Erathiel z dziwnym uśmiechem.
Inarea rozejrzała się. Przed nimi
znajdowały się jakieś budynki, większość z nich wyglądała na zdewastowane i
opuszczone.
- Trochę tu… pusto - odparła po
chwili.
- Powinienem cię tu zostawić, żebyś
pokazała, że potrafisz sobie sama poradzić… Ale biorąc pod uwagę twój stan i tendencję
do wpadania w kłopoty pójdę z tobą. Jednak rytuału będziesz musiała dopełnić
sama.
Gdy tylko dziewczyna przytaknęła, Erathiel
ruszył przez most.
- Wygląda na elfią wioskę… -
powiedziała niepewnie.
- Czyli dobrze wygląda, właśnie tym
była kiedyś.
- Co tu się stało?
Elf zatrzymał się gwałtownie i
rozejrzał się wyraźnie zaniepokojony.
- Cii...
Zanim Erathiel powiedział coś więcej,
Ina dostrzegła, co spowodowało dziwne zachowanie jej mistrza. Nie byli sami.
Elfy i elfki ubrani w różne stroje chodzili po dróżkach, zdając się nie zwracać
w ogóle uwagi na przybyłych. Poruszali ustami i zdawali się rozmawiać ze sobą,
ale Ina nie słyszała ani jednego słowa. Dziewczyna zrobiła krok w stronę
mistrza i niepewnie złapała się jego szaty. Warlock nie poruszył się, zdawał
się na coś czekać. Mieszkańcy zachowywali się i wyglądali jak normalne elfy, z
jednym tylko wyjątkiem. Ich ciała były przejrzyste. Erathiela i Inę otaczały
duchy.
Mistrz uformował w dłoniach zaklęcie,
ale postanowił jeszcze go nie rzucać. Zrobił krok do przodu, potem kolejny, a
dziewczyna poszła za nim. Jednak duchy nie ignorowały ich ciągle. Gdy tylko
żywi zaczęli się przesuwać, oczy zjaw zwróciły się na elfy i zapłonęły zielonym
ogniem. Przerwały swoje zajęcia i rozmowy i zaczęły otaczać warlocka i jego
uczennicę. Erathiel nadal czekał. Gdy duchy zbliżyły się na wyciągnięcie ręki,
Ina krzyknęła.
- Padnij! - rozkazał mistrz.
Dziewczyna machinalnie wykonała
polecenie. W tym samym momencie niebo nad elfami zrobiło się czerwone, a z
chmur wyleciały ogniste pociski. Ina przycisnęła swoje ciało do ziemi i
zacisnęła powieki.
- Powinnaś patrzeć - szepnął Erathiel
trzymając ręce nad głową.
Ina walczyła przez chwilę ze sobą, ale
nie miała odwagi obserwować tego, co się dzieje. Przyjdzie jeszcze czas na bycie odważną… - próbowała przekonać samą
siebie.
- Możesz już wstać - powiedział mistrz
po dłuższej chwili.
Ina podniosła się z ziemi, otrzepała
ubranie, a następnie rozejrzała się. Wokół nie było nikogo. Jednak w miejscach,
gdzie stały wcześniej zjawy, dziewczyna dostrzegła jakieś przedmioty. Niepewnie
podeszła do jednego z nich i podniosła zielony kamień.
- Jak… Czy oni to mieli w kieszeni?
Jestem pewna, że wcześniej tu tego nie było… - zapytała niepewnie.
W odpowiedzi Erathiel wzruszył
ramionami.
- Możliwe, że w tym jest zamknięta
cząstka ich duszy.
Ina wypuściła znalezisko z rąk i
otuliła się ramionami.
- Kumplujesz się z demonami, a boisz
się duchów? - zapytał mistrz drwiąco. - Przecież sama odbierałaś już dusze,
więc nie powinno cię to ruszać w żaden sposób. - Gdy uczennica nie podjęła
tematu, kontynuował. - Może po prostu potrzebujesz trochę więcej czasu na to
wszystko.
- Dlaczego oni tutaj zostali?! -
podniosła głos i spojrzała z wyrzutem na Erathiela. Szybko jednak odwróciła
wzrok.
- Może nie pogodzili się ze swoim
losem. Z tym, że Plaga wybiła wszystkich mieszkańców i całą okolicę. Z tym, że
nie mieli najmniejszej możliwości, żeby się obronić, a pomoc przybyła za późno…
i zastała ich w takim stanie, jak my dzisiaj.
- To nie jest właściwe.
Erathiel przyjrzał się Inie i przez
chwilę ważył swoje słowa.
- Nie jest, ale takie właśnie jest
życie. Nie jest sprawiedliwe, nie jest, jak to ujęłaś, "właściwe". Dobrych
osób nie spotykają same dobre rzeczy, a źli niekoniecznie zostają ukarani.
Życie to ciągła walka. Z innymi, ze swoimi słabościami, ze słabościami innych…
Nieprzerwana bitwa o przetrwanie.
Ina otwierała usta, by coś powiedzieć,
ale mistrz jej przerwał.
- Nie chcę tego słyszeć. Nie teraz,
nie w tym miejscu. Już dostatecznie zakłóciliśmy ich spokój.
Bez dalszego tłumaczenia Erathiel
ruszył w stronę najwyższego budynku w okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz