W Magicznej Ćwiartce, jednej z dzielnic miasta
nieumarłych, panowało spore poruszenie. Niemal każda rasa Hordy przysłała tu
swojego przedstawiciela. Nieumarli, orkowie przybyli licznie. Krwawych elfów i
trolli w sumie można było zliczyć na palcach obu dłoni. Inarea nie dostrzegła
żadnego taurena i podzieliła się tym spostrzeżeniem z warlockiem.
Mężczyzna uśmiechnął się, jakby usłyszał dobry żart.
Dopiero po chwili do niego dotarło, że dziewczyna mówiła całkowicie poważnie.
- Dla nich nasza magia jest nieczysta. Gdyby to od
nich zależało, usunęliby ją z tego świata. Taureni są mocno związani z magią
natury. Nasza moc jest według nich czymś nienaturalnym. Przez co ironicznie
czyni to ją naturalnym przeciwieństwem ich magii.
Twarz Iny wyrażała zaskoczenie i zdawało się, że
dziewczyna niewiele zrozumiała ze słów orka. Mimo to kiwnęła głową. Zevrost
nabrał głośno powietrza. Czuł, że powinien powiedzieć coś jeszcze…
- Witaj, Carendinie! - zawołał, gdy zobaczył znajomą
twarz.
Imię wydało się elfce znajome. Podążyła za wzrokiem
orka i ujrzała kolejnego warlocka. Tego samego, który wcześniej wysłał ją po
książkę, której zupełnie nie potrzebował. Nieumarły ruszył w kierunku
znajomego, ale zatrzymał się, gdy tylko zobaczył Inareę. Rozejrzał się czujnie,
ale nie dostrzegł żadnego niebezpieczeństwa. Zdecydował się podejść do
mężczyzny i dziecka.
- Witaj, Zevroście. Ty też witaj, mała elfko.
Gdy Carendin spojrzał na nią, poczuła się dziwnie. W
jego spojrzeniu było coś dziwnego.
- Nie ma z wami Erathiela? - po tych słowach znów się
rozejrzał.
- Nie. Niedługo ma powrócić z wojaży, ale wiesz, jak
to z nim jest - odparł ork.
Ożywieniec w odpowiedzi spojrzał na Inę i uśmiechnął
się paskudnie. Odruchowo się cofnęła.
- Przyszliście obejrzeć rytuały? A może… wziąć w nich
udział? - Nadal nie spuszczał wzroku z elfki.
Zevrost odchrząknął, przywołując na siebie wzrok
nieumarłego.
- Obejrzeć. Tylko i wyłącznie obejrzeć - ork
odpowiedział szybko i pewnie. Jego rozmówca wyglądał na zawiedzionego, ale
skwitował to wzruszeniem ramion.
- To chociaż podejdźcie bliżej. Stąd niewiele widać.
Może później porozmawiamy.
Carendin oddalił się w stronę swojego mieszkania, ale
skręcił tuż przed wejściem do budynku i zniknął w tłumie.
Zevrost podprowadził Inę bliżej. Dopiero teraz tak
naprawdę mogła zobaczyć ogrom przedsięwzięcia. Na prawo od budynku znajdowała
się wysepka oddzielona od pozostałej części placu zieloną cieczą. Taką samą,
jakiej pełno było w kanałach Undercity, ale dziewczynę nigdy nie kusiło, by
sprawdzić, co to za płyn. Na środku wysepki stało trzech mężczyzn, kobieta oraz
dwójka dzieci. Elfka wyczuła, że to warlocy i uczniowie. Wokół płonęły świece.
Jeżeli doliczyć obserwatorów, to liczba obecnych zbliżyłaby się do trzydziestu.
Osoby biorące bezpośrednio udział w rytuale wydawały się skupione. Wszyscy
stali z przymkniętymi oczami, trzymając przed sobą rozłożone ręce. Pod ich
stopami znajdowały się narysowane wcześniej kredą kręgi i symbole.
- Czy oni będą próbowali przywołać kogoś konkretnego?
- uczennica zapytała cicho Zevrosta.
- Szczerze mówiąc to nie wiem. Wątpię. Ostatnimi czasy
rzadko które rytuały skupiały się na przywołaniu konkretnej jednostki. Zwykle
nie kończyło się to za dobrze… Znane demony zwykle są jeszcze silniejsze niż
nam się wydaje. Co oznaczało często, że podjęte środki ostrożności były zbyt
małe, by go ujarzmić. W najłagodniejszych przypadkach kończyło się na
poparzeniach wszystkich przywołujących.
- A w najcięższych?
Warlock spojrzał na Inareę znacząco, ale nic nie
powiedział.
- Czyli próbują przyzwać cokolwiek? - zapytała
zdziwiona.
- Nie do końca… - Zevrost odetchnął. - Raczej szukają istoty,
którą mogą przywołać dysponując taką mocą, jaką zyskują z połączenia swoich
możliwości. Próbują wezwać do naszego świata najsilniejszego stwora, jakiego
mogą. Zakładając oczywiście jakiś margines bezpieczeństwa…
- Rozumiem, że obserwatorzy, w większości warlocy, są
tym marginesem?
Ork uśmiechnął się i kiwnął głową.
- A teraz już nic nie mów, tylko patrz.
Kobieta położyła na środku kręgu miskę, którą trzymała
wcześniej w dłoniach. Pozostali uczynili to samo. Ze względu na odległość,
która Inareę od nich dzieliła, elfka nie widziała, co się znajduje w
naczyniach. Gdy tylko warlocy zaczęli inkantację, białe symbole i krąg
zajarzyły się na czerwono, a powietrze zaczęło gęstnieć.
Magiczna Ćwiartka brzmi trochę dziko, ale postanowiłam ją zostawić. Jak nie remont, to praca - ostatnio mam mało czasu na pisanie. Czy w przyszłym tygodniu będzie notka? Mam nadzieję. Pozdrawiam i do przeczytania!
Kwartał Magii?
OdpowiedzUsuńdziękujemy za notkę, choć tygodnie nadal masz długie :)
czekamy drżąc z niepewności (choć drżenie zmniejsza się wraz z gęstością powietrza) ;)
To opowiadanko przyprawiło mnie o dreszcze, co za koszmar.
OdpowiedzUsuńCzegoś więcej się dowiem na ten temat? Cóż wywołało u Ciebie tak gwałtowną reakcję?
UsuńMagiczna Ćwiartka brzmi jak coś, czego chciałabym się napić ;)
OdpowiedzUsuńOdkryłam twojego bloga przypadkiem i przepadłam. Dzisiaj będę nadrabiać całą historię. Pisz dalej, bo super ci to wychodzi. Zapraszam cię na www.wioskaksiazek.blog.pl Może wpadniesz i zostawisz komentarz?
OdpowiedzUsuńMi się Magiczna Ćwiartka kojarzy z Hobbitem xD
OdpowiedzUsuń