141


W Magicznej Ćwiartce, jednej z dzielnic miasta nieumarłych, panowało spore poruszenie. Niemal każda rasa Hordy przysłała tu swojego przedstawiciela. Nieumarli, orkowie przybyli licznie. Krwawych elfów i trolli w sumie można było zliczyć na palcach obu dłoni. Inarea nie dostrzegła żadnego taurena i podzieliła się tym spostrzeżeniem z warlockiem.
Mężczyzna uśmiechnął się, jakby usłyszał dobry żart. Dopiero po chwili do niego dotarło, że dziewczyna mówiła całkowicie poważnie.
- Dla nich nasza magia jest nieczysta. Gdyby to od nich zależało, usunęliby ją z tego świata. Taureni są mocno związani z magią natury. Nasza moc jest według nich czymś nienaturalnym. Przez co ironicznie czyni to ją naturalnym przeciwieństwem ich magii.
Twarz Iny wyrażała zaskoczenie i zdawało się, że dziewczyna niewiele zrozumiała ze słów orka. Mimo to kiwnęła głową. Zevrost nabrał głośno powietrza. Czuł, że powinien powiedzieć coś jeszcze…
- Witaj, Carendinie! - zawołał, gdy zobaczył znajomą twarz.
Imię wydało się elfce znajome. Podążyła za wzrokiem orka i ujrzała kolejnego warlocka. Tego samego, który wcześniej wysłał ją po książkę, której zupełnie nie potrzebował. Nieumarły ruszył w kierunku znajomego, ale zatrzymał się, gdy tylko zobaczył Inareę. Rozejrzał się czujnie, ale nie dostrzegł żadnego niebezpieczeństwa. Zdecydował się podejść do mężczyzny i dziecka.
- Witaj, Zevroście. Ty też witaj, mała elfko.
Gdy Carendin spojrzał na nią, poczuła się dziwnie. W jego spojrzeniu było coś dziwnego.
- Nie ma z wami Erathiela? - po tych słowach znów się rozejrzał.
- Nie. Niedługo ma powrócić z wojaży, ale wiesz, jak to z nim jest - odparł ork.
Ożywieniec w odpowiedzi spojrzał na Inę i uśmiechnął się paskudnie. Odruchowo się cofnęła.
- Przyszliście obejrzeć rytuały? A może… wziąć w nich udział? - Nadal nie spuszczał wzroku z elfki.
Zevrost odchrząknął, przywołując na siebie wzrok nieumarłego.
- Obejrzeć. Tylko i wyłącznie obejrzeć - ork odpowiedział szybko i pewnie. Jego rozmówca wyglądał na zawiedzionego, ale skwitował to wzruszeniem ramion.
- To chociaż podejdźcie bliżej. Stąd niewiele widać. Może później porozmawiamy.
Carendin oddalił się w stronę swojego mieszkania, ale skręcił tuż przed wejściem do budynku i zniknął w tłumie.

Zevrost podprowadził Inę bliżej. Dopiero teraz tak naprawdę mogła zobaczyć ogrom przedsięwzięcia. Na prawo od budynku znajdowała się wysepka oddzielona od pozostałej części placu zieloną cieczą. Taką samą, jakiej pełno było w kanałach Undercity, ale dziewczynę nigdy nie kusiło, by sprawdzić, co to za płyn. Na środku wysepki stało trzech mężczyzn, kobieta oraz dwójka dzieci. Elfka wyczuła, że to warlocy i uczniowie. Wokół płonęły świece. Jeżeli doliczyć obserwatorów, to liczba obecnych zbliżyłaby się do trzydziestu. Osoby biorące bezpośrednio udział w rytuale wydawały się skupione. Wszyscy stali z przymkniętymi oczami, trzymając przed sobą rozłożone ręce. Pod ich stopami znajdowały się narysowane wcześniej kredą kręgi i symbole.

- Czy oni będą próbowali przywołać kogoś konkretnego? - uczennica zapytała cicho Zevrosta.
- Szczerze mówiąc to nie wiem. Wątpię. Ostatnimi czasy rzadko które rytuały skupiały się na przywołaniu konkretnej jednostki. Zwykle nie kończyło się to za dobrze… Znane demony zwykle są jeszcze silniejsze niż nam się wydaje. Co oznaczało często, że podjęte środki ostrożności były zbyt małe, by go ujarzmić. W najłagodniejszych przypadkach kończyło się na poparzeniach wszystkich przywołujących.
- A w najcięższych?
Warlock spojrzał na Inareę znacząco, ale nic nie powiedział.
- Czyli próbują przyzwać cokolwiek? - zapytała zdziwiona.
- Nie do końca… - Zevrost odetchnął. - Raczej szukają istoty, którą mogą przywołać dysponując taką mocą, jaką zyskują z połączenia swoich możliwości. Próbują wezwać do naszego świata najsilniejszego stwora, jakiego mogą. Zakładając oczywiście jakiś margines bezpieczeństwa…
- Rozumiem, że obserwatorzy, w większości warlocy, są tym marginesem?
Ork uśmiechnął się i kiwnął głową.
- A teraz już nic nie mów, tylko patrz.

Kobieta położyła na środku kręgu miskę, którą trzymała wcześniej w dłoniach. Pozostali uczynili to samo. Ze względu na odległość, która Inareę od nich dzieliła, elfka nie widziała, co się znajduje w naczyniach. Gdy tylko warlocy zaczęli inkantację, białe symbole i krąg zajarzyły się na czerwono, a powietrze zaczęło gęstnieć.


Magiczna Ćwiartka brzmi trochę dziko, ale postanowiłam ją zostawić. Jak nie remont, to praca - ostatnio mam mało czasu na pisanie. Czy w przyszłym tygodniu będzie notka? Mam nadzieję. Pozdrawiam i do przeczytania!

6 komentarzy:

  1. Kwartał Magii?

    dziękujemy za notkę, choć tygodnie nadal masz długie :)
    czekamy drżąc z niepewności (choć drżenie zmniejsza się wraz z gęstością powietrza) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanko przyprawiło mnie o dreszcze, co za koszmar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czegoś więcej się dowiem na ten temat? Cóż wywołało u Ciebie tak gwałtowną reakcję?

      Usuń
  3. Magiczna Ćwiartka brzmi jak coś, czego chciałabym się napić ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryłam twojego bloga przypadkiem i przepadłam. Dzisiaj będę nadrabiać całą historię. Pisz dalej, bo super ci to wychodzi. Zapraszam cię na www.wioskaksiazek.blog.pl Może wpadniesz i zostawisz komentarz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się Magiczna Ćwiartka kojarzy z Hobbitem xD

    OdpowiedzUsuń