57

Mimo wypowiedzianych słów Ina wzięła flaszkę od Rida i wypiła zawartość jednym haustem.
- Gorzkie... - Skrzywiła się i oddała mu pustą buteleczkę.
Chłopak wyglądał przez chwilę na rozbawionego.
- To ma być skuteczne, a nie smaczne - odpowiedział.
- Czyli co właściwie ma robić, poza wykrzywianiem twarzy?
Młody kapłan milczał przez chwilę, po czym podjął wątek.
- Postanowiłem nauczyć się alchemii. Wiesz, mikstury wzmacniające, leczące i inne tego typu...
- To na wypadek, gdybyś okazał się beznadziejnym medykiem? - zapytał milczący od dłuższego czasu Erathiel.
Rid wzruszył ramionami, po czym roześmiał się.
- Rozgryzł mnie pan.
- Nic nie bierzesz na poważnie? - warlock drążył.
- Rzadko kiedy znajduje się coś, co jest tego warte... A skoro już o tym mowa - ponownie zwrócił się do Iny. - Niby znam już więcej zaklęć, mógłbym coś wypróbować. Czegoś, co by przyśpieszyło leczenie twoich ran.
Dziewczyna kiwnęła lekko głową.
- Jeżeli pan chce, to też mogę panu ulżyć... - zwrócił się do Erathiela.
- Nie zgadzam się, abyś mnie dotykał, szczeniaku!
Ridel wpatrywał się w Erathiela bardzo zaskoczony jego reakcją. Nie spodziewał się gorącego przywitania ze strony mistrza Iny, ale nie sądził, że zostanie zaatakowany. Nie dość, że elf rzucił w niego zaklęcie, to teraz napadł go słownie. Przez chwilę walczyli na spojrzenia. Młody kapłan opuścił wzrok, dając mężczyźnie złudne wrażenie, że wygrał.
- Jeżeli ja jestem szczeniakiem, to podejrzewam, że ty jesteś starym kundlem.
Erathielowi zrzedła mina, a jego oczy zapłonęły złością. Ina musiała nie wyczuć napiętej atmosfery albo właśnie wyczuła ją za dobrze. Dziewczyna po prostu się roześmiała. Było to tak niespodziewane, że zła atmosfera prysnęła.

Po dłuższych rozmowach o niczym Rid zaproponował mistrzowi Iny, by ten udał się na spoczynek. Mężczyzna nie wyglądał za dobrze i wydawało się, że zaraz się przewróci.
- Nie chcę, ktoś tu musi jej pilnować.
Chłopak spojrzał ukradkiem na zabandażowaną przyjaciółkę.
- Przecież nie ucieknie.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Rid kolejny raz tego dnia padłby martwy od spojrzenia Erathiela.
- O to już się nie boję... Bardziej przejmowałbym się tymi, którzy nas zaatakowali.
- Słyszałem, że byli to członkowie przymierza...
- Owszem.
Milczeli przez parę uderzeń serca.
- Skąd oni się tu wzięli tak w ogóle?
- Tego się pewnie nie dowiemy. Najważniejsze dla mnie jest, żeby nie trafili do tego pokoju.
- Po co mieliby tu przyjść? - zapytała Ina.
- Chociażby z tak prozaicznego powodu jak zemsta.
- Nie ma możliwości, by któryś z nich tu przyszedł. Wszyscy nie żyją.
W pierwszym momencie elfka spojrzała na demona, ale zaraz przeniosła wzrok na Rida. Była pewna, że po raz pierwszy słyszy ten głos. Głęboki jakby wydobywał się ze studni. Zimny jak lodowe powietrze. Ostry jak stal. Niezrozumiały i przypominający mówienie przez zaciśnięte zęby. Chłopak rozejrzał się wyraźnie zdezorientowany, aż jego wzrok utkwił po drugiej stronie łóżka. Nie mógł zobaczyć demona w pełnej krasie, bo ten się ukrywał, ale istota uczyniła widoczną swoją aurę.
- Czym zasłużyliśmy na ten potok bulgotu? - Erathiela przestała bawić cisza, więc ją przerwał.
- Powiedział, że wszyscy, którzy nas zaatakowali, nie żyją - wyjaśniła.
- To wiem, ale mało nieumarłych na świecie?
Dziewczyna się zastanawiała, czy jej mistrz żartuje, ale nic na to nie wskazywało.
- Wstając z grobu, byliby po stronie hordy... - wypowiedziała te słowa i dotarł do niej ich absurd.
- Może tak, a może nie - mruknął warlock.

- Co... to... było...? - Rid po dłuższym czasie zdecydował się odezwać.
- Kiepska z ciebie przyjaciółka skoro nie przedstawiłaś swojemu koledze towarzysza swojego życia - zadrwił Erathiel.
Ina spuściła wzrok.
- To był demon.
Widziała kpiące spojrzenie mistrza, więc dodała.
- Mój demon.

_____
W przyszłym tygodniu notki nie będzie, z góry uprzedzam...
Na górze straszą toplisty, przeniosę je pewnie, jak zostanę do nich dodana - będę liczyć na Wasze głosy. Chwilowo czekam... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz