49

Poprzedniego wieczoru Inarea była zbyt zmęczona, żeby cokolwiek broić, więc noc minęła bez niespodzianek. Wraz z pierwszymi promieniami słońca do pomieszczenia wpadł gwar. Było to dobre określenie, bo gdy zaskoczona elfka poderwała się na łóżku, była przekonana, że zastanie w pokoju mała armię. Jej sypialnia była jednak pusta, a wszelkie dźwięki zdawały się docierać zza okna.
Dziewczyna przetarła oczy i podniosła ciężko głowę z poduszki. Przez chwilę usiłowała sobie przypomnieć, z jakiego snu została wyrwana, ale jej podświadomość uparcie milczała na ten temat. Ina wiedziała, że sen był przyjemny, ale nie miała pojęcia, co dokładnie jej się śniło.
Wyspana?
- Przy tym hałasie? Raczysz żartować... - odparła oschle i podniosła się z łóżka.
Ina podeszła do okna i odgarnęła zakurzoną firankę. Bardzo szybko się przekonała, że jej pierwsze skojarzenie wcale nie było tak dalekie od prawdy. Po podwórzu kręciło się mnóstwo istot. Wypatrzyła wielu umięśnionych orków i taurenów, wśród nich przemykały zwinne trolle oraz elfy. Pomiędzy nimi dostrzegła także kilku nieumarłych.
- Coś się dzieje?
Coś na pewno, nie wychodziłem jednak, by się upewnić, co dokładnie.
Kiwnęła głową do demona, dając mu znać, że rozumie. Postanowiła się ubrać i sama zorientować się w sytuacji.

Wychodząc z pokoju Ina prawie wpadła na bezwładne ciało, które leżało wzdłuż korytarza, tuż przy jej drzwiach. Po krótkim przyjrzeniu się stwierdziła, że ma do czynienia z Erathielem. Ominęła go ostrożnie i cicho zamknęła za sobą drzwi.

Wyjście na zewnątrz wcale nie rozjaśniło dziewczynie sytuacji. Znalazła się w samym środku tłumu, w którym każdy był od niej wyższy co najmniej o głowę. Cofnęła się do karczmy i oparła się o ścianę, by nie stracić równowagi. Przymknęła oczy, by się skupić i móc usłyszeć tylko dwa głosy w tym całym harmidrze. Chciała dowiedzieć się, co się tu właściwie dzieje.
- Wojna nie jest niczym nowym... Jakby nie patrzeć, ciągle się na nią szykujemy - jeden z orków siedzący dwa stoliki od Iny rozmawiał ze swoim towarzyszem.
- Nie zaprzeczę, ale wiesz, jak to jest. Dopóki wszystko dzieje się daleko, to nas nie dotyczy - jego kolega mu odpowiedział.
- Mimo wszystko uważam, że tym razem posunęli się za daleko.
- Tak, nawet po nich nie spodziewałbym się tak skrajnego zachowania... Co im to da? Naprawdę liczą, że nie zareagujemy?
- A może właśnie o to im chodziło, byśmy zareagowali...
Ktoś trącił Inę ramieniem przechodząc obok niej i straciła wątek. Próbowała ponownie odnaleźć dwóch dyskutujących, ale w gąszczu rozmów nie potrafiła wychwycić niczego poza narzekaniem na jedzenie.
- Słyszałem, że Erathiel gdzieś tu się kręci, przyda nam się jego pomoc - osoba, która wypowiedziała te słowa, musiała być elfką, ale dziewczyna nie potrafiła żadnej wypatrzeć w tłumie.
Chcą czegoś od Erathiela... a on tam leży - jak ostatni opój.
Wbiegła szybko po schodach, by obudzić swojego mistrza. Zatrzymała się zdziwiona na górze, bo nikt przed jej drzwiami nie leżał. Przez chwilę miała wrażenie, że  cała ta sytuacja jej się przyśniła. Nie wiedziała, gdzie może szukać Erathiela, bo nie powiedział jej, w którym pokoju się zatrzymał. Zerknęła przelotnie na demona, ale ten jedynie wzruszył ramionami. Nie pozostało jej nic innego, jak pójść się przewietrzyć i zebrać myśli. W tym budynku było zdecydowanie za głośno...

- O, część elfiaku! Nie widziałem cię od wczoraj, zaczynałem się martwić.
Oldi podszedł do Iny siedzącej na wzniesieniu i wpatrującej się w pomost.
- Cześć - odpowiedziała.
- Prowadziłaś wczoraj zażartą dyskusję z mistrzem... albo kłótnię. - Ina czuła na sobie jego wzrok, ale nie spojrzała na taurena.
- Rozmawialiśmy o pogodzie.
- Elfy używają do tego podniesionego głosu? - zapytał wyraźnie zdziwiony wojownik.
Ina przygryzła dolną wargę i postanowiła nie odpowiadać na to pytanie.

____
Korekta jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz