Dziewczyna
przetarła oczy i podniosła ciężko głowę z poduszki. Przez chwilę usiłowała
sobie przypomnieć, z jakiego snu została wyrwana, ale jej podświadomość uparcie
milczała na ten temat. Ina wiedziała, że sen był przyjemny, ale nie miała
pojęcia, co dokładnie jej się śniło.
Wyspana?
- Przy tym
hałasie? Raczysz żartować... - odparła oschle i podniosła się z łóżka.
Ina podeszła
do okna i odgarnęła zakurzoną firankę. Bardzo szybko się przekonała, że jej pierwsze
skojarzenie wcale nie było tak dalekie od prawdy. Po podwórzu kręciło się
mnóstwo istot. Wypatrzyła wielu umięśnionych orków i taurenów, wśród nich
przemykały zwinne trolle oraz elfy. Pomiędzy nimi dostrzegła także kilku
nieumarłych.
- Coś się
dzieje?
Coś
na pewno, nie wychodziłem jednak, by się upewnić, co dokładnie.
Kiwnęła
głową do demona, dając mu znać, że rozumie. Postanowiła się ubrać i sama
zorientować się w sytuacji.
Wychodząc z
pokoju Ina prawie wpadła na bezwładne ciało, które leżało wzdłuż korytarza,
tuż przy jej drzwiach. Po krótkim przyjrzeniu się stwierdziła, że ma do
czynienia z Erathielem. Ominęła go ostrożnie i cicho zamknęła za sobą drzwi.
Wyjście na
zewnątrz wcale nie rozjaśniło dziewczynie sytuacji. Znalazła się w samym środku
tłumu, w którym każdy był od niej wyższy co najmniej o głowę. Cofnęła się do
karczmy i oparła się o ścianę, by nie stracić równowagi. Przymknęła oczy, by
się skupić i móc usłyszeć tylko dwa głosy w tym całym harmidrze. Chciała
dowiedzieć się, co się tu właściwie dzieje.
- Wojna nie
jest niczym nowym... Jakby nie patrzeć, ciągle się na nią szykujemy - jeden z orków
siedzący dwa stoliki od Iny rozmawiał ze swoim towarzyszem.
- Nie
zaprzeczę, ale wiesz, jak to jest. Dopóki wszystko dzieje się daleko, to nas nie
dotyczy - jego kolega mu odpowiedział.
- Mimo
wszystko uważam, że tym razem posunęli się za daleko.
- Tak, nawet
po nich nie spodziewałbym się tak skrajnego zachowania... Co im to da? Naprawdę
liczą, że nie zareagujemy?
- A może
właśnie o to im chodziło, byśmy zareagowali...
Ktoś trącił
Inę ramieniem przechodząc obok niej i straciła wątek. Próbowała ponownie
odnaleźć dwóch dyskutujących, ale w gąszczu rozmów nie potrafiła wychwycić
niczego poza narzekaniem na jedzenie.
- Słyszałem,
że Erathiel gdzieś tu się kręci, przyda nam się jego pomoc - osoba, która
wypowiedziała te słowa, musiała być elfką, ale dziewczyna nie potrafiła żadnej
wypatrzeć w tłumie.
Chcą czegoś od Erathiela... a on tam leży -
jak ostatni opój.
Wbiegła
szybko po schodach, by obudzić swojego mistrza. Zatrzymała się zdziwiona na
górze, bo nikt przed jej drzwiami nie leżał. Przez chwilę miała wrażenie,
że cała ta sytuacja jej się przyśniła.
Nie wiedziała, gdzie może szukać Erathiela, bo nie powiedział jej, w którym
pokoju się zatrzymał. Zerknęła przelotnie na demona, ale ten jedynie wzruszył
ramionami. Nie pozostało jej nic innego, jak pójść się przewietrzyć i zebrać
myśli. W tym budynku było zdecydowanie za głośno...
- O, część
elfiaku! Nie widziałem cię od wczoraj, zaczynałem się martwić.
Oldi
podszedł do Iny siedzącej na wzniesieniu i wpatrującej się w pomost.
- Cześć -
odpowiedziała.
-
Prowadziłaś wczoraj zażartą dyskusję z mistrzem... albo kłótnię. - Ina czuła na
sobie jego wzrok, ale nie spojrzała na taurena.
-
Rozmawialiśmy o pogodzie.
- Elfy
używają do tego podniesionego głosu? - zapytał wyraźnie zdziwiony wojownik.
Ina przygryzła
dolną wargę i postanowiła nie odpowiadać na to pytanie.
____
Korekta jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz