144


Według korekty notka krótka, ale treściwa... Ja mogę dodać od siebie tylko tyle, że powoli się rozkręcam :)

- Powinnaś się cieszyć, że wciąż żyjesz… - mruknął succubus do skulonej na podłodze kobiety. Demon rozejrzał się po sali uśmiechając się dziwnie. - Przejmuję to miasto. Komuś jeszcze to się nie podoba?
Przyzwany poświęcił chwilę uwagi każdemu będącemu na placu. Większość mężczyzn nawet się nie poruszyła. Jeden z adeptów asystujących warloczce nieśmiało zaczął poruszać rękoma i szeptać zaklęcie.
- Niewielu jest w stanie oprzeć się mojemu zaklęciu… - succubus zdawał się mówić do siebie, ale zebrani bez problemu mogli go usłyszeć. Niewielu jednak rozumiało język, którym się posługiwał. - Większość kobiet, nieumarli, tak zwani prawdziwie zakochani… - za każdym razem podążał wzrokiem za typem osoby, który wymienił. - Dzieci - tu jej wzrok zatrzymał się przez chwilę na Inie.
Niezrażony uczeń nadal inkantował, próbując odesłać demona. Niektórzy z nieumarłych warlocków przyłączyli się do szeptania zaklęcia.
Succubus wolno podszedł do adepta, robiąc krok nad zarysem kręgu, który powinien go powstrzymywać.
- Tak… tacy też są. - Wykrzywił usta. - Kobiety na ciebie nie działają? Nie szkodzi - powiedział już w zrozumiałym języku. - Wydaje mi się, że powinniśmy przerwać tę szopkę.
- Taaak… - głęboki męski głos odpowiedział succubusowi w jego języku. W tym samym momencie tuż za plecami adepta zamajaczył się kształt. Gdy uczeń padł na kolana, wszyscy mogli zobaczyć tego, który go powalił.
Na pierwszy rzut oka drugi demon był bardzo podobny do succubusa. Miał takie same czarno-złote rogi, jarzące się niebiesko oczy i błoniaste skrzydła. Jednak jego włosy były zdecydowanie krótsze, a sylwetka męska i umięśniona. Jego uśmiech był równie zadziorny, jak jego towarzyszki, ale zdawał się być dużo bardziej intrygujący.

Ina czuła energię wolno odpływającą od zebranych w kierunku succubusa, a potem także drugiego demona. Do pewnego momentu miała nadzieję, że to część zaplanowanego rytuału, ale wszystko świadczyło przeciwko temu. Pierwszą zasadą przywołań było bezpieczeństwo przywołującego. Biorąc pod uwagę, że ta zasada już została pogwałcona, nawet nie było sensu zastanawiać się nad resztą. Gdy towarzysz demonicy się pojawił, obecne kobiety niemal natychmiast uklękły. Poza trójką dzieci na placu stała już tylko dwójka nieumarłych.

- Myślisz, że oni cokolwiek rozumieją?
- Jedni są za młodzi, a języki nigdy nie były mocną stroną nieumarłych…
- Szczególnie gdy zaczynają gnić i odpadać… - Succubus roześmiał się z własnego żartu, a jego towarzysz mu wtórował. - Poddajcie się - odezwał się w języku orczym - tak będzie lepiej.
- Dla kogo niby lepiej? - odezwał się Carendin przez zaciśnięte zęby.
- Dla wszystkich, oczywiście - odpowiedział męski demon. - Biorąc pod uwagę, jak słabo byliście przygotowani do tego, jak wy to nazywacie, rytuału przywołania, nie widzę możliwości, byście nas pokonali. Jeżeli będziecie grzeczni, nikt nie musi ginąć… od razu. - Uśmiechnął się wrednie po tych słowach.

Ina rozglądała się zdezorientowana. To wszystko na pewno nie miało tak wyglądać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz