66

Deszcz nie przestawał padać. Ina i wyłowiony przez nią elf przenieśli się pod pobliskie drzewa. Chłopak próbował rozpalić ognisko, ale dość szybko się poddał. Nie był w stanie znaleźć kawałka suchego drewna. Topielec był wyczerpany, więc nie było mowy o wędrówce do miasteczka. Adeptka magii nawet nie wiedziała, jak zacząć rozmowę, więc po prostu wpatrywała się w dal.
- Jestem Seilan... - odezwał się chłopak. - Chyba powinienem ci podziękować. Właściwie nie chyba, tylko na pewno!
- Co robiłeś w tym jeziorze? - Ina spojrzała na młodego elfa.
- Sądzę, że masz prawo znać odpowiedź... Chociaż chciałbym najpierw poznać twoje imię, jeżeli nie jest ono oczywiście tajemnicą.
Widać Erathiel chociaż w jednym ma rację. Masz ogromne braki w wychowaniu i w kulturze osobistej.
Dziewczyna dotknęła włosów i przeczesała je palcami, by ukryć zażenowanie.
- Nazywam się Inarea. Przepr...
- Nie masz mnie za co przepraszać, to wielkie grubiaństwo z mojej strony. Uratowałaś mi życie, a ja jeszcze wymagam od ciebie czegokolwiek. Nawet jeżeli to tylko podanie imienia, to w tym przypadku to aż podanie imienia. Dziękuję ci za to.
Usta Iny otworzyły się ze zdziwienia i dopiero chrząknięcie demona przywołało ją do porządku.
- Szukałem mojego towarzysza - kontynuował, jakby nigdy nic - Ryshela. Poszliśmy na spacer po nieznanym nam terenie. To nie był dobry pomysł. Wydaje mi się, że pobiegł za jakimś zwierzęciem. Nie reagował na wołanie. Nie wiem, ile czasu kręciłem się po okolicy... - Seilan rozejrzał się. - Zaczęło padać. Musiałem poślizgnąć się na jakimś kamieniu i tak wpadłem do wody. A jaka jest twoja historia, piękna Inareo? Cóż robisz sama w tej deszczowej krainie?
- Nie jestem... - Sama. Dokończyła w myślach. Nie mogła mu jednak tego powiedzieć. Nie wiedziała, jak chłopak zareaguje. - Piękna - dopowiedziała z uśmiechem. - Zostałam poproszona o przyniesienie pewnej książki. Byłam w drodze, gdy usłyszałam krzyk... Mam nadzieję, że twój.
Nie ocalisz wszystkich. Nigdy nie ma takiej możliwości.
- Rozumiem, że spodobał ci się mój krzyk? - Wydawał się zaskoczony. Zupełnie nie zrozumiał, co Ina miała na myśli. Dziewczynie nie pozostało nic innego, jak tylko się uśmiechnąć i nie skomentować.

Niebo nie przestawało płakać, mimo upływającego czasu. Młodzi planowali przeczekać ulewę, ale zobaczyli błysk na niebie. Trzy uderzenia serca później usłyszeli grzmot. Zmęczenie jakby nagle opuściło Seilana. Poderwał się na równe nogi i zaczął lustrować okolice wzrokiem. Zanim Ina zdążyła zareagować, chłopak krzyknął "Ryshel!" i rzucił się przed siebie.
Mam nadzieję...
- Na co? - Ina spojrzała na demona. Nie spodobał jej się ton, w jakim jej towarzysz wypowiedział te słowa.
... że nic mu nie będzie.
- Mam wrażenie, że miałeś coś innego na myśli. Chcesz mi coś powiedzieć?
Właściwie to tak. Nie lubię go. Tak bez powodu.
- To do ciebie niepodobne... Tak, czy inaczej, powinniśmy za nim pójść. Jeszcze zasłabnie po drodze, coś go zje i będę mieć go na sumieniu.
Wystarczyło go nie ratować.
Ina chciała warknąć na demona używając przy tym jego imienia, ale powstrzymała się. Zdradził je elfce na początku jej znajomości i prosił, by nie używała go, jeżeli nie będzie wyższej konieczności. Głupie gadanie chyba takową nie było...

- Ryshel! - zawołał młody elf ochrypłym głosem.
- Seilan!
Inarea podbiegła do słaniającego się na nogach chłopaka. Zgodnie z jej przewidywaniami nie odbiegł daleko. Gdy ją zobaczył, usiadł na ziemi i załamał ręce. Po chwili stracił przytomność. 

___
W tygodniu szykuję dla Was większą aktualizację Za kulisami :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz